Logo Thing main logo

Ostatnie wpisy

Nota

Zjednoczone Emiraty Arabskie po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Izraelem

29.11.2021

W sierpniu 2020 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie (dalej, ZEA lub Emiraty) przy mediacji Stanów Zjednoczonych zawarły porozumienie z Izraelem. Na mocy tego układu obydwa państwa zobowiązały się do ustanowienia stosunków dyplomatycznych i wzajemnego ustanowienia ambasad. Zatem otwarcie ambasady Izraela w ZEA nastąpiło już w styczniu 2021 roku i pierwszym izraelskim szefem placówki dyplomatycznej został Eitan Naeh. Z kolei w maju 2021 roku zaczęła funkcjonować ambasada ZEA w Tel Awiwie, na czele której stanął ambasador Mohammed al-Chaja. W ten sposób ZEA dołączyły do wąskiego grona państw arabskich, które oficjalnie uznały Izrael. Wcześniej relacje z Izraelem nawiązał Egipt, Jordania i Autonomia Palestyńska. Wraz z ZEA krok taki uczynił Bahrajn, a w ślad za nimi decyzję o uznaniu Izraela podjęło Maroko i Sudan.Należy postawić pytanie – jakie zmiany polityczne zaszły w ZEA i jakie motywacje miał prezydent szejk Chalifa ibn Zaid an-Nahajan i premier rządu Muhammad ibn Raszid al-Maktum, aby zdecydować się na tak kontrowersyjny krok w świecie arabsko-muzułmańskim?Przede wszystkim na początku trzeba wskazać iż zbliżenie izraelsko-emirackie nie pojawiło się nagle i znikąd. Już wiele lat wcześniej Emiraty posiadały nieformalne kontakty z Izraelem o wymiarze handlowo-politycznym. Zatem wydarzenia z 2020 roku zwieńczyły dość długotrwały proces konwergencji dwóch państw w obliczu wspólnych interesów. W zakresie potencjalnych przestrzeni kooperacji czołowym elementem politycznym jest utrzymujące się zagrożenie ze strony Iranu, które stanowi realny dylemat polityczny zarówno dla Izraela, jak i Emiratów. Niewątpliwie był to kluczowy czynnik, który sprawił, że przywódcy Emiratów uświadomili sobie, że nadszedł najwyższy czas, aby Izrael mógł z politycznego wroga stać się ważnym partnerem.Ustanowienie stosunków dyplomatycznych pociągnęło za sobą oficjalne kontakty na najwyższym szczeblu. W czerwcu 2021 roku z pierwszą i zarazem historyczną wizytą do Dubaju udał się izraelski minister spraw zagranicznych Yair Lapid. W odpowiedzi minister spraw zagranicznych ZEA Szejk Abdullah ibn Zaid an-Nahajan zapowiedział w najbliższym czasie swoją wizytę w Izraelu.W ramach politycznego wymiaru współpracy z Izraelem, ZEA na drugim biegunie radyklanie osłabły relacje Emiratów z Autonomia Palestyńską. Stanowiło to naturalna konsekwencje rzeczy i doprowadziło, że Palestyńczycy wycofali swojego ambasadora z Emiratów. Z kolei rząd ZEA przestał praktycznie całkowicie finansować fundusze na rzecz Palestyńczyków, a co warto podkreślić, przez wiele lat pozostawał głównym ich donatorem. Jednak kalkulacje polityczne ze strony ZEA wzięły górę nad zasadnością wspierania Palestyńczyków, których władze ZEA nigdy nie traktowały po partnersku.Poza czynnikiem politycznym, który determinował zbliżenie ZEA z Izraelem, trzeba podkreślić gospodarczy wymiar nawiązania stosunków dyplomatycznych. Izrael na rynku Emiratów ma niezwykle dużo do zaoferowania, z kolei ZEA dysponują środkami, aby wzajemne stosunki gospodarcze dynamicznie się rozwijały. Na obecnym etapie wymiana handlowa pomiędzy obydwoma państwami jest szacowana na ok. 600 – 700 mln USD. Jednak perspektywy rozwoju bilateralnych stosunków gospodarczych są oszałamiające. Według zapowiedzi ministerstwa gospodarki Emiratów przez następną dekadę skala obrotów handlowych i wzajemnych inwestycji ma sięgnąć nawet 1 tryliona USD. Wszystko miałoby się zrealizować za sprawą miliardowych inwestycji, jakich Emiraty oczekują w związku z otwarciem przestrzeni gospodarczej Izraela dla inwestorów z ZEA oraz otwarcia swojego rynku na inwestycje izraelskie. Na rzecz tych działań Emiraty utworzyły specjalny fundusz inwestycyjny o wysokości 10 mln USD z wyłącznym przeznaczeniem do realizacji inwestycji w Izraelu.Płaszczyzny współpracy są różnorodne. Przede wszystkim jest to kooperacja w zakresie technologii wojskowych i uzbrojenia. W tym zawiera się również przyzwolenie Izraela na zakup przez ZEA najnowszego sprzętu wojskowego od USA takiego jak myśliwce F-35. Ponadto ZEA wiążą duże nadzieje w pozyskiwaniu izraelskich technologii i rozwiązań w dziedzinie biotechnologii i medycyny oraz w zakresie współpracy naukowo-badawczej.Zawarcie porozumienia ZEA z Izraelem wywołało oburzenie w świecie arabsko-muzułmańskim. Wskazywano, że prezydent i szef rządu ZEA podjęli w 2020 roku tę kontrowersyjna decyzję bez konsultacji na poziomie federalnym. Krok ten potępiali politycy i znani artyści z tego regionu. Podpisywano listy potępiające rząd Emiratów (oraz Bahrajnu, który też nawiązał stosunki dyplomatyczne z Izraelem) i sprzeniewierzenie się sprawie palestyńskiej. W Emiratach obywatele wyrażali się niejednoznacznie o zawarciu porozumienia z Izraelem. Według danych zaprezentowanych przez Washington Institute for Near East Policy aż 47% obywateli ZEA popierało, bądź umiarkowanie popierało decyzję rządu. Ponad połowa wyrażała swój sprzeciw i krytycyzm. Mimo wszystko ta nad wyraz pozytywna reakcja obywateli ZEA w tej kwestii mogła również wiązać się z niechęcią i obawą krytykowania własnego rządu i w konsekwencji zwykłym uznaniem, że skoro rząd podjął taką decyzję to musiało za tym stać racjonalne uzasadnienie.Zdjęcie: "Skyscrapers in Dubai, United Arab Emirates" by alekskai52 is licensed under CC BY-NC-ND 2.0

Nota

Wietnamskie ogniwo świątecznego łańcucha dostaw

16.11.2021

Globalny łańcuch dostaw – dla zwykłego konsumenta to fraza magiczna, dla producenta i importera to początek i koniec złożonych procesów, składających się na sukces sprzedażowy, także podczas okresów świątecznych. Wietnamski wkład w tenże łańcuch jest dla wielu potęg rynkowych tyleż nieoceniony, co oczywisty. A co wówczas, gdy wietnamskie ogniwo zawiedzie? Najnowsze doniesienia nie wróżą dobrze dla kilku branż wyczekujących okołoświątecznych żniw. Epicentrum epidemii koronawirusa w Wietnamie przypada na kluczowy dla globalnego handlu okręg przemysłowy, w którym produkuje się m.in. wyroby odzież, czy obuwie. Zwłaszcza w przypadku tego ostatniego segmentu dóbr, szacuje się, że z wietnamskich fabryk, większość globalnych marek (od VF, przez Columbia po Deckers) eksportuje od 25% do nawet 60% swojego światowego wolumenu towarów.Niewielki Wi­­­etnam odgrywa więc niemałą rolę w globalnej gospodarce, dostarczając już niemal wszystkie typy dóbr przetworzonych i półprzetworzonych, od mebli Walmart Inc. i sneakersów Adidas AG po smartfony Samsung Electronics Co. Po Chinach Wietnam jest drugim co do wielkości dostawcą odzieży i obuwia do USA. Jego znaczenie wzrosło podczas wojny handlowej między USA a Chinami, gdy produkcja przeniosła się właśnie tam, aby uniknąć ceł.Masowy odpływ pracowników fabryk do swoich rodzinnych wiosek, chcących pozostać z bliskimi w niepewnych czasach, stał się faktem. Przemysłowe serce Wietnamu może więc opuścić ponad 2 miliony ludzi, a proces ten przyspieszył wraz coraz bardziej rygorystycznymi obostrzeniami, które rozpoczęły się w lipcu w celu zwalczania wariantu delta. Na jesieni fabryki spowolniły lub nawet zamknęły się, niszcząc wytwory miesięcy produkcji dla firm takich jak Nike Inc. i pogłębiając problemy w globalnym łańcuchu dostaw. Dla przykładu - szacuje się, że sama produkcja Nike została już zmniejszona o 160 milionów par butów. Wszystko to w i za sprawą kraju – uznawanego za jeden z wzorcowych reżimów neosocjalizmu.Według firmy doradczej BTIG, import z Wietnamu nie ulegnie normalizacji do połowy 2022 r., stracone wolumeny produkcji będą szczególnie widoczne u detalistów w grudniu i problemy podażowe potrwają najpewniej do pierwszego kwartału 2022. Czy będzie to wstrząs dla potentatów odzieżowo-obuwniczych – to się okaże niebawem.Zamknięcia fabryk lub ograniczanie ich wydajności wpłyną też na wspomniane firmy technologiczne, takie jak Apple Inc., które mogą doświadczyć zakłóceń w dostawach choćby iPhone'a 13 z powodu ograniczeń dostaw komponentów. ​Covid opanował Wietnam w zeszłym roku. Rząd dawał swoim obywatelom fałszywe poczucie, że kraj uniknął pandemii. Ale wariant delta uderzył mocno wiosną, liczba przypadków i zgonów wzrosła, w tym ponad 15 000 w Ho Chi Minh City w okresie letnim.To właśnie pierwotnie skłoniło władze do nałożenia surowych ograniczeń, takich jak zakaz zakupów żywności i godzina policyjna. Fabrykom nakazano, aby tworzyć miejsca noclegowe na miejscu – zasadniczo zmuszając pracowników, którzy chcą pracować, do zamieszkania w namiotach – lub tymczasowo zamykając całe kompleksy. To oznaczało, że wielu robotników, którzy przez wiele miesięcy nie otrzymywali wypłaty, pozostało z malejącymi oszczędnościami i uzależnieniem od rządowych paczek żywnościowych dostarczanych przez żołnierzy.Doświadczenie rządowych ograniczeń wstrząsnęło rynkiem pracy w większości opartym na migracji zatrudnionych, także pomiędzy prowincjami. I tak - zamiast izolować się w prowizorycznym mieszkaniu fabrycznym lub przebywać w okolicy bez wypłaty - wielu pracowników wróciło do swoich rodzinnych okolic.Warto dodać, że Wietnam ma jeden z najniższych wskaźników szczepień w Azji Południowo-Wschodniej. Około 14% z 98 milionów ludzi jest w pełni zaszczepionych. Szukając środków zaradczych, tacy potentaci tekstylni, jak American Apparel i Footwear Association lobbowali nawet w administracji Bidena, aby rząd amerykański podarował sojusznikowi więcej szczepionek.Obecnie trwa wyścig z czasem i po pracowników - firmy mają ostatni moment, by zdążyć ze szczytową produkcją odzieży zimowej i wszelkich innych wyrobów tekstylnych, a także obuwniczych. Rząd w Hanoi oferuje ułatwienia i upusty w transporcie, a firmy podnoszą płace i rozwijają świadczenia socjalne.Lokalne władze wysyłają robotnikom, którzy porzucili pracę SMS-y, aby przekonać ich do powrotu. Czarterują autobusy, aby sprowadzić ich do fabryk z rodzinnych prowincji.Wraz z łagodzeniem ograniczeń na początku października, produkcja w niektórych fabrykach wzrasta. Pouyuen Vietnam, jednostka tajwańskiego Pou Chen Corp., największego na świecie producenta obuwia sportowego, wznowiła produkcję 6 października, zatrudniając nie więcej niż 30% pracowników, jak podaje wietnamski portal informacyjny Zing. Ponad 40 000 pracowników nie wróciło, a firma może nie osiągnąć celu, jakim jest pełne działanie do połowy listopada.Są jednak oznaki, że sytuacja może się poprawiać. Według lokalnych doniesień medialnych niektóre parki przemysłowe i strefy eksportowe w Ho Chi Minh City poinformowały, że w skali całego okręgu przemysłowego około 57% pracowników powróciło do 6 października, w porównaniu z 24% zaraz tuż przed złagodzeniem obostrzeń epidemiologicznych.© Mateusz KryckiŹródło: BITG, Bloomberg.com, CNBC, marketwatch.com, zingnews.vn.Źródło zdjęcia:Silicon Expert (www.siliconexpert.com)

Nota

Wybory Parlamentarne w Iraku w 2021 roku. Ruch Sadrystowski w obliczu przejęcia władzy

10.11.2021

Na przełomie 2019 i 2020 roku rozpoczęły się w Iraku zmasowane protesty społeczne. Wybuchły one w Bagdadzie i szybko rozprzestrzeniły się na inne miasta w kraju, szczególnie w zamieszkiwanej przez szyitów południowej części Iraku. Głównym powodem demonstracji były czynniki ekonomiczno-społeczne, czyli olbrzymie bezrobocie, nieregularne dostawy prądu i wody pitnej. Z czasem protesty przyjęły wymiar polityczny i demonstranci zaczęli się domagać ustąpienia rządu i rozwiązania parlamentu. Krytykowano również polityczne podporządkowanie się rządu irackiego zarówno USA, jak i Iranowi, które to na terytorium Iraku zaczęły realizować walkę o wpływy w tym państwie. Siły rządowe brutalnie rozprawiały się z demonstrantami, w wyniku czego niejednokrotnie w starciach ginęli protestujący. Do chwili obecnej w protestach śmierć poniosło prawie 700 osób, a ponad 20 tys. zostało rannych.Długotrwałe i tragiczne w skutkach protesty przyczyniły się do zapowiedzi wcześniejszych wyborów parlamentarnych, które miały odbyć się dopiero w 2022 roku. Pierwotnie termin przyspieszonych wyborów przewidziano na czerwiec 2021 roku, jednak z uwagi na problemy organizacyjne, wybory zostały wyznaczone na październik 2021 roku. Były to już piąte wybory parlamentarne, które odbyły się od czasu upadku rządów Saddama Husajna w 2003 roku. Październikowe wybory odbywały się już według zmienionej ordynacji wyborczej. Wprowadzono zasadę pojedynczego głosu nieprzechodniego, w ramach którego wyborca oddaje tylko jeden głos na swojego kandydata. We wcześniejszych wyborach stosowano ordynację proporcjonalną, a głosy były przeliczane metodą Sainte-Laguë.Przed samymi wyborami dochodziło do licznych napięć politycznych. Lider Ruchu Sadrystowskiego (At-Tajjar as-Sadri), jednego z głównych ugrupowań politycznych na irackiej scenie politycznej Muktada as-Sadr zapowiadał bojkot wyborów z uwagi na brak wiary, że wybory mogą odbyć się w uczciwy i transparentny sposób. Zapowiedzi szyickiego duchownego Muktady były o tyle zaskakujące, że wiadomo było, iż jego ugrupowanie akurat mogło liczyć na duże poparcie w wyborach. Należało to raczej odczytywać jako przedwyborczą grę polityczną na rzecz uzyskania jeszcze większego poparcia ze strony wyborców i tak już zmęczonych niewydolnym system instytucjonalnym państwa irackiego. Podobnie zachowywała się Iracka Partia Komunistyczna (al-Hizb asz-Sziju’i al-Iraki - IPK), która również nie dając wiary w uczciwie przeprowadzone wybory, zapowiadała bojkot wyborów. Tu jednak intersującym faktem było to, że IPK razem z Ruchem Sadrystowskim startowała w wyborach w 2018 roku w koalicji o nazwie Sojusz w kierunku Reform (Tahaluf Sa’irun li-Aslah) określany w skrócie jako „Sa’irun”.Wybory odbyły się 10 października 2021 roku. Uprawnionych do głosowania było ok. 25 mln obywateli spośród ok. 38 mln. 650 tys. populacji całego państwa. Z kolei w wyborach do 329 osobowego jednoizbowego parlamentu irackiego o nazwie Rada Reprezentantów (Madżlis an-Nuwwab al-Iraki) startowało 3249 kandydatów, którzy reprezentowali 21 koalicji i aż 109 partii politycznych. Wartą uwagi informacją jest to, że w wyborach tych zastosowano nowoczesny system informatyczny, który zapewnia większa uczciwość i przejrzystość oraz znacznie przyspiesza liczenie głosów.Najwyższa Komisja Wyborcza ogłosiła, że frekwencja wyborcza sięgnęła 43%, co odpowiadało ponad 9 mln wyborców uprawnionych do głosowania. W obliczu społecznej dezaprobaty wobec działania instytucji politycznych w Iraku dość niska frekwencja nie powinna dziwić. Pomimo zapowiedzi o przejrzystości i uczciwości wyborów społeczeństwo było już mocno zmęczone obietnicami bez pokrycia ze strony polityków i pogarszającą się sytuacją ekonomiczno-społeczną w kraju. Najwyższa frekwencja wyborcza (54%) wystąpiła w prowincji Dahuk, która wchodzi w skład Kurdyjskiego Regionu Autonomicznego. Stosunkowo niska frekwencja miała miejsce w okręgach wyborczych w Bagdadzie (powyżej 30%).Wstępne wyniki wyborów zostały ogłoszone 16 października przez Najwyższą Komisję Wyborczą, aczkolwiek nie zostały jeszcze potwierdzone, bowiem musi to uczynić Iracki Federalny Sąd Najwyższy. Wybory wygrał, tak jak przewidywano, Ruch Sadrystowski zdobywając 73 miejsca, co przekładało się ok. 22% miejsc w irackim parlamencie. Na drugim miejscu uplasowała się zsekularyzowana i wzywająca do utworzenia nowoczesnego państwa Partia Postępu (Hizb at-Takadum), która uzyskała 37 miejsc. Tuż za nią uplasowała się szyicka koalicja Państwa Prawa (Ittilaf Daulat al-Kanun) kierowana przez byłego premiera Iraku Nuriego al-Malikiego, która zdobyła 34 miejsca i Demokratyczna Partia Kurdystanu (Partiya Demokrat a Kurdistanê) na czele, której stoi Masud Barzani, z 33 miejscami w parlamencie.Nie obyło się bez powyborczych kontrowersji. Do Najwyższej Komisji Wyborczej skierowano ponad 1300 skarg wskazujących nieprawidłowości i oszustwa wyborcze. Po wstępnym zapoznaniu się ze skargami Komisja odrzuciła większość z nich, powołując się przy tym na brak dowodów. O losach tych, które nie zostały odrzucone, zadecyduje Iracki Federalny Sąd Najwyższy.Wygrana Ruchu Sadrystowskiego w wyborach nasuwa pytanie o uformowanie się rządu. Muktada as-Sadr niebawem ogłosi, kto stanie na czele rządu, jednak nie mając większości w parlamencie Ruch Sadrystowski będzie zmuszony do uformowania koalicji rządzącej.Z kolei Stany Zjednoczone wierzą, że uda się po wyborach utrzymać dobre relacje pomiędzy USA i Irakiem i skłaniają się do decyzji rządu irackiego, aby do końca grudnia 2021 roku Irak opuściło ostatnie 2,5 tys. amerykańskich żołnierzy. Iran może okazać się przegranym tych wyborów, bowiem szyickie ugrupowania powiązane z Iranem uzyskały nieznaczną liczbę mandatów lub wcale nie weszły do parlamentu. Wszystko jednak zależy od kształtu koalicji rządzącej. Zatem przyszłość polityczna Iraku wyjaśni się w najbliższych tygodniach.Zdjęcie: C.C. 4.0 via Wikimedia Commons

Nota

Jordania – Stany Zjednoczone – wielka przyjaźń?

09.11.2021

Wzajemne relacje między USA a Jordanią zostały nawiązane już w 1949 r. Od tego czasu Królestwo Haszymidzkie było uważane za jednego z najwierniejszych sprzymierzeńców Stanów w regionie. Amerykanie postrzegali Amman za wiarygodnego i pewnego partnera. Stabilna monarchia, konsekwentna polityka lojalności wobec świata Zachodu, gotowość do wspierania działań propokojowych na Bliskim Wschodzie, walka z rozprzestrzenianiem się terroryzmu powodowały, że Stany Zjednoczone z przychylnością patrzyły na władców Jordanii.Współpraca jordańsko-amerykańska przybierała realny wymiar. Stany Zjednoczone udzielały Ammanowi stałej pomocy gospodarczej i wojskowej oraz ściśle współpracowały w wymiarze politycznym.Wymiernym efektem amerykańskich starań był zawarty przez Jordanię w 1994 r. pokój z Izraelem. Po jego zawarciu Waszyngton uznał Amman za swojego najpoważniejszego nie-NATO-wskiego sojusznika. W ostatnim czasie ważnym elementem podkreślającym wzajemne relacje był udział Jordanii w firmowanej przez USA koalicji skierowanej przeciw tzw. Państwu Islamskiemu. Namacalnym efektem tej współpracy jest obecność na terytorium jordańskim ponad 3 tys. amerykańskich żołnierzy.Znaczenie wzajemnych relacji podkreśla wymiar pomocy, jaką USA udzielają Jordanii. Stany Zjednoczone wspierają finansowo modernizację i rozwój możliwości bojowych Ammanu, angażują się w pomoc gospodarczą (do roku 2018 szacowano ją na 22 miliardy dolarów), a w 2018 podpisano już trzecią umowę, która zobowiązuje USA do dostarczania blisko 2,3 miliarda dolarów rocznie w ramach dwustronnej pomocy zagranicznej przez okres pięciu lat. To wsparcie jest wyższe o 27% w porównaniu z uzgodnieniami z poprzedniego porozumienia. Amerykanie współfinansują również koszty utrzymania uchodźców z Syrii. Od rozpoczęcia konfliktu w tym państwie Waszyngton przekazał blisko dwa miliardy dolarów pomocy humanitarnej.Na ten sielankowy obraz wzajemnej kooperacji cieniem kładzie się podejście do sprawy palestyńskiej. Ta kwestia jest właściwie jedynym potencjalnym obszarem sporu między obydwoma państwami. W latach 90-tych XX wieku to właśnie Stany Zjednoczone promowały dwupaństwowe rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Taki cel deklarował również rząd w Ammanie. Dla Jordanii reprezentowanie Palestyńczyków było naturalną konsekwencją dwóch okoliczności. Po pierwsze przed 1967 r. Zachodni Brzeg Jordanu był częścią Królestwa Haszymidów. Dopiero w 1988 r. Jordańczycy zrzekli się do niego praw. Po drugie ponad połowę obywateli Jordanii stanowią etniczni Palestyńczycy.Jeśli w latach 90-tych tamtego stulecia i pierwszej dekadzie XXI w. proces pokojowy był prowadzony formalnie, a czasami nawet faktycznie, tak od momentu przejęcia władzy w Izraelu przez Beniamina Netanjahu (2009), praktycznie przestał mieć miejsce. Amerykanie zawsze i na różne sposoby wspierali Tel Awiw, ale również konsekwentnie deklarowali gotowość uznania nowopowstałego państwa palestyńskiego (przy założeniu, że zostanie zawarty pokój między Izraelem i Palestyną) i stawiali się w roli mediatora w konflikcie izraelsko-palestyńskim. Sytuacja zmieniła się w momencie przejęcia władzy przez Donalda Trumpa. Miało się wrażenie, że za jego rządów bliskowschodnia polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych była przedłużeniem polityki Państwa Żydowskiego. Donald Trump wycofał się z porozumienia z Iranem i to nie budziło to kontrowersji w Ammanie, ale już kolejne posunięcia amerykańskiej administracji z całą pewnością nie były dla władz Jordanii obojętne. Amerykanie zdecydowali się bowiem przenieść swoją ambasadę do Jerozolimy. Społeczność międzynarodowa zinterpretowała to jako uznanie praw Izraela do władania całym miastem. Było to podważenie międzynarodowego rozwiązania stanowiącego, że wschodnia część Jerozolimy będzie w przyszłości stolicą niepodległego państwa palestyńskiego. Zapowiedziana decyzja spotkała się ze zdecydowanym protestem króla Abdullaha II, który ostrzegał, że może ona wywołać „groźne reperkusje dla stabilności i bezpieczeństwa regionu”. Rzeczywiście w grudniu 2018 r. doszło do masowych protestów w samej Jordanii. Tysiące ludzi zdecydowało się wyjść na ulicę.Jeszcze bardziej problematyczne były kolejne posunięcia administracji Trumpa. Zaproponowany przez nią w styczniu 2020 r. plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu był zdecydowanie proizraelski i tym samym antypalestyński. Jego najbardziej kontrowersyjnym punktem był zapis mówiący, że Izrael rozciągnie swoją suwerenność nad częścią Zachodniego Brzegu (około 30%). Ten postulat był faktycznie legalizacją nielegalnego z punktu widzenia prawa międzynarodowego, żydowskiego osadnictwa. Jego realizacja w praktyce wysadzała również w powietrze projekt istnienia dwóch państw: żydowskiego i palestyńskiego. Niepodległa Palestyna byłaby kilkoma wyspami w morzu Państwa Żydowskiego. Przewidziane w planie finansowe wsparcie dla Palestyńczyków i projekt przekazania im fragmentów izraelskiej pustyni Negew w zasadzie jeszcze bardziej ich rozdrażnił.W tej sytuacji jordański monarcha Abdullah II nie mógł milczeć. Kiedy to w połowie 2020 r. pojawiły się propozycje realizacji projektu aneksji, Amman zaprotestował. W wywiadzie do niemieckiego Spiegla król Jordanii powiedział, że „gdyby Izrael dokonał aneksji Zachodniego Brzegu doprowadziłoby to do wielkiego konfliktu z Haszymidzkim Królestwem Jordanii". Mówiono o ograniczeniu skali kooperacji w dziedzinie bezpieczeństwa, możliwości zerwania umowy gazowej z Izraelem, a nawet nie wykluczano możliwości wypowiedzenia układu pokojowego z Izraelem.Oburzenie jordańskich władz wywołały również wydarzenia, do których dochodziło w kwietniu i maju 2021. Projekt wysiedlenia 13 palestyńskich rodzin z jerozolimskiej dzielnicy Sheikh Jarrah, ograniczenia wstępu na Wzgórze Świątynne wprowadzone dla muzułmanów, a później bombardowanie przez Tel Awiw Strefy Gazy wywołały reakcję władz w Ammanie. Do ministerstwa wezwano izraelskiego chargé d’affaires w Ammanie i zażądano od niego, by potępił izraelskie „ataki na wiernych” wokół kompleksu meczetu Al-Aksa. Sam król Abdullah II domagał się poszanowania przez Izrael prawa międzynarodowego chroniącego wolność wyznawania religii, a rząd jordański wydał oficjalne oświadczenie, w którym m. in. pisano: „to co robią izraelska policja i siły specjalne jest barbarzyńskie i musi być odrzucane i potępiane”.Także walki pomiędzy Hamasem a Izraelem mocno zaniepokoiły jordańskie władze. Wzywały one do natychmiastowego przerwania ognia i starały się prowadzić działania dyplomatyczne, których efektem byłaby deeskalacja konfliktu.Pozycję Ammanu eksponowała również administracja amerykańska. Amerykańscy i jordańscy urzędnicy wspólnie deklarowali „pilność deeskalacji i znaczenie zachowania historycznego status quo w świętych miejscach w Jerozolimie”. Amerykanie podkreślali również rolę Jordanii w tym regionie, a sekretarz stanu Antony Blinken tuż po ustaniu działań wojennych w Gazie spotkał się z królem Abdullahem II i zaznaczył, że działania władcy Jordanii „były niezbędne w osiągnięciu zawieszenia broni”.Wszystkie te posunięcia mogą sugerować, że Amman ma wpływ na wydarzenia za swoją zachodnią granicą. Jednak w praktyce rola Jordanii ograniczała się do podkreślania, że jest ona rzecznikiem sprawy palestyńskiej, zwolennikiem rozwiązania dwupaństwowego oraz obrońcą muzułmańskich świętych miejsc w Jerozolimie. Realne posunięcia rządu w Ammanie sprowadzały się do dyplomatycznych protestów i to o umiarkowanym wymiarze. Można także z dużą pewnością założyć, że mgliste zapowiedzi jordańskich władz niewyrażające zgody na potencjalną aneksję przez Izrael części Zachodniego Brzegu, nie byłby ostatecznie wprowadzone w życie.Kluczowa jest odpowiedź na pytanie: jaki wpływ na relacje amerykańsko-jordańskie ma tzw. sprawa palestyńska. Wydaje się, że niewielki. Oba państwa widzą wiele płaszczyzn do wzajemnej kooperacji. Amerykanie mają na Bliskim Wschodzie stabilnego i stałego sojusznika, a Jordania ma realne wsparcie od najpotężniejszego państwa na świecie.Stany Zjednoczone zdają sobie jednak również sprawę, że władze w Ammanie są w jakimś stopniu zakładnikiem kwestii palestyńskiej. Arabskie państwa i jordańska ulica wymaga od nich jasnych propalestyńskich deklaracji. Panuje jednak konsensus, że na nich właściwie może się kończyć zaangażowanie Jordańczyków. Poza tym Amerykanie starają się przy każdej okazji wspierać Jordanię podkreślając jej znaczenie jako rzecznika budowania pokojowych relacji izraelsko-palestyńskich oraz eksponując (często na wyrost) jej rolę jako mediatora w konflikcie.Pozytywne efekty mogą przynieść zmiany we władzach, do jakich doszło w USA i Izraelu. Proizraelskie działania poprzedniej administracji amerykańskiej stawiały władze jordańskie w bardzo niekomfortowej sytuacji. Przejęcie władzy przez Joe Bidena zdaniem części komentatorów daje nadzieję na bardziej wyważone stanowisko USA wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Odsunięcie od władzy Beniamina Netanjahu może mieć również pozytywne konsekwencje. Ówczesny premier Izraela przyczyniał się do wzrostu napięć na linii Tel Awiw-Amman. Wszystko to daje nadzieję, że sprawa palestyńska przestanie być zarzewiem potencjalnych problemów w relacjach amerykańsko-jordańskich, a wtedy obie strony znów będą mogły o niej zapomnieć.

Nota

Walka o przyszłość dzieci w Kiribati

30.10.2021

Republika Kiribati jest państwem wyspiarskim, które uzyskało niezależność w 1970 r. Jako państwo składające się z wielu wysp, charakteryzuje się ono pluralizmem zwyczajów panujących wśród poszczególnych grup ludności zamieszkujących określone wyspy. Ma to ogromne znaczenie z punktu widzenia sytuacji najbardziej bezbronnej części społeczeństwa Kiribati - dzieci.Głośnym echem medialnym odbiło się zdarzenie, do którego doszło w ubiegłym roku. W mediach społecznościowych ukazało się zdjęcie ambasadora Chin w Kiribati, który w trakcie ceremonii powitalnej na jednej z wysp przeszedł po plecach młodych osób leżących na ziemi. Obraz ten wywołał falę krytyki. Głos w sprawie zabrali przedstawiciele miejscowej ludności, którzy podkreślili, że jest to dawny zwyczaj formalnego przywitania znaczących gości. Podobny sposób przywitania i okazania szacunku ma miejsce, gdy obcokrajowiec bierze ślub z kobietą z Kiribati. Mężczyźni leżą na ziemi jako znak przywitania małżonka. Z kolei, jeśli kobieta obcokrajowiec bierze ślub z miejscowym, to jest ona niesiona przez mężczyzn. W związku z tym podkreślano, że cała sytuacja nie ma negatywnego wydźwięku i jest wyrazem miejscowych zwyczajów.Zdarzenie to jednak zwraca uwagę na znacznie poważniejszy problem, a mianowicie na sytuację nieletnich na Kiribati. Od wielu lat władze Kiribati borykają się ze zjawiskiem wykorzystywania dzieci do ciężkich prac oraz stosowania w stosunku do nich kar cielesnych. Rozwiązanie tych problemów utrudnia zakorzenione w świadomości mieszkańców Kiribati prawo zwyczajowe, niezwykle różnorodne.Trudności związane z sytuacją dzieci pojawiają się już na etapie rejestracji urodzenia dziecka. Zgodnie z prawem nieodpłatna rejestracja noworodka jest możliwa w okresie 3 miesięcy od urodzenia dziecka. Po tym terminie wymagano uiszczenia odpowiedniej opłaty. Jednakże pojawiają się głosy, że w praktyce opłaty te były pobierane nawet po 10 dniu, co prowadziło do sytuacji, w której wiele noworodków nie było zgłaszanych i tym samym nie widniało w rejestrach obywateli. Oznaczało to osłabienie ich pozycji społecznej i trudności w dochodzeniu realizacji ich praw. Sytuacja uległa jednak poprawie. W raportach organizacji międzynarodowych czytamy, że władze Kiribati dokładają starań, żeby zwiększyć rejestrację nowych urodzeń, co doprowadziło do 94% wzrostu rejestracji noworodków w zestawieniu z poprzednimi latami. Problem jednak nadal istnieje i wynika z wyspiarskiego charakteru państwa i trudną dostępnością do przedstawicieli administracji publicznej.Negatywnym zjawiskiem w Kiribati jest również wykorzystywanie dzieci do ciężkich prac. Dzieci są angażowane do niebezpiecznych prac budowlanych oraz do sprzątania ulic. W tym zakresie prawo Kiribati wymaga znaczących zmian.Kolejnym wyzwaniem dla władz Kiribati jest dopuszczalność kar cielesnych w stosunku do dzieci. Kodeks karny Kiribati w artykułach 226 -227 przewiduje odpowiedzialność karną za złe traktowanie i zaniedbywanie dzieci, ale jednocześnie pozostawia możliwość stosowania „rozsądnych kar” w stosunku do dzieci przez rodziców, opiekunów i nauczycieli. Jednocześnie w innych miejscach np. w prawie oświatowym wskutek licznych nowelizacji wprowadzono zakaz wymierzania kar cielesnych w szkołach.Z drugiej strony, kary cielesne nie są ani zakazane, ani dozwolone w przypadku nieletnich, którzy popełnili przestępstwo. Wprawdzie ustawa karna Kiribati od 2015 r., nie przewiduje kar cielesnych, jednakże w praktyce istnieje możliwość ich wymierzenia poprzez bezpośrednie stosowanie prawa zwyczajowego przy wymierzaniu kary, w tym również w stosunku do nieletnich. Mimo wielu problemów związanych z zapewnieniem praw dzieci w Kiribati władze podejmują aktywne działania legislacyjne, które są wyrazem dążeń do zapewnienia stabilnej sytuacji najmłodszych części populacji. Dzieje się to chociażby poprzez przyjęcie latach 2013 – 2014 ustaw regulujących prawa dzieci, reformę prawa karnego oraz dążenie do wyeliminowania kar cielesnych w stosunku do dzieci. Jest to jednak proces trudny i czasochłonny. Zadania nie ułatwia również ogromny wpływ prawa zwyczajowego w codziennym życiu obywateli Kiribati.LiteraturaDoherty, B., Photo of Chinese ambassador to Kiribati walking across backs of locals ‘misinterpreted’, źródło: https://www.theguardian.com/world/2020/aug/18/photo-of-chinese-ambassador-to-kiribati-walking-across-backs-of-locals-misinterpreted dostęp: 21.10.2021 r.Sheehan R., Child Welfare in the South Pacifc: Deciding Child Protection Matters Across Pasifka Nations, Int J Child Maltreat. 2021 Aug 11, 1-15.Report on Corporal punishment of children in Kiribati, End Violence Against Children, End Corporal Punishment, 02.2020; źródło: https://endcorporalpunishment.org/reports-on-every-state-and-territory/kiribati/ dostęp: 20.10.2021 r.Kodeks Karny Kiribati w języku angielskim, źródło: https://ihl-databases.icrc.org/ihl-nat/a24d1cf3344e99934125673e00508142/290ac2481f563f1cc12576d3002bafde/$FILE/Kiribati%20-%20Penal%20Code%201977.pdf dostęp: 19.10.2021 r.Źródło zdjęcia: C.C. via Flickr[1] Doktor, LL.M. Uppasalla Universitetet; ORCID:0000-0001-5314-5906

Nota

Wybory prezydenckie w Republice Zielonego Przylądka – w kierunku zmian czy stagnacji?

28.10.2021

Wybory prezydenckie w Republice Zielonego Przylądka – w kierunku zmian czy stagnacji?Republika Zielonego Przylądka jest w Afryce rzadkim przykładem stabilnej demokracji, w której zmiana rządzących ma miejsce w okresowo przeprowadzanych wyborach. Przed uzyskaniem niepodległości 5 lipca 1975 r. kraj ten był portugalską kolonią. System rządów ukształtowano tu zgodnie z modelem semiprezydenckim, w którym władza ustawodawcza należy do jednoizbowego parlamentu, a wykonawcza jest sprawowana przez rząd na czele z premierem oraz przez prezydenta. Głowa państwa jest wybierana w wyborach powszechnych, bezpośrednich i w głosowaniu tajnym przez obywateli uprawnionych do głosowania przebywających w kraju lub poza jego granicami. Bierne prawo wyborcze na urząd prezydenta przysługuje tylko obywatelom Republiki Zielonego Przylądka. Kandydat musi mieć czynne prawo wyborcze i skończone trzydzieści pięć lat. Wymogiem jest także posiadanie stałego miejsca zamieszkania na terenie państwa w okresie trzech lat bezpośrednio poprzedzających start w wyborach. Kadencja wynosi 5 lat i można ją ponowić tylko raz.Ostatnie wybory prezydenckie w Republice Zielonego Przylądka odbyły się w niedzielę 17 października 2021 r. Rozstrzygnęły się już w pierwszej turze głosowania. Dla przypomnienia, druga tura jest wymagana jedynie wówczas gdy żaden z kandydatów nie przekroczy 50 proc. progu poparcia. Jose Maria Neves, kandydat opozycji popierany przez Afrykańską Partię Niepodległości Zielonego Przylądka (Partido Africano da Independência de Cabo Verde – PAICV) uzyskał wynik 51,7 proc. głosów, a tym samym został zwycięzcą wyborów. 61-letni Jose Maria Neves to doświadczony polityk, który przez ponad 15 lat pełnił funkcję premiera kraju (w latach 2000-2016). W starciu o fotel prezydencki jego głównym przeciwnikiem był Carlos Veiga, który w latach 1991-2000 stał na czele rządu Republiki Zielonego Przylądka. Ten popierany przez centrową partię Ruch na rzecz Demokracji (Movimiento para a Democracia – MpD) kandydat zdobył w wyborach prezydenckich 42,4 proc. głosów. Pięciu pozostałych kandydatów zdobyło mniej niż 2 procent głosów i miało marginalne znaczenie dla wyniku tej politycznej rozgrywkiStarcie przebiegało zatem pomiędzy dwoma największymi ugrupowaniami politycznymi i dwoma byłymi premierami.. Należy podkreślić, że kampania prezydencka odbywała się w cieniu kryzysu wywołanego przez pandemię COVID-19. To właśnie kwestie gospodarcze nadawały jej ton. Okres lockdownu zachwiał sektorem turystyki, który jest jednym z podstawowych źródeł utrzymania mieszkańców archipelagu. Dodatkowy problem stanowi wysoka inflacja. W trakcie kampanii wyborczej Jose Maria Neves wyrażał się przychylnie o możliwej reformie wymiaru sprawiedliwości, co stanowiło wyraźną odpowiedź na społeczne niezadowolenie z funkcjonowania władzy sądowniczej. W tym kontekście krytycznie oceniana jest polityka rządu.KomentarzWybory prezydenckie w Republice Zielonego Przylądka przeprowadzono w sposób transparenty i uczciwy, co potwierdza status Republiki Zielonego Przylądka jako dojrzałej demokracji w regionie. Jose Maria Neves zastąpił na stanowisku dotychczasowego prezydenta Jorge Carlosa Fonseca, który ustępuje po odbyciu maksymalnych dwóch pięcioletnich kadencji, na które zezwala konstytucja.Od uzyskania niepodległości widoczna jest cykliczna wymiana na stanowisku prezydenta przez kandydatów wywodzących się z dwóch głównych partii – Afrykańskiej Partii Niepodległości Zielonego Przylądka i Ruchu na rzecz Demokracji. Innymi słowy, próżno doszukiwać się w przypadku tego państwa skupiania władzy w rękach jednego ugrupowania.Wypada odnotować, że prezydent elekt będzie zmuszony do współpracy z opozycją. Ruch na rzecz Demokracji odniósł bowiem zwycięstwo w kwietniowych wyborach parlamentarnych. Społeczne oczekiwania wobec nowo wybranej głowy państwa to przede wszystkim podjęcie działań ukierunkowanych na poprawę sytuacji gospodarczej i walkę z recesją. Trzeba jednak podkreślić, że głowie państwa przysługuje głównie rola arbitra, a realne narzędzia władzy spoczywają w rękach rządu. Wybór głowy państwa wywodzącego się z ugrupowania opozycyjnego zwiastuje jednak zmiany lub przynajmniej pokazuje ich pragnienie po stronie wyborców.Źródło zdjęcia: Wikimedia Commons

Nota

Echo kolonializmu - śmierć 5-letniej uczennicy zaostrza konflikt w anglojęzycznej części Kamerunu.

20.10.2021

Przed ostatnie dwa tygodnie media w Kamerunie są zdominowane wiadomościami o protestach anglojęzycznej części obywateli. Powodem zaistniałej sytuacji jest śmierć 5-latki (niektóre źródła podają wiek 4 lat). Zdarzenie to miało miejsce dnia 14 października 2021 r. w stolicy południowo-zachodniej części Kamerunu – Beua. Sytuacji nie sprzyja fakt, że to właśnie w tym regionie od kilku lat toczą się zaciekłe walki pomiędzy anglojęzycznymi separatystami a siłami rządowymi frankojęzycznej części państwa.Naoczni świadkowie zeznali, że 14 października miejscowa kobieta wiozła dzieci do szkoły. Na jednym z punktów kontrolnych została ona zatrzymana przez żandarmów. Kobieta nie zatrzymała się i żandarmi otworzyli ogień w jej stronę. Jeden ze strzałów śmiertelnie ranił w głowę jedną z pasażerek – uczennicę szkoły.Ministerstwo obrony wydało oświadczenie, w którym potwierdziło, że zdarzenie miało miejsce. Co więcej, w oświadczeniu wskazano, że reakcja żandarmów była niewłaściwa i strzały były przekroczeniem pełnomocnictw przez żołnierzy. Podkreślono, że jeden z żandarmów oddał kilka strzałów ostrzegawczych w celu zatrzymania pojazdu. Ministerstwo potwierdziło również śmierć dziewczynki.Zdarzenie to stało się katalizatorem do protestów. Początkowo dokonano linczu na żołnierzu, który oddał strzały. Z kolei w drugiej części dnia, setki osób wyszło na ulicę, trzymając w ręku kawałki gałęzi drzew jako znak pokojowego protestu. Inni natomiast trzymali w rękach banknoty 500-set frankowe jako symbol kwoty, którą rodzice dziewczynki nie chcieli wręczyć żandarmom przy zatrzymaniu. Poszczególni protestujący podkreślali, że tragedia ta, jest częścią przemyślanej strategii zastraszania anglojęzycznych mieszkańców przez żołnierzy. Śmierć dziecka jest jednym z przejawów dekad napięć, które mają miejsce w tej części państwa. Za początek konfliktu uznaje się rok 2016, kiedy to siły rządowe rozegnały pokojowe protesty prawników i nauczycieli w anglojęzycznej części Kamerunu. Protestowali oni przeciwko praktykom dyskryminacji poprzez m.in. dostępu do edukacji anglojęzycznych mieszkańców Kamerunu. Dalsze zaostrzenie konfliktu nastąpiło w 2017 r., kiedy to separatyści ogłosili niepodległość anglojęzycznej części Kamerunu.Dane ONZ wskazują, że w wyniku walk zginęło już ponad 3500 osób, a około 730.000 obywateli było zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Wraz z intensyfikacją działań separatystów wzrasta również ilość ataków na szkoły oraz wybuchy samodzielnie skonstruowanych urządzeń wybuchowych.Podział na frankojęzyczną i anglojęzyczną części Kamerunu sięga czasów I wojny światowej, kiedy to w wyniku przegranej Niemiec kraj został podzielony pomiędzy Francuzów i Anglików. Poczynając od 1961 r. dwie części Kamerunu połączyły się.Podejmowano wiele prób pokojowego rozwiązaniu konfliktu, żadne z nich jednak nie dały pożądanego wyniku. Jedną z najdalej idących było przyjęcie w 2019 r. ustawy nadającej specjalny status anglojęzycznej części Kamerunu. W ten sposób dążono do ustanowienia quasi- autonomii w tych regionach poprzez utworzenie zgromadzeń regionalnych wodzów, możliwości wyboru prezydentów, sekretarzy itd. w tych regionach. Zakładano również przekazania większej władzy burmistrzom miast, którzy mogli bezpośrednio zatrudniać pracowników szpitali i nauczycieli.Od samego początku rozwiązania te poddano jednak ostrej krytyce, wskazując, że zakładają one autonomię decyzyjną w ramach praw ustanowionych przez rząd i parlament. Tym samym nie uwzględniono autonomii legislacyjnej. Zabrakło również rozwiązań gwarantujących budżetową wolność.Szukając rozwiązań potencjalnego konfliktu, podkreśla się, że jednym z pierwszych kroków zmierzających do rozwiązania problemu, jest wprowadzenie rzeczywistej decentralizacji władzy. W praktyce, najwyżsi rangą urzędnicy w anglojęzycznej części Kamerunu są mianowani z koła frankojęzycznych urzędników. Co za tym idzie, nie posługują się oni językiem angielskim, co więcej nie rozumieją miejscowych tradycji i zwyczajów. Prowadzi to z pewnością do szeregu sytuacji potęgujących konflikt. Decentralizacji powinna również dotyczyć faktycznego wprowadzenia równości dwóch języków państwowcy. Aktualny system w rzeczywistości oznacza przewagę języka francuskiego nad językiem angielskim.LiteraturaCameroon authorities urge calm after police kill girl, 5, in Buea, Aljazeera, 15.10.2021 r., źródło: https://www.aljazeera.com/news/2021/10/15/cameroon-urges-calm-after-police-kills-child-in-anglophone-regiondostęp: 18.10.2021 r.Graig J., Violence in Cameroon’s Anglophone crisis takes high civilian toll, 1.04.20217, źródło: https://www.aljazeera.com/news/2021/4/1/violence-in-cameroon-anglophone-crisis-takes-high-civilian-toll dostęp: 17.10.2021 r.Calls for calm in Cameroon after police officer lynched for killing five-year-old, The Guardian, 14.10.2021 r. źródło: https://www.theguardian.com/world/2021/oct/14/cameroon-urges-calm-after-policeman-kills-schoolgirl-in-anglophone-region dostęp: 18.10.2021 r.Young P., Police officer killed in anglophone Cameroon after he shoots 4-year-old girl at checkpoint, 15.10.2021, 24France, źródło: https://observers.france24.com/en/africa/20211015-anglophone-cameroon-police-officer-killed-4-year-old-girl-checkpoint dostęp: 17.10.2021 r.CCC Aime, Rethinking the façade of decentralisation under the 1996 Constitution of Cameroon, 2020 4 Global Campus Human Rights Journal 135-175Źródło zdjęcia: Flickr[1] Doktor, LL.M. Uppasalla Universitetet; ORCID:0000-0001-5314-5906

Nota

Reforma sądownictwa w Lesotho jako conditio sine qua non sprawnego funkcjonowania państwa

29.09.2021

Uzupełnienie składu sędziowskiego Sądu Najwyższego wywołało debatę nad kondycją wymiaru sprawiedliwości w Lesotho. Wybór siedmiu z jedenastu sędziów orzekających w Sądzie Najwyższym jest niewątpliwie samo w sobie kwestią o istotnym znaczeniu dla państwa, ale dodatkowo obnaża wadliwe mechanizmy rządzące mianowaniem sędziów i problemy z jakim boryka się wymiar sprawiedliwości. Mianowicie, w grudniu 2020 r. król Letsie III odmówił powołania kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego z powodu nieprawidłowości związanych z procesem ich wyłaniania. Później pogląd ten podzieliła również Izba Konstytucyjna Sądu Najwyższego. Proces obsadzenia stanowisk w Sądzie Najwyższym rozpoczął się na nowo w lutym 2021 r. Jednak już trzy miesiące później został on zawieszony z powodu braku wystarczających środków finansowych do jego przeprowadzenia.Niezależnie od zakończenia wspomnianej procedury sytuację tę należy oceniać jako bezprecedensową w historii Lesotho. Pierwszy raz procedura wyłaniania kandydatów do jednego z najważniejszych sądów w kraju miała mieć charakter w pełni transparentny i opierać się na przesłankach merytorycznych, a nie politycznych. W Lesotho Sąd Najwyższy ustępuje ważności jedynie Sądowi Apelacyjnemu. W strukturze sądownictwa wyróżnić należy obok nich jeszcze sądy i trybunały niższego szczebla. Sąd Najwyższy rozstrzyga w sprawach karnych i cywilnych. Jest także sądem odwoławczym od wyroków zapadłych w sądach niższej instancji. Od 2000 r. sprawuje sądową kontrolę konstytucyjności prawa. W jego skład wchodzi prezes oraz sędziowie, których liczba nie została sprecyzowana na gruncie ustawy zasadniczej z 1993 r., a jedynie wskazana na poziomie ustawowym. Do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego powołuje król po zasięgnięciu opinii premiera (przy obsadzaniu stanowiska Prezesa Sądu Najwyższego) lub Komisji ds. Wymiaru Sprawiedliwości (w przypadku pozostałych sędziów).Dotychczas do Sądu Najwyższego wybierani byli sędziowie o krótkim i ograniczonym doświadczeniu zawodowym z pominięciem przedstawicieli innych zawodów prawniczych oraz profesorów prawa. Brak wymaganych kompetencji i doświadczenia istotnie wpływał na późniejszą jakość orzeczeń Sądu Najwyższego, co było przedmiotem krytyki, w tym również tej płynącej ze strony niezależnych ekspertów oraz sędziów Sądu Apelacyjnego.Trzeba zaznaczyć, iż obsadzanie najważniejszych stanowisk sędziowskich w Lesotho jest istotnie uzależnione od woli egzekutywy. Trudno zaprzeczyć istnieniu więzi pomiędzy politykami a sędziami, a ta niechybnie prowadzi do erozji wymiaru sprawiedliwości. Stawia to również pod znakiem zapytania niezależność sądownictwa i niezawisłość sędziów w Lesotho. Z drugiej jednak strony opisane próby uniezależnienia sądownictwa od sił politycznych i oparcie jego funkcjonowania na przesłankach merytorycznych dają nadzieję na stopniowe uzdrowienie sytuacji w jakiej znajduje się ten kraj. Wpisuje się także w proces rewizji konstytucji Lesotho, która mimo że przyjęta w 1993 r. wykazuje wiele cech typowych dla myślenia o kształcie państwa doby kolonializmu.KomentarzOd momentu uzyskania niepodległości od Wielkiej Brytanii w 1966 r. Lesotho znajduje się w stanie permanentnej niestabilności politycznej, która przejawia się w zamachach stanu, buntach, sporach wyborczych, przymusowych wygnaniach przeciwników politycznych i zabójstwach. To niewielkie państwo położone w Afryce południowej zmaga się również z wieloma problemami natury społecznej– dość wspomnieć iż ponad połowa mieszkańców kraju żyje poniżej granicy ubóstwa, a oczekiwana długość życia jest jedną z najniższych na świecie. Wpływ na to ma fakt, iż prawie co czwarty mieszkaniec kraju jest zakażony HIV. Ten krytyczny stan państwa pogarszają dodatkowo trudna sytuacja gospodarcza, wszechobecna korupcja i wysokie wskaźniki przestępczości.W Lesotho trwają prace nad zmianą konstytucji, a pośrednio również zreformowaniem wymiaru sprawiedliwości. Kluczowe znaczenie ma tu uwolnienie władzy sądowniczej spod nacisków ze strony władzy wykonawczej, w tym zwłaszcza w zakresie obsadzania stanowisk sędziowskich. Wymiar sprawiedliwości wymaga przede wszystkim dofinansowania, a także zmiany sposobu zarządzania. Sędziowie nie są godziwie wynagradzani, ich morale są niskie, narzekają na braki w zakresie infrastruktury oraz kierownictwa. Kontrowersje budzi szczególnie mocne upolitycznienie wyboru Prezesa Sądu Najwyższego i Prezesa Sądu Apelacyjnego. Kwestią wymagającą pilnej ingerencji jest również przewlekłość postępowania sądowego. Nagminnym zjawiskiem jest nieprzestrzeganie prawnego obowiązku szybkiego rozpatrzenia sprawy, co często jest skorelowane z naruszeniem prawa jednostki do sądu i do procesu w rozsądnym terminie.Wydaje się, że zaklęty krąg problemów Lesotho może zostać przerwany przy udziale organów wymiaru sprawiedliwości. Sprawnie funkcjonujący system sądownictwa pozwoli na zniwelowanie powszechnego poczucia bezkarności, a przez to również na obniżenie wskaźników przestępczości i przemocy domowej. Opisany mechanizm obsadzania stanowisk w Sądzie Najwyższym, a także wcześniejsza odważna decyzja sądów o postawienie w stan oskarżenia byłego premiera kraju Thomasa Thabane za zabójstwo żony, mogą stanowić zaczyn pełnej niezależności władzy sądowniczej i wyznaczyć pożądany kierunek dla przyszłości demokracji w Lesotho. By tak się stało konieczne jest oparcie ustroju państwa na realnym rozdziale władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. W obecnym kształcie ustrojowym premier dzierży niemalże absolutną władzę w państwie, a posiadane uprawnienia wykorzystuje do instrumentalnego sterowania armią czy wpływania na inne organy państwowe. Na władzy sądowniczej spoczywa obowiązek stabilizacji sytuacji w państwie poprzez stanie na straży przestrzegania prawa, w tym zwłaszcza praw i wolności jednostki.

Nota

Tureckie pożegnanie z Konwencją stambulską

25.09.2021

W bieżącym roku mija 10 lat od przyjęcia Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej także konwencją stambulską. Jej potoczna nazwa związana jest z faktem, iż do podpisania doszło w tym największym mieście tureckim. Turcja należała zresztą do państw, które jako pierwsze ratyfikowały ten dokument, a Recep Tayyıp Erdoğan, wówczas jako urzędujący premier, należał do wielkich orędowników ratyfikowania przez Ankarę Konwencji. Dokument został otwarty do podpisu w Stambule 11 maja 2011 roku. Tymczasem Turcja „uczciła” przypadający w tym roku jubileusz przyjęcia przez Radę Europy konwencji opuszczając ją. Co ciekawe stało się to za rządów tej samej partii – Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (Adalet ve Kalkımna Partisi – AKP) i tego samego polityka – Recep΄a Tayyıp΄a Erdoğan΄a, który tym razem jako prezydent, podpisał dekret wypowiadający konwencję stambulską.Konwencja antyprzemocowa, bo tak również nazywana jest potocznie Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, ma na celu zapobieganie przemocy wobec kobiet, ochronę ofiar przemocy i zapobieganie bezkarności sprawców. Jak stwierdzono w Preambule dokumentu przemoc wobec kobiet ma charakter „strukturalny” i stanowi „główną przeszkodę w osiągnięciu równouprawniania kobiet i mężczyzn”. Zauważono także, że kobiety i dziewczęta, ze względu na płeć są w sposób szczególny narażone na akty przemocy, w tym przemoc domową. Przemoc wobec kobiet określa się w omawianym dokumencie jako przemoc, do której dochodzi pomiędzy byłymi lub obecnymi małżonkami/partnerami, bez względu na to, czy sprawca i ofiara mieszkają wspólnie, czy też nie (art.3, ust. b). W Konwencji przewiduje się kryminalizację przemocy wobec kobiet. Jako podlegające odpowiedzialności karnej wymienia się m.in. przemoc fizyczną, przemoc psychiczną, nękanie (stalking), przemoc seksualną, w tym gwałt, wymuszenie małżeństwa, przymusową aborcję i sterylizację. Wykluczono możliwość usprawiedliwienia przemocy względami kulturowymi, zwyczajowymi, religijnymi, tradycyjnymi oraz tzw. względami „honoru” (art. 42). Zapobieganiu przemocy służy także edukacja w tej dziedzinie, m.in. poprzez kampanie uświadamiające oraz aktywność mediów w zwalczaniu stereotypów na temat płci. Państwa ratyfikujące konwencję zobowiązują się także do stworzenia skutecznych mechanizmów umożliwiających ochronę ofiar, takich jak np. bezpłatnej infolinii w nagłych wypadkach, porad medycznych, psychologicznych i prawnych, zakwaterowania i pomocy finansowej.Konwencja stambulska zaliczana jest do umów z zakresu ochrony praw człowieka, budziła i budzi jednak wiele kontrowersji, o czym świadczy m.in. choćby fakt, że jest grupa państw należących do Rady Europy, w tym członków Unii Europejskiej, które do tej pory nie podpisały lub nie ratyfikowały tego dokumentu (np. Bułgaria, Czechy, Słowacja, Litwa, Rosja, Azerbejdżan). Dokument spotkał się ze sprzeciwem w kręgach konserwatywnych i religijnych. Procesowi ratyfikacji niejednokrotnie towarzyszyły protesty, demonstracje i burzliwa debata publiczna. Kontrowersje wzbudzają przede wszystkim zapisy dotyczące „tożsamości płciowej”, „płci społeczno – kulturowej” i „orientacji seksualnej”. Mówi się o wprowadzaniu za pomocą konwencji tylnymi drzwiami „ideologii gender” i „ideologii LGBT” i ich promowaniu. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych zapisów pozostaje w tym kontekście niewątpliwie art. 4 ust. 3, w którym strony zobowiązują się do wdrożenia jej przepisów, w tym dotyczących ochrony praw ofiar „bez dyskryminacji ze względu na: płeć biologiczną, płeć kulturowo-społeczną, rasę, kolor skóry, język, religię, poglądy polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, własność, urodzenie, orientację seksualną, tożsamość płciową, wiek, stan zdrowia, niepełnosprawność, stan cywilny, status uchodźcy lub migranta lub inny” (art. 4, ust. 3). Włączenie orientacji seksualnej w zakres artykułu jest interpretowane jako promowanie homoseksualizmu. Niejednokrotnie w sprawie konwencji antyprzemocowej głos zabierali najwyżsi hierarchowie kościołów i wspólnot religijnych, z jednej strony wskazując na wagę problemu, który jest w niej poruszony, z drugiej jednak wyrażając obawy dotyczące promowania w niej koncepcji tożsamości płciowej, „która nie jest zakorzeniona w naturalnym porządku” i jest niezgodna z podstawowymi wartościami kulturowymi lub religijnymi.Wątek turecki wcześnie pojawił się w pracach nad Konwencją o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Rozpoczęto je bowiem w 2008 r., jednak impetu nabrały po wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 2009 r. w sprawie Opuz przeciw Turcji. Dziś uważa się ten wyrok za jeden z przełomowych w kwestii przemocy domowej. Konwencja została otwarta do podpisu w Stambule 11 maja 2011 r. i to Turcja była pierwszym krajem, który ją ratyfikował. Stało się to 12 marca 2012 r.. Prezydent Erdoğan podpisał dekret unieważniający akt ratyfikacji przez Turcję konwencji antyprzemocowej 20 marca 2021 r, zaś wyjście z umowy nastąpiło z dniem 1 lipca 2021 r. Republika przeszła więc do historii jako pierwsze państwo, które ratyfikowało konwencję i jako pierwsze, które ją wypowiedziało. Wypowiedzenie poprzedzała burzliwa debata publiczna, która miała miejsce w 2020 r., dotycząca celowości dalszego pozostawania Turcji w konwencji oraz liczne protesty przeciwko ewentualnemu wypowiedzeniu dokumentu. Warto przy tym nadmienić, że zgodnie z wynikami badań opinii publicznej za pozostaniem opowiadała się większość społeczeństwa tureckiego, w tym także znaczna część osób o poglądach konserwatywnych i większość wyborców AKP.Wyjaśniając powody decyzji tureckiego prezydenta biuro rzecznika prezydenta, jak również on sam w swoich wypowiedziach, przypominali, że Turcja została pierwszym sygnatariuszem konwencji stambulskiej. W ten sposób demonstrowała swoje silne zaangażowanie w ochronę statusu kobiet w społeczeństwie i zwalczanie wszelkich form przemocy, czemu pierwotnie miała służyć konwencja. Niemniej z czasem miało nastąpić zdeformowanie pierwotnej idei dokumentu, który został de facto zredukowany do propagowania „ideologii LGBT”, szkodliwej moralnie oraz zagrażającej instytucji rodziny i tradycyjnym wartościom. W efekcie konwencja antyprzemocowa przestała być skutecznym narzędziem walki z przemocą wobec kobiet i ich dyskryminacją, a niektóre zawarte w niej zapisy o „feministyczno – genderowym” wydźwięku, w tym dotyczące orientacji seksualnej, mają nawet zniechęcać tureckie środowiska konserwatywne do zaangażowania się w walkę z ową przemocą. Zgodnie z narracją rządową nieskuteczność konwencji stambulskiej mają potwierdzać dane dotyczące przemocy wobec kobiet w Turcji. Otóż od czasu wejścia w życie dokumentu nie tylko nie zmalała skala tej przemocy, ale nawet nastąpiło jej natężenie, znajdujące odzwierciedlenie choćby w liczbie zabójstw kobiet. Tymczasem, jak powiedział prezydent Erdoğan w jednym ze swoich przemówień, „całkowite wyeliminowanie przemocy wobec kobiet jest możliwe dzięki wierze i wysiłkowi wszystkich segmentów społeczeństwa”. Turecki przywódca wielokrotnie mówił także o tym, iż w Turcji obowiązują skuteczne i zgodne z turecką kulturą i normami społecznymi rozwiązania prawne i instytucjonalne służące walce z przemocą wobec kobiet, a ich katalog ulegnie rozszerzeniu. W podobnym tonie wypowiadali się także inni politycy związani z AKP. Między innymi minister rodziny i polityki społecznej Zehra Zumrut Selcuk powiedziała, że „gwarancja praw kobiet jest obecna w naszych obecnych przepisach, a zwłaszcza w naszej konstytucji. Nasz system sądownictwa jest wystarczająco dynamiczny i silny, aby w razie potrzeby wdrażać nowe regulacje”.KomentarzDecyzja o wyjściu z Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej to niewątpliwie element gry politycznej. Akt opuszczenia konwencji stanowi element strategii wyborczej R.T. Erdoğana przed kolejnymi wyborami w 2023 r. W ten sposób chce pozyskać bardziej tradycyjne segmenty społeczne, jest to także ukłon w stronę konserwatywnej Partii Szczęścia (Saadet Partısı – SP), która w niektórych miastach wchodzi w sojusz z opozycyjnymi wobec prezydenta ugrupowaniami. Warto pamiętać, iż problemy gospodarcze, z którymi boryka się od pewnego czasu Turcja, pogłębiły się w wyniku pandemii koronawirusa, co może się przełożyć na wyniki wyborcze Erdoğana i jego AKP. Opuszczenie konwencji jest, podobnie jak ubiegłoroczne ponowne przekształcenie Hagii Sophia w meczet, symbolicznym gestem, który ma zaskarbić przychylność konserwatywnej części wyborców. Wpisuje się również w kreowanie wizerunku Erdoğana jako niezależnego polityka. Wyjście z konwencji wykorzystuje politycznie również turecka opozycja. Między innymi Republikańska Partia Ludowa (Cumhuriyet Halk Partısı – CHP) krytykując działanie Erdoğana deklaruje, iż jednym z pierwszych działań po zwycięskich wyborach będzie ponowne przystąpienie do konwencji. Wskazują także na brak determinacji rządu w walce z przemocą wobec kobiet i na fakt, że obowiązujące rozwiązania nie są skutecznie implementowane.Ubiegłoroczna debata dotycząca ewentualnego wyjścia z konwencji przyczyniła się do polaryzacji tureckiego społeczeństwa, choć, jak wspomniano, większość Turków opowiadało się za pozostaniem w konwencji antyprzemocowej Przedmiotem zainteresowania jest w niej bowiem istotny w Turcji problem społeczny. Jak wskazują przedstawiciele organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka, tureckich organizacji kobiecych, a także komentatorzy, Turcja potrzebuje konwencji stambulskiej ze względu na skalę przemocy wobec kobiet. Jej symbolem są tzw. zbrodnie honorowe, czyli zbrodnie usprawiedliwiane względami kulturowymi, których ofiarami są głównie kobiety. Tymczasem te właśnie zbrodnie należą do przestępstw w sposób szczególny pozostających przedmiotem zainteresowania omawianej umowy międzynarodowej. Warto również wspomnieć, że jednym ze skutków pandemii i wprowadzanych obostrzeń jest drastyczny wzrost przemocy wobec kobiet. Wskazuje się ponadto na fakt, iż rząd nie wprowadzał skutecznie zapisów konwencji do tureckiego prawa. Manifestujący w licznych demonstracjach, organizowanych w tureckich miastach na znak sprzeciwu wobec wystąpienia Turcji z konwencji stambulskiej podkreślali właśnie negatywne skutki tego aktu dla walki z przemocą wobec kobiet, w tym z problemem kulturobójstwa. Przeciwnicy opuszczenia konwencji podkreślali także niezgodność dekretu prezydenta z turecką ustawą zasadniczą. Otóż, ich zdaniem, głowa państwa nie miał prawa podejmować decyzji o wystąpieniu Turcji z umowy międzynarodowej, jaką jest konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, bowiem turecka konstytucja nie przewiduje takich uprawnień dla prezydenta.Wyjście z konwencji antyprzemocowej Republiki można także rozpatrywać w kontekście międzynarodowym. Było ono komentowane przez europejskich polityków oraz prezydenta Stanów Zjednoczonych. W swoich wypowiedziach wyrażali oni rozczarowanie decyzją prezydenta Erdoğana, określając ją jako krok wstecz dla międzynarodowego ruchu na rzecz położenia kresu przemocy wobec kobiet na całym świecie. Spotkała się ona także z negatywną reakcją organizacji zajmujących się obroną praw człowieka i obroną praw kobiet, a w medialnym przekazie dominował obraz Turcji jako kraju, w którym naruszane są prawa kobiet i prawa człowieka. Decyzja Erdoğana przekłada się więc bezpośrednio na międzynarodowy wizerunek Turcji. W związku z wyjściem Turcji z konwencji pojawił się także wątek polski. Wyjaśniając przyczyny owej decyzji niejednokrotnie przywoływano przykłady państw należących do Rady Europy i Unii Europejskiej, które konwencji nie podpisały lub nie ratyfikowały. Szczególnie jednak przywoływano przykład Polski – państwa, które tak jak Turcja ratyfikowało konwencję antyprzemocową, a które obecnie także rozważa jej opuszczenie. Cytowano wypowiedzi polskich polityków, w którychkrytykowali Konwencję stambulską, m.in. jako instrument promowania „ideologii LGBT”.BibliografiaAksoy H.A., What lies behind Turkey΄s withdrawal from the Istanbul Convention?, https://www.swp-berlin.org/en/publication/what-lies-behind-turkeys-withdrawal-from-the-istanbul-convention (dostęp: 3 07 2021).Burek W., Sękowska – Kozłowska K., Pięć lat obowiązywania Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w Polsce: Stan gry, „Problemy współczesnego prawa międzynarodowego, europejskiego i porównawczego” 2020, vol. XVIII, s. 245 - 270.CHP΄den İstanbul Sözleşmesi kararına tepki: bugün en az 2 bin 336 kadın yaşıyor olacaktı, https://www.cumhuriyet.com.tr/haber/chpden-istanbul-sozlesmesi-kararina-tepki-bugun-en-az-2-bin-336-kadin-yasiyor-olacakti-1848867 (dostęp: 3 07 2021).Cumhurbaşkanlığı΄ndan İstanbul Sözleşmesi΄ne dair ilk açıklama, https://www.cumhuriyet.com.tr/haber/son-dakika-cumhurbaskanligindan-istanbul-sozlesmesine-dair-ilk-aciklama-1822262; (dostęp: 3 07 2021).Debatten um die Istanbul – Konvention. Kirchliche Proteste und Kritik (Stand: August 2019), Nachrichtendienst Östliche Kirchen, ss.11, https://www.noek.info/bilder/dossier/N%C3%96K_dossier_istanbul-konvention.pdf (dostęp: 10 07 2021).Erdoğan΄dan „İstanbul Sözleşmesi΄” açıklaması, https://www.cumhuriyet.com.tr/haber/erdogandan-istanbul-sozlesmesi-aciklamasi-1848937 (dostęp: 31 07 2021).Fazeli M., Reasons for Turkey΄s Withdrawal from the Istanbul Conventio, its consequences, https://www.scfr.ir/en/politics/132023/reasons-for-turkeys-withdrawal-from-istanbul-convention-its-consequences/ (dostęp: 21 07 2021)Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowejNo one needs the Istanbul Convention more than Turkey but Erdoğan turns a blind eye, https://www.lifegate.com/turkey-istanbul-convention-womens-rights, (dostęp: 10 07 2021)Turkey΄s Withdrawal from the Istanbul Convention: is it justified?, https://www.jurist.org/commentary/2021/04/ayushi-singh-turkey-istabul-convention/, (dostęp: 05 08 2021).Türkiye İstanbul Sözleşmesi΄nden Ayrıldı, https://www.amerikaninsesi.com/a/turkiye-istanbul-sozlesmesinden-ayrildi/5821927.html (dostęp: 10 08 2021).Why did Turkey withdraw from the Istanbul Convention?, https://www.dailysabah.com/opinion/columns/why-did-turkey-withdraw-from-the-istanbul-convention (dostęp: 01 08 2021).Zdjęcie: C.C. George Ruis via Flickr.

Nota

Zaprzysiężenie Prezydenta w systemie politycznym Stanów Zjednoczonych Ameryki

25.09.2021

Stany Zjednoczone Ameryki (USA) są klasycznym przykładem systemu prezydenckiego, ponieważ w tym ustroju na czele państwa stoi prezydent jako szef egzekutywy. System polityczny USA jest szczególny jeszcze z jednego powodu – urzędu wiceprezydenta, jednak warto podkreślić że taki urząd występuje nie tylko w USA, ale także w innych państwach np. Bułgarii, Paragwaju, Liberii, Brazylii czy Argentynie.Konstytucja USA stanowi „Władzę wykonawczą sprawuje prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Urząd swój pełni przez okres lat czterech, a wybierany jest wraz z obieranym na ten sam okres wiceprezydentem w następujący sposób”[1]. Konstytucja określa warunki konieczne do spełnienia, aby móc ubiegać się o najważniejszy urząd w USA i tym samym miano jednego z najważniejszych światowych przywódców. Prawo kandydowania mają obywatele USA, którzy skończyli 35 lat i co najmniej 14 lat zamieszkują na terenie USA, dysponują pełnią praw publicznych i nie są obywatelami naturalizowanymi.Kampania prezydencka w USA wzbudza zainteresowanie całego świata. Tak samo było w 2020 roku, kiedy to republikanin 45 prezydent USA Donald Trump ubiegał się o reelekcje wwyborach, w których przyszło mu się zmierzyć z byłym Wiceprezydentem USA ikandydatem partii demokratycznej Joe Bidenem. Amerykanie wybierają swojego prezydenta w wyborach, które składają się z trzech etapów: nominacji partyjnej, wyborów powszechnych oraz głosowania elektorów.W dniu 20 stycznia 2021 r. na Kapitolu będącym siedzibą Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki, odbyło się kolejne w historii tego państwa niezwykle ważne wydarzenie polityczne. Otóż na 46 Prezydenta Stanów Zjednoczonych został zaprzysiężony Joe Biden, który pokonał w wyborach prezydenckich ubiegającego się o reelekcje Prezydenta Donalda Trumpa. Nowo wybrany prezydent złożył przysięgę na Biblię, którą przyjął Prezes Sądu Najwyższego. Jej treść brzmi: „Przysięgam (lub ślubuję) uroczyście urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych wiernie sprawować oraz konstytucji Stanów Zjednoczonych dochować, strzec i bronić ze wszystkich swych sił”[2]. Wydarzenie to było szczególne z kilku powodów. Po raz pierwszy urząd Wiceprezydenta USA objęła kobieta – Kamala Harris, po drugie odbywało się w okresie pandemii, a po trzecie w zaprzysiężeniu 46 Prezydenta USA Joe Bidena nie wziął udziału ustępujący Prezydent D. Trump - obecny był natomiast Wiceprezydent Mike Pence.Czy decyzję Prezydenta D. Trumpa można uznać za pewien precedens w historii politycznej USA? Media szeroko rozpisywały się o tej wyjątkowej sytuacji, jednak Prezydent D. Trump nie był pierwszym prezydentem, który nie uczestniczył w zaprzysiężeniu swojego następcy. W tym kontekście możemy mówić o trzech takich sytuacjach. W 1801 r.Prezydent USA John Adams nie wziął udziału w zaprzysiężeniu Thomasa Jeffersona. Kolejnym prezydentem, który nie pojawił się na inauguracji prezydentury swojego następcy był John Quincy Adams, który nie przybył na zaprzysiężenie Andrew Jacksona w 1829 roku. Natomiast ostatnim prezydentem przed D. Trumpem, który odmówił udziału w tej uroczystości był Andrew Johnson, który w 1869 roku nie przybył na zaprzysiężenie nowego Prezydenta USA Ulysses’a Granta.Od 1869 roku do 2021 roku minęło 152 lata, kiedy to ponownie Prezydent USA nie pojawił się na zaprzysiężeniu swojego następcy. W przytoczonych powyżej przykładach taka nieobecność była podyktowana różnymi sporami politycznymi. Podobnie było w 2020 roku, kiedy o urząd Prezydenta USA ubiegali się D.Trump i J. Biden.[1] Artykuł II §1 Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki. Źródło: Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tłum. Andrzej Pułło. Warszawa, Wydawnictwo Sejmowe, 2002.[2] Tamże.

Nota

Dubai Port World wygrywa kolejne starcie z Rządem Dżibuti w sprawie o terminal kontenerowy w Doraleh.

14.09.2021

Aleksander Wróbel[1]Spółka logistyczna Dubai Port World (DP World) odniosła kolejne zwycięstwo w postępowaniu arbitrażowym przed Londyńskim Międzynarodowym Sądem Arbitrażowym (LCIA) w sporze ze spółką Port de Djibouti S.A. (PDSA). Znaczenia temu orzeczeniu nadaje fakt, że port obsługiwany przez DP World ma ogromne znaczenie strategiczne w regionie Czerwonego Morza. Co więcej, terminal kontenerowy Doraleh, którym DP World zarządzała, odgrywa ważną rolę dla ludności Dżibuti, ponieważ jest on największym pracodawcą i znacząco zasila budżet państwa. Podkreślić należy, że Terminal, jest niewątpliwym sukcesem gospodarczym, ponieważ nieprzerwanie przynosi dochody od momentu jego otwarcia w 2006.Postępowanie arbitrażowe wszczęła DP World właścicielem, której są Zjednoczone Emiraty Arabskie. Spółka ta prowadzącą podobną działalność w ponad 40 państwach. Są to rozwijające się, jak i rozwinięte państwa. Z kolei pozwanym i zarazem większościowym udziałowcem PDSA jest państwo Dżibuti, natomiast 23.5 % udziałów należy do spółki zarejestrowanej w Hong Kongu – China Merchants Port Holdings Company Ltd.Początkiem sporu było przejęcie w 2018 r. przez PDSA kontroli nad terminalem Doraleh, który był zaprojektowany i zbudowany przez DP World. DP World zwróciła się do Wyższego Sądu Anglii i Walii z wnioskiem o zabezpieczenie, w celu zamrożenia procesu przejęcia Terminalu przez PDSA do momentu rozstrzygnięcia sprawy przez trybunał arbitrażowy. W celu uniknięcia skutków zabezpieczenia PDSA podjęła próby przekazania swoich udziałów na rzecz Rządu Dżibuti, co również było przedmiotem sporu w postępowaniu arbitrażowym.DP World wskazało, że trybunał orzekł o naruszeniu przez PDSA umowy poprzez próbę faktycznej nacjonalizacji udziałów, jak również usiłując przekazać swoje udziały na rzecz rządu. Trybunał również wskazał, że umowa pomiędzy DP World i PDSA jest nadal wiążąca. Co więcej, PDSA jest nadal udziałowcem joint venture i tym samym skład orzekający stwierdził, że próba przekazania udziałów na rzecz Rządu była nieskuteczna.Nie jest to pierwsze orzeczenie, które wynika z inwestycji dokonanych przez DP World w portach Dżibuti. Jedno z pierwszych wydano w 2018, stanowiło ono, że umowa koncesyjna na terminal w Doraleh, jest nadal wiążąca. W tym postępowaniu Rząd Dżibuti nie brał udziału.Kolejno wydano orzeczenie w 2020 zobowiązujące Rząd Dżibuti do przywrócenia portu na rzecz DP World.DP World zapowiada, że będzie w dalszym ciągu dochodziła ochrony swoich praw jako inwestora w Dżibuti. Z pewnością sprawa ta będzie miała swoją kontynuację. Aktualności sprawie dodaje wieloletni konflikt pomiędzy prezydentem Dżibuti a spółką DP World. Potencjalnie może to mieć negatywne implikacje dla wizerunku inwestycyjnego Dżibuti. Państwo to jest położone przy wejściu do Czerwonego Morza, co daje jego portom dostęp do Kanału Sueskiego. Co więcej, z dostępu tego korzystają również Etiopia i Erytrea, jak również podmioty gospodarcze prowadzące wymianę towarów z Afryką. Jednakże, w dłuższej perspektywie następstwem postępowań arbitrażowych dotyczących nielegalnej nacjonalizacji inwestycji może być znaczące osłabienie pozycji portów Dżibuti. Takie zagrożenie wzmacnia również fakt, że w ramach regionu rośnie mocna konkurencja dla Dżibuti w postaci, chociażby Portu Berbera w Somalilandzie.LiteraturaBallantyne J., DP World wins again in Djibouti port dispute, 12 lipca 2021 Global Arbitration Review, źródło: https://globalarbitrationreview.com/dp-world-wins-again-in-djibouti-port-dispute dostęp: 20.08.2021 r.Arbitration Tribunal Rejects Djibouti Port Company's Bid To Escape Contract With DP World, AllAfrica InfoWirem, 12.07.2021, źródło: https://allafrica.com/stories/202107120668.html dostęp: 21.08.2021 r.Minzner, A., Djibouti loses port arbitration to DP World, African Law and Bussiness, 14.08.2018, źródło: https://iclg.com/alb/8450-djibouti-loses-port-arbitration-to-dubai-owned-company dostęp: 21.08.2021 r.Guled A., Djibouti needs a Plan B for the post-Guelleh era, MEI@75, 20.07.2021, źródło: https://www.mei.edu/publications/djibouti-needs-plan-b-post-guelleh-era dostęp: 21.08.2021 r.Bohmer L., Third arbitral tribunal rules on djibouti port dispute; dubai claims that sole arbitrator reaffirmed validity of joint venture with DP World, Ainvestment Arbitration Reporter, 12.07.2021, źródło: https://www.iareporter.com/articles/third-arbitral-tribunal-rules-on-djibouti-port-dispute-dubai-claims-that-sole-arbitrator-reaffirms-validity-of-joint-venture-with-dp-world/ dostęp: 21.08.2021 r.[1] Doktor, LL.M. Uppasalla Universitetet; ORCID:0000-0001-5314-5906

Nota

Zimbabwe: śmierć generała

14.09.2021

Zimbabwe (ex Rodezja) jest republiką, w której władzę wykonawczą sprawuje prezydent – głowa państwa, szef Rządu oraz Naczelny Dowódca Sił Obronnych w jednej osobie. Absolutna centralizacja władzy nomen omen przypomina czasy Cecila Rhodesa, który kolonializował tereny Zimbabwe w XIX wieku ustanawiając opresyjny reżim w ramach kolonii brytyjskiej. Prezydent jest wybierany bezpośrednio na okres pięciu lat, wraz z dwoma wiceprezydentami, mianowanymi przez kandydata na prezydenta. Ponadto mianuje ministrów i wiceministrów wśród członków Senatu i Zgromadzenia Narodowego oraz osoby, które nie należą do parlamentu.[1] Władza ustawodawczą stanowi parlament złożony z Senatu oraz Zgromadzenia Narodowego, którego członkowie wybierani są na pięcioletnią kadencję. Zgromadzenie Narodowe składa się z 270 deputowanych. Senat składa się z 80 senatorów, z których sześciu wybieranych jest przez każdą prowincję (60 senatorów) w systemie reprezentacji proporcjonalnej; a 16 pochodzi z Rad Rządowych Regionalnych; przez przewodniczącego i wiceprzewodniczącego Rady; oraz dwóch członków reprezentujących osoby z niepełnosprawnością[2].Obecnie prezydentem Zimbabwe jest Emmerson Dambudzo Mnangagwa, który objął rządy w 2017 r. Przed nim władzę sprawował osławiony Robert Mugabe, w latach 1987 - 2017 r. Prezydent Mnangagwa napisze na Twitterze: „Mugabe był ikoną wyzwolenia, panafrykanistą, który poświęcił swoje życie emancypacji i upodmiotowieniu swojego ludu. Jego wkład w historię naszego narodu i kontynentu nigdy nie zostanie zapomniany”.Jednakże to armia de facto sprawuje rządy w republice Zimbabwe. W listopadzie 2017 r. armia pod wodzą generała porucznika Edzai Absolom Chanyuka Chimony utorowała drogę dla urzędującego prezydenta Emmersona Mnangagwy. Prezydent odwdzięczył się generałowi i mianował go na stanowisko głównego dowodzącego Zimbabwe po zamachu stanu w 2017 r. Generał jednak przegrał walkę… z rakiem 8 lipca 2021 r. Armia ma ogromne wpływy w polityce, zatem śmierć generała może wpłynąć na równowagę i stabilność władzy w kraju.Chimony, podobnie jak wszyscy współcześni generałowie wojskowi w Zimbabwe, był byłym dowódcą w wojnie o niepodległość tego kraju w latach 70. XX wieku.[1] Konstytucja Zimbabue (2013). URL:https://www.parlzim.gov.zw/images/documents/Constitution-of-Zimbabwe-Amendment_No_20_-_14-05-2013.pdf[2] O parlamencie Zimbabwe: https://www.parlzim.gov.zw/about-parliament"Zimbabwe military" by kentclark333 is licensed under CC BY-NC-ND 2.0

`