Logo Thing main logo

Category: Nota

Nota

 Boliwijska walka o sprawiedliwość czy zemsta polityczna?  

14.07.2021

Boliwia kolejny raz przeżywa burzliwy okres od czasu wyborów w październiku 2019 r., których wyniki zostały zakwestionowane przez opozycję i Organizację Państw Amerykańskich (OPA). Jeanine Áñez jako drugi wiceprzewodniczący Senatu, przejęła wówczas tymczasowo władzę w kraju po wymuszonej rezygnacji i wygnaniu Evo Moralesa, dotychczasowego prezydenta i przywódcy Ruchu Ku Socjalizmowi (Movimiento al Socialismo, MAS). Áñez objęła urząd prezydenta do czasu wyborów w październiku ubiegłego roku, w których zwyciężył kandydat MAS, reprezentowany przez Luisa Arce. Choć Áñez od początku zapewniała, że jej rola jest przejściowa, to zgłosiła swoją kandydaturę w wyborach po stronie opozycji skupionej w Alianza Juntos. Ostatecznie wycofała się, gdy nie udało się jej zebrać wystarczającego poparcia konserwatywnego skrzydła, by zwyciężyć nad MAS, który zdobył ponad 55% głosów.Obecne władze boliwijskie aresztowały Jeanine Áñez 13 marca br., oskarżając ją o „terroryzm, podburzanie i spisek” w związku z wydarzeniami z listopada 2019 r., które zakończyły się przedwczesnym odejściem Evo Moralesa z urzędu prezydenta kraju. Wiadomość ta przekazana została oficjalnie przez ministra rządu Eduardo del Castillo w komunikacie na portalach społecznościowych. Byłe władze i przywódcy wojskowi są także oskarżani o popełnienie przestępstw „terroryzmu, podburzania i spisku”. W odpowiedzi, Áñez opublikowała na swoim koncie na Twitterze informację o „nadużyciach i prześladowaniu politycznym” ze strony MAS, który oskarża ją o „udział w rzekomym zamachu stanu”. Uznaje ona działania prowadzone przez obecnego prezydenta Luisa Arce i Evo Moralesa za „absolutny skandal” i „polityczne zastraszanie”. W mediach społecznościowych nie brakuje również reakcji współpracowników byłej prezydent, także aresztowanych, tj. byłego ministra sprawiedliwości Álvaro Coimbry, byłego ministra energetyki Rodrigo Guzmána, którzy uznają „sprawę zamachu stanu za działania politycznie inspirowane przez rząd”. Aresztowanie Áñez nastąpiło dzień po tym, gdy Prokuratura Generalna Boliwii (Fiscalía General del Estado de Bolivia) wydała nakaz aresztowania dla niej, pięciu byłych ministrów i czterech oficerów wojskowych za ich domniemaną odpowiedzialność w tak zwanej „sprawie zamachu stanu”. Po wirtualnej rozprawie boliwijski wymiar sprawiedliwości zdecydował o wysłaniu byłej prezydent i jej ministrów do aresztu prewencyjnego. Początkowo zarządzono cztery miesiące aresztu, ale sędzia zdecydował o przedłużeniu tego środka o kolejne dwa miesiące, choć zezwolił na objęcie Áñez opieką medyczną. Wnioski obrońcy byłej tymczasowej prezydent o zwolnienie jej z powodu stanu zdrowia zostały kilkukrotnie odrzucane. Decyzja ta ma zastosowanie również do dwóch byłych ministrów przebywających w areszcie.Po aresztowaniu, Áñez powołując się m.in. na Międzyamerykańską kartę demokratyczną (Carta Democrática Interamericana), wysłała listy do OPA i UE z prośbą o zorganizowanie misji obserwacyjnej, która miałaby na celu „obiektywną ocenę” aresztowania jej i dwóch byłych ministrów. W listach tych potępiła również „systematyczne łamanie praw człowieka w Boliwii poprzez nieuzasadnione prześladowania polityczne”, wskazując także, że władze boliwijskie naruszyły konstytucyjną zasadę sprawiedliwego procesu i konstytucyjną zasadę domniemania niewinności.Lider głównej partii opozycyjnej, Carlos Mesa, nazwał zatrzymanie Áñez „arbitralnym, nielegalnym i naruszającym jej prawa człowieka”, pokazując decyzję MAS jako przykład łamania praw i zasad państwa prawa, w celu prześladowania i brutalnego podporządkowania sobie Boliwijczyków, którzy wierzą w demokrację i wolność”.Obecnie rządzący Boliwią odpierają pomówienia o prześladowania, wyjaśniając że sytuacja w kraju dopiero teraz się normalizuje. Morales i jego partia, która powróciła do władzy z Luisem Arce jako nowym prezydentem Boliwii, oskarżyła Jeanine Áñez o przeprowadzenie „zamachu stanu” w 2019 r. Ze swojej strony Áñez wielokrotnie podkreślała, że postępowanie przeciwko niej jest częścią planu prześladowań politycznych ze strony rządu. Teoria zamachu stanu broniona przez boliwijski rząd, jest obalana stanowiskiem opozycji, która argumentuje, że w 2019 r. doszło do powstania społecznego spowodowanego rzekomym oszustwem wyborczym, przy pomocy którego Morales zamierzał utrzymać się u władzy po raz czwarty z rzędu.Evo Morales wezwał do walki „o sprawiedliwość i prawdę dla 36 ofiar śmiertelnych, ponad 800 rannych i ponad 1500 nielegalnie zatrzymanych w zamachu stanu, aby sprawcy i wspólnicy dyktatury, która splądrowała gospodarkę i dokonała zamachu na życie i demokrację w Boliwii, zostali zbadani i ukarani”. Minister Spraw Zagranicznych obecnego rządu Boliwii zwrócił się z kolei do ambasadorów USA i Brazylii o unikanie „ingerencji” w kryzys polityczny w tym andyjskim kraju, przypominając im jednocześnie o „obowiązku powstrzymania się od ingerencji w wewnętrzne sprawy innych państw”.Działania podejmowane przez obecny rząd Boliwii wobec Jeanine Áñez i jej zwolenników mają na celu rozstrzygnięcie i ostateczne zamknięcie dyskusji na temat tego, czy to, czego doświadczyliśmy w Boliwii w 2019 r., było zamachem stanu, czy też nie. Pozostawienie wątpliwości co do tych wydarzeń, oznaczałoby szansę na przyznanie, że mieliśmy wówczas do czynienia z powszechną mobilizacją, która doprowadziła do upadku rządu Evo Moralesa i jego późniejszej ucieczki, a to oznacza porażkę polityczną i społeczną obecnego rządu. Dla takiego przywódcy jakim jest Morales, który posiada cechy autorytarne, jest to nie do przyjęcia. Tak więc rząd musi pokazać światu i Boliwijczykom, że władza Morales nie zakończyła się z powodu protestów społecznych, ale w wyniku zamachu stanu. Drugą motywacją obecnych działań jest zastraszenie opozycji w celu jej znacznego osłabienia, tak aby w następnych latach nie pojawił się nikt, kto mógłby sprzeciwić się władzy. Jest to o tyle logiczne, że sama Áñez nie jest postacią cieszącą się dużym poparciem społecznym czy nawet posiadającą istotne zaplecze polityczne. Symbolizuje jednak wolę dużej części społeczeństwa i większości opozycji na zmianę rządów MAS.Warto podkreślić, że Konstytucja Boliwii zezwala na sądzenie byłego prezydenta za każde domniemane przestępstwo, którego się dopuścił - czy to korupcję, represje, użycie siły, zdradę czy inne - tylko przez Kongres. Z kolei ten, który w Boliwii nazywany jest Zgromadzeniem Ustawodawczym, potrzebuje dwóch trzecich głosów, aby przystąpić do wszczęcia procesu. Partia rządząca ma większość, ale na osiągnięcie tak wysokiego poparcia deputowanych nie ma szans. Zatem przetrzymywanie byłej prezydent i stawianie jej zarzutów w zwykłym trybie jest naruszeniem prawa. Tego rodzaju głosy są podnoszone przez opinię międzynarodową wprost, natomiast z pewnością potęgują się one obawami o powstanie w Boliwii rządu o tendencjach autorytarnych, choć niekoniecznie stworzonego przez samego Moralesa.Nieproporcjonalne użycie siły wobec zwolenników Evo Moralesa w Boliwii nadal wywołuje krytykę organizacji międzynarodowych, a także liczne publiczne protesty Boliwijczyków domagających się „uczciwego, niezależnego i bezstronnego” procesu. Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, Josep Borrell podkreślił, że „zarzuty dotyczące wydarzeń z 2019 r. muszą być rozwiązane w ramach przejrzystego wymiaru sprawiedliwości i bez nacisków politycznych, z poszanowaniem niezależności władzy” i zwrócił się do obecnych władz Boliwii, aby oskarżenia wobec byłej tymczasowej prezydent Jeanine Áñez i jej byłych ministrów aresztowanych za wydarzenia z 2019 r. zostały rozwiązywane z zachowaniem sprawiedliwości i bez nacisków politycznych. Zaznaczył przy tym, że „dialog i pojednanie mają kluczowe znaczenie, a UE będzie nadal wspierać Boliwię”. Z kolei Sekretarz Generalny ONZ António Guterres wezwał do poszanowania w tej sprawie zasad „sprawiedliwego procesu i przejrzystości”. Dyrektor Human Rights Watch na Amerykę, José Miguel Vivanco, podkreślił że nakazy aresztowania Áñez i jej ministrów „nie zawierają żadnych dowodów na to, że popełnili oni przestępstwo terroryzmu, dlatego z tego powodu generują uzasadnione wątpliwości, że jest to proces oparty na motywach politycznych”. Jednocześnie wskazał, działania te, podobnie jak wcześniejsze postępowanie wobec Moralesa, opierają się na arbitralnej i dwuznacznej ocenie działań terrorystycznych. Przypomniał, że w 2020 r. jego organizacja apelowała o wycofanie zarzutów wobec Moralesa na tych samych podstawach. Vivanco nawiązał również do „poważnych naruszeń praw człowieka, w tym dwóch masakr”, do których doszło podczas rządów Áñez i wezwał do przeprowadzenia śledztwa „z pełnym poszanowaniem rzetelnego procesu”. Parlament Europejski we wspólnej rezolucji z 28 kwietnia uznał Áñez i jej byłych współpracowników za „więźniów politycznych” oraz przyjął, że „potępi i potępia ich arbitralne i nielegalne przetrzymywanie”. W rezolucji wezwano władze Boliwii do „natychmiastowego uwolnienia ich i wycofania stawianych im zarzutów o podłożu politycznym”. Dokument ten wzywa również do „ustanowienia ram przejrzystego i bezstronnego wymiaru sprawiedliwości, bez nacisków politycznych” i do „zapewnienia wszelkiej niezbędnej pomocy medycznej w celu zagwarantowania im dobrego stanu zdrowia”. W rezolucji stwierdzono także, że w Boliwii nie jest przestrzegany podział władzy i że krajowy wymiar sprawiedliwości często działa z powodów politycznych. Oceniono, że Áñez zastąpiła Moralesa zgodnie z przepisami Konstytucji, dlatego nie doszło do zamachu stanu, jak twierdzi rząd Boliwii. Zarówno Human Rights Watch, jak i Amnesty International określiły ściganie Áñeza jako działanie polityczne, co zostało przypomniane w rezolucji Parlamentu Europejskiego. Rezolucja ta powtarza krytykę wyżej wymienionych organizacji praw człowieka dotyczącą zakresu i niejednoznaczności zarzutu „terroryzmu” w Boliwii.Zaniepokojenie sytuacją wewnętrzną w Boliwii wyraziły także władze Chile, co spotkało się z kolei ze zdecydowaną reakcją rządu boliwijskiego, którego MSZ wydało oświadczenie wyrażające „zdziwienie i oszołomienie wypowiedziami prezydenta siostrzanej Republiki Chile Sebastiána Piñery na temat układu sił w Boliwii”, a także podkreślające, że „Wielonarodowe Państwo Boliwii przestrzega wszystkich praw i gwarancji przewidzianych w Konstytucji politycznej państwa oraz w międzynarodowych traktatach dotyczących praw człowieka”. Ministerstwo wezwało społeczność międzynarodową do przestrzegania Karty Narodów Zjednoczonych „szanując zasadę samostanowienia narodów i nieingerencji w sprawy wewnętrzne”. Bez wątpienia dwustronne relacje między tymi krajami należy rozpatrywać w szerszym kontekście, uwzględniając także spór o dostępu do Oceanu Spokojnego, który pozostaje kwestią „otwartą i nierozwiązaną”.Boliwia została podzielona na tych, którzy bronią i tych, którzy odrzucają tezę, że w listopadzie 2019 r. doszło do zamachu stanu. Ci, którzy się temu sprzeciwiają, uważają aresztowanie Añeza i przywódców wojskowych, którzy kiedyś wzywali Moralesa do ustąpienia, za „prześladowanie polityczne”. Z kolei boliwijska lewica nie uznaje przepisów, które dają Añez, jako byłemu prezydentowi, prawa do ochrony związanego z koniecznością uzyskania uprzedniej zgody parlamentu przed postawieniem przed sądem. Dla tych grup, aresztowanie Áñez jest częścią potępienia jej działań jako senatora, którą to funkcję pełniła w czasie przewrotu. Repolaryzacja boliwijskiej polityki znajduje swój wyraz nie tylko na ulicach miast boliwijskich, ale także na portalach społecznościowych. Przeprowadzone aresztowania oznaczają eskalację wrogości między obecną lewicową władzą a bardziej konserwatywną opozycją, wywołując kolejne poważne kontrowersje w kraju, a w konsekwencji utrwalając również podziały społeczne. Aresztowanie byłej tymczasowej prezydent Boliwii Jeanine Áñez podzieliło kraj na tych, którzy postrzegają tę sytuację jako prześladowanie polityczne i osób stojących po stronie ofiar kryzysu 2019 r., którzy uważają, że dopiero teraz sprawiedliwości stało się zadość. Te konflikty mogą dodatkowo skomplikować sytuację rządu w obliczu kryzysu zdrowotnego, powolnych szczepień i kryzysu gospodarczego pogłębionego przez pandemię.

Nota

Republika Konga z pozornym pluralizmem politycznym

12.07.2021

Kongo, oficjalnie Republika Konga[1], zanim po uzyskaniu niepodległości of Francji w 1960 r. stała się demokracją, przez ćwierć wieku eksperymentowała z marksizmem pod szyldem Ludowej Republiki Konga (1969-1991). Osobą łączącą dwa ustroje jest ten sam prezydent, Denis Sassou-Nguesso. Były przywódca wojskowy oraz lider socjaldemokratycznej Kongijska Partia Pracy (fr. Parti Congolais du Travail, PCT) jest także podejrzewany o zlecenie zabójstwa byłego prezydenta Mariena Ngouabi (19768-1977).PCT sprawowała jednopartyjne rządy w czasach marksistowskich, jednak także współcześnie ma realny wpływ na kształt polityki prowadzonej przez Sassou-Nguesso. Podczas pierwszych wolnych i demokratycznych wyborów przeprowadzonych w 1992r., po rozpadzie Związku Radzieckiego, jego zaplecza w postaci bloku wschodniego, ale także pod presją francuską, partia poniosła znacząca porażkę. Wybory prezydenckie oraz parlamentarne nie przyniosły jednak upragnionych przez społeczeństwo zmian, a jedynie pogłębiły konflikty wewnątrznarodowe, przeciwstawiając przeciwko sobie i tak zaognione klany i stronnictwa. Wojna domowa zakończyła się w 1999 r. przywróceniem dawnego prezydenta Denis Sassou-Nguesso. Wywołało to kolejny okres niepokojów etnicznych i politycznych. Następnie, celem uspokojenia sytuacji społecznej, a także ukazaniem stabilności wobec międzynarodowych organizacji, głównie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uchwalono nową konstytucję w 2002 r. Przepisy ustawy zasadniczej powiększyły i tak duży już wachlarz uprawnień prezydenckich, wydłużając jego kadencję z do siedmiu lat.W wyniku referendum przeprowadzonym w 2015 r. prezydent zyskał prawną legitymację do bycia mianowanym na trzecią kadencję, sięgając po raz kolejny w 2016 r. po stanowisko prezydenta Konga. Choć de iure system polityczny oraz zapisy konstytucji wskazują na wielkopartyjny system demokracji[2], to de facto cała władza skupiona jest w rękach prezydenta będącego także ucieleśnienie interesów jednej partii (PCT)[3].dr Joanna SiekieraFaculty of LawUniversity of Bergen, Norwayhttps://www.uib.no/en/persons/Joanna.Siekiera[1] W literaturze funkcjonuje także nazwa Kongo-Brazzaville (od stolicy państwa) używana celem rozróżnienia od sąsiedniej Demokratycznej Republiki Konga.[2] D.P. Zongwe, The Legal System of the Republic of the Congo (Congo-Brazzaville): Overview and Research: https://www.nyulawglobal.org/globalex/Congo_Brazzaville.html [dostęp 1.06.2021].[3] CIA, World Factbook, Republic of the Congo: https://www.cia.gov/the-world-factbook/countries/congo-republic-of-the/ [dostęp 1.06.2021]."Nyiragongo volcano" by jzielcke is licensed under CC BY-NC-ND 2.0

Nota

Kontynuacja dialogu Belgradu i Prisztiny w 2021 roku. Postęp czy porozumienie ad calendas graecas?

12.07.2021

W Brukseli 15 czerwca 2021 roku odbyło się spotkanie prezydenta Serbii Aleksandra Vučicia oraz nowego premiera Kosowa Albina Kurtiego (zmiana władzy nastąpiła w skutek wygranych wyborów przez Kurtiego i jego ugrupowania Vetëvendosje LVV „Samostanowienie” w lutym 2021 roku). Spotkanie zorganizowano z inicjatywy unijnego Wysokiego Przedstawiciela ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Josepha Borella oraz specjalnego wysłannika UE na Bałkanach Miroslava Lajčaka. Celem spotkania była chęć kontynuacji trwającego od lat dialogu politycznego między Belgradem a Prisztiną dotyczącego wzajemnych relacji i ostatecznie rozwiązania kwestii statusu Kosowa. Tym, co odróżniało czerwcowe spotkanie od poprzednich był fakt, że po raz pierwszy spotkali się przywódcy mający niezwykle silne mandaty wyborcze: w wyborach z czerwca 2020 roku Serbska Partia Postępowa Aleksandra Vučicia uzyskała 62% poparcia przy 50% frekwencji. Z kolei, LLV Kurtiego uzyskała prawie 50% poparcia przy 47% frekwencji. Słowem, silni przywódcy z silnymi mandatami. Czy to jednak dobra podstawa do rozwiązania kwestii kosowskiej czy dodatkowy problem, który skomplikuje wzajemne relacje? Tradycyjnie optymistyczni przedstawiciele Unii Europejskiej po spotkaniu oświadczyli, że „uważają za sukces spotkanie obu liderów” oraz, że „nadszedł czas na otwarcie nowego rozdziału we wzajemnych relacjach i normalizację stosunków w drodze do wspólnej europejskiej przyszłości”.Niemniej, otwartym pytaniem pozostaje czy ci politycy autentycznie pragną zakończenia sporu i co „kompromis” czy tzw. „normalizacja stosunków” naprawdę miałyby znaczyć? Słowem, czy format brukselski (unijny) negocjacji może zakończyć się sukcesem?Komentarz:Wydaje się, że kluczową przeszkodą w zakończeniu sporu jest problem konstytucyjny. Zgodnie z konstytucją Republiki Serbii, Kosowo jako prowincja autonomiczna jest jej częścią integralną, natomiast zgodnie z konstytucją Kosowa, Kosowo jest niepodległym i suwerennym państwem. Silne mandaty wyborcze obu przywódców mogą przyspieszyć dokonanie koniecznych zmian konstytucyjnych. Warunkiem koniecznym jednak jest przyspieszenie realizacji podpisanych porozumień od kluczowego znaczenia dla kontynuacji dialogu politycznego: brukselskiego z 2013 roku oraz waszyngtońskiego z 2020 roku. Dotychczasowa realizacja tych porozumień raczej nie napawa optymizmem.Dla przykładu: realizacja zaakceptowanego przez obie strony porozumienia brukselskiego została prawie całkowicie zaniechana głównie przez stronę kosowską. Problemem jest część porozumienia dotycząca osób zaginionych (niechęć do udostępnienia archiwum Kosowskiej Armii Wyzwolenia UÇK międzynarodowym śledczym badającym zbrodnie wojenne na terenie Kosowa) oraz brak woli politycznej do utworzenia Związku Gmin Serbskich (Zajednica Srpskih Opština ZSO). Z drugiej strony, Porozumienie z Waszyngtonu z 2020 roku przewidywało rozwiązania dotyczące wykorzystania i zarządzania jeziorem Gazivode (Stany Zjednoczone niedawno nawet przeprowadziły studium wykonalności). Problemem jednak pozostaje kwestia kontroli nad obejmującym 12 kilometrów kwadratowych jeziorem, albowiem obie strony twierdzą, że powinny sprawować jurysdykcję nad nim. To kwestia strategiczna, ponieważ 1/3 zaopatrzenia Kosowa w wodę i 97% produkcji energii elektrycznej dla Kosowa jest bezpośrednio zależna od jeziora Gazivoda. Toczy się też spór o inne aktywa w Kosowie, a najczęściej wymieniane są Kombinat Górniczo-Hutniczy i Chemiczny „Trepča” oraz aktywa w sektorze energetycznym, których wartość szacowana jest na ponad trzy miliardy euro.Negocjatorzy przyjechali do Brukseli na spotkanie z diametralnie różnymi stanowiskami w kwestii zasad, treści a nawet wyniku dialogu o „normalizacji stosunków” między Belgradem a Prisztiną. Kurti, co prawda, od początku swojego mandatu zapowiadał, że będzie kontynuował rozmowy z Belgradem pod auspicjami UE, ale wygląda na to, że postępy w tym zakresie zależeć będą od presji UE i USA, a Prisztina będzie mniej skłonna do ustępstw wobec Belgradu. Dla premiera Kosowa, wraz z jego wejściem w proces negocjacyjny rozpoczyna się „nowy dialog”, który nie może być kontynuowany na podstawie tego, co zrobiły poprzednie władze w Prisztinie. Kurti powtarza swoje osobiste stanowisko, że rozwiązanie dialogu widzi wyłącznie we wzajemnym uznaniu. Z kolei, dla prezydenta Serbii wzajemne uznanie nie wchodzi w rachubę. Vučić widzi rozwiązanie w kompromisie obejmującym „obronę interesów państwowych i narodowych Serbii i narodu serbskiego”. Priorytetem Vučicia jest utworzenie Związku Gmin Serbskich (Zajednica Srpskih Opština ZSO) na północy Kosowa, co spotkało się z ostrym sprzeciwem Kurtiego twierdzącego, że nie pozwoli, by na terytorium Kosowa tworzyć wspólnoty monoetniczne.Aleksandar Vučić pragnie jednak przedstawiać się jako polityk bardziej skłonny do rozwiązań kompromisowych od Kurtiego, twierdząc w wywiadzie udzielonym Euronews-Serbia 29 czerwca 2021 roku, że: „Potrzebujemy racjonalnego, pragmatycznego podejścia w rozwiązywaniu tego problemu. Potrzebujemy czasu, by zbudować zaufanie między stronami”. Jednocześnie wykluczył możliwość uznania niepodległości Kosowa. I tu koło się zamyka.Przypomnieć jednak należy, że Kurti od samego początku swojego mandatu podkreślał, że chce wykorzystać duże poparcie społeczne przede wszystkim do przeprowadzenia kompleksowych reform wewnętrznych: walka z korupcją, kwestie ekonomiczne oraz odejście od obecnych bardzo liberalnych zasad zarządzania gospodarką. Polityka zagraniczna i normalizacja relacji z Serbią nie będą jego priorytetami. Spotkanie w Brukseli to wyraźnie pokazało.Vučić, z kolei, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zachęty lub groźby ze strony przedstawicieli Unii Europejskiej bądź poszczególnych przywódców europejskich do uznania niepodległości Kosowa w zamian za przyspieszenie procesu akcesyjnego do Unii Europejskiej straciły na wiarygodności. W jednym z wywiadów stwierdził wprost: „(...) w tym sensie uznanie niepodległości Kosowa nie zależy od nas. Macedonia Północna zrobiła wszystko czego od niej wymagano i co? Dlaczego ich nie przyjęto do Unii? To, że Bułgaria czy ktoś inny stoi na przeszkodzie, to są żarty. Oczywistym jest, że nie ma już przyzwolenia na rozszerzenie Unii Europejskiej. Istnieje polityczne zmęczenie przed rozszerzeniem i ja to rozumiem. Może część winny leży po naszej stronie i ja tego nie ukrywam, ale część leży po stronie Unii Europejskiej i oni z tego dobrze zdają sobie sprawę”. Rzeczywiście, istnieją z jednej strony głosy mówiące o tym, że Serbia musi zaakceptować realność i uznać niepodległość Kosowa ponieważ w innym przypadku straci wszystko, z drugiej zaś, że w zamian za uznanie, jako „nagrodę” dostanie członkostwo w Unii Europejskiej. Faktem jest, że odmowa uznania niepodległości Kosowa przez Serbię w pewnym sensie spowalnia jej drogę do członkostwa, ale istnieje dużo poważnych problemów, które musi rozwiązać, aby spełnić kryteria akcesji: zapewnić sprawne rządy prawa, funkcjonalna gospodarka rynkowa, czyste środowisko naturalne itd. Relewantnym pytaniem pozostaje czy nawet po spełnieniu wszystkich wspomnianych kryteriów przez Serbię, Unia Europejska będzie gotowa do przyjęcia nowego członka? Dlatego kwestia Kosowa w Belgradzie nie jest już powiązana sensu stricte z akcesją do Unii Europejskiej.Spotkanie w Brukseli wyraźnie pokazało, że ostateczne rozwiązanie wzajemnych relacji Belgradu z Prisztiną (w tym kwestia statusu Kosowa) zostaje odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Słowem, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest „status quo”, ponieważ obie strony uważają, że w przyszłości uzyskają lepsze porozumienie, czyli obecnie mogą więcej stracić, niż zyskać na kompromisowym rozwiązaniu.

Nota

Peru: kontrowersje po wyborach prezydenckich

02.07.2021

6 czerwca 2021 r. w Peru miała miejsce druga tura wyborów prezydenckich, w której starli się lewicowy związkowiec i nauczyciel Pedro Castillo i konserwatywna polityczka Keiko Fujimori, córką dyktatora rządzącego krajem w latach 1990-2000.Po przeliczeniu ponad 99,9% głosów różnica między dwójką kandydatów okazała się minimalna, ze wskazaniem na Castillo. Kandydat lewicowo-populistycznej partii Perú Libre utrzymuje przewagę na poziomie 0,3% (około 40 tys. głosów), choć Fujimori konsekwentnie odmawia uznania tego rezultatu. Liderka Fuerza Popular, startująca w wyborach prezydenckich już po raz trzeci, domaga się ponownego przeliczenia głosów płynących z kilkuset okręgów, oskarżając swoich przeciwników o manipulacje wyborcze, oszustwa i kupowanie głosów.Skargi wnoszone przez Fujimori zostały przyjęte przez komisję wyborczą, mimo że sama kandydatka nie przedstawiła realnych dowodów na poparcie swoich oskarżeń. Rozpatrywanie sprawy znacząco opóźnia ogłoszenie oficjalnych wyników wyborów, na które Peruwiańczycy czekać mogą nawet dwa tygodnie. Sytuacja niepewności wykorzystuje dwójka kandydatów, konsekwentnie mobilizując swoich zwolenników przeciwko opozycji.Komentarz:Przedłużające się w czasie ogłoszenie wyników wyborów prezydenckich w Peru grozić może wybuchem społecznych niepokoi, co wydaje się szczególnie niebezpieczne w spolaryzowanym społeczeństwie. Niewielkie różnice pomiędzy kandydatami prezentującymi tak skrajnie odmienną wizję przyszłego państwa wskazują na głębokie podziały wśród Peruwiańczyków, na które dodatkowo nakładają się przepaści na linii wieś-miasto. Keiko Fujimori jest polityczką konserwatywną, odwołującą się do dziedzictwa swojego ojca, odbywającego karę więzienia dyktatora Alberta Fujimoriego. Jej zaplecze wyborcze stanowią zamożni mieszkańcy dużych miast o sympatiach prawicowych. W trakcie kampanii otwarcie atakowała ona lewicowego Castillo, obiecującego radykalne reformy i zadośćuczynienie mieszkańcom interioru, głównie ludności rdzennej. To właśnie zamieszkujący andyjską prowincję Peruwiańczycyrdzennego i metyskiego pochodzenia odpowiadają za tak wysoki wynik uzyskany przez Castillo. Sam kandydat w okresie przedwyborczym nie stronił od haseł populistycznych, opierając swoją kampanię na bezpośrednim kontakcie z wyborcami. W trakcie organizowanych przez niego licznie wieców składał on radykalne z punktu widzenia prawicy propozycje, między innymi wywłaszczenie zagranicznych koncernów trzech kluczowych sektorów: górniczego, gazowego i ropy naftowej. Mimo że ostatecznie wycofał się on z większości kontrowersyjnych propozycji, złożone przez niego obietnice wykorzystane zostały przez zwolenników Fujimori w celu uruchomienia kampanii strachu, co jedynie napędzało protesty w stolicy kraju, Limie.Trzeba mieć świadomość, że dla samej Fujimori stawką w wyborach nie jest jedynie zwycięstwo i objęcie funkcji prezydenckiej, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa również wolność. Na polityczce ciążą poważne zarzuty korupcyjne, między innymi w związku z takzwaną aferą Odebrechtu – brazylijskiej spółki budowalnej, od której Fujimori przyjmować miała pieniądze na prowadzenie wcześniejszych kampanii wyborczych. Uzyskanie immunitetu w wyniku zwycięskich wyborów pozwoliłoby jej oddalić w czasie będące w toku procesy sądowe, a w dłuższej perspektywie być może całkowicie uniknąć więzienia.

Nota

Drugi impeachment Donalda Trumpa

01.07.2021

Odnosząc się do procedury impeachment Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki w art. I sek. 2 klauzula 5 stanowi, że Izba Reprezentantów „…ma wyłączne prawo stawiania przed Senatem wyższych funkcjonariuszy w stan oskarżenia”. Natomiast zgodnie z art. I sek. 3 klauzula 6 Senat „…jest wyłącznie uprawniony do sądzenia w sprawach, w których nastąpiło postawienie w stan oskarżenia przez Izbę Reprezentantów”. Wkonstytucji jasno wskazany jest również krąg osób, które mogą zostać postawione w stan oskarżenia (art. II sek. 4). Są to: 1)prezydent, 2)wiceprezydent, a także 3) każdy funkcjonariusz cywilny Stanów Zjednoczonych. Oznacza to, że tryb impeachment nie może zostać zastosowany wstosunku do członków sił zbrojnych, gdyż podlegają oni prawu wojskowemu. Jeżeli chodzi o cywilnych funkcjonariuszy Unii są to: 1) sekretarze departamentów, 2) sędziowie, atakże 3)szefowie niezależnych organów regulujących. Z formalnego punktu widzenia, zgodnie zprzepisami konstytucji, procedura impeachment można zastosować względem każdego federalnego funkcjonariusza cywilnego.Przepisy konstytucji wsposób klarowny określają także organ kompetentny do postawienia w stan oskarżenia. Zgodnie z art. II sek. 2 wyłączne prawo w tym zakresie posiada Izba Reprezentantów. Natomiast Senat jest organem odpowiedzialnym za sądzenie osoby oskarżonej (art. I sek. 3). Do wydania orzeczenia skazującego niezbędna jest większość 2/3 głosów obecnych na posiedzeniu senatorów (art. I sek. 3). Wprzypadku, gdy oskarżenie dotyczy prezydenta, wówczas organowi skazującemu przewodniczy Prezes Sądu Najwyższego. Natomiast w innych przypadkach przewodnictwo sprawuje wiceprezydent USA. Drugi proces o impeachment 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki - Donalda Trumpa rozpoczął się 9 lutego 2021 roku. Były prezydent stanął w obliczu impeachmentu w Senacie, który stosunkowo szybko zakończył się jego uniewinnieniem. Izba Reprezentantów 13 stycznia 2021 roku postawiła Trumpa w stan oskarżenia - stawiając zarzutpodżegania do powstania. Miało to miejsce zaledwie tydzień po tym, jak 6 stycznia 2021 roku tłum wdarł się na Kapitol. Warto zaznaczyć, że Donald Trump jest pierwszym prezydentem w historii USA przeciwko któremu aż dwukrotnie toczył się senacki proces. Izba niższa 117 Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki przyjęła jeden artykuł impeachmentu przeciwko Trumpowi - podżeganie do powstania. Dotyczył on jego działań, zmierzających do obalenia wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku (w tym również twierdzeń o oszustwie wyborczym, a także prób, podejmowanych wcelu wywarcia presji na urzędników wyborczych w Georgii) stanowiąc, że oskarżony podżegał do szturmu na Kapitol wWaszyngtonie, podczas gdy Kongres został zwołany został celem obliczenia głosów elektorów oraz poświadczenia zwycięstwa prezydenta elekta - Joe Bidena i wiceprezydent - Kamali Harris. Artykuł impeachmentu oskarżający Trumpa o podżeganie do powstania oraz o bezprawną akcję na Kapitolu został wprowadzony do Izby Reprezentantów 11 stycznia 2021 roku, następnie przegłosowany w tej izbie 13 stycznia 2021 roku. Proces wSenacie rozpoczął się 9 lutego 2021 roku. W dniu 26 stycznia 2021 roku senator Patrick Joseph Leahy, demokrata z Vermont iprzewodniczący Senatu pro tempore, został zaprzysiężony, aby mógł przewodniczyć procesowi, a wszystkich stu senatorów złożyło przysięgę, że będą bezstronnie wymierzać sprawiedliwość. Z uwagi na decyzję sędziego Johna Robertsa, który nie zdecydował się przewodniczyć procesowi, funkcję tę objął przewodniczący pro tempore Senatu, senator z Vermontu - Patrick Leahy. W pierwszym tego rodzaju procesie dla odchodzącego prezydenta USA (Bill Clinton, Andrew Johnson oraz Donald Trump byli urzędującymi prezydentami wpoprzednich procesach oimpeachment), do skazania wymagana była większość dwóch trzecich głosów obecnych na posiedzeniu senatorów. Oznacza to, że, aby doszło do uznania oskarżonego winnym wgłosowaniu przy udziale wszystkich 100 senatorów - 67 z nich musiałobyzagłosować „za”. Ostatecznie wniosek poparło 57 senatorów, natomiast 43 senatorów zagłosowało za „niewinnością”. Głos za „winą” oddali wszyscy senatorowie Partii Demokratycznej iniezależni, a także 7 senatorów Partii Republikańskiej. Wkonsekwencji, 13 lutego 2021 roku Donald Trump został uniewinniony od postawionych mu zarzutów.Podejmując próbę porównania obu procesów Donalda Trumpa można zauważyć pewną różnicę w zakresie jego czasu trwania. Mianowicie, poprzedni proces senacki Trumpa trwał trzy tygodnie. Z kolei w 2021 roku harmonogram ustalony wuchwale wsprawie zasad procesu niejako „utorował” drogę do szybkiego postępowania, które finalnie trwało mniej niż tydzień. Niniejszą sytuację skomentował Frank O. Bowman III, badacz impeachmentu z University of Missouri School of Law stwierdzając, że „Różnica, oczywiście, polega tutaj na tym, że Senat zna większość faktów, ponieważ wrzeczywistości był bezpośrednio zaangażowany”.Donald Trump jest jedynym Prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki, azarazem i jedynym urzędnikiem federalnym, który został dwukrotnie poddany procedurze impeachment. Omawiany proces był czwartym impeachmentem Prezydenta Stanów Zjednoczonych i drugim dla Trumpa - po jego pierwszym impeachmencie wgrudniu 2019 roku.

Nota

Malawi: Mija rok od historycznego zaprzysiężenia prezydenta

27.06.2021

Justyna Eska-MikołajewskaUniwersytet Ekonomiczny w [email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425W dniu 28 czerwca 2021 upłynie rok od objęcia urzędu głowy państwa przez Lazarusa Chakwerę, który już przeszedł do historii tego kraju, jako lider opozycji wygrywający większością niemal 59% głosów powtórną elekcję po unieważnieniu sfałszowanych wyborów prezydenckich z 2019 r.Od początku nowemu prezydentowi stawiano wysokie oczekiwania, zwłaszcza w kwestii zjednoczenia podzielonego wewnętrznie kraju, walki z biedą i korupcją. Sam Chakwera podkreślał, że chce realizować politykę integracji, budując „Nowe Malawi”. Twierdził, że jest prezydentem wszystkich w kraju, a jego rząd „służy a nie rządzi”, inspiruje i walczy o każdego, a nie przeciwko każdemu.Oświadczenie z końca czerwca 2021 r. świadczy o zadowoleniu prezydenta z dotychczasowych dokonań jego administracji. Najbliżsi współpracownicy głowy państwa wyliczają, że zgodnie z obietnicą utworzenia 1 miliona nowych miejsc pracy co dzień przybywa etatów i osób zatrudnionych, a wiele innych zobowiązań, jak np. uniwersalne dotacje na nawozy gwarantujące bezpieczeństwo żywnościowe, już zrealizowano dzięki programowi Affordable Inputs Programme. Pewne spowolnienie działalności gospodarczej przypisać należy wyłącznie skutkom pandemii.Krytycy urzędującego prezydenta twierdzą tymczasem, że sytuacja gospodarcza w kraju pod jego rządami pogorszyła się, o czym świadczyć ma deprecjacja waluty i wzrost cen podstawowych towarów. W jeszcze bardziej oskarżycielskim tonie wypowiada się były prezydent Malawi, Peter Mutharika, który sugeruje, że kraj znowu staje się dyktaturą[1]. W połowie kwietnia 2021 r. publicznie poprosił Lazarusa Chakwerę i jego rząd o zaprzestanie prześladowania Malawijczyków. Na dowód stosowania metod dyktatorskich wobec byłych prezydentów wskazał, że jego konta bankowe w sierpniu 2020 r. zostały zamrożone przez Biuro Antykorupcyjne, gdy wszczęto śledztwo w sprawie afery z cementem o wartości 5 mld kwach malawijskich (około 6,6 mln USD).Były prezydent zapowiedział, że opozycyjna Demokratyczna Partia Postępowa (Democratic Progressive Party, DPP) w związku z odwołaniem dwóch komisarzy wyborczych, których Chakwera zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego z 8 maja 2020 r. uznał za niekompetentnych ze względu na sposób przeprowadzania wyborów prezydenckich w 2019 r., wzywa prezydenta do ustąpienia z urzędu. Wskazał, że prezydent przestał być legalnie wybraną głową państwa, skoro główny organ wyborczy był niekonstytucyjny. W maju b.r. Mutharika zaapelował do mieszkańców Malawi o zjednoczenie w ratowaniu kraju, który „zmierza w złym kierunku”.KomentarzMalawi to położona we wschodniej Afryce republika prezydencka, w której głowa państwa zgodnie z konstytucją z 1994 r. (nowelizowaną w 2017 r.), sprawuje jednocześnie funkcje szefa rządu oraz naczelnego dowódcy sił obronnych. Styl przywództwa politycznego Chakwery, byłego protestanckiego duchownego, a zarazem szefa Zgromadzenia Bożego Malawi, łączy inspiracje boskie, elementy służby i zarządzania krajem w oparciu o rządy prawa. Lazarus Chakwera, niczym jego biblijny imiennik Łazarz, „powstał z martwych” i po dwóch przegranych w wielkim stylu powrócił do polityki. Odżegnuje się jednak od zbytniego chwalenia i polegania na nim w każdej sprawie, gdyż – jak twierdzi – ubóstwianie swoich przywódców niesie za sobą ryzyko „zmiany prezydentów w dyktatorów”.Póki co styl rządzenia Chakwery zdaje egzamin. Jednomyślna decyzja sądu konstytucyjnego i przeprowadzenie w ciągu 150 dni nowych wolnych i uczciwych wyborów w trakcie pandemii koronawirusa uczyniły z Malawi wzorzec pokojowej zmiany władzy nie tylko dla innych krajów afrykańskich. Według raportu Freedom House, Malawi to jedyne państwo na świecie, w którym krajowy lockdown związany z COVID-19 skutkował wzrostem wskaźnika demokracji. The Economist uznał Malawi „krajem roku” za „odrodzenie demokracji w regionie autorytarnym”, podczas gdy londyński think-thank Chatham House nagrodził sędziów malawijskiego sądu konstytucyjnego prestiżowym trofeum za „najbardziej znaczący wkład w poprawę stosunków międzynarodowych”.Swój triumf z czerwca ubiegłego roku Chakwera określił mianem „zwycięstwa demokracji i sprawiedliwości”. W maju b.r. zgodnie z kampanijną obietnicą administracja prezydenta ogłosiła wdrożenie środków służących ograniczeniu uprawnień głowy państwa. Przed prezydentem, zwłaszcza w erze post-COVID, pozostało jeszcze wiele trudnych decyzji do podjęcia. Nie ma wątpliwości, że to właśnie dotrzymanie wszystkich przedwyborczych obietnic, a w szczególności zachowanie obecnego, cenionego w świecie demokratycznego kierunku, stanowić będą prawdziwy sprawdzian popularności jego rządów.[1] Jest to nawiązanie do pierwszego prezydenta kraju, Hastingsa Kamuzu Bandy, który począwszy od lat 60. XX w. przez kolejne 31 lat utrzymywał rządy uznawane przez wielu za dyktatorskie.

Nota

Eswatini: pomimo obowiązującej konstytucji, nadal pozostaje jedyną monarchią absolutną w Afryce

18.06.2021

Justyna Eska-MikołajewskaUniwersytet Ekonomiczny w [email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425Według Raportu Światowego z 2021 r. (World Report 2021), Królestwo Eswatini w 2020 roku sklasyfikowane zostało jako monarchia absolutna. Mimo, że formalnie obowiązuje konstytucja z 2005 r., która stanowi, że system rządów jest demokratyczny a podstawowe prawa i wolności gwarantowane, ponadto państwo to przyjęło na siebie zobowiązania wynikające m.in. z Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 r. oraz Konwencji Narodów Zjednoczonych przeciwko korupcji z 2003 r., konstytucyjne zasady prawne, w tym prawa polityczne, społeczne i ekonomiczne obywateli, nie są przestrzegane.Obecna konstytucja nie dokonała żadnej zmiany zezwalającej na tworzenie, rejestrację oraz udział partii politycznych w wyborach parlamentarnych. Kandydaci na członków organu ustawodawczego nie mogą należeć do żadnego ugrupowania politycznego, a podstawą uzyskania mandatu są wyłącznie ich „indywidualne zasługi”. W praktyce oznacza to, że lokalni wodzowie weryfikują listy kandydatów, ograniczając je do osób lojalnych wobec monarchy. Istniejące bariery prawne i kulturowe dla działalności partii politycznych wprowadzono dekretem o stanie wyjątkowym w kwietniu 1973 r. (1973 State of Emergency decree). W dalszym ciągu jednak sądy krajowe utrzymują zgodność z prawem dekretu, który de facto wprowadził w Eswatini ustrój autorytarny.Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy jest umieszczenie Królestwa Eswatini przez Reporterów bez Granic (Reporters Without Borders) na 141 miejscu (na 180 państw) pod względem wolności mediów w 2020 r. Zgodnie z prawem nie obowiązuje zasada poufności i ochrony tajemnicy dziennikarskiej. Od czasu przyjęcia ustawy o służbie publicznej w 2018 r. niemożliwe jest przekazywanie informacji publicznych do mediów bez uprzedniej zgody sekretarza gabinetu.Kolejna propozycja ustawy z 2020 r. o przestępstwach komputerowych i cyberprzestępczości jeszcze w większym zakresie zagraża wolności słowa i mediom, gdyż wprowadza poważne sankcje karne za publikowanie fałszywych informacji (fake news) oraz za cyberprzemoc (cyberbullying). Jednakże przedstawiciele rządu Królestwa podkreślają, że celem tego aktu prawnego nie ma być ograniczenie wolności prasy, lecz zapewnienie takich zabezpieczeń, jakie obowiązują w każdym rozwiniętym kraju na świecie.KomentarzNiepodległe od 1968 r. Eswatini to jedyne państwo narodowe w Afryce, które zdołało utrzymać rodzimy system polityczny. Panowanie obecnego monarchy opiera się na porozumieniu między wodzami 16 klanów co do tego, że rządy sprawować będzie przywódca klanu Dlamini. Formalnie ustrój państwa określany jest jako diarchia, ponieważ władza dzierżą dwie osoby: król oraz jego matka. Faktycznie jednak od 1986 r. rządzi król Mswati III. To w jego rękach skupiona jest praktycznie cała władza ustawodawcza, najwyższa władza wykonawcza oraz sądownicza.Dualizm prawny wynikający z obowiązywania przepisów opartych na prawie rzymsko-holenderskim oraz niepisanego prawa zwyczajowego, doprowadził do licznych, nierozwiązanych wciąż konfliktów. Skutkowały one przede wszystkim niedostateczną reprezentacją kobiet w sektorze publicznym i prywatnym. Marginalizowanie ich udziału w życiu społeczno-politycznym Królestwa jest dostrzegalne nawet po wejściu w życie ustawy o wyborach kobiet z 2018 r. (2018 Election of Women Act).Wbrew art. 20 konstytucji, zapewniającego równość wszystkich wobec prawa, król postawiony został ponad prawem. O faktycznym zakresie jego władzy świadczy m.in. sposób przeprowadzenia zmiany nazwy kraju z Suazi (Swaziland) na Eswatini. Mswati III arbitralnie podjął decyzję w tej sprawie 19 kwietnia 2018 r., symbolicznie chcąc uczcić 50-lecie niepodległości swojego kraju. Pominięcie przez niego opinii ponad miliona obywateli nie powinno dziwić, skoro tradycyjnie już monarcha unika sytuacji, w których społeczeństwo Eswatini mogłoby wystąpić przeciwko niemu. Mając to na względzie, pozbawił sędziów uprawnień do ścigania przedstawicieli monarchii, a dziennikarzy – prawa do krytyki jego poczynań, za którą grozi oskarżenie o zdradę stanu i wyrok śmierci.W państwie, w którym praktycznie wszystko zależy od woli jednego człowieka, sytuację odmienić może jedynie przeprowadzenie głębokich reform ustrojowych. W tym świetle wydarzeniem bez precedensu były demonstracje uliczne blisko 3 tysięcy obywateli we wrześniu 2019 r. Był to pierwszy, a przez to jakże znamienny przejaw tego, jak obywatele Eswatini postrzegają rzeczywisty stan państwa i jego słabnącą pozycję na arenie międzynarodowej. Domaganie się reform politycznych i społeczno-ekonomicznych to w ich mniemaniu jedyna skuteczna droga do zmian w państwie, w którym nieskrępowanemu wyrażaniu własnych poglądów towarzyszy obawa, czy może to skutkować nieotrzymaniem pomocy ze strony ONZ albo Unii Afrykańskiej. Źródło zdjęcia: GovernmentZA via Flickr - Creative Commons

Nota

Słowacka odyseja z rosyjską szczepionką

18.06.2021

Na początku marca 2021 roku ówczesny premier Słowacji Igor Matovič na lotnisku w Koszycach witał ładunek z 200 tys. rosyjskimi szczepionkami Sputnik-V. Miał to być kolejny wielki sukces słowackiego rządu w walce z epidemią koronawirusa. Według założeń rządu, zaszczepić się miało milion obywateli, co powinno było wyraźnie przyspieszyć tempo szczepień. Jednak okazało się, że Słowacja za szczepionkę Sputnik-V zapłaciła zbyt wysoką cenę.W pierwszej kolejności rosyjska szczepionka doprowadziła do kryzysu rządowego, w którym część partnerów wśród koalicji wzniosła zarzuty, iż ówczesny premier Matovič podjął jednostronną decyzję o zakupie szczepionki, bez jakichkolwiek konsultacji z koalicjantami. Co więcej, jego publiczne przywitanie samolotu z ładunkiem szczepionki doprowadziło do podważenia ukierunkowania geopolitycznego Słowacji nie tylko wśród społeczeństwa słowackiego, ale także za granicą. 11 marca br. rezygnację ogłosił minister zdrowia Marek Krajčí, co zostało określone przez Matoviča jako „najbardziej absurdalna decyzja w historii“. Kilka dni później, po tym, co rezygnację ogłosili ministrowie z partii Wolność i Solidarność, Dla Ludzi, a także minister pracy z partii Jesteśmy Rodziną, dymisję zapowiedział premier Matovič. Do istotnych zmian jednak nie doszło, bowiem w nowym rządzie, kierowanym przez Eduarda Hegera, Matovič zajął stanowisko ministra finansów.Według śmiałych planów słowackiego rządu, szczepionka miała zostać przebadana przez Słowacką Agencję Leków a szczepienia miały ruszyć w połowie marca. Jednak Słowacka Agencja Leków na początku kwietnia poinformowała, iż szczepionka, która została na Słowację przywieziona z Rosji, nie jest identyczna ze szczepionką, o której pisano w prestiżowym czasopiśmie Lancet, bowiem według Agencji różnił się skład szczepionek wyprodukowanych w różnych miejscach. Kolejnym problemem był również brak wymaganej dokumentacji.Minister finansów w nowym rządzie kontynuował jednak kampanię dla Sputnika-V. Słowacki rząd podjął decyzję, że szczepionki zostaną przebadane na Węgrzech. W tym celu, minister Matovič spotkał się z węgierskim premierem Orbanem. Należy również przypomnieć o podróżach ministra do Moskwy w celu uzyskania kompletu dokumentacji. Zatem kampanie przeciwko szczepionce zostały określone jako „systematyczna geopolityczna manipulacja”.Po trzech miesiącach słowackie Ministerstwo Zdrowia poinformowało o uruchomieniu zapisów na szczepienia Sputnikiem. Zarejestrować mogą się osoby w wieku od 18 do 60 lat. Według oczekiwań ministerstwa, chętnych będzie ok. 80 tys. ludzi. Przyczyną może być fakt, iż szczepionka nie posiada rejestracji w UE. Były premier Matovič, który podjął decyzję o zakupie szczepionki oraz prowadził kampanię za jej zastosowanie, wypowiedział się, iż z powodu częstych zagranicznych podróży służbowych, nie będzie mógł zaszczepić się Sputnikiem. Słowackie Ministerstwo Zdrowia rozpatruje obecnie możliwość sprzedania niepotrzebnych szczepionek, które przeterminują się w sierpniu 2021 r.Ambitnych planów Igora Matoviča ze szczepionką Sputnik-V, nie udało się zrealizować. Miał to być wielki sukces w szczepieniu obywateli, podobnie jak powszechne testowanie obywateli miało doprowadzić do szybkiego zwalczenia pandemii. Obydwa działania miały skutkować wzrostem poparcia dla Matoviča, jednak efekt był zupełnie odwrotny. Niewątpliwie udało się przynajmniej otworzyć publiczną dyskusję nad geopolitycznym ukierunkowaniem Słowacji.Źródła:Igor Matovič dve hodiny hovoril oSputniku. Kde zavádzal, prekrúcal či nehovoril celú pravdu?https://dennikn.sk/2353998/overenie-dvojhodinovej-tlacovky-igora-matovica-kde-zavadzal-prekrucal-ci-nehovoril-celu-pravdu/?ref=listMatovič sa Sputnikom zrejme zaočkovať nedá. Vysvetlil, prečo. https://www.ta3.com/clanok/202044/matovic-sa-sputnikom-zrejme-zaockovat-neda-vysvetlil-precoMatovičove vyjadrenia o Sputniku spochybňujú štátne inštitúcie.https://domov.sme.sk/c/22634123/matovicove-vyjadrenia-o-sputniku-spochybnuju-statne-institucie.htmlZdjęcie nagłówka: Asian Development Bank via Flickr - Creative Commons

Nota

Polityczna władza wirusa, czyli jak Covid uderza w Ustawę Zasadniczą, niemiecki federalizm i wpływa na zbliżające się wybory

25.05.2021

Monika Maria BrzezińskaUniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawiee-mail: [email protected]: 0000-0001-9278-993123 IV 2021 r. weszła w życie nowelizacja Ustawy o ochronie przed infekcjami (niem. Infektionsschutzgesetz), określana mianem „hamulca bezpieczeństwa”. Zgodnie z nowymi regulacjami (§ 28a), wprowadzono w Niemczech m.in. zakaz przemieszczania się w godz. między 22.00 a 5.00 rano, organizowania spotkań towarzyskich, również tych mających miejsce w domach prywatnych (możliwa jedna dodatkowa osoba), czy robienia zakupów bez aktualnego, negatywnego wyniku testu. Także uczniów zobligowano do kontynuowania nauki online, a pracodawców, o ile to możliwe, do przeniesienia swoich podwładnych do pracy zdalnej1.Obostrzenia mają mieć charakter przejściowy i obowiązywać jedynie wtedy, gdy w ciągu trzech kolejnych dni przekroczona zostanie siedmiodniowa lub pięciodniowa częstość zachorowalności, wynosząc odpowiednio 100 lub 165 nowych zakażeń na 100 000 mieszkańców miasta lub powiatu. Regulacje choć tymczasowe, wywołały ogromny sprzeciw opozycji, zarzucającej rządowi atak na wolności obywatelskie i niemiecki federalizm. Wśród wielu rodzi się również pytanie, czy zmiany te są konstytucyjne i nie naruszają Ustawy Zasadniczej?KomentarzPodział zadań między kraje związkowe a federację to jedna z najważniejszych zasad niemieckiego systemu politycznego. Obie płaszczyzny dysponują konstytucyjnie zagwarantowanym katalogiem własnych kompetencji, realizowanych w zależności od materii, bądź to samodzielnie bądź też w kooperacji z władzą centralną (art. 20-37 Ustawy Zasadniczej). Gwarantuje to im z jednej strony swobodę działania zgodnie z własnymi regionalnymi potrzebami, zostawiając dużą przestrzeń na różnorodność regulacji prawnych, z drugiej zaś zabezpiecza przed dowolnością i chaosem w skali ogólnopaństwowej.W dobie pandemii jednak ta „jedność w wielości” znacząco utrudnia procesy decyzyjne. Ze względu na określone procedury są one bowiem bardzo długie (wieloetapowe), przez co nie adekwatne do dynamicznej sytuacji. Proza dnia codziennego rozbija się chociażby o zasady higieny w miejscach publicznych, szczególnie uciążliwe w czasie przemieszczania się z jednego kraju związkowego do drugiego. Turyści bowiem, w przypadku niezastosowania się do panujących na terenie danego kraju związkowego regulacji, narażeni są na liczne grzywny. Ta fragmentaryzacja prawa prowadzi do chaosu i komplikuje i tak trudną walkę z pandemią.Zaproponowany zatem przez kanclerz Angelę Merkel „hamulec bezpieczeństwa” ma za zadanie skrócić rozbudowany proces decyzyjny, przekazując część kompetencji na rzecz władzy centralnej. Poszukiwania kompromisu zdaniem CDU/CSU to oznaka siły i gwarancja jednomyślności.Nie wszyscy jednak są zadowoleni z proponowanych rozwiązań. Spór o „złoty środek” i wyważenie między centralizacją a decentralizacją, znalazł swoje odzwierciedlenie także w głosowaniach w niemieckim parlamencie. Partie takie jak AfD (Alternative für Deutschland), SPD (Sozialdemokratische Partei Deutschlands) oraz Zieloni (die Grünen) zdecydowanie opowiedziały się przeciwko centralizacji zadań, uznając je za atak na wolności obywatelskie (A. Gauland, AfD), czy nieadekwatność proponowanych regulacji (Christine Aschenberg-Dugnus, die Grünen). Amira Mohamed Ali z kolei (SPD) podsumowała działania rządu jako „chwianie się od jednej awantury do drugiej” bez rozwiązywania problemu.Przesunięcie kompetencji z zakresu decyzyjnego krajów związkowych na rzecz federacji wymaga jednak nowelizacji Ustawy Zasadniczej. Ta zaś bez szerokiej zgody politycznej nie jest możliwa. Jednakże procesy centralizujące zazwyczaj inicjowane są poprzez nieformalne działania, przedostając się do systemu politycznego niejako „furtką boczną”. Tak jest i tym razem, gdyż zmiana rozpoczęła się od nowelizacji Ustawy o ochronie przed infekcjami, ale dotknęła też wielu innych aktów prawnych, o czym mówi się już niewiele.Z drugiej jednak strony, to właśnie Niemcy postrzegane są jako państwo sprawnie radzące sobie z kolejnymi falami zakażeń. Regulacje umożliwiające nie tylko krajom związkowym, ale także powiatom i gminom swobodę działania np. przy zakupie szczepionek i środków higieny, znacząco odciążyły władzę centralną, docierając bezpośrednio do najbardziej newralgicznych miejsc dotkniętych pandemią.Rozwiązania proponowane przez federalizm kooperatywny pozwalają działać najbardziej zainteresowanym, poszukiwać optymalnych dla siebie rozwiązań, nie wyręczając żadnej z płaszczyzn w jej odpowiedzialności. To aktywizuje i sprzyja scenie politycznej zwłaszcza w okresie zbliżających się wyborów do Bundestagu i zmiany na najważniejszym w państwie stanowisku kanclerza Niemiec. Już teraz deklaracje konkurentów na szefa rządu: Armina Lascheta (CDU) i Markusa Södera (CSU) są skrupulatnie analizowane oraz oceniane przez obywateli i mogą decydująco wpłynąć na poziom ich poparcia w wyborach. W dobie kryzysu awans polityczny i degradacja idą bowiem w parze, stanowiąc najlepsze narzędzie do weryfikacji polityków, a zwłaszcza ich poglądów, popularności i skuteczności w podejmowaniu działań.Czy Niemcy są gotowi na redukcję federalizmu? Pandemia pokazała duże sprzeczności w tym zakresie, ale też wskazała na konieczność rewizji systemu. Co zatem stanie się z niemiecką zasadą różnorodności, pokaże nie tylko czas, ale i zbliżające się wybory parlamentarne.Źródła:Viertes Gesetz zum Schutz der Bevölkerung bei einer epidemischen Lage von nationaler Tragweite, Bundesgesetzblatt Teil I2021Nr. 18 vom 22.04.2021.Deutscher Bundestag, Bevölkerungsschutzgesetz: Bundesweite Notbremse beschlossen, https://www.bundestag.de/dokumente/textarchiv/2021/kw16-de-infektionsschutzgesetz-834802 (09.05.2021).

Nota

Wybory do Izby Zgromadzenia Tobago w 2021 r.

19.05.2021

Trynidad i Tobago jest państwem unitarnym o ustroju republikańsko-parlamentarnym, w którym władzę ustawodawczą sprawuje dwuizbowy parlament złożony z Senatu oraz Izby Reprezentantów. W ramach drugiej największej wyspy – Tobago stanowiącej część państwa funkcjonuje jednoizbowy organ stanowiący – Izba Zgromadzenia Tobago (Tobago House of Assembly).W skład Izby Zgromadzenia Tobago wchodzi dwunastu członków pochodzących z powszechnych wyborów (wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych na czteroletnią kadencję), trzech członków mianowanych za radą Naczelnego Sekretarza (Chief Secretary) oraz jeden przedstawiciel mianowany za radą lidera mniejszości. Na czele Izby Zgromadzenia Tobago stoi Przewodniczący wybierany przez członków organu przedstawicielskiego. Głównym zadaniem Przewodniczącego jest prowadzenie obrad Izby. Naczelny Sekretarz pełni funkcję szefa lokalnego rządu, jest nominowany przez Izbę Zgromadzenia Tobago jako lider ugrupowania posiadającego większość w izbie. Realizowane przez Naczelnego Sekretarza zadania dotyczą kreowania polityki, promowania ireprezentowania Tobago.Wprzeprowadzonych w 2017 r. wyborach do Izby Zgromadzenia Tobago większość uzyskała partia Ludowy Ruch (People's National Movement PNM), która zdobyła dziesięć mandatów. Swoją reprezentację posiadała również lokalna partia Postępowi Demokratyczni Patrioci (Progressive Democratic Patriots PDP), która wprowadziła do Izby Zgromadzenia Tobago dwóch przedstawicieli.W zaplanowanych na 25 stycznia 2021 r. wyborach wzięły udział 4ugrupowania polityczne; PNM, PDP oraz Jedność Ludu (Unity of the People UTP) a także Ruch Reform Czynu Klasowego (Class Action Reform Movement CARM). Wyłącznie PNM jest ugrupowaniem o zasięgu krajowym, pozostałe trzy partie funkcjonują tylko na obszarze wyspy Tobago i odwołują się do regionalizmu.Jeden z kandydatów partii PNM – Kelvon Morris domagał się wykluczenia PDP zarzucając konkurentom nieprzedstawienie programu wyborczego. Kandydat PNM apelował do młodych ludzi o nieudzielanie poparcia PDP, której lidera Watsona Duke określił mianem Tobago Trump. Wicelider PDP – Farley Augustine w trakcie kampanii wyborczej deklarował zniwelowanie różnic w kosztach życia pomiędzy mieszkańcami dwóch największych wysp archipelagu, wskazując na 30% większy koszt towarów na Tobago. Polityk zapowiadał, że gdy PDP obejmie władze na wyspie przeprowadzona zostanie modernizacja portu w stolicy co pozwoli na import towarów bezpośrednio na Tobago. Był to jeden z elementów zapowiadanych zmian wnajwiększym mieście wyspy – Scarborough, które zdaniem F. Augustine mogło by być miastem ze strefą wolną od podatku.Dwa tygodnie przed wyborami głównym tematem kampanii stał się projekt kolejki tyrolskiej na wyspie Tobago. Będący na czele PDP politycy zarzucali liderce PNM na Tobago –Tracy Davidson-Celestine zaniedbania w sprawie realizacji inwestycji w czasach, gdy pełniła ona funkcję Sekretarza ds. turystyki i transportu. Dowodem zaniedbań miał być raport Naczelnego Audytora. W tej sprawie próbę kontaktu z lokalną liderką PNM próbował nawiązać portal Newsday. Jeden z członków zespołu PR poinformował dziennikarzy, że T. Davidson-Celestine wyda wtej sprawie oświadczenie. Krajowy lider PNM pełniący funkcję premiera Trynidadu iTobago – Keith Rowley zwrócił się do T. Davidson-Celestine mówiąc, że jedną zpierwszych rzeczy jakie powinna zrobić gdy zostanie naczelnym sekretarzem będzie ukończenie projektu kolejki tyrolskiej. Lider PNM krytykował przeciwników politycznych za próbę zdobycia głosów poprzez kierowanie zarzutów wobec politycznej konkurentki w tej sprawie.W trakcie kampanii wyborczej premier Trynidadu i Tobago stwierdził, że na wyspie Tobago PDP blisko współpracuje z będącą w opozycji (w Parlamencie Trynidadu i Tobago) partią Zjednoczony Kongres Narodowy (United National Congress UNC). Przy tej okazji K. Rowley zwracał uwagę na fakt, że PDP nie interesowała się niepokojącymi danymi z raportów Naczelnego Audytora w latach gdy rządziła UNC.Burzliwa kampania wyborcza zapowiadała zaciętą rywalizację w wyborach pomimo, że sondaże nie wskazywały na zmianę rządzącej partii. Sprawująca w państwie władzę PNM uzyskała 50,4% głosów, natomiast PDP zdobyła 48,5% głosów. Pozostałe partie biorące udział w procesie wyborczym nie odegrały roli. Wynik wyborów stał się przyczyną kryzysu konstytucyjnego w państwie. Zarówno PNM oraz PDP uzyskały po 6miejsc w Izbie Zgromadzenia Tobago, której przedstawiciele nie mogli wybrać Przewodniczącego pomimo przeprowadzenia czterech rund głosowania (dwóch tajnych idwóch jawnych głosowań). Brak porozumienia w izbie spowodował, że również niemożliwa była nominacja Naczelnego Sekretarza.Sposób wyjścia z impasu stał się kolejnym punktem zapalnym. Przedstawiciele PNM przychylali się do zmian w przepisach, natomiast opozycyjna UNC oraz PDP sprzeciwiały się takiemu rozwiązaniu twierdząc, że niepotrzebna jest ingerencja rządu Trynidadu i Tobago, a obecne rozwiązania pozwalają na uporanie się z kryzysem. Bardzo prawdopodobne było osiągnięcie porozumienia poprzez podział kluczowych stanowisk, natomiast negocjacje stanęły w miejscu. Na Trynidadzie i Tobago podejmowane są zmiany legislacyjne zmierzające do zwiększenia liczby członków Izby Zgromadzenia Tobago z 12 do 15.Wiele wskazuje na to, że PDP i PNM nie osiągną porozumienia i konieczne będzie przeprowadzenie nowych wyborów. Obawy mogą budzić kwestie związane zwyznaczeniem granic okręgów wyborczych, niebezpieczeństwo może stanowić w tej sytuacji zjawisko gerrymanderingu. Zmiana przepisów została przyjęta przez parlament i zaakceptowana przez Prezydenta Tynidadu i Tobago. Szczegółowe określenie zmian okręgów wyborczych zostanie wypracowane przez Komisję ds. wyborów i granic okręgów. Niepokojący jest fakt, że zarówno UNC oraz PDP są przeciwne zmianom wprawie, a ewentualna porażka PDP wwyborach może być przyczyną wzrostu radykalizacji jej zwolenników. W ostatnich dniach politycy PNM wyrażali oburzenie faktem, że lider PDP dopuścił się nieuczciwych praktyk związanych m.in. z przyjęciem 0,5 mln dolarów odprawy od związku zawodowego pomimo pozostania na stanowisku prezesa.Wzrost poparcia dla PDP może być przejawem niezadowolenia mieszkańców Tobago zprowadzonej przez PNM polityki. Rządząca na Trynidadzie i Tobago PNM wubiegłorocznych wyborach parlamentarnych na wyspie Tobago, uzyskała ponad 60% głosów, natomiast PDP dysponowała poparciem 38% wyborców. W ostatnich wyborach różnica pomiędzy tymi ugrupowaniami wynosiła około 2%.Nie bez znaczenia jest fakt, że politycy PDP w kampanii wyborczej zwracali uwagę na problemy niedostrzegane zperspektywy rządu Trynidadu i Tobago. Powstały kryzys oraz wyraźna zmiana sympatii politycznych mieszkańców Tobago, mogą być początkiem poważnych przemian związanych m.in. ze zwiększeniem autonomii wyspy. W przestrzeni publicznej pojawiają się opinie, że Tobago powinno mieć większą swobodę w decydowaniu o własnych sprawach.Kwestia związana zzażegnaniem kryzysu konstytucyjnego wykracza poza wyspę Tobago i stała się problemem poruszanym na forum państwowego parlamentu. Sposób wyjścia z impasu jest przyczyną wyraźnych podziałów pomiędzy opozycyjną UNC arządzącą PNM. Trudno ocenić jak na poparcie dla PDP wpłyną niekorzystne dla lidera ugrupowania – W. Duke informacje nagłaśniane przez PNM. Wątpliwe jest, że wmyśl starego przysłowia Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta pojawi się trzeci gracz, który odegra ważną rolę wprzyszłych wyborach. Wszystko wskazuje na to, że rywalizacja na wyspie Tobago rozegra się pomiędzy PDP iPNM.

Nota

Namibia: ropa i współczesne praktyki kolonialne  

18.05.2021

Praktyki eksploatacji kontynentu afrykańskiego znane z XIX wieku – okresu imperializmu, zwłaszcza w odniesieniu do Prus, dzisiejszych Niemiec, są jak najbardziej powszechne w czasach współczesnych. Wówczas, „Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia” – dziś Namibia – była okupowana, dominowana i eksploatowana dla celów imperialistycznych[1].W kwietniu 2021 roku kanadyjskie przedsiębiorstwo zajmujące się poszukiwaniem ropy naftowej otrzymało licencję od Namibijskiego Ministerstwa Górnictwa i Energii na eksplorację Basenu Kavango, regionu rozciągającego się w północno-wschodniej części Namibii, a także w północno-zachodniej części Botswany.ReconAfrica, przedsiębiorstwo poszukujące ropę i gaz w Namibii i Botswanie, zawarło kontrakty z rządami tych państw. Zgodnie z informacją na stronie internetowej, inwestycja „może być bodźcem ekonomicznym, służyć do finansowania lokalnych i regionalnych miejsc pracy oraz innych korzyści społeczno-ekonomicznych, takich jak zwiększenie infrastruktury, dostęp do wody pitnej i inwestycje w ochronę środowiska i dzikiej przyrody”[2]. Nic bardziej błędnego.Kolejny region zagrożony to delta Okawango, który jest środowiskiem dla niektórych z najbardziej zagrożonych gatunków na świecie, w tym zagrożonych wyginięciem afrykańskich dzikich psów i gepardów, nosorożców białych oraz czarnych, oraz lwów.Od kwietnia 2021 roku odbywają się w Namibii zakrojone na szeroką skalę protesty obrońców środowiska naturalnego flory i fauny. Konstytucja Namibii z 1990 r. promuje ochronę środowiska. W artykule 95 wskazuje, że źródłem dobrostanu obywateli jest ochrona środowiska naturalnego[3]. Państwo ma zapewnić zgodnie z wyżej wymienionym artykułem konstytucji:„utrzymanie ekosystemów, ochronę podstawowych procesów ekologicznych i biologicznej różnorodności Namibii oraz wykorzystanie żywych zasobów naturalnych z korzyścią dla wszystkich Namibijczyków, dla zarówno obecnych, jak i przyszłych pokoleń; w szczególności Rząd zapewni środki przeciwko dumpingowi lub recyklingowi zagranicznych odpadów nuklearnych i toksycznych na terytorium Namibii”.Tymczasem zwolennicy ochrony środowiska uruchomili kampanię #SavetheOkavangoDelta. Uważają oni, że Namibia musi poszukiwać odnawialnych źródeł energii zamiast paliw kopalnych. W dalszym ciągu organizowane są protesty.[1] Blackshire-Belay, C. (1992). German Imperialism in Africa: The Distorted Images of Cameroon, Namibia, Tanzania, and Togo. Journal of Black Studies, 23(2), 235-246.[2] ReconAfrica, https://reconafrica.com/about/[3] Konstytucja Namibii, 1990, Art. 95, https://www.constituteproject.org/constitution/Namibia_2010.pdf

Nota

Niestabilność polityczna oraz wojna domowa w Mali pogłębia kryzys humanitarny

17.05.2021

Pod koniec XIX w. Francja przejęła kontrolę nad Mali. Republika Sudanu i Senegal uniezależniły się od rządu w Paryżu w 1960 r. właśnie jako Federacja Mali. Kiedy Senegal wycofał się po zaledwie kilku miesiącach, to, co dawniej tworzyło Republikę Sudańską, zostało przemianowane na Mali. Rządy demokratyczne rozpoczęły trudny i niestabilny okres w 1991 r. po latach dyktatury. W 2012 r. nastąpił pucz wojskowy, gdzie żołnierze niskiego i średniego szczebla, sfrustrowani niekorzystnym dla wojska przebiegiem rebelii wewnątrznarodowej, obalili rządy Amadou Toumani Touré, który nomen omen także doszedł do władzy w wyniku przeprowadzenia wojskowego zamachu stanu.Wysiłków mediacyjnych podjęła się wówczas, a także podczas ostatniej rundy rozmów w 2020 r., Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS). Choć przywrócono władzę cywilną, mianując tymczasowego prezydenta Dioncounda Traoré, zaledwie miesiąc później został on dotkliwie pobity w wyniku ataku demonstrantów. Chaos w obozie władzy umożliwił islamskim bojownikom budowę twierdz, a setki tysięcy północnych Malijczyków uciekło przed przemocą w głąb kraju, a także do państw sąsiednich. Tym samym pogłębiono i tak ogromne niedobory żywności w społecznościach przyjmujących.Grupy ekstremistyczne nie wiązały się procesem pokojowym (2013-2015) grabiąc obszary wiejskie środkowego Mali, rosnąc w siłę po konsolidacji trzech głównych organizacji terrorystycznych w marcu 2017 r. Terroryści wykorzystują rywalizację etniczną w społeczeństwie malijskim, gdzie niechlubną praktyką są zabójstwa, gwałty czy porwania ludności należącej do konkurującej grupy koczowniczych plemion pasterskich czy osiadłych społeczności. Rosnąca frustracja wśród ludności, a także w obozie władzy i wojsku, doprowadziła w 2020 r. do aresztowania wybranego w 2018 r. prezydenta Ibrahima Boubacar Keïta. Obecnie organy władzy państwowej funkcjonują w ramach rządu tymczasowego powołanego przez wojskową juntę, nazywającą się National Committee for the Salvation of the People.Według różnych źródeł nawet do 6,8 mln ludności (a zatem 35% narodu) jest doświadczonych trwającym od lat kryzysem humanitarnym. Tylko w 2020 r. ponad 287 tys. osób zostało przesiedlonych (od 2018 r. aż 700 tys.) przy braku jakichkolwiek oznak spowolnienia trendu. Migracja regionalna przybiera na sile, przy czym w Mali przebywa ponad 43,7 tys. uchodźców z Burkina Faso i Nigru, także dotkniętych konfliktami. Organizacje humanitarne mają utrudniony dostęp do potrzebujących odnotowując coraz liczniejsze ataki na swoich pracowników.dr Joanna SiekieraFaculty of LawUniversity of Bergen, Norwayhttps://www.uib.no/en/persons/Joanna.Siekiera

`