Logo Thing main logo

Category: Nota

Nota

Rząd przejściowy w Mali oraz nadchodzące wybory prezydenckie i parlamentarne

31.12.2020

Mali znajduje się od kilku lat w bardzo trudnej sytuacji politycznej, ekonomicznej, militarnej oraz społecznej. Dość powiedzieć, że państwo ani teoretycznie, ani praktycznie nie funkcjonuje. Brak jest stałego rządu, armia w brutalny sposób próbuje przejąć władzę, a do tego organizacje terrorystyczne walczą z koalicją państw Europy na terytorium kraju. Oprócz tego, od 1968 roku do dnia dzisiejszego w Bamako doświadczono czterech zamachów stanu, które całkowicie zmieniały struktury polityczne. Do teraz Mali nie potrafi udźwignąć ciężaru odbudowy państwa, a nie wydaje się, aby przyszłość była choć trochę lepsza. W połowie sierpnia doszło do próby przejęcia władzy przez wojsko, która okazała się udana.Główną przyczyną puczu były napięcia pomiędzy prezydentem Ibrahimem Boubacar Keïtą a oficerami armii, którzy nie byli zadowoleni z tego w jaki sposób zarządza on armią, reaguje na ataki grup bojowników na ludność i bazy wojskowe oraz dopuszcza do korupcji w najważniejszych strukturach państwowych.Od wybuchu wojny domowej w 2012 roku, setki malijskich żołnierzy zginęło w starciach, zasadzkach, bombach ukrytych w samochodach, eksplozjach min oraz zaplanowanych zabójstwach. Brutalna i nieposkromiona agresja, która pochłonęła wielu malijskich żołnierzy, została niezauważona przez ówczesnego prezydenta. Nie doszło zweryfikowania danych zabity, oddania hołdów lub pochówku z honorami. Nie dotrzymano także rządowych obietnic dotyczących fundamentalnych zmian w strukturach armii i planowaniu militarnym, które wówczas na chwile uśmierzyły ból tysięcy rodzin. Dlatego też w 2019 roku, setki żon i dzieci zabitych żołnierzy demonstrowało w Ségou i Séparé, aby potępić brak reakcji rządu na powtarzające się ataki i zażądać większych funduszy dla wojskowych.Niezadowolenie w armii przez lata postępowało, dlatego też czterech wyższych wojskowych Assimi Goïta, Malick Diaw, Ismaël Wagué oraz Sadio Camara zdecydowali się na przejęcie władzy w państwie. Mimo, że pierwsze strzały w ramach puczu rozpoczęły się 18 sierpnia w malijskiej bazie wojskowej Kati, położonej piętnaście kilometrów od Bamako, to już 19 sierpnia ówczesny prezydent zrezygnował z urzędu. Tym samym władzę w państwie przejął Komitet Narodowy Zbawienia Ludu (fr. Comité National pour le Salut du Peuple - CNSP). Organ miał być odpowiedzialny za okres przejściowy i przeprowadzenie nowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych w ramach „obywatelskiej przemiany politycznej”. Tego samego dnia Assimi Goïta został przewodniczącym Komitetu Narodowego, a wiceprzewodniczącym Malick Diaw. 21 września CNSP wyznaczyło Bah N'Dawa, na tymczasową głowę państwa. 25 września przywrócono władzę konstytucyjną, mianując go oficjalnie na Prezydenta Mali. Co ważne, był on ministrem obrony od 28 maja 2014 roku do 10 stycznia 2015 roku, gdy panował jeszcze Ibrahim Boubacar Keïta.Należy wskazać, że ECOWAS, Unia Afrykańska, Stany Zjednoczone, Francja oraz Rosja potępiły pucz w Mali. 19 sierpnia Rada Bezpieczeństwa ONZ zebrała się w trybie pilnym, aby omówić kryzys w państwie. Następnie jednogłośnie zatwierdziła rezolucję potępiającą zamach stanu oraz wzywającą żołnierzy do powrotu do koszar i niezwłocznego uwolnienia wszystkich zatrzymanych. Tego samego dnia Unia Afrykańska zawiesiła członkostwo Mali, a prezydent Francji Emmanuel Macron zażądał zwrotu władzy cywilom. Przewrót został jednak podtrzymany.Oficjalnie 1 października 2020 roku opublikowano w dzienniku urzędowym tzw. „kartę przejściową”, która ma umożliwić przeprowadzenie kolejnych, wolnych wyborów. Postanowiono, że ani prezydent - Bah N'Dawa, ani wiceprezydent - Assimi Goïta okresu tymczasowego, nie mogą startować w kolejnych wyborach prezydenckich. Ponadto podkreślono, że okres przejściowy nie może trwać dłużej niż 18 miesięcy[1]. W związku z powyższym, prawdopodobnie w 2021 roku odbędą się zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne. Z uwagi na trwające misje antyterrorystyczne w regionie Sahelu oraz współpracę na linii Europa – Afryka, będzie to bardzo ważny etap w historii Mali.[1] Journal Officiel de la Republique du Mali, Decret N°2020-0072/Pt-Rm du 1er Octobre 2020 Portant Promulgation de la Charte de la Transition, 1er Octobre 2020, Special N°17.

Nota

Tonga: Polityczny wstrząs na szczytach władzy na zakończenie 2020 roku

30.12.2020

Justyna Eska-MikołajewskaUniwersytet Ekonomiczny w [email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425Dnia 9 grudnia b.r. Przewodniczący Zgromadzenia Ustawodawczego (Speaker of the Legislative Assembly), Lord Fatafehi Fakafanua, otrzymał wniosek w sprawie wotum nieufności wobec premiera Pohivy Tu’i’onetoa. Złożył go deputowany z grona Reprezentantów Ludu dla wyspy Tongatapu (People's Representative for Tongatapu), Semisi Sika, wskazując na szereg kwestii, w tym m.in. brak planu działań w związku z pandemią koronowirusa (COVID-19), kosztowny i budzący wątpliwości w zakresie wyboru dostawców i podwykonawców projektów plan robót drogowych, a także selektywną pomoc finansową z budżetu państwa, w tym dotowanie niektórych mediów pomimo utrzymywania państwowych usług radiowych i telewizyjnych.Zgodnie z art. 50B ust. 2 Konstytucji Tonga z 1875 r. (po raz ostatni nowelizowanej w 2016 r.) dopuszcza się możliwość wniesienia wniosku o wotum nieufności wobec premiera, o ile zostanie on złożony po upływie 18 miesięcy od dnia wyborów powszechnych i nie później niż na 6 miesięcy przed datą kolejnej elekcji. Wniosek skierowany został do Stałej Komisji ds. Przywilejów (Privileges Committee) z zamiarem przeprowadzenia standardowej procedury weryfikacyjnej celem zapewnienia jego zgodności z Regulaminem (Rules of Procedure).Podczas ostatniego w tym roku posiedzenia organu ustawodawczego, które odbyło się 10 grudnia, Spiker Izby oficjalnie poinformował o złożeniu wniosku, wskazując na możliwość ustosunkowania się do jego treści i przedstawienia stosownej odpowiedzi przez szefa rządu. Z tej racji, że ostatnie wybory powszechne na Tonga odbyły się w listopadzie 2017 r., złożenie rzeczonego wniosku może zgodnie z konstytucyjnymi wymogami nastąpić między 5 a 14 dniem od jego wpłynięcia. W związku z trwającą przerwą świąteczną wstępny termin rozpatrzenia wniosku został wyznaczony dopiero na 12 stycznia 2021 r.Tymczasem w dniu 11 grudnia 2020 r. minister sprawiedliwości i więziennictwa oraz wicepremier, Sione Vuna Fa’otusia, zrezygnował z pełnionych funkcji w rządzie. Jest on jedną z 10 osób, członków Partii Demokracji (Paati Temokalati, PTOA), założonej przez byłego premiera, a jednocześnie aktywnego działacza ruchu demokratycznego, Samuela ʻAkilisi Pohivę, które złożyły podpis pod wnioskiem o wotum nieufności wobec urzędującego premiera. Dymisja wicepremiera, jednego z czołowych działaczy ruchu prodemokratycznego, przypieczętowuje trwający od kilkunastu dni przewrót polityczny w tym mikropaństwie. Na przełamanie obecnego impasu na szczytach władzy w Tonga trzeba będzie poczekać jeszcze co najmniej kilka tygodni.KomentarzW tym niepodległym od 1970 r. państwie dopiero na początku XXI w. przeprowadzono reformy i zapoczątkowano proces demokratyzacji, m.in. zastępując Tajną Radę gabinetem, ustanawiając wybór premiera przez parlament, a także ograniczając prerogatywy monarsze do działań podejmowanych za radą premiera. W 2010 r. skład Zgromadzenia Ustawodawczego poszerzono do 26 członków, spośród których 17, tzw. Reprezentantów Ludu, wyłanianych jest w drodze bezpośrednich wyborów. Pozostałych 9 wybierają z własnego grona przedstawiciele rodów arystokratycznych (Nobles of Tonga), a maksymalnie 4 osoby wyznacza król. Zarówno Spiker Izby jest wybierany spośród deputowanych (i to z tej arystokratycznej części), jak i premier, który następnie dokonuje wyboru ministrów swojego gabinetu, formalnie powoływanych przez monarchę.Wysłanie do parlamentu listu przez jednego z deputowanych ujawnia de facto głęboko zakorzenione obawy dotyczące praktyk i procedur rządowych w tej młodej, choć znanej ze swojej stabilności, demokracji. Wniosek w sprawie wotum nieufności wobec premiera złożył Sēmisi Sika, wieloletni parlamentarzysta, który wspierał demokratyczne przemiany w tym państwie, a na przełomie września i października 2019 r. czasowo pełnił nawet obowiązki premiera. Obecny układ sił w parlamencie, w ramach którego Partia Demokratyczna Przyjaznych Wysp (Democratic Party of the Friendly Islands, DPFI) dysponuje 12 miejscami w organie ustawodawczym, wyjątkowo sprzyja obaleniu premiera. Dwóch spośród dziewięciu przedstawicieli arystokracji, posiadających mandaty parlamentarne i wchodzących w skład gabinetu, przebywają obecnie za granicą.Reformy konstytucyjne i polityczne podjęte przed wyborami powszechnymi w 2010 r. utorowały drogę mieszkańcom Tonga do bardziej reprezentatywnych i odpowiedzialnych rządów. Paradoksalnie, tą instytucją ustrojową, która jako jedna z pierwszych zrozumiała sens prodemokratycznych protestów w państwie, była monarchia. Obecny stan demokracji nadal pozostaje wadliwy, co obrazuje chociażby niedoreprezentowanie kobiet w parlamencie czy też praktyki korupcyjne na szczytach władzy. Coraz celniej jednak punktują to rzecznicy przemian, którzy powinni dobrze rozważyć dalszy kierunek reform, jeśli faktycznie dążą do umocnienia demokracji w tej ostatniej minimonarchii konstytucyjnej na Pacyfiku.

Nota

Nadchodzące wybory prezydenckie w Ekwadorze

28.12.2020

7 lutego 2021 r. Ekwadorczycy wezmą udział w wyborach prezydenckich. Spośród 12 kandydatów, największe szanse na wygraną wydają się mieć Andrés Arauz – były minister rządu i dyrektor Banku Centralnego, Guillermo Lasso – biznesmen, były minister gospodarki i gubernator, oraz Yaku Pérez – były prefekt prowincji Azuay.Przed nadejściem pandemii koronawirusa Ekwador był już w stanie recesji, a Covid-19 uderzył w kraj szczególnie mocno. Po wzroście gospodarczym jedynie o 0,1% w 2019 r., oczekuje się, że ekwadorski PKB skurczy się w 2020 r. o 11%.[1] Podwójny szok związany z załamaniem zarówno dochodów z ropy (w 2019 r. ropa stanowiła ponad jedną trzecią dochodów z eksportu Ekwadoru), jak i dochodów podatkowych doprowadził do luki w finansowaniu publicznym w wysokości 13,5 mld USD. Spowodowało to narastające opóźnienia w płatnościach wynagrodzeń sektora publicznego oraz ograniczało zdolność rządu do oferowania nawet bardzo ograniczonych programów pomocowych dla ratowania gospodarki.Ogłoszony na początku września 2020 r. plan pożyczkowy z MFW o wartości 6,5 mld USD zapobiegnie jednak urzeczywistnieniu się najgorszego scenariusza. Środki te pozwolą spłacić część zaległych płatności, a obok dodatkowego finansowania z innych stron w tym m.in. z Chin, zapewnią wsparcie dla programów reaktywacji i wsparcia gospodarki. Co najważniejsze, w połączeniu z umową o restrukturyzacji zadłużenia w wysokości 17,4 mld USD zawartą z wierzycielami rynkowymi, wzmocni to bilans płatniczy kraju i zapewni stały dopływ dolarów do gospodarki, niezbędny do uniknięcia potencjalnego kryzysu finansowego. W związku z tym krótkoterminowe perspektywy gospodarcze Ekwadoru poprawiły się, czego dowodem jest obniżenie premii za ryzyko związane z długiem państwowym oraz podniesienie jego oceny kredytowej do poziomu B-. Nie zmienia to faktu, iż kryzys w gospodarce w 2020 r. będzie najbardziej gwałtownym w historii Ekwadoru, a ewentualne ożywienie w 2021 r. w dużej mierze zależne będzie od dwóch głównych czynników: ogólnego tempa ożywienia gospodarki światowej oraz reform, które zaimplementuje nowy rząd i prezydent.Wraz z wyborami prezydenckimi w 2021 r. Ekwador znajduje się więc na rozdrożu. Oczekuje się, że gospodarka Ekwadoru odbije się w 2021 r., ale przyszły prezydent kraju będzie musiał zyskać poparcie dla reform w zakresie zarządzania emeryturami i przedsiębiorstwami państwowymi, a także nadal będzie musiał szukać sposobów dywersyfikacji eksportu. Zachęcanie do inwestycji i wzrostu w nowych sektorach będzie miało zasadnicze znaczenie dla tworzenia miejsc pracy i generowania dodatkowych dochodów podatkowych.W tym miejscu przedstawiamy sylwetki 3 najpopularniejszych kandydatów na urząd prezydenta Ekwadoru (których sondaże według Cedatos na dzień 4 grudnia 2020 r. przekraczały 10%), który zadecyduje o dalszym kierunku rozwoju kraju:Andrés Arauz – 35-letni ekonomista i technokrata, wybrany przez byłego prezydenta Rafaela Correę jako „jego kandydat”. Jego szybki awans do wewnętrznego kręgu Correi rozpoczął się od stanowiska dyrektora w Banku Centralnym Ekwadoru w wieku zaledwie 24 lat, po ministra wiedzy i talentów ludzkich jeszcze przed trzydziestką. Poprzedni prezydent Rafael Correa (pomimo zarzutów korupcyjnych i wyroku skazującego go na 8 lat więzienia) nadal ma poparcie równe około 20% wyborców, co może okazać się kluczowe w nadchodzących wyborach. Nie mniej jednak Arauz już spotyka się ze sprzeciwem większości instytucji państwowych, w tym sądów i organów wyborczych, a także elit gospodarczych i mediów, których pozycje mogą być poważnie zagrożone przez nowy rząd „correistas”, który jeśli wygra, prawdopodobnie zniweczy wiele z reformy instytucjonalnych i gospodarczych poprzedniej administracji Moreno. Wielu postrzega Arauza jako drugą szansę Correi, który mógłby zrehabilitować swój wizerunek. Inni patrząc na jego młodość i nieznany status, postrzegają go jako outsidera i szansę na nową erę w ekwadorskiej polityce. Przed rozpoczęciem kampanii, Arauz był doktorantem na Uniwersytecie Autonomous National University of Mexico, gdzie studiował to, co nazywa „hydrauliką międzynarodowego systemu walutowego”. Arauz otwarcie mówi o niewłaściwych jego zdaniem priorytetach globalnej gospodarki napędzających kryzysy, takich jak zmiany klimatyczne, i podobnie jak Correa, skrytykował MFW i jego niedawne pożyczki dla Ekwadoru. Ekonomiści przewidują, że Arauz może prowadzić politykę wielkiego państwa, która pomogła Correi w ograniczeniu ubóstwa i przestępczości, ale pozostawiła jego następcy rosnące zadłużenie po spadku cen eksportu towarów, zwłaszcza ropy.Guillermo Lasso – po raz trzeci kandyduje na urząd prezydenta Ekwadoru. Po lukratywnej karierze w bankowości, na przełomie lat 90-tych i 2000, zajmował różne stanowiska w rządzie, m.in. jako gubernator prowincji Guayas i minister gospodarki. Jeszcze w 2013 r. Lasso założył partię Creando Oportunidades (CREO – Tworzenie możliwości), jako wsparcie swojej ówczesnej kampanii prezydenckiej. Obecnie Lasso zyskał jednak większe uznanie i najprawdopodobniej zdobędzie również głosy nowego partnera koalicyjnego CREO, Społecznej Partii Chrześcijańskiej (PSC), oraz przeciwników byłego prezydenta Correi. Jednak Lasso wciąż jest daleko od zostania liderem w wyścigu po fotel prezydenta kraju, w którym występuje wysoki poziom frustracji wyborców i silny apetyt na zmiany w następstwie gospodarczego i politycznego kryzysu ostatnich lat, zaostrzonego przez pandemię. Co więcej, jako wybitny bankier, Lasso uosabia elity Ekwadoru, które wielu winią za obecną sytuację tego kraju. Gdyby został wybrany, Lasso najprawdopodobniej kontynuowałby reformy gospodarcze niepopularnej poprzedniej administracji Moreno, które popierała jego partia, jak i dostosował się do programu pożyczkowego MFW. Obiecał stworzyć milion miejsc pracy, a także uniwersalny system opieki zdrowotnej. Zapowiedział też i postara się wpłacić 1 miliard dolarów kapitału do Narodowego Banku Rozwoju i zaproponował powołanie międzynarodowej komisji antykorupcyjnej pod nadzorem OAS i ONZ.Yaku Pérez – prawnik i działacz ekologiczny, były prefekt prowincji Azuay, który walczył o prawa do wody i protestował przeciwko działalności górniczej. Odegrał znaczącą rolę w protestach przeciwko oszczędnościom w październiku 2019 r. i został przywódcą Pachakutik, ramienia politycznego Konfederacji Rdzennych Narodowości Ekwadoru. Pérez może liczyć na poparcie społeczności tubylczej oraz z regionu Cuenca na południu kraju, skąd pochodzi. Jest natomiast mniej znany na północy Ekwadoru, gdzie mieszka większość populacji. Na jego niekorzyść może przemawiać fakt, iż wyborcy mogą go kojarzyć z przemocą podczas protestów w 2019 r. Niektórzy wyborcy mogą być też do niego uprzedzeni z powodu jego autochtonicznego, niekatolickiego pochodzenia. Plany Péreza opierają się na ekonomicznym modelu zrównoważonego rozwoju, który chroni środowisko. Obiecał stworzyć uniwersalny dochód podstawowy. W przeciwieństwie do Lasso i Arauza, Pérez odmówił spotkania z urzędnikami MFW. Jest przeciwny podwyżkom podatków w porozumieniu Ekwadoru z MFW i powiedział, że jeśli zostanie wybrany, zrewiduje umowę i wezwie do wprowadzenia moratorium na spłatę długu, jeśli okaże się, że dług jest „bezprawny”.Który z kandydatów zdobędzie największe poparcie, przekonamy się już w lutym. Jednak niezależnie kto zostanie wybrany na ten urząd, przyszły prezydent Ekwadoru, będzie musiał znaleźć rozwiązanie w niełatwej dla kraju sytuacji gospodarczej, tak aby wygenerować zatrudnienie i wzrost w kontekście pandemii i niskich cen ropy. Wreszcie, scena wyborcza Ekwadoru jest najbardziej rozdrobniona od ponad dekady, co utrudni każdemu kandydatowi konsolidację zdecydowanej większości w Kongresie, a nowemu rządowi przyspieszenie reform, w tym tych związanych z programem MFW.[1] https://www.statista.com/statistics/451219/gross-domestic-product-gdp-growth-rate-in-ecuador/Źródło zdjęcia: Flickr

Nota

Wenezuela: opozycja bojkotuje wybory prezydenckie

17.12.2020

W niedzielę 6 grudnia 2020 r. w Wenezueli odbyły się wybory parlamentarne do jednoizbowego Zgromadzenia Narodowego. Zdecydowanym zwycięzcą okazała się Zjednoczona Socjalistyczna Partia Wenezueli (Partido Socialista Unido de Venezuela, PSUV) kierowana przez prezydenta Nicolasa Maduro. Głosowanie zbojkotowane zostało jednak przez główne wenezuelskie partie opozycyjne, oskarżające reżim Maduro o manipulowanie procesem wyborczym.Zgodnie z wynikami podanymi przez Narodową Radę Wyborczą Wenezueli (Consejo Nacional Electoral, CNE) partia PSUV otrzymała 67,7% głosów ważnych. Frekwencja wyniosła 31%, oddano 5,2 mln głosów. Wynik ten pozwoli partii Maduro przejąć kontrolę nad Zgromadzeniem Narodowym, jedynym organem władzy państwowej zdominowanym do tej pory przez opozycję.Zwycięstwo partii PSUV w wyborach z 6 grudnia nie budzi zdziwienia. Stanowiło ono ukoronowanie trwającego w Wenezueli od lat procesu rozkładania demokratycznych instytucji przez reżim Nicolasa Maduro. Członkowie wenezuelskiej opozycji nie mają wątpliwości, że proces wyborczy nie spełniał standardów wolności, powszechności, a nawet tajności. Wybory pozbawione były również jakiegokolwiek nadzoru ze strony niezależnych obserwatorów, jak też ogłoszone zostały w sposób niezgodny z ustawą zasadniczą.Skład odpowiedzialnej za organizację wyborów w Wenezueli Narodowej Rady Wyborczej powołany został przez Sąd Najwyższy, z pominięciem zdominowanego ówcześnie przez opozycję parlamentu. Nowymi członkami CNE zostały osoby bezpośrednio związane z rządem, w tym takie, na które społeczność międzynarodowa nałożyła sankcje. Aby zachować pozory pluralizmu politycznego, Sąd Najwyższy odwołał też z funkcji przewodniczących głównych partii opozycyjnych, którzy odmawiali startu w ogłoszonych przez upolitycznioną CNE wyborach. Na ich miejsce powołani zostali komisarze, również powiązani z reżimem Maduro.Wyniki wyborów parlamentarnych podważone zostały przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Należy pamiętać, że w wyniku kryzysu i protestów do jakich doszło w Wenezueli w 2019 r., zdecydowana większość państw zachodnich za prawowitego tymczasowego prezydenta Wenezueli uznaje dotychczasowego przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego Juana Guaidó. Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo określił wybory w Wenezueli mianem farsy, podtrzymując poparcie Stanów Zjednoczonych dla Guaidó. Podobne stanowisko wyraził również wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josep Borrell. Uznania wyników wyborów odmówiła również Organizacja Państw Amerykańskich, potępiająca reżim Nicolasa Maduro w wystosowanej przez Stałą Radę rezolucji.Wenezuelska opozycja, dysponująca poparciem ze strony społeczności międzynarodowej, nie składa broni. Jej przedstawiciele zapowiedzieli już dalsze kroki, w tym rozpisanie referendum w sprawie odwołania Nicolasa Maduro i rozpisania nowych wyborów prezydenckich. W obliczu wygaśnięcia mandatów parlamentarnych opozycyjnych polityków nie można jednak zakładać, że scenariusz ten z pewnością będzie realizowany, a represje przeciwko niezgadzającym się z linią polityczną reżimu nie nasilą się.

Nota

Wygrana Bidena – zmiana w podejściu do stosunków z Kubą

12.12.2020

Cztery lata prezydentury Donalda Trumpa pokazały, że państwa na kontynencie amerykańskim począwszy od Meksyku kończąc na Chile i Argentynie nie mają dla prowadzonej przez niego polityki większego znaczenia poza względami gospodarczymi. Stany Zjednoczone straciły na wizerunku jako kolebka demokracji i potencjalny sojusznik.Prezydent Trump opowiadał się za polityką twardą i bez kompromisów wobec władz w Hawanie, tym samym administracja prezydenta wycofała się z normalizacji stosunków dyplomatycznych pomiędzy państwami do jakiej doprowadził Barack Obama, a co było przedstawiane za jego jeden z największych sukcesów. Trump przywrócił sankcje gospodarcze a także zaostrzył ograniczenia dotyczące podróżowania pomiędzy państwami. Prowadząc kampanię wyborczą nasilił sankcje wobec wyspy, aby wzmocnić swój elektorat wśród starszego pokolenia konserwatywnych amerykanów kubańskiego pochodzenia mieszkających głównie na Florydzie. Kubańskie władze dawały ewidentny wyraz swojego niezadowolenia wobec polityki Trumpa, czego przejawem były zarzuty, że rząd amerykański nadal działa jako państwo zbójeckie czy, że lekceważy prawo międzynarodowe. Kubańczycy patrzyli z nadzieją na nadchodzące wybory w Stanach Zjednoczonych licząc, że zwycięstwo Joe Bidena może przywrócić zerwane relacje.Biden podczas wystąpienia w ramach kampanii wyborczej w Miami na Florydzie krytykował stosunek Trumpa do Kuby. Wskazywał wtedy, że podejście administracji nie działa, a Kubie nie jest bliżej do wolności i demokracji niż cztery lata wcześniej. Dodał również, że aktualnie jest więcej więźniów politycznych, tajna policja jest brutalna jak zawsze a Rosja nadal odgrywa główną rolę na Kubie. Słowa te przypominały wystąpienie Obamy, który odwiedził Hawanę w 2016 roku. Powiedział wtedy, że to co robiły do tej pory Stany Zjednoczone nie działało. Musimy mieć odwagę przyznać się do tej prawdy. Polityka izolacji zaprojektowana na czas zimnej wojny nie ma sensu w XXI wieku.Wyniki wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wskazują na wygraną kandydata Demokratów - Joe Bidena. Rezultat ten zapewne nie spodoba się konserwatywnym kubańskim imigrantom dla których Biden jest synonimem socjalizmu, a słowo to jest dla nich najgorszym z możliwych. Z 95-98% przeliczonych głosów na Florydzie w trzech hrabstwach (Palm-Beach, Broward i Miami-Dade) skupionych w okolicach Miami, gdzie zamieszkuje najwięcej imigrantów z Kuby wynika, że wygrał Biden. Przewaga ta wprawdzie nie jest znacząca poza hrabstwem Broward (29,8%) i wynosi w hrabstwie Palm-Beach (12,8%) oraz Miami-Dade (7,3%) to jest to zaskakujący wynik, pomimo, że Trump wygrał na Florydzie w 20 hrabstwach (na 32) różnicą 3,4% przy 98% przeliczonych głosów i uzyskując w tym stanie 29 głosów elektorskich.Dla kubańskich władz wygrana Bidena to powód do radości. W dniu 8 listopada 2020 roku Prezydent Kuby Miguel Díaz-Canel Bermúdez z nadzieją napisał na twiterze: zdajemy sobie sprawę, że naród amerykański wybrał nowy kierunek w wyborach prezydenckich. Wierzymy w możliwość budowania konstruktywnych stosunków dwustronnych przy jednoczesnym poszanowaniu naszych różnic. Rząd na Kubie szacuje, że stracił prawie 5,6 miliarda dolarów między kwietniem 2019 a marcem 2020 roku w wyniku sankcji amerykańskich, w porównaniu z 4,3 miliarda dolarów w poprzednim roku.KomentarzPonowna elekcja Trumpa prawdopodobnie oznaczałaby kolejne cztery lata zaostrzonych sankcji Stanów Zjednoczonych wobec Kuby, podczas gdy wielu kubańczyków oczekiwała dalszego otwarcia relacji pomiędzy państwami jakie były za Obamy.Z wypowiedzi Bidena wynika, że po wygranych wyborach prezydenckich będzie chciał kontynuować politykę Obamy. Nie wiadomo jest jednak dokładnie czy i na jakich warunkach miałaby ta współpraca przebiegać.Wygrana Bidena i jego polityka prowadzić może jedynie do tego, że cała Ameryka Łacińska odzyska silnego i strategicznego partnera, a reputacja Stanów Zjednoczonych zostanie odbudowana po zmianach, które wprowadził Trump. Amerykanie latynoskiego pochodzenia opowiadają się bardziej za polityką Demokratów a niżeli Republikanów, kubańscy imigranci stanowią wyjątek w tej grupie.Normalizacja stosunków dyplomatycznych oraz zdjęcie sankcji gospodarczych z Kuby, podobnie jak to miało miejsce za prezydentury Obamy powinny w szerszym zakresie zacieśnić współpracę pomiędzy państwami.Niewykluczone, że większa otwartość administracji nowego prezydenta w węższym zakresie w perspektywie czasu przyczyni się do poprawy warunków bytowych mieszkańców Kuby, rozwoju gospodarczego, infrastruktury i rynku turystycznego oraz pozwoli na swobodne podróżowanie pomiędzy Kubą i Stanami Zjednoczonymi.

Nota

Burkina Faso: terroryzm i wybory 2020

09.12.2020

W niedzielę 22 listopada 2020 roku odbyły się wybory parlamentarne i prezydenckie w zachodnioafrykańskiej republice Burkina Faso. Były to drugie wybory, które odbyły się od czasu zamachu stanu i obalenia 27-letnich rządów Blaise Compaoré w 2015 roku. Wybory zgodnie z oczekiwaniami zakończyły się zwycięstwem w pierwszej turze urzędującego prezydenta Rocha Marca Christiana Kaboré, który zdobył 53,49% głosów oraz prezydenckiego ugrupowania Ludowy Ruch na rzecz Postępu[1], którego kandydaci zdobyli 55 na 127 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym[2]. Natomiast główny kontrkandydat urzędującego prezydenta Zephirin Diabré zdołał uzyskać 29,65% głosów[3]. Politycy opozycji od początku kampanii wyborczej oraz już po ogłoszeniu wyników wskazywali na możliwości fałszerstwa oraz nieprawidłowości podczas wyborów. Jednak ostatecznie zaakceptowali oni ich wyniki [„Burkina Faso’s Kaboré wins re-election, according to full preliminary results” 2020]. Kwestia bezpieczeństwa była głównym problemem, który zdominował wybory powszechne w Burkina Faso. Kwestia ta jest związana z działalnością w krajach Sahelu organizacji terrorystycznej tzw. Państwa Islamskiego (ISIS/ISIL), Al-Kaidy oraz pozostałych, lokalnych muzułmańskich grup terrorystycznych, chociażby takich jak Ansarul Islam[4]. W rezultacie, Burkina Faso stała się nowym epicentrum terroryzmu w tym regionie. Dotychczas państwo to, w odróżnieniu od sąsiednich Mali lub Nigru, zdawała się być wolna od islamskiego terroryzmu. Lecz od kilku lat wyżej wspomniane organizacje regularnie infiltrują terytorium państwa dokonując zamachów terrorystycznych (największe w 2016 i 2017 roku w Wagadougu, stolicy Burkiny Faso czy zabicie 14 żołnierzy sił rządowych zaledwie miesiąc przed wyborami) oraz rekrutując nowych bojowników do swoich organizacji, zwłaszcza wśród członków marginalizowanej grupy etnicznej Fulani [„Burkina Faso holds elections amid fear of attacks” 2020]. W efekcie, grupa etniczna Fulani stała się celem ataków sił rządowych oraz organizacji samoobrony „Koglweogo”, składającej się głównie z członków dominującej grupy etnicznej Mossi[5]. Stało się to kolejnym czynnikiem destabilizacji państwa, prowadząc do możliwości powstania konfliktów etnicznych [„When the Soldiers Meant to Protect You Instead Come to Kill” 2020].Infiltracja terytorium Burkiny Faso przez organizacje islamskiego terroryzmu, doprowadziła do utraty kontroli nad niektórymi obszarami państwa (głównie północ) przez rząd centralny oraz migracji wewnętrznych i zewnętrznych osób zamieszkujących zagrożone części kraju. Szacuje się, że swoje miejsca zamieszkania musiało opuścić około 1 miliona osób, a na emigrację na przykład do sąsiedniego Wybrzeża Kości Słoniowej (WKS) udało się około 3,5 miliona osób z czego 1,7 ma prawo głosu [„Burkina Faso election takes place amid jihadist threat” 2020].Pierwsze problemy związane z bezpieczeństwem przeprowadzenia wyborów pojawiły się jeszcze podczas procesu rejestracji wyborców. Na skutek braku możliwości rejestracji na obszarach, na których rząd centralny utracił swoją kontrolę oraz wysokiej liczby migrantów wewnętrznych, 166000 nowych wyborców nie zostało zarejestrowanych [„In Burkina Faso’s election, security concerns and disenfranchised voters” 2020]. W stosunku do poprzednich wyborów z 2015 roku, łącznie nie zarejestrowano około 417465 wyborców [„Surrounded by war, Burkinabe civilians have votes taken away” 2020].W efekcie, pojawiły się wątpliwości co do sensu przeprowadzenia wyborów prezydenckich w takich warunkach. Sugerowano również zorganizowanie ich w innym terminie. Niemożność wzięcia udziału w wyborach dla tak dużej liczby wyborców, mogłoby podważyć legitymację samych wyborów. Ostatecznie, 25 sierpnia 2020 roku członkowie Zgromadzenia Narodowego przyjęli projekt ustawy o zmianie ordynacji wyborczej, której postanowienia przewidują, że w przypadku „siły wyższej lub wyjątkowych okoliczności” należycie stwierdzonych przez Radę Konstytucyjną, skutkujących niemożnością zorganizowania wyborów na części terytorium, wybory są uznawane za ważne na podstawie wyników z tylko tych lokali wyborczych, które zostały otwarte [„Burkina Faso: inquiétudes autour d'un projet de loi modifiant le code électoral” 2020]. Nie ulega wątpliwości, że wprowadzone zmiany w praktyce ułatwiły reelekcję R.M. Kaboré oraz osłabiły prawdopodobieństwo zakwestionowania wyborów przez opozycję z powodu nieotwarcia części lokali wyborczych. Obszary kraju, w których wybory nie mogły zostać przeprowadzone to głównie terytoria zamieszkiwane przez ludność grupy etnicznej Fulani, wrogiej prezydentowi R.M. Kaboré na skutek ataków sił rządowych oraz organizacji samoobrony „Koglweogo”. Co więcej, jeszcze w lipcu 2018 roku Zgromadzenie Narodowe uchwaliło projekt ustawy zmieniającej prawo wyborcze, tak aby utrudnić oddanie głosu w wyborach członkom diaspory. Na skutek tej zmiany zakazano używania powszechnej wśród emigrantów karty konsularnej – jako dokumentu tożsamości (będącego jednocześnie dokumentem rejestracyjnym podczas wyborów), wydawanego przez ambasadę obywatelom zarejestrowanym w jej jurysdykcji [„Burkina Faso’s Elections to Proceed Without the People” 2020]. Jedyną możliwością rejestracji stał się paszport, który kosztuje 200$ lub kwotę odpowiadającą średniej wysokości miesięcznego czynszu w Wagadugu [„Burkina Faso’s Elections to Proceed Without the People” 2020]. Nie wszyscy ze względów materialnych mają możliwość wyrobienia takiego dokumentu. Zmiana ta w założeniu miała uniemożliwić udział w głosowaniu emigrantom z Burkiny Faso, którzy są uznawani za krytycznych wobec rządów R.M. Kaboré [„Burkina Faso’s Elections to Proceed Without the People” 2020]. Na przykład w przywoływanym już przykładzie WKS spośród 980 000 posiadaczy karty konsularnej tylko 300 000 posiada krajowy dowód tożsamości, a 100 000 paszport [„Burkina Faso’s Elections to Proceed Without the People” 2020].Ostatecznie na podstawie oficjalnych danych organu odpowiedzialnego za przeprowadzenie wyborów: Commission Electorale Nationale Indépendante (CENI), do utworzonych list wyborców dodano 2,3 miliona osób, a łącznie na listach wyborców znalazło się ich 5,5 miliona [„Surrounded by war, Burkinabe civilians have votes taken away” 2020]. Aby umożliwić głosowanie migrantom wewnętrznym, powstały komisje wyborcze w zamieszkiwanych przez nich obozach [„Surrounded by war, Burkinabe civilians have votes taken away” 2020]. Rozmieszczono dodatkowe siły bezpieczeństwa, jednak dotyczyło to głównie Wagadugu. Przedstawiciele CENI wykorzystywali nawet helikopter, aby dostać się do jak największej liczby komisji wyborczych [„In Burkina Faso’s election, security concerns and disenfranchised voters” 2020]. Mimo to, w około 3000 komisjach wyborczych, wybory ze względów bezpieczeństwa wcale się nie odbyły [„Burkina Faso’s Kaboré wins re-election, according to full preliminary results” 2020]. Przez co, prawie 400 000 osób zostało pozbawionych możliwości zagłosowania. Nawet te komisje wyborcze, które zdołały otworzyć się jeszcze w niedzielę rano, niemalże natychmiast musiały ewakuować się z uwagi na zagrożenie terrorystyczne [„Burkina Faso election takes place amid jihadist threat” 2020]. Sytuacja ta dotyczyła zwłaszcza tych części kraju, nad którymi rząd centralny stracił kontrolę. Dżihadyści w dniu wyborów wydali komunikat zgodnie z którym, grożono śmiercią lub okaleczeniem wszystkim osobom, u których stwierdzą, że wzięli udział w wyborach powszechnych[6] [„Burkina Faso election takes place amid jihadist threat” 2020].Mimo rzeczywiście istniejących zagrożeń terrorystycznych, głosowanie ostatecznie przebiegło spokojnie. Nie zanotowano żadnych poważniejszych incydentów. Nie ulega jednak wątpliwości, że organizacje terrorystyczne skutecznie utrudniły przeprowadzenie wyborów, a prawdopodobieństwo zamachów było jak najbardziej realne. Całościowo zarejestrowano około 5,5 miliona wyborców, z czego zagłosowało ponad 3,3 milionów. Skuteczny częściowy paraliż wyborów, przez zagrożenia spowodowane działalnością terrorystów islamskich, stanowi w ich rękach istotny argument wskazujący ludności Burkina Faso na słabość instytucji państwa, ułatwiając jednocześnie rekrutację do tych organizacji. Ponadto mobilizuje to dżihadystów do dalszych ataków terrorystycznych oraz rozwoju swojej działalności na terytorium państwa. Zagrożenie bezpieczeństwa stało się także motywem dla rządzących elit politycznych związanych z prezydentem R.M. Kaboré, do wprowadzenia takich zmian w kodeksie wyborczym, pod pozorem których reelekcja prezydenta stała się zdecydowanie łatwiejsza. Podobne rozwiązania miały już miejsce chociażby w WKS, Ghanie, Gwinei czy Mali [„Burkina Faso’s Elections to Proceed Without the People” 2020]. Sytuacja związana z wyborami jednoznacznie pokazuje, że największymi wyzwaniami podczas drugiej kadencji R.M. Kaboré staną się: kwestia bezpieczeństwa, zażegnanie zagrożenia terrorystycznego oraz przywrócenie spójności, a także stabilności państwa. Historia praktyka polityczna Burkiny Faso, naznaczona częstymi zamachami stanu oraz niestabilnością wskazuje, iż będzie to skomplikowane i rozłożone w czasie zadanie.Bibliografia:2020,BurkinaFasoelectiontakesplaceamidjihadistthreat,[online:] https://www.bbc.com/news/world-africa-55014928 [dostęp: 7 grudnia 2020].2020,BurkinaFaso’sElectionstoProceedWithoutthePeople,[online:] https://globalriskinsights.com/2020/11/burkina-fasos-elections-to-proceed-without-the-people/ [dostęp: 7 grudnia 2020].2020,BurkinaFasoholdselectionsamidfearofattacks,[online:] https://www.aljazeera.com/news/2020/11/22/polls-open-in-burkina-faso-for-election-marred-by-violence [dostęp: 7 grudnia 2020].2020, Burkina Faso: inquiétudes autour d'un projet de loi modifiant le code électoral, [online:] https://www.rfi.fr/fr/afrique/20200826-burkina-changement-code-electoral-projet-loi-polemique [dostęp: 7 grudnia 2020].2020, Burkina Faso’s Kaboré wins re-election, according to full preliminary results, [online:] https://www.france24.com/en/africa/20201126-burkina-s-kabor%C3%A9-wins-re-election-according-to-full-preliminary-results [dostęp: 7 grudnia 2020].2020,ElectionGuide:BurkinaFaso(electionfor:AssembléeNationale),[online:] https://www.electionguide.org/elections/id/2819/ [dostęp: 7 grudnia 2020].2020,ElectionGuide:BurkinaFaso(electionforpresident),[online:] https://www.electionguide.org/elections/id/2501/ [dostęp: 7 grudnia 2020].2020, In Burkina Faso’s election security concerns and disenfranchised voters, [online:] https://www.thenewhumanitarian.org/news-feature/2020/11/2/africa-burkina-faso-elections-security-voters-extremist-groups [dostęp: 7 grudnia 2020].2020,Surroundedbywar,Burkinabecivilianshavevotestakenaway,[online] https://www.aljazeera.com/news/2020/10/6/amid-insecurity-voters-cannot-register-for-burkina-faso-polls [dostęp: 7 grudnia 2020].2020,WhentheSoldiersMeanttoProtectYouInsteadCometoKill,[online:] https://www.nytimes.com/2020/06/22/world/africa/burkina-faso-terrorism.html[dostęp:7 grudnia 2020].[1] Mouvement du peuple pour le progrès (MPP).[2] Szczegółowe wyniki wyborów do Zgromadzenia Narodowego znajdują się na stronie:https://www.electionguide.org/elections/id/2819/ [dostęp: 10 grudnia 2020]. [3] Szczegółowe wyniki wyborów prezydenckich znajdują się na stronie:https://www.electionguide.org/elections/id/2501/ [dostęp: 10 grudnia 2020].[4] Nazwa oznacza dosłownie „Obrońcy Islamu”. Organizacja terrorystyczna założona na północy Burkina Faso przez pochodzącego z grupy etnicznej Fulani islamskiego kaznodzieję Malama Ibrahima Dicko.[5] Grupa etniczna prezydenta R.M. Kaboré.[6] Takim dowodem stał się ślad atramentu na palcu, którego odcisk wykorzystywany jest zamiast podpisu na liście wyborców.

Nota

Brazylijski sklep i (mityczna) kwestia rasowa

09.12.2020

W 2020 roku, w przededniu Dnia Świadomości Osób Czarnoskórych obchodzonego w Brazylii 20 listopada, doszło do wydarzenia, które wzburzyło opinię publiczną największego państwa Ameryki Łacińskiej. W położonym na południu kraju mieście Porto Alegre doszło do incydentu w jednym z supermarketów sieci Carrefour, którego ochroniarze pobili ze skutkiem śmiertelnym 40-letniego czarnoskórego mężczyznę, João Alberta Silveirę Freitasa. Tego samego dnia w Internecie pojawiło się nagranie umieszczone przez jednego ze świadków zdarzenia, na którym widać napastników wymierzających ciosy ofierze i odpychających żonę Freitasa, próbującą osłonić leżącego na ziemi mężczyznę. Po chwili widać podjeżdżającą karetkę pogotowia i ratownika medycznego bezskutecznie podejmującego akcję reanimacyjną. Nagranie w ciągu kolejnych dni było szeroko komentowane przez brazylijskie media i wywołało lawinę reakcji w mediach społecznościowych. Doszło również do kilkudniowych protestów i ataków na sklepy francuskiej sieci w kilku największych miastach Brazylii, m.in. w São Paulo, Rio de Janeiro, Belo Horizonte, Brasílii czy Porto Alegre. Śmierć czarnoskórego mężczyzny powiązano z uprzedzeniami rasowymi – najważniejsze brazylijskie dzienniki domagały się wyjaśnienia, czy agresja białych ochroniarzy motywowana była kolorem skóry ofiary. Do zdarzenia odnieśli się również czołowi brazylijscy politycy z prezydentem Jairem Bolsonarem i wiceprezydentem Hamiltonem Mourão na czele. Ten ostatni, choć jednoznacznie potępił sprawców czynu, pytany przez dziennikarzy o problem rasizmu stwierdził, że nie istnieje on w Brazylii, można natomiast mówić o próbach „importu” problemu rasowego do kraju. W podobnym tonie wypowiedział się prezydent Bolsonaro, który nie skomentował zabójstwa Freitasa, zaś pytany o rasizm odparł jedynie, że jest daltonistą, gdyż dla niego wszyscy Brazylijczycy mają ten sam kolor skóry. Przywódca przy okazji szczytu finansowego G20 skrytykował natomiast protesty przeciwko rasizmowi w Brazylii stwierdzając, że taki problem w Brazylii nie istnieje.Reakcja obu polityków stanowi kolejną odsłonę tzw. mitu demokracji rasowej. Spopularyzowany na początku XX wieku zakładał on, że Brazylia, przez stulecia doświadczająca mieszania się ras, na które panowało większe przyzwolenie społeczne niż to miało miejsce w koloniach brytyjskich, bardziej humanitarnie traktująca niewolników (teza obalona przez historyków w drugiej połowie XX wieku), zakazująca dyskryminacji rasowej w swoich konstytucjach już od końca XIX wieku, a tym samym wdrożenia rasizmu zinstytucjonalizowanego, znanego z USA czy RPA, była miejscem, w którym pokojowo współegzystowali przedstawiciele różnych ras, a rasizm nie występował. I choć tak postrzegali Brazylię m.in. przybywający z wizytą na początku XX wieku aktywiści afroamerykańscy z USA, obraz ten zdekonstruowano w drugiej połowie XX wieku. Socjologowie poddając analizie pozycję społeczną, sytuację ekonomiczną i bezpieczeństwo osób czarnoskórych w Brazylii, którzy w większym stopniu narażeni byli na przemoc ze strony policji, zwrócili uwagę na większą skalę ubóstwa, nierówny dostęp do edukacji czy opieki medycznej i marginalizację osób czarnoskórych. W tym okresie zaczęto także dostrzegać niedowartościowanie kultury afrobrazylijskiej i powszechny brak wiedzy o dziedzictwie afrykańskim. Do zakrojonych na szerszą skalę działań państwowych, które miałyby poprawić sytuację osób czarnoskórych, zwalczać uprzedzenia rasowe i uświadomić obywatelom wpływy afrykańskie w kulturze brazylijskiej doszło jednak dopiero na początku XXI wieku. W okresie prezydentury Luiza Inácia Luli da Silvy (2003-2010) i Dilmy Rousseff (2011-2016) z lewicowej Partii Pracujących w 2003 roku powołano Specjalny Sekretariat Polityk Promujących Równość Rasową (SEPPIR), w 2010 roku przyjęto Statut Równości Rasowej. W szkołach wprowadzono obowiązkowe lekcje poświęcone kulturze afrobrazylijskiej i historii Afryki. Wdrażano także programy mające na celu zwiększenie dostępu do usług z zakresu ochrony zdrowia dla czarnoskórych Brazylijczyków czy edukacji na poziomie uniwersyteckim. Systemy kwotowe wprowadzono również w konkursach publicznych na stanowiska w administracji państwowej. Po 2019 roku, pod rządami Jaira Bolsonara, dalszy rozwój polityk zwalczających dyskryminację rasową stracił jednak impet. Przejawia się to m.in. w ograniczaniu instytucjom odpowiedzialnym za wdrażanie tych polityk środków finansowych. SEPPIR, dysponujący w 2012 roku budżetem wysokości 5 mln reali, w 2019 roku otrzymał do dyspozycji jedyne 800 tys. reali. Również polityka kadrowa nowej administracji wzbudza zastrzeżenia. Dyrektorem Fundacji Palmares, jednej z najważniejszych instytucji kultury promujących dziedzictwo afrobrazylijskie, został Sérgio Camargo, który zaprzecza istnieniu rasizmu strukturalnego i relatywizuje historię niewolnictwa w Brazylii oraz krytykuje postać Zumbi, jednego z najważniejszych czarnoskórych bohaterów narodowych. W państwie, w którym 56,2% ludności według ostatniego spisu z 2019 roku identyfikuje się jako czarni (pretos) lub mulaci (pardos), reakcja władz na wydarzenia z 19 listopada 2020 roku może tym samym wzbudzać poważne obawy o stosunek decydentów do kwestii zwalczania rasizmu i przyszłość programów mających na celu zapewnienie wszystkim obywatelom Brazylii równego traktowania i poszanowania ich fundamentalnych praw.

Nota

Wybory parlamentarne na Trynidadzie i Tobago w 2020 r.

09.12.2020

Trynidad i Tobago jest republiką parlamentarną znajdującą się w Ameryce Południowej na czele której stoi prezydent. Władzę ustawodawczą sprawuje dwuizbowy parlament złożony z Senatu liczącego 31 senatorów oraz Izby Reprezentantów złożonej z41przedstawicieli. Kadencja prezydenta oraz parlamentu trwa 5 lat. Przedstawiciele Senatu są mianowani przez prezydenta; kandydatura 16 osób jest konsultowana z premierem, 9kandydatów powinno charakteryzować się niezależnością, natomiast 6 senatorów nominowanych jest po konsultacjach z liderem opozycji.Izba Reprezentantów wybierana jest w wyborach demokratycznych, które odbywają się w formule większościowej. Państwo podzielone jest na 41 jednomandatowych okręgów wyborczych z których 39 znajduje się na wyspie Trynidad, natomiast 2 okręgi wyborcze obejmują wyspę Tobago. Kandydować w wyborach mogą obywatele, którzy ukończyli 18 rok życia oraz przebywają w państwie od co najmniej 2lat bezpośrednio przed datą nominacji do wyborów lub w tym dniu zamieszkują Trynidad i Tobago. Czynne prawo wyborcze posiadają osoby które ukończyły 18 rok życia, zamieszkują wdanym okręgu wyborczym od co najmniej 2 miesięcy przed datą wyborów oraz są obywatelami Trynidadu i Tobago lub Wspólnoty Narodów, przebywającymi na terytorium Trynidadu i Tobago przez okres co najmniej 1roku. Obradom Izby Reprezentantów przewodzi spiker, który może pochodzić z grona parlamentarzystów lub być wybrany z zewnątrz, który wraz z wyborem staję się członkiem Izby Reprezentantów.Premier Keith Rowley 3 lipca 2020 r. ogłosił, że dzień nominacji kandydatów przypadnie na 17 lipca, natomiast głosowanie odbędzie się 10 sierpnia. Na Trynidadzie iTobago funkcjonuje kilkanaście partii politycznych z których tylko dwie realnie liczą się w walce o władzę; rządząca w latach 2015-2020 partia Ludowy Ruch (People's National Movement PNM) oraz Zjednoczony Kongres Narodowy (United National Congress UNC). O członkostwo w parlamencie ubiegało się 150 kandydatów z 19ugrupowań politycznych, a prawo do głosowania przysługiwało 1,1 mln obywateli. Prowadzenie kampanii wyborczej było utrudnione przez światową pandemię koronawirusa, polityczne wiece organizowano za pośrednictwem Internetu.W kampanii wyborczej głównymi tematami poruszanymi przez opozycję były problemy gospodarcze związane z spadającym w ostatnich latach PKB, problem przestępczości oraz nielegalna migracja tysięcy Wenezuelczyków na Trynidad i Tobago. Liderka opozycji Kamla Persad-Bissessar zarzucała rządzącej partii ataki na przedstawicieli opozycyjnych środowisk, jej zdaniem próbowano zastraszyć działaczy opozycji. Przed wyborami komisarz policji ujawnił, że jednemu z czołowych polityków grożono śmiercią. Lokalne media poinformowały, że groźby były skierowane przeciwko liderce głównej partii opozycyjnej K. Persad-Bissessar. Nie był to pierwszy przypadek gróźb skierowanych wobec przewodniczącej UNC. Podobne incydenty miały miejsce przed wyborami w 2010 r.Lider rządzącej partii K. Rowley oskarżał opozycję o rasistowskie konotacje wspotach wyborczych. Urzędujący premier w trakcie wirtualnego spotkania swojej partii domagał się usunięcia spotu w którym Afro-Trynidadka błagająca o jedzenie otrzymała banany. Liderka opozycji K. Persad-Bissessar odpierała oskarżenia podkreślając, że nie widziała kontrowersyjnych spotów oraz stwierdziła nie są to materiały jej ugrupowania, a cała sytuacja ma na celu odwrócenie uwagi od rzeczywistych problemów. W trakcie kampania wyborczej poruszenie wywołała rezygnacja Nafeesy Mohammed z członkostwa w partii PNM. N. Mohammed w przeszłości pełniła funkcję wiceprzewodniczącej partii.Przed wyborami K. Persad-Bissessar apelowała o obecność międzynarodowych obserwatorów w trakcie wyborów. Obawy opozycji budziła pandemia, która mogła negatywnie wpłynąć na frekwencję, według liderki opozycji lekarze namawiali społeczeństwo do pozostania w domach. Niektóre środowiska polityczne apelowały o przełożenie wyborów w związku postępującą pandemią. Przedwyborcze sondaże wskazywały na niewielkie różnice w poparciu dla dwóch głównych partii politycznych.Pomimo apeli opozycji oraz działań trynidadzkiego rządu w trakcie wyborów nie pojawili się międzynarodowi obserwatorzy. K. Rowley podkreślał, że zaprosił obserwatorów z Wspólnoty Narodów oraz Wspólnoty Karaibskiej jednak ze względu na koszty oraz obostrzenia spowodowane pandemią choroby COVID-19 nie doszło do ich przybycia. W wyborach zaplanowanych na 10 sierpnia wzięło udział mniej obywateli niż w 2015 r. Frekwencja wynosiła 58,8 %, natomiast w 2015 r. do urn poszło 67,3% osób uprawnionych do głosowania. Przed godziną 23:00 lider PNM K. Rowley ogłosił zwycięstwo w wyborach. Partia urzędującego premiera zdobyła 22 mandaty, natomiast opozycyjna partia UNC uzyskała 19 mandatów. Liderka opozycji żądała ponownego przeliczenia głosów w pięciu okręgach wyborczych. Komisja wyborcza dokonała analizy jednak poczynione ustalenia wykazały nie wielkie różnice w liczbie oddanych głosów, które nie miały wpływu na podane wcześniej wyniki. Nowy rząd w którym ponownie funkcję premiera pełni K. Rowley został zaprzysiężony 19 sierpnia przez pełniącą urząd prezydenta Paule-Mae Weekes.Wybory parlamentarne na Trynidadzie i Tobago przeprowadzone w 2020 r. odbywały się w cieniu pandemii, natomiast prowadzona kampania wyborcza została zdominowana przez bieżące tematy polityczne. Władzę utrzymała partia PNM ale opozycyjna partia UNC zyskała dwa mandaty w stosunku do poprzedniej kadencji parlamentu. Pomimo problemów gospodarczych spowodowanych spadkiem cen energii oraz pandemią rządząca do tej pory partia PNM utrzymała władzę. Politycy tego ugrupowania deklarowali dążenie do zwiększenia eksportu usług energetycznych oraz uproszczenie procedur związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. W kampanii wyborczej nie dominowały tematy związane z zmianami ustrojowymi co wskazuje na stabilność obecnych rozwiązań ustrojowych. Proces wyborczy przebiegał bez większych problemów wodróżnieniu od sytuacji, która miała miejsce w Gujanie. Niepokojąca może być nieobecność zagranicznych obserwatorów. Na Trynidadzie pojawiły się stwierdzenia, że ich udział w kontrolowaniu wyborów jest częścią dziedzictwa kolonialnego.Rząd Trynidadu i Tobago musi zmierzyć się z trudnymi wyzwaniami, które są związane z problemami gospodarczymi ale i z nielegalną migracją uchodźców z pogrążonej wchaosie Wenezueli. Realizacja działań związanych z rozwojem gospodarczym może być skomplikowana w obliczu światowej pandemii oraz trudnej sytuacji gospodarczej Trynidadu i Tobago, która w ostatnich latach ulegała pogorszeniu. Większość głosujących obywateli tego wyspiarskiego państwa ponownie zaufała partii PNM. Przed politykami tego ugrupowania stoi trudne zadanie, potknięcia mogą skutkować utratą władzy w kolejnych wyborach.

Nota

Federalna Demokratyczna Republika Etiopii – jak bardzo federalna i demokratyczna? Słów kilka o eskalacji przemocy wewnętrznej

07.12.2020

Słynąca z uprawy kawy, konfliktu z sąsiednią Erytreą, która odebrała jej dostęp do morza, ortodoksyjnego podejścia do religii, która penalizuje homoseksualizm oraz łamanie bezmięsnego postu, Etiopia należy do najbiedniejszych państwa w Afryce. Tymczasem najmłodszemu premierowi w Afryce, obecnie 42-letniemu Abiy Ahmed Ali, zostaje przyznana Pokojowa Nagroda Nobla w 2019r.Na obszarze 1.1 mln km² zamieszkuje 108 mln osób[1], choć szacunkowe dane dla Etiopii nie są w stanie na bieżąco uwzględniać skutków nadmiernej śmiertelności z powodu AIDS, jednej z większych na świecie śmiertelności niemowląt, a przez to i niższego tempa wzrostu populacji. Ponad 80% ludności mieszka na obszarach wiejskich, nierozwiniętych technologicznie, które są często nawiedzane przez klęski żywiołowe z suszami i szarańczą na czele. Pogłębiająca się degradacja środowiska, w tym wyjałowienie pól uprawnych, zwiększa i tak ogromną już podatność na niedobory żywności.Etiopczycy stanowią wielonarodowościowe i wieloreligijne społeczeństwo. Spośród licznych grup etnicznych, wywodzących się bezpośrednio od danych plemion, trzy główne grupy to Oromo (34,9%), Amhara 27,9% oraz Tigray 7,3%. Połowa populacji należy do Etiopskiego Kościoła Ortodoksyjnego Tewahedo,[2] 30% wyznaje islam, a 22% odłamy protestantyzmu. Napięcie między poszczególnymi grupami jest wysokie, nad czym nie tylko nie umieją zapanować władze tego demokratycznego państwa, ale także używają bratobójczej nienawiści do swoich politycznych celów. Podobnych metod używali kolonizatorzy, najpierw pod koniec XIX w. Włosi, a od 1941 Brytyjczycy, którzy choć de iure nie stanowili władzy w Cesarstwie Etiopii, to swoimi dyplomatycznymi działaniami doprowadzili do umocnienia pozycji Cesarstwa w regionie. Efektem tego było przyznanie przez ONZ Erytrei pod zarząd Etiopii, jednak z gwarancją jej autonomii. Walki partyzanckie, zamachy stanu miały miejsce zarówno w głównej części Etiopii, jak i Erytrei, która uzyskała niepodległość dopiero w 1993r., co bynajmniej nie skończyło krwawej granicznej wojny. W wyniku rewolucji 1974r., podczas brutalnego reżimu DERG[3], zdetronizowano cesarza, zwiększyły się separatystyczne żądania kolejnych części państwa, a sympatia z komunistycznymi państwami doprowadziła do wojny domowej oraz „czerwonego terroru 1977–1979”[4].Od czasu uchwalenia nowej konstytucji w 1987 r. zaczęto wprowadzać demokratyczne zmiany w Etiopii, choć jedynie instytucjonalnie, de iure. De facto jednak przemoc wśród niezliczonych grup etnicznych, wewnętrzny i międzynarodowy handel kobietami i dziećmi oraz nieuznawanie centralnego rządu w Addis Abebie stanowią przyczyny nieustających konfliktów militarnych. Wiele rejonów posiada własne bojówki, które próbują wywalczyć autonomię. Najnowszym przykładem aktów terroryzmu jest masakra setek cywili w połowie listopada 2020r. w rejonie Tigraj, gdzie oddziały Frontu Wyzwolenia Tigrajczyków walczą z federalnym rządem Etiopii, której to wojsko pacyfikuje rebeliantów. Używanie cywili jako tarczy, wzajemne zarzuty łamania praw człowieka czy korupcji na szczeblu państwowym oraz dotacji zza granicy to argumenty padające z obu stron konfliktu.dr Joanna SiekieraFaculty of LawUniversity of Bergen, Norwayhttps://www.uib.no/en/persons/Joanna.Siekiera[1] https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/et.html (26.11.2020)[2] Por.: https://misyjne.pl/misja/etiopia-po-ponad-cwierc-wieku-zjednoczyly-sie-dwie-galezie-kosciola-etiopskiego/ (26.11.2020)[3] Dyktatura wojskowa w latach 1974-1984, z ang. Provisional Military Government of Socialist Ethiopia.[4] ZSRR, Kuba oraz NRD wspierały finansowo, w tym militarnie, wojnę domową oraz wojny m.in. z sąsiednią Somalią. Więcej na ten temat zob.: W. Malendowski (red.) Zbrojne konflikty i spory międzynarodowe u progu XXI wieku: analiza problemów i studia przypadków, Wrocław 2003, s.228-230.Zdjęcie: C.C. via Flickr

Nota

Impeachment, zamieszki i 3 prezydentów w tydzień - czyli co właściwie wydarzyło się w Peru?

01.12.2020

W poniedziałek 9 listopada 2020 r. doszło w Peru do impeachmentu prezydenta Martina Vizcarry. Kongres podjął decyzję o usunięciu polityka przeważającą większością 105 ze 130 głosów, powołując się na przepisy prawa z XIX w., które mówi o "trwałej niezdolności moralnej" do sprawowania urzędu. Decyzja Kongresu zszokowała wielu obywateli, jako że Martín Vizcarra był jednym z najpopularniejszych prezydentów swojego pokolenia. Ponad trzy czwarte Peruwiańczyków uważało, iż powinien zostać u władzy i popierało jego politykę walki z korupcją w polityce.Dzień później Manuel Merino, przewodniczący Kongresu i główny inicjator impeachmentu, został wyznaczony do objęcia przywództwa w państwie. W odpowiedzi na działania Kongresu tysiące Peruwiańczyków wyszło na ulice, oskarżając ustawodawców o przedkładanie skorumpowanych interesów osobistych nad dobrem kraju. Wskutek protestów i starć policji i wojska z uczestnikami demonstracji, dwie osoby poniosły śmierć a kilkaset zostało rannych.15 listopada, Manuel Merino ogłosił swoją rezygnację z urzędu prezydenta, po tym jak kilka godzin wcześniej uczyniła to większość członków jego gabinetu. Tym samym, dzień później na urząd tymczasowego prezydenta Peru, mianowany został inny deputowany - Francisco Sagasti. Ma on sprawować swój urząd do momentu kolejnych wyborów prezydenckich w kwietniu 2021 r.Komentarz:Jak to się wszystko stało? I co to oznacza dla kraju, który w ciągu ostatnich 20 lat, uważany był za jedną z najdynamiczniej rozwijających się gospodarek w Ameryce Łacińskiej, a teraz stoi w obliczu głębokiej recesji związanej z pandemią koronawirusa. Wiele z wyjaśnień odnaleźć można w najnowszej historii politycznej Peru.Już w 2003 roku politolodzy Steven Levitsky i Maxwell A. Cameron [“Democracy without Parties? Political Parties and Regime Change in Fujimori's Peru”, 2003] wskazywali na brak systemu partyjnego w Peru. Kiedy były prezydent Alberto Fujimori uciekł do Japonii i zrezygnował z prezydentury 20 listopada 2000 r. (w obliczu zarzutów o korupcję i inne przestępstwa), Peru przystąpiło do kontynuowania demokracji bez dobrze funkcjonujących partii politycznych. W 1991 roku Adam Przeworski [„Democracy and the Market”] zdefiniował demokracje jako „systemy, w których partie przegrywają wybory”, w celu nagradzania lub karania urzędników.Przez kolejne lata po odejściu Fujimoriego, Peru próbowało konsolidować demokrację właściwie bez partii politycznych. W każdych wyborach prezydenckich od 2001 roku zwycięski kandydat należał do partii, która albo nie istniała, albo miała marginalną obecność w poprzednich wyborach. W 2006 r. kandydatów na prezydenta Peru było 20. W latach 2011 i 2016 liczba ta spadła do 10, ale ponieważ pojawiło się wiele nowych partii, wiele też zniknęło, a inne zmieniły nazwę, wyborcy czuli się po prostu zdezorientowani.Wybrany na prezydenta Peru w 2016 r. Pedro Pablo Kuczynski, startował z ramienia innej partii niż w 2011 i 2006 r. Jego prezydentura również zakończyła się oskarżeniami o korupcję oraz dymisją w marcu 2018 r. To właśnie wtedy, 23 marca 2018 r. jako ówczesny wiceprezydent Martín Vizcarra zaprzysiężony został na stanowisko głowy państwa. Po dojściu do władzy, bez formalnego wsparcia jakiejkolwiek partii, odważnie zwołał referendum w sprawie reform konstytucyjnych. Peruwiańczycy w przeważającej mierze poparli jego stanowisko. Mając poparcie społeczeństwa Vizcarra stawał jednak w obliczu rozdrobnionego kongresu - jeszcze bardziej spolaryzowanego i niezadowolonego po tym, jak referendum ograniczyło immunitet parlamentarny i zakazało ponownego wyboru do Kongresu. Vizcarra zastosował następnie wątpliwą interpretację konstytucji i rozwiązał Kongres, zwołując przedterminowe wybory na styczeń 2020 r. Pomimo swojej osobistej popularności, nie próbował jednak utworzyć ani przejąć żadnej partii politycznej, a nowy Kongres był jeszcze bardziej skłócony i podzielony, co ostatecznie doprowadziło do jego impeachmentu.Bez względu na to kto zwycięży w najbliższych wyborach prezydenckich 11 kwietnia 2021 r., nie ma niestety powodu sądzić, iż kolejny Kongres będzie inny niż poprzednie (obecnie 68 ze 130 kongresmenów jest oskarżonych o korupcję).Bez dobrze funkcjonującego zinstytucjonalizowanego systemu partyjnego peruwiańska demokracja pozostanie uwięziona w niestabilności i skandalach. Samolubni politycy, którzy regularnie zmieniają partie, nadal będą podważać zaufanie, jakim Peruwiańczycy darzą demokratyczne instytucje. Brak dobrze funkcjonującego systemu partyjnego jest na dłuższą metę ogromnym problemem demokracji peruwiańskiej, ale nie trzeba zapominać iż pewne reformy są możliwe.Źródło zdjęcia: Flickr

Nota

Gwatemala: protesty przeciwko cięciom budżetowym.

27.11.2020

W sobotę 21 listopada 2020 r. setki Gwatemalczyków wyszło na ulice stolicy protestując przeciwko uchwalonemu przez Kongres budżetowi na rok 2021. Przyjęta ustawa budżetowa zakłada znaczne cięcia wydatków na pomoc socjalną, w tym ograniczenie wysokości wypłacanych zasiłków, środków na walkę z niedożywieniem dzieci, edukację i ochronę zdrowia. Jednocześnie zwiększa ona środki na wydatki własne gwatemalskich parlamentarzystów. Bulwersujący okazał się również tryb negocjacji budżetu, które odbywały się w sposób niejawny dla opinii publicznej.W trakcie zaplanowanej przez media społecznościowe demonstracji doszło do szeregu incydentów, w tym podpalenia części budynku parlamentu. Grupa protestujących studentów postawiła też przed Kongresem gilotynę. Policja użyła siły przeciwko demonstrantom, rozpylając jednocześnie gaz łzawiący. Doszło do licznych aresztowań, a kilkanaście osób odniosło obrażenia. Protestujący domagali się nie tylko zawetowania przyjętego budżetu, ale wręcz dymisji prezydenta państwa, Alejandra Giammattei. Sam prezydent Giammattei potępił wydarzenia w stolicy, zapowiadając pociągnięcie do odpowiedzialności wszystkich dopuszczających się aktów wandalizmu.Wsparcie dla protestujących wyraził natomiast wiceprezydent Gwatemali, Guillermo Castillo. Nie tylko wezwał on do zawetowania budżetu przez głowę państwa, ale również zaproponował prezydentowi wspólną dymisję dla dobra kraju. Otwarcie krytycznie wobec budżetu na 2021 r. wypowiedzieli się również przedstawiciele gwatemalskich organizacji broniących praw człowieka oraz kościół katolicki.Komentarz:Przyjęcie kontrowersyjnego budżetu stanowiło jedynie punkt zapalny, ukazujący skalę społecznego niezadowolenia i braku zaufania dla władzy w Gwatemali. W państwie panuje powszechne rozczarowanie postawą elit politycznych, w tym szczególnie prezydenta Alejandra Giammattei, z wykształcenia lekarza medycyny. Protestujący wielokrotnie podkreślali, że rząd nie radzi sobie z pandemią koronawirusa i nie oferuje wsparcia finansowego ofiarom huraganów, które przetoczyły się niedawno przez kraj z ogromnym natężeniem. Redukcja środków na ochronę zdrowia, przy jednoczesnym zwiększeniu uposażeń parlamentarzystów, jedynie utwierdziła demonstrantów w przekonaniu, że państwo nie jest zainteresowane pomocą własnym obywatelom.Problemem Gwatemali, wielokrotnie podnoszonym w trakcie protestów, jest również powszechnie panująca w państwie korupcja i brak skłonności organów państwowych do walki z tym procederem. Warto podkreślić, że w wyniku masowych protestów w 2015 r. do dymisji podał się ówczesny prezydent Gwatemali, Otto Pérez Molina, wraz z wiceprezydentką Roxaną Baldetti i całym gabinetem. Zarówno Pérez Molina jak i Baldetti przebywają obecnie w więzieniu, oskarżeni w licznych sprawach o korupcję.

Nota

Lavoro intelligente – czyli praca po włosku w dobie pandemii

13.11.2020

Czy rozwiązania z zakresu tzw. inteligentnej pracy wymuszone pandemią to jedynie sezonowa moda, czy początek rewolucji? Możliwe, że Włosi, dotknięci recesją, przekonają się o tym jako jedni z pierwszych. To będzie dla Italii także ważne doświadczenie kulturowe – na ile narzucony styl pracy a’la smart & agile wytrzyma zderzenie z głęboko zakorzenionym stylem włoskiego życia w duchu la vita è bella.W czasie pandemii wśród ekspertów zarządzania zasobami ludzkimi oraz samych zatrudniających i zatrudnianych zaczęto odważniej przywoływać ideę smart work – koncept porządkujący rynek pracy według zasady równowagi sfery pracy i życia (tzw. work-life balance), ujmujący pracodawcę i pracownika bardziej w kategoriach personalistycznych i wzajemnego poszanowania, niż według czystej logiki transakcji i rynkowej wymiany płaca za pracę. Rok 2020 to czas, gdy firmy i instytucje muszą optymalizować zarówno koszty, jak i system zadaniowania pracowników, a także komunikacji z nimi, co w wielu przypadkach oznacza zamykanie swoich biur i delegowanie zatrudnionych do pracy w domu. Jednym z krajów, w których najsilniej rozwinął się ten trend są Włochy. Inteligentna praca, najczęściej oparta na tzw. home office, do niedawna odbierana jako fanaberia pracownika i zło konieczne dla pracodawcy, po kilku miesiącach wymuszonego zastosowania zyskuje zwolenników po obu stronach. Czy to jedynie sezonowa moda, czy początek rewolucji? Możliwe, że Włosi, dotknięci recesją, przekonają się o tym jako jedni z pierwszych.We Włoszech fundamentem prawnym rozwiązań w zakresie inteligentnej pracy jest ustawa z 22 maja 2017 r., N. 81 pt. Misure per la tutela del lavoro autonomo non imprenditoriale e misure volte a favorire l'articolazione flessibile nei tempi e nei luoghi del lavoro subordinato (tłum.: Ustawa o Środkach ochrony samozatrudnienia osób niebędących przedsiębiorcami oraz środkach uelastycznienia czasu i miejsca pracy pracowników)[1]. W myśl jej zapisów, przedsiębiorców i pracowników zachęca się do pracy zorientowanej na wyniki poprzez realizację celów, a nie wypełnianie czasu pracy. Lavoro intelligente jest modelem zarządzania kapitałem ludzkim zmierzającym zatem w pierwszej kolejności do efektywności, przy czym nie warunkuje się jej a priori. Pracownik ma możliwość ustalenia z pracodawcą miejsca i czasu wykonania powierzonych zadań, a rozliczany jest przede wszystkim z wyników swoich działań[2]. W myśl włoskich rozwiązań (podobnych też do tych z innych krajów) – funkcją tak rozumianej pracy z jednej strony jest zwiększenie wydajności oraz konkurencyjności firmy. Z drugiej zaś ma ona pomagać pracownikom w zachowaniu lepszej równowagi między życiem zawodowym, a prywatnym. Do niedawna praca w tym formacie była przez Włochów w zasadzie niestosowana. Paradoksalnie, wraz z pandemią model inteligentnej pracy został w praktyce narzucony wszystkim pracownikom i pracodawcom, którzy mogli go wdrożyć[3].Istotnym posunięciem regulacyjnym, poszerzającym wpływ Ustawy N. 81 jest Dekret nadzwyczajny Premiera Luigi di Mayo z 1 marca br., dotyczący Covid-19, który zniósł wiele ograniczeń wykonywania pracy zdalnej oraz zmniejszył biurokrację. Przede wszystkim pracodawcy i pracownicy nie musieli już wyrażać zgody na zmianę formuły pracy, bez względu na zakres świadczeń (co zazwyczaj opóźniało proces). W kwestiach bezpieczeństwa pracy zwolniono pracodawców i pracowników z realizacji części przepisów BHP, które krępowały np. przepływ informacji, lub skuteczne wykonywanie zadań. Uproszczono również formalności, dotyczące obowiązkowych procedur komunikacji między pracodawcą, a organami administracji państwowej. Pracodawca ma możliwość dopełniania ich w sposób maksymalnie scyfryzowany w ramach jednego pliku dokumentów, bez względu na liczbę pracowników, i tylko do jednego urzędu[4].Druga fala zachorowań na Covid-19 we Włoszech już niedługo może spowodować ponowne wprowadzenie przez rząd lockdown’u. Wiosenne doświadczenia przekonały wielu sceptyków do uealastycznienia pracy, zwłaszcza świadczonej przez rodziców z dziećmi poniżej 14 roku życia, pracujących w sektorze prywatnym. Wprowadzone 19 maja 2020 roku przepisy pozwalają skorzystać im z tej formy pracy bez obowiązku podpisania osobnych umów z pracodawcą. Pracujący rodzice masowo korzystali z tego prawa, gdyż umożliwiło ono łączenie opieki nad uczącymi się zdalnie dziećmi z bezpiecznym wykonywaniem obowiązków służbowych[5].Test, jakim dla światowej gospodarki i rynku pracy jest pandemia Covid-19 pokazuje, że inteligentna praca sprawdza się nawet w stanie permanentnego kryzysu. Po wygaśnięciu choroby wiele włoskich firm będzie zapewne zachęcać swoich pracowników do kontynuowania tzw. zwinnych form pracy. Okazało się bowiem, że mogą one dać obu stronom – pracodawcy i pracownikowi – komfort utrzymania miejsca pracy z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych. Włosi pracujący zdalnie postrzegają siebie jako bardziej produktywnych, skuteczniejszych i wydajniejszych. Potwierdzają to badania opinii, z których wynika także, że 6 na 10 pracowników włoskich chciałoby kontynuować pracę w domu nawet po zakończeniu stanu pandemii[6]. Póki co, według włoskich badaczy, nowy format pracy we Włoszech sprawdził się – Włosi doceniają poczucie dobrostanu (well-being), który idzie w parze z poczuciem bezpieczeństwa, a te jest obecnie kluczowe z punktu widzenia potrzeb społecznych[7].Z punktu widzenia optymalizacji kosztów stałych, wysyłanie części zatrudnionych do „pracy z domu” ma dla przedsiębiorcy uzasadnienie. Jednakowoż, w dłuższym okresie dla Włochów praca zdalna może mieć też swoje minusy. Kultura włoska oparta na mocnej relacyjności lub familiaryzmie (zwłaszcza na południu Włoch) skłania do grupowego spędzania czasu i wspólnotowego przeżywania codzienności – a ten głęboko zinternalizowany wśród towarzyskich Włochów imperatyw może zwyciężyć nad komfortem telepracy. Entuzjazm nad nowym stylem zatrudnienia, w tak „gorących” kulturowo narodach, może więc słabnąć, gdy zacznie on zbyt mocno ograniczać styl życia. Czy la vita è bella da się pogodzić z etosem home office w wydaniu włoskim? Kolejne lata dadzą odpowiedź.[1] La Camera dei deputati (2017), LEGGE 22 maggio 2017, n. 81 Misure per la tutela del lavoro autonomo non imprenditoriale e misure volte a favorire l'articolazione flessibile nei tempi e nei luoghi del lavoro subordinato. (17G00096), https://www.normattiva.it/uri-res/N2Ls?urn:nir:stato:legge:2017-05-22;81 [dostęp 4.11.2020][2] Szymczyk J. (2020), Smart working, czyli elastyczny model pracy - na czym polega? PoradnikPrzedsiębiorcy.pl, https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-smart-working-na-czym-polega [dostęp 01.11.2020][3] Mayer C. (2020), Smart working in Italy: From the exception to the rule?, Littler.com, https://www.littler.com/publication-press/publication/smart-working-italy-exception-rule [dostęp 01.11.2020][4] Tamże.[5] Tamże.[6] Tamże.[7] Palmi P., Pichierri M., Prete M.I. (2020), From remote to smart working during the COVID-19 era, and after. First evidences from Italy, Open Review of Management, Banking and Finance, https://openreviewmbf.org/2020/08/21/from-remote-to-smart-working-during-the-covid- [dostęp: 3.11.20]

`