Logo Thing main logo

Tag: election

Nota

Wybory Parlamentarne w Iraku w 2021 roku. Ruch Sadrystowski w obliczu przejęcia władzy

10.11.2021

Na przełomie 2019 i 2020 roku rozpoczęły się w Iraku zmasowane protesty społeczne. Wybuchły one w Bagdadzie i szybko rozprzestrzeniły się na inne miasta w kraju, szczególnie w zamieszkiwanej przez szyitów południowej części Iraku. Głównym powodem demonstracji były czynniki ekonomiczno-społeczne, czyli olbrzymie bezrobocie, nieregularne dostawy prądu i wody pitnej. Z czasem protesty przyjęły wymiar polityczny i demonstranci zaczęli się domagać ustąpienia rządu i rozwiązania parlamentu. Krytykowano również polityczne podporządkowanie się rządu irackiego zarówno USA, jak i Iranowi, które to na terytorium Iraku zaczęły realizować walkę o wpływy w tym państwie. Siły rządowe brutalnie rozprawiały się z demonstrantami, w wyniku czego niejednokrotnie w starciach ginęli protestujący. Do chwili obecnej w protestach śmierć poniosło prawie 700 osób, a ponad 20 tys. zostało rannych.Długotrwałe i tragiczne w skutkach protesty przyczyniły się do zapowiedzi wcześniejszych wyborów parlamentarnych, które miały odbyć się dopiero w 2022 roku. Pierwotnie termin przyspieszonych wyborów przewidziano na czerwiec 2021 roku, jednak z uwagi na problemy organizacyjne, wybory zostały wyznaczone na październik 2021 roku. Były to już piąte wybory parlamentarne, które odbyły się od czasu upadku rządów Saddama Husajna w 2003 roku. Październikowe wybory odbywały się już według zmienionej ordynacji wyborczej. Wprowadzono zasadę pojedynczego głosu nieprzechodniego, w ramach którego wyborca oddaje tylko jeden głos na swojego kandydata. We wcześniejszych wyborach stosowano ordynację proporcjonalną, a głosy były przeliczane metodą Sainte-Laguë.Przed samymi wyborami dochodziło do licznych napięć politycznych. Lider Ruchu Sadrystowskiego (At-Tajjar as-Sadri), jednego z głównych ugrupowań politycznych na irackiej scenie politycznej Muktada as-Sadr zapowiadał bojkot wyborów z uwagi na brak wiary, że wybory mogą odbyć się w uczciwy i transparentny sposób. Zapowiedzi szyickiego duchownego Muktady były o tyle zaskakujące, że wiadomo było, iż jego ugrupowanie akurat mogło liczyć na duże poparcie w wyborach. Należało to raczej odczytywać jako przedwyborczą grę polityczną na rzecz uzyskania jeszcze większego poparcia ze strony wyborców i tak już zmęczonych niewydolnym system instytucjonalnym państwa irackiego. Podobnie zachowywała się Iracka Partia Komunistyczna (al-Hizb asz-Sziju’i al-Iraki - IPK), która również nie dając wiary w uczciwie przeprowadzone wybory, zapowiadała bojkot wyborów. Tu jednak intersującym faktem było to, że IPK razem z Ruchem Sadrystowskim startowała w wyborach w 2018 roku w koalicji o nazwie Sojusz w kierunku Reform (Tahaluf Sa’irun li-Aslah) określany w skrócie jako „Sa’irun”.Wybory odbyły się 10 października 2021 roku. Uprawnionych do głosowania było ok. 25 mln obywateli spośród ok. 38 mln. 650 tys. populacji całego państwa. Z kolei w wyborach do 329 osobowego jednoizbowego parlamentu irackiego o nazwie Rada Reprezentantów (Madżlis an-Nuwwab al-Iraki) startowało 3249 kandydatów, którzy reprezentowali 21 koalicji i aż 109 partii politycznych. Wartą uwagi informacją jest to, że w wyborach tych zastosowano nowoczesny system informatyczny, który zapewnia większa uczciwość i przejrzystość oraz znacznie przyspiesza liczenie głosów.Najwyższa Komisja Wyborcza ogłosiła, że frekwencja wyborcza sięgnęła 43%, co odpowiadało ponad 9 mln wyborców uprawnionych do głosowania. W obliczu społecznej dezaprobaty wobec działania instytucji politycznych w Iraku dość niska frekwencja nie powinna dziwić. Pomimo zapowiedzi o przejrzystości i uczciwości wyborów społeczeństwo było już mocno zmęczone obietnicami bez pokrycia ze strony polityków i pogarszającą się sytuacją ekonomiczno-społeczną w kraju. Najwyższa frekwencja wyborcza (54%) wystąpiła w prowincji Dahuk, która wchodzi w skład Kurdyjskiego Regionu Autonomicznego. Stosunkowo niska frekwencja miała miejsce w okręgach wyborczych w Bagdadzie (powyżej 30%).Wstępne wyniki wyborów zostały ogłoszone 16 października przez Najwyższą Komisję Wyborczą, aczkolwiek nie zostały jeszcze potwierdzone, bowiem musi to uczynić Iracki Federalny Sąd Najwyższy. Wybory wygrał, tak jak przewidywano, Ruch Sadrystowski zdobywając 73 miejsca, co przekładało się ok. 22% miejsc w irackim parlamencie. Na drugim miejscu uplasowała się zsekularyzowana i wzywająca do utworzenia nowoczesnego państwa Partia Postępu (Hizb at-Takadum), która uzyskała 37 miejsc. Tuż za nią uplasowała się szyicka koalicja Państwa Prawa (Ittilaf Daulat al-Kanun) kierowana przez byłego premiera Iraku Nuriego al-Malikiego, która zdobyła 34 miejsca i Demokratyczna Partia Kurdystanu (Partiya Demokrat a Kurdistanê) na czele, której stoi Masud Barzani, z 33 miejscami w parlamencie.Nie obyło się bez powyborczych kontrowersji. Do Najwyższej Komisji Wyborczej skierowano ponad 1300 skarg wskazujących nieprawidłowości i oszustwa wyborcze. Po wstępnym zapoznaniu się ze skargami Komisja odrzuciła większość z nich, powołując się przy tym na brak dowodów. O losach tych, które nie zostały odrzucone, zadecyduje Iracki Federalny Sąd Najwyższy.Wygrana Ruchu Sadrystowskiego w wyborach nasuwa pytanie o uformowanie się rządu. Muktada as-Sadr niebawem ogłosi, kto stanie na czele rządu, jednak nie mając większości w parlamencie Ruch Sadrystowski będzie zmuszony do uformowania koalicji rządzącej.Z kolei Stany Zjednoczone wierzą, że uda się po wyborach utrzymać dobre relacje pomiędzy USA i Irakiem i skłaniają się do decyzji rządu irackiego, aby do końca grudnia 2021 roku Irak opuściło ostatnie 2,5 tys. amerykańskich żołnierzy. Iran może okazać się przegranym tych wyborów, bowiem szyickie ugrupowania powiązane z Iranem uzyskały nieznaczną liczbę mandatów lub wcale nie weszły do parlamentu. Wszystko jednak zależy od kształtu koalicji rządzącej. Zatem przyszłość polityczna Iraku wyjaśni się w najbliższych tygodniach.Zdjęcie: C.C. 4.0 via Wikimedia Commons

Nota

Polityczna władza wirusa, czyli jak Covid uderza w Ustawę Zasadniczą, niemiecki federalizm i wpływa na zbliżające się wybory

25.05.2021

Monika Maria BrzezińskaUniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawiee-mail: [email protected]: 0000-0001-9278-993123 IV 2021 r. weszła w życie nowelizacja Ustawy o ochronie przed infekcjami (niem. Infektionsschutzgesetz), określana mianem „hamulca bezpieczeństwa”. Zgodnie z nowymi regulacjami (§ 28a), wprowadzono w Niemczech m.in. zakaz przemieszczania się w godz. między 22.00 a 5.00 rano, organizowania spotkań towarzyskich, również tych mających miejsce w domach prywatnych (możliwa jedna dodatkowa osoba), czy robienia zakupów bez aktualnego, negatywnego wyniku testu. Także uczniów zobligowano do kontynuowania nauki online, a pracodawców, o ile to możliwe, do przeniesienia swoich podwładnych do pracy zdalnej1.Obostrzenia mają mieć charakter przejściowy i obowiązywać jedynie wtedy, gdy w ciągu trzech kolejnych dni przekroczona zostanie siedmiodniowa lub pięciodniowa częstość zachorowalności, wynosząc odpowiednio 100 lub 165 nowych zakażeń na 100 000 mieszkańców miasta lub powiatu. Regulacje choć tymczasowe, wywołały ogromny sprzeciw opozycji, zarzucającej rządowi atak na wolności obywatelskie i niemiecki federalizm. Wśród wielu rodzi się również pytanie, czy zmiany te są konstytucyjne i nie naruszają Ustawy Zasadniczej?KomentarzPodział zadań między kraje związkowe a federację to jedna z najważniejszych zasad niemieckiego systemu politycznego. Obie płaszczyzny dysponują konstytucyjnie zagwarantowanym katalogiem własnych kompetencji, realizowanych w zależności od materii, bądź to samodzielnie bądź też w kooperacji z władzą centralną (art. 20-37 Ustawy Zasadniczej). Gwarantuje to im z jednej strony swobodę działania zgodnie z własnymi regionalnymi potrzebami, zostawiając dużą przestrzeń na różnorodność regulacji prawnych, z drugiej zaś zabezpiecza przed dowolnością i chaosem w skali ogólnopaństwowej.W dobie pandemii jednak ta „jedność w wielości” znacząco utrudnia procesy decyzyjne. Ze względu na określone procedury są one bowiem bardzo długie (wieloetapowe), przez co nie adekwatne do dynamicznej sytuacji. Proza dnia codziennego rozbija się chociażby o zasady higieny w miejscach publicznych, szczególnie uciążliwe w czasie przemieszczania się z jednego kraju związkowego do drugiego. Turyści bowiem, w przypadku niezastosowania się do panujących na terenie danego kraju związkowego regulacji, narażeni są na liczne grzywny. Ta fragmentaryzacja prawa prowadzi do chaosu i komplikuje i tak trudną walkę z pandemią.Zaproponowany zatem przez kanclerz Angelę Merkel „hamulec bezpieczeństwa” ma za zadanie skrócić rozbudowany proces decyzyjny, przekazując część kompetencji na rzecz władzy centralnej. Poszukiwania kompromisu zdaniem CDU/CSU to oznaka siły i gwarancja jednomyślności.Nie wszyscy jednak są zadowoleni z proponowanych rozwiązań. Spór o „złoty środek” i wyważenie między centralizacją a decentralizacją, znalazł swoje odzwierciedlenie także w głosowaniach w niemieckim parlamencie. Partie takie jak AfD (Alternative für Deutschland), SPD (Sozialdemokratische Partei Deutschlands) oraz Zieloni (die Grünen) zdecydowanie opowiedziały się przeciwko centralizacji zadań, uznając je za atak na wolności obywatelskie (A. Gauland, AfD), czy nieadekwatność proponowanych regulacji (Christine Aschenberg-Dugnus, die Grünen). Amira Mohamed Ali z kolei (SPD) podsumowała działania rządu jako „chwianie się od jednej awantury do drugiej” bez rozwiązywania problemu.Przesunięcie kompetencji z zakresu decyzyjnego krajów związkowych na rzecz federacji wymaga jednak nowelizacji Ustawy Zasadniczej. Ta zaś bez szerokiej zgody politycznej nie jest możliwa. Jednakże procesy centralizujące zazwyczaj inicjowane są poprzez nieformalne działania, przedostając się do systemu politycznego niejako „furtką boczną”. Tak jest i tym razem, gdyż zmiana rozpoczęła się od nowelizacji Ustawy o ochronie przed infekcjami, ale dotknęła też wielu innych aktów prawnych, o czym mówi się już niewiele.Z drugiej jednak strony, to właśnie Niemcy postrzegane są jako państwo sprawnie radzące sobie z kolejnymi falami zakażeń. Regulacje umożliwiające nie tylko krajom związkowym, ale także powiatom i gminom swobodę działania np. przy zakupie szczepionek i środków higieny, znacząco odciążyły władzę centralną, docierając bezpośrednio do najbardziej newralgicznych miejsc dotkniętych pandemią.Rozwiązania proponowane przez federalizm kooperatywny pozwalają działać najbardziej zainteresowanym, poszukiwać optymalnych dla siebie rozwiązań, nie wyręczając żadnej z płaszczyzn w jej odpowiedzialności. To aktywizuje i sprzyja scenie politycznej zwłaszcza w okresie zbliżających się wyborów do Bundestagu i zmiany na najważniejszym w państwie stanowisku kanclerza Niemiec. Już teraz deklaracje konkurentów na szefa rządu: Armina Lascheta (CDU) i Markusa Södera (CSU) są skrupulatnie analizowane oraz oceniane przez obywateli i mogą decydująco wpłynąć na poziom ich poparcia w wyborach. W dobie kryzysu awans polityczny i degradacja idą bowiem w parze, stanowiąc najlepsze narzędzie do weryfikacji polityków, a zwłaszcza ich poglądów, popularności i skuteczności w podejmowaniu działań.Czy Niemcy są gotowi na redukcję federalizmu? Pandemia pokazała duże sprzeczności w tym zakresie, ale też wskazała na konieczność rewizji systemu. Co zatem stanie się z niemiecką zasadą różnorodności, pokaże nie tylko czas, ale i zbliżające się wybory parlamentarne.Źródła:Viertes Gesetz zum Schutz der Bevölkerung bei einer epidemischen Lage von nationaler Tragweite, Bundesgesetzblatt Teil I2021Nr. 18 vom 22.04.2021.Deutscher Bundestag, Bevölkerungsschutzgesetz: Bundesweite Notbremse beschlossen, https://www.bundestag.de/dokumente/textarchiv/2021/kw16-de-infektionsschutzgesetz-834802 (09.05.2021).

Nota

Deficyt demokracji, a wybory prezydenckie w Beninie

21.04.2021

Republika Beninu to kraj w Afryce Zachodniej określany ówcześnie jako Republika Dahomey, która istniała w latach 1958– 1975. Graniczy z Togo na zachodzie, Nigerią na wschodzie, Burkina Faso na północnym zachodzie i Nigrem na północnym wschodzie. Większość populacji żyje na południowym wybrzeżu Zatoki Beninu, w części Zatoki Gwinejskiej, wysuniętej w kierunku Oceanu Atlantyckiego. Stolicą Beninu jest Porto-Novo, ale siedziba rządu znajduje się w Kotonu, największym mieście i stolicy gospodarczej. Państwo jest uzależnione od rolnictwa oraz eksportuje przede wszystkim bawełnę i olej palmowy.Obecny ustrój polityczny państwa ma swoje podstawy w Konstytucji Beninu z 1990 r., która doprowadziła do przekształcenia państwa na system demokratyczny w 1991 roku. Ustawa zasadnicza ugruntowała wolne i uczciwe wybory. Choć administracja wyborcza jest niezależna, wciąż pozostaje zdezorganizowaną. Autonomiczna Państwowa Komisja Wyborcza (fr. Commission Électorale Nationale Autonome - CENA), początkowo mianowana tymczasowo, została przekształcona w stały organ w 2014 roku, w którym to zorganizowała wybory parlamentarne i prezydenckie.W republice Beninu panuje system prezydencki, a na jego czele stoi Prezydent Patrice Talon, który zastąpił na tym stanowisku Thomasa Boni Yayi w 2016 roku. T. Yayi rządził nieprzerwanie przez dwie kadencje od 2006 roku i zgodnie z konstytucją był zobowiązany do ustąpienia. Mimo, że miał już protegowanego następcę ze swojego kręgu politycznego, premiera Lionela Zinsou, został on niespodziewanie pokonany przez P. Talonu. Od czasu tamtej elekcji, B. Yayi zawsze występował w opozycji do urzędującego prezydenta i ostatecznie w 2019 roku opuścił Benin, po tym jak jego rezydencję przez dwa miesiące oblężało wojsko i policja.Thomas Boni Yayi ma za sobą bardzo bogatą przeszłość polityczną, zarówno na szczeblu krajowym, jak i międzynarodowym. Był on m.in. prezesem Zachodnioafrykańskiego Banku Rozwoju, prezydentem Unii Afrykańskiej, członkiem rady zarządzającej Instytutu UNESCO ds. Kształcenia Ustawicznego, szefem kilku misji obserwacyjnych ECOWAS, a także założycielem partii politycznej Forces Cauris pour un Bénin émergent, która w latach 2006-2016 dominowała na scenie politycznej w Beninie. Wydaje się, że jego ucieczka z kraju była spowodowana porażką w wyborach prezydenckich w 2016 roku i brakiem realnego wpływu opozycji na sytuacje wewnętrzną od kilkunastu lat.Obecny prezydent wygrał wybory dość niespodziewanie, a jego postulaty znacznie różniły się od tych, które są regularnie prezentowane w państwach afrykańskich. Podczas kampanii obiecywał ograniczenie kadencji prezydenckiej do pojedynczego 6-letniego okresu, zamiast dotychczasowych, maksymalnie dwóch 5-letnich elekcji. Zapowiadał także ograniczenie władzy wykonawczej głowy państwa oraz zmniejszenie liczby osób zasiadających w rządzie, ale póki co, do proklamowanych zmian, wciąż nie doszło.Warto zwrócić również uwagę na reformę wyborczą w Beninie z 2018 roku. Wymaga ona, aby kandydaci do urzędów politycznych uzyskali minimum 10% poparcia od parlamentarzystów lub burmistrzów oraz posiadali znaczny zasób finansowy (380000 EUR w przypadku udziału w wyborach prezydenckich – najwięcej na kontynencie). Odsetek poparcia wydaje się niewielki, ale partia rządząca Union Progressiste dominuje w Zgromadzeniu Narodowym oraz radach lokalnych, po kontrowersyjnych wyborach parlamentarnych z 2019 roku. Wówczas w elekcji do Zgromadzenia Narodowego (83 miejsca) wzięły udział tylko 2 partie: Bloc Républicain oraz właśnie Union Progressiste. Oba ugrupowania były związane z urzędującym prezydentem, P. Talonem. Partie opozycyjne, wspierane przez T. Yayi, nie były w stanie utworzyć koalicji i nie zostały w ogóle zarejestrowane do wyborów. Wywołało to szereg protestów, podczas których policja użyła gazu łzawiącego, aresztowano działaczy opozycji i dziennikarzy politycznych, zablokowano platformy mediów społecznościowych oraz odłączono praktycznie całą łączność internetową w państwie. Frekwencja wyniosła zaledwie 23%. Bardzo ucierpiała na tym pozycja P. Talona, a wielu polityków i działaczy zarzuciło prezydentowi autorytaryzm oraz wezwało do organizacji nowych wyborów. Co więcej, Amnesty International wydało oświadczenie potępiające falę aresztowań działaczy politycznych i dziennikarzy oraz tłumienie pokojowych protestów. Obecnie w więzieniach przebywa około 100 więźniów politycznych, w tym kilkunastu z partii opozycyjnych, którzy mogliby stanowić poważne zagrożenie dla urzędującego prezydenta w walce o kolejną kadencję.Należy podkreślić, iż kolejne wybory prezydenckie odbędą się w Beninie 11 kwietnia 2021 roku, a obecny prezydent, Patrice Talon ubiega się o reelekcje. Prawdopodobnie wygra z łatwością wybory, z powodu braku równego przeciwnika (Patrice Talon rzeczywiście wygrał wybory z wynikiem 86,37% głosów - przyp. redakcji). Wprowadzona w 2019 roku ordynacja wyborcza, brak zjednoczonej opozycji, kryzys spowodowany koronawirusem, który P. Talon wykorzystał do promocji swojej kampanii poprzez organizację masowych testów i szczepień, zapewne pozwolą mu na utrzymanie przewagi i kolejne 5 lat rządów.Politykę P. Talona bardzo trudno podsumować. Nie dokonał on przełomowych zmian w Beninie, ale też nie zaszkodził obywatelom. Podjął próbę wprowadzenia zmian w systemie wyborczym oraz zacieśnił relację z Republiką Francuską. Ograniczył też rolę armii, przy jednoczesnym skutecznym zwalczaniu zagrożeń terrorystycznych. Wydaje się, że P. Talon jest w dużej mierze nieszkodliwym prezydentem, jednym z lepszych na kontynencie – jeśli brać pod uwagę większość autorytarnych rządów w Afryce, regularne zamachy stanu, zmiany konstytucji i wojny wewnętrzne. Ostatecznie Benin pozostaje słabą, ale jednak wciąż demokracją.

Nota

Pierwsze demokratyczne wybory prezydenckie w Nigrze na tle konfliktów wewnętrznych

06.04.2021

Republika Nigru to państwo śródlądowe w Afryce Zachodniej, nazwane na cześć rzeki Niger. Niepodległość od Republiki Francuskiej uzyskała w 1960 roku. Zajmuje powierzchnię prawie 1 270 000 km2, co czyni go największym krajem Afryki Zachodniej, ale ponad 80% znajduje się na Saharze. Przeważa w nim populacja wyznawców Islamu, stanowiąca około 22 z 24 milionów mieszkańców. Gospodarka opiera się na rolnictwie, w tym głównie zwierzętach hodowlanych. Co ważne, na terytorium państwa znajdują się także jedne z największych na świecie złóż uranu.System polityczny w Nigrze ma charakter półprezydenckiej republiki demokratycznej, w której prezydent jest głową państwa, a premier szefem rządu. Obowiązuje również system wielopartyjny. Władzę wykonawczą sprawuje rząd, który wraz ze Zgromadzeniem Narodowym (jednoizbowy parlament Nigru) współtworzy władzę ustawodawczą.27 grudnia 2020 roku przeprowadzono wybory parlamentarne celem wybrania członków Zgromadzenia Narodowego. Od 2013 roku w skład izby wchodzi 171 deputowanych (wcześniej 113). Jednakże z uwagi na to, że aż do teraz nie przeprowadzono wyborów za granicą, obecna liczba członków to 166. Najwięcej głosów do parlamentu uzyskała partia urzędującego prezydenta: Nigeryjska Partia Demokracji i Socjalizmu (fr. Parti nigérien pour la démocratie et le socialisme), zdobywając aż 79 miejsc.Jednocześnie w tym samym terminie odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich, które wygrał Mohamed Bazoum. M. Bazoum uzyskał 39,30% głosów, a były Prezydent, Mahamane Ousmane (czwarty z kolei w latach 1993 – 1996) zajął drugie miejsce z wynikiem 16,99%. W związku z tym 21 lutego 2021 r., odbyła się między nimi druga runda, mająca na celu wyłonienie kolejnego prezydenta kraju. 23 lutego Niezależna Państwowa Komisja Wyborcza (Commission Electorale Nationale Indépendante - CÉNI) ogłosiła, że Mohamed Bazoum, były minister spraw wewnętrznych i kandydat partii rządzącej, wygrał drugą turę wyborów prezydenckich zdobywając 55,67% ważnych głosów. Frekwencja w pierwszej rundzie wyniosła 70% a w drugiej 63%.Po ogłoszeniu wyników prezydentury, które zostały zakwestionowane przez opozycję, doszło do masowych protestów. Już pierwszego dnia zginęły dwie osoby, a ponad 450 osób zostało aresztowanych. Należał do nich były szef sztabu sił zbrojnych Moumouni Boureima, oskarżony o bycie „przywódcą” demonstracji. Tylko od stycznia w ich skutek, życie straciło 250 osób. Po raz pierwszy w historii państwa doszło do przerwy w dostępie do Internetu, spowodowanych napięciami politycznymi. Wskazuje się, że Niger nie doświadczył kryzysu powyborczego na taką skalę od 1996 roku. Z drugiej strony, od czasu uzyskania niepodległości w 1960 r., nigdy nie doszło do płynnego przekazania władzy między dwoma demokratycznie wybranymi prezydentami. Wręcz przeciwnie, w państwie doszło już do czterech zamachów stanu. Ponadto 21 marca 2021 roku Trybunał Konstytucyjny w Nigrze potwierdził zwycięstwo Mohameda Bazouma w wyborach prezydenckich, co wywołało kolejną falę protestów, gdyż opozycja przedstawiła ponad 3000 wniosków wskazujących na uchybienia podczas drugiej tury wyborów. Oprócz tego, regularnie dochodzi do wykorzystywania służb bezpieczeństwa do kontroli i aresztowań opozycji, która podżega do protestów. Mimo powyższych okoliczności, 2 kwietnia 2021 r., M. Bazouma został zaprzysiężony na prezydenta Nigru.Warto zaznaczyć, że kraj stoi w obliczu kryzysu bezpieczeństwa wewnętrznego. Dodatkowych zagrożeń przysparza jego lokalizacja. W sąsiedzkim Mali trwają zmagania z terrorystami. Działające w Nigerii, Boko Haram regularnie przeprowadza ataki na terytorium Nigru, a Libia wciąż pochłonięta jest wojną. W ostatnich miesiącach Niger był celem kilkudziesięciu ataków terrorystycznych, chociażby podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, gdy siedmiu członków komisji wyborczej zginęło w eksplozji ich pojazdu na zachodzie państwa.Mohamed Bazoum, nowy prezydent Republiki Nigru, obiecał uczynić bezpieczeństwo i edukację dwoma priorytetami swojego mandatu. Były minister spraw wewnętrznych będzie mógł polegać na 1200 żołnierzach z Czadu, którzy są rozmieszczeni na terytorium kraju, równolegle z 5100 żołnierzami Barkhane, przemierzającymi ten obszar w celu powstrzymania terroryzmu w regionie Sahelu.Obecnie Niger zmaga się z walkami wewnętrznymi pomiędzy opozycją, której liderem jest Mahamane Ousmane, a partią rządzącą z prezydentem na czele. Ponadto staje się on coraz częściej celem terrorystów, a dostępne środki bezpieczeństwa mogą okazać się niewystarczające, co czyni Niger jeszcze bardziej podatnym na wewnętrzną destabilizację.

Nota

Nadchodzące wybory prezydenckie w Ekwadorze

28.12.2020

7 lutego 2021 r. Ekwadorczycy wezmą udział w wyborach prezydenckich. Spośród 12 kandydatów, największe szanse na wygraną wydają się mieć Andrés Arauz – były minister rządu i dyrektor Banku Centralnego, Guillermo Lasso – biznesmen, były minister gospodarki i gubernator, oraz Yaku Pérez – były prefekt prowincji Azuay.Przed nadejściem pandemii koronawirusa Ekwador był już w stanie recesji, a Covid-19 uderzył w kraj szczególnie mocno. Po wzroście gospodarczym jedynie o 0,1% w 2019 r., oczekuje się, że ekwadorski PKB skurczy się w 2020 r. o 11%.[1] Podwójny szok związany z załamaniem zarówno dochodów z ropy (w 2019 r. ropa stanowiła ponad jedną trzecią dochodów z eksportu Ekwadoru), jak i dochodów podatkowych doprowadził do luki w finansowaniu publicznym w wysokości 13,5 mld USD. Spowodowało to narastające opóźnienia w płatnościach wynagrodzeń sektora publicznego oraz ograniczało zdolność rządu do oferowania nawet bardzo ograniczonych programów pomocowych dla ratowania gospodarki.Ogłoszony na początku września 2020 r. plan pożyczkowy z MFW o wartości 6,5 mld USD zapobiegnie jednak urzeczywistnieniu się najgorszego scenariusza. Środki te pozwolą spłacić część zaległych płatności, a obok dodatkowego finansowania z innych stron w tym m.in. z Chin, zapewnią wsparcie dla programów reaktywacji i wsparcia gospodarki. Co najważniejsze, w połączeniu z umową o restrukturyzacji zadłużenia w wysokości 17,4 mld USD zawartą z wierzycielami rynkowymi, wzmocni to bilans płatniczy kraju i zapewni stały dopływ dolarów do gospodarki, niezbędny do uniknięcia potencjalnego kryzysu finansowego. W związku z tym krótkoterminowe perspektywy gospodarcze Ekwadoru poprawiły się, czego dowodem jest obniżenie premii za ryzyko związane z długiem państwowym oraz podniesienie jego oceny kredytowej do poziomu B-. Nie zmienia to faktu, iż kryzys w gospodarce w 2020 r. będzie najbardziej gwałtownym w historii Ekwadoru, a ewentualne ożywienie w 2021 r. w dużej mierze zależne będzie od dwóch głównych czynników: ogólnego tempa ożywienia gospodarki światowej oraz reform, które zaimplementuje nowy rząd i prezydent.Wraz z wyborami prezydenckimi w 2021 r. Ekwador znajduje się więc na rozdrożu. Oczekuje się, że gospodarka Ekwadoru odbije się w 2021 r., ale przyszły prezydent kraju będzie musiał zyskać poparcie dla reform w zakresie zarządzania emeryturami i przedsiębiorstwami państwowymi, a także nadal będzie musiał szukać sposobów dywersyfikacji eksportu. Zachęcanie do inwestycji i wzrostu w nowych sektorach będzie miało zasadnicze znaczenie dla tworzenia miejsc pracy i generowania dodatkowych dochodów podatkowych.W tym miejscu przedstawiamy sylwetki 3 najpopularniejszych kandydatów na urząd prezydenta Ekwadoru (których sondaże według Cedatos na dzień 4 grudnia 2020 r. przekraczały 10%), który zadecyduje o dalszym kierunku rozwoju kraju:Andrés Arauz – 35-letni ekonomista i technokrata, wybrany przez byłego prezydenta Rafaela Correę jako „jego kandydat”. Jego szybki awans do wewnętrznego kręgu Correi rozpoczął się od stanowiska dyrektora w Banku Centralnym Ekwadoru w wieku zaledwie 24 lat, po ministra wiedzy i talentów ludzkich jeszcze przed trzydziestką. Poprzedni prezydent Rafael Correa (pomimo zarzutów korupcyjnych i wyroku skazującego go na 8 lat więzienia) nadal ma poparcie równe około 20% wyborców, co może okazać się kluczowe w nadchodzących wyborach. Nie mniej jednak Arauz już spotyka się ze sprzeciwem większości instytucji państwowych, w tym sądów i organów wyborczych, a także elit gospodarczych i mediów, których pozycje mogą być poważnie zagrożone przez nowy rząd „correistas”, który jeśli wygra, prawdopodobnie zniweczy wiele z reformy instytucjonalnych i gospodarczych poprzedniej administracji Moreno. Wielu postrzega Arauza jako drugą szansę Correi, który mógłby zrehabilitować swój wizerunek. Inni patrząc na jego młodość i nieznany status, postrzegają go jako outsidera i szansę na nową erę w ekwadorskiej polityce. Przed rozpoczęciem kampanii, Arauz był doktorantem na Uniwersytecie Autonomous National University of Mexico, gdzie studiował to, co nazywa „hydrauliką międzynarodowego systemu walutowego”. Arauz otwarcie mówi o niewłaściwych jego zdaniem priorytetach globalnej gospodarki napędzających kryzysy, takich jak zmiany klimatyczne, i podobnie jak Correa, skrytykował MFW i jego niedawne pożyczki dla Ekwadoru. Ekonomiści przewidują, że Arauz może prowadzić politykę wielkiego państwa, która pomogła Correi w ograniczeniu ubóstwa i przestępczości, ale pozostawiła jego następcy rosnące zadłużenie po spadku cen eksportu towarów, zwłaszcza ropy.Guillermo Lasso – po raz trzeci kandyduje na urząd prezydenta Ekwadoru. Po lukratywnej karierze w bankowości, na przełomie lat 90-tych i 2000, zajmował różne stanowiska w rządzie, m.in. jako gubernator prowincji Guayas i minister gospodarki. Jeszcze w 2013 r. Lasso założył partię Creando Oportunidades (CREO – Tworzenie możliwości), jako wsparcie swojej ówczesnej kampanii prezydenckiej. Obecnie Lasso zyskał jednak większe uznanie i najprawdopodobniej zdobędzie również głosy nowego partnera koalicyjnego CREO, Społecznej Partii Chrześcijańskiej (PSC), oraz przeciwników byłego prezydenta Correi. Jednak Lasso wciąż jest daleko od zostania liderem w wyścigu po fotel prezydenta kraju, w którym występuje wysoki poziom frustracji wyborców i silny apetyt na zmiany w następstwie gospodarczego i politycznego kryzysu ostatnich lat, zaostrzonego przez pandemię. Co więcej, jako wybitny bankier, Lasso uosabia elity Ekwadoru, które wielu winią za obecną sytuację tego kraju. Gdyby został wybrany, Lasso najprawdopodobniej kontynuowałby reformy gospodarcze niepopularnej poprzedniej administracji Moreno, które popierała jego partia, jak i dostosował się do programu pożyczkowego MFW. Obiecał stworzyć milion miejsc pracy, a także uniwersalny system opieki zdrowotnej. Zapowiedział też i postara się wpłacić 1 miliard dolarów kapitału do Narodowego Banku Rozwoju i zaproponował powołanie międzynarodowej komisji antykorupcyjnej pod nadzorem OAS i ONZ.Yaku Pérez – prawnik i działacz ekologiczny, były prefekt prowincji Azuay, który walczył o prawa do wody i protestował przeciwko działalności górniczej. Odegrał znaczącą rolę w protestach przeciwko oszczędnościom w październiku 2019 r. i został przywódcą Pachakutik, ramienia politycznego Konfederacji Rdzennych Narodowości Ekwadoru. Pérez może liczyć na poparcie społeczności tubylczej oraz z regionu Cuenca na południu kraju, skąd pochodzi. Jest natomiast mniej znany na północy Ekwadoru, gdzie mieszka większość populacji. Na jego niekorzyść może przemawiać fakt, iż wyborcy mogą go kojarzyć z przemocą podczas protestów w 2019 r. Niektórzy wyborcy mogą być też do niego uprzedzeni z powodu jego autochtonicznego, niekatolickiego pochodzenia. Plany Péreza opierają się na ekonomicznym modelu zrównoważonego rozwoju, który chroni środowisko. Obiecał stworzyć uniwersalny dochód podstawowy. W przeciwieństwie do Lasso i Arauza, Pérez odmówił spotkania z urzędnikami MFW. Jest przeciwny podwyżkom podatków w porozumieniu Ekwadoru z MFW i powiedział, że jeśli zostanie wybrany, zrewiduje umowę i wezwie do wprowadzenia moratorium na spłatę długu, jeśli okaże się, że dług jest „bezprawny”.Który z kandydatów zdobędzie największe poparcie, przekonamy się już w lutym. Jednak niezależnie kto zostanie wybrany na ten urząd, przyszły prezydent Ekwadoru, będzie musiał znaleźć rozwiązanie w niełatwej dla kraju sytuacji gospodarczej, tak aby wygenerować zatrudnienie i wzrost w kontekście pandemii i niskich cen ropy. Wreszcie, scena wyborcza Ekwadoru jest najbardziej rozdrobniona od ponad dekady, co utrudni każdemu kandydatowi konsolidację zdecydowanej większości w Kongresie, a nowemu rządowi przyspieszenie reform, w tym tych związanych z programem MFW.[1] https://www.statista.com/statistics/451219/gross-domestic-product-gdp-growth-rate-in-ecuador/Źródło zdjęcia: Flickr

`