Logo Thing main logo

Tag: Iran

Nota

Czasem wiele musi się zmienić, aby wszystko mogło zostać po staremu – ewolucja ustroju Iranu po wyborach prezydenckich 2021 r.

21.07.2021

W dniu 18 czerwca 2021 roku w Iranie odbyły się wybory prezydenckie, mające wyłonić następcę kończącego swoją drugą kadencję prezydenta Hasana Rouhaniego. Wygrał je, zgodnie z przewidywaniami, Ibrahim Raisi, cieszący się poparciem Najwyższego Przywódcy, Alego Chamenei. Dla Raisiego, który od 2019 roku stał na czele systemu sądownictwa Islamskiej Republiki Iranu, a wcześniej pełnił inne wysokie funkcje w państwie, był to drugi start w wyborach prezydenckich (w 2017 roku zdobył 38% głosów i przegrał z Hasanem Rouhanim). Choć sam wynik wyborów, ani też przebieg kampanii wyborczej, nie były niespodzianką, to pewne wydarzenia im towarzyszące należy odnotować jako istotne i interesujące z punktu widzenia ustroju Islamskiej Republiki Iranu.Odpowiedzialna za weryfikację kandydatów na prezydenta Rada Strażników Rewolucji odrzuciła ponad 600 zgłoszeń, dopuszczając ostatecznie udziału w wyborach jedynie siedmiu kandydatów. Byli to Amir-Hossein Ghazizadeh, Ibrahim Raisi, Mohsen Rezai, Said Dżalili, Alireza Zakani (wszyscy oni uznawani za kandydatów konserwatywnych i/lub radykalnych) oraz Abdolnaser Hemmati i Mohsen Mehralizadeh (uznawani za kandydatów umiarkowanych). Warto również dodać, że wielu poważnych potencjalnych kandydatów, szczególnie tych uznawanych za umiarkowanych (jak choćby minister spraw zagranicznych w rządzie Rouhaniego, Dżawad Zarif) nie zgłaszało nawet swoich kandydatur, wiedząc, że i tak zostaną one odrzucone przez Radę Strażników. Wśród tych, którzy mimo wszystko spróbowali i nie zostali dopuszczeni do startu znaleźli się znani politycy, między innymi pierwszy wiceprezydent w rządzie Rouhaniego, Iszak Dżahangiri, były prezydent Mahmud Ahmadineżad, były wieloletni przewodniczący parlamentu Ali Laridżani, czy też były ambasador Iranu w Polsce Ramin Mehmanparast. Już w trakcie kampanii wyborczej swoje kandydatury wycofało jeszcze trzech z grona zaakceptowanych kandydatów, Said Dżalili i Alireza Zakani, którzy poparli Raiseigo, oraz Mohsen Mehralizadeh, który poparł Abdolnasera Hemmatiego.Tak duża liczba kandydatów niedopuszczonych do udziału w wyborach oraz fakt, że zdyskwalifikowani zostali nie tylko politycy uznawani za umiarkowanych i należący do obozu ustępującego prezydenta Rouhaniego, ale także liczni kandydaci uznawani wcześniej za lojalnych i oddanych popleczników Najwyższego Przywódcy Alego Chamenei (np. Ahmadineżad czy Laridżani) są dość symptomatyczne. Świadczą o tym, że w tych wyborach religijni przywódcy Iranu nie zamierzali popełnić błędu sprzed czterech lat i pozbyli się wszelkiej groźnej konkurencji dla wytypowanego przez nich na nowego prezydenta Ibrahima Raisiego. W rezultacie tak daleko idących ograniczeń i machinacji, wybory te należy uznać za w znacznej mierze ustawione oraz zdecydowanie mniej wolne i demokratyczne niż wszystkie poprzednie wybory prezydenckie w Iranie, za wyjątkiem wyborów z 2009 roku. W tej sytuacji nie może dziwić, że kampania wyborcza nie była zbyt porywająca i skupiła się na rywalizacji pomiędzy kandydatami umiarkowanymi a radykalnymi. Było to szczególnie widoczne w czasie debaty telewizyjnej z udziałem wszystkich siedmiu kandydatów. Choć podobnie identyfikowali oni główne problemy, z którymi zmierzyć się będzie musiał kolejny prezydent Iranu (bieda, stagnacja gospodarcza, inflacja, korupcja, słaby poziom usług publicznych), żaden z nich nie przedstawił konkretnych pomysłów na to, jak sobie z nimi poradzić.Zdyskwalifikowanie większości poważnych kandydatów umiarkowanych i, w zasadzie przesądzone już przed wyborami, zwycięstwo Ibrahima Raisiego, a także wciąż obecny w Iranie w pewnym stopniu strach przez epidemią COVID-19, spowodowały, że wielu Irańczyków nie miało zamiaru pójść do głosowania. Spodziewano się więc niskiej frekwencji i tak też się stało. Nie pomogły nawet fatwy Najwyższego Przywódcy i innych szyickich duchownych, którzy ogłosili, że brak udziału w wyborach lub oddanie nieważnego głosu jest grzechem. Do urn udało się niespełna 29 milionów Irańczyków. Frekwencja wyborcza wyniosła 48,78% i była najniższa w wyborach w Iranie od rewolucji w 1979 roku. Ponadto oddano też rekordowo dużo, bo aż 3,74 miliona głosów pustych i nieważnych (to więcej, niż uzyskał jakikolwiek kandydat poza zwycięskim Ibrahimem Raisim). Jest to kolejny dość istotny symptom zmiany społeczno-politycznej w Iranie, która może mieć znaczenie dla przemian ustrojowych. Oznacza bowiem z jednej strony, że Irańczycy są coraz bardziej świadomi tego, jak bardzo zakonserwowany i zabetonowany jest panujący w kraju ustrój polityczny, z drugiej zaś pokazuje, że narasta wśród nich skłonność do biernego oporu i niechęć do firmowania poprzez udział w wyborach działań władz, których nie akceptują i z którymi się nie zgadzają.Ibrahim Raisi uzyskał ostatecznie ponad 18 milionów głosów i zdobywając 72,35% oddanych ważnych głosów został nowym prezydentem Iranu. Jest to kolejny prezydent będący szyickim duchownym, choć jego ranga jako duchownego jest niepewna. On sam kilkukrotnie określał siebie jako ajatollaha, następnie, gdy media wytknęły mu, że nie posiada właściwego wykształcenia religijnego i kwalifikacji, wycofał się z tego i określał się jako hodżatoleslam (ranga duchowna niższa niż ajatollah), by już w takcie kampanii wyborczej znów twierdzić, że jest ajatollahem. Nie ulega natomiast wątpliwości, że całe niereligijne wykształcenie formalne Raisiego ogranicza się do szkoły podstawowej. Po jej ukończeniu studiował on już tylko teologię i prawo religijne w seminariach duchownych, wobec czego jest on oskarżany przez swoich przeciwników o brak kompetencji do sprawowania urzędu prezydenta i rządzenia państwem. Wydaje się, że rzeczywiście może to w pewien sposób wpłynąć na sprawowanie przez niego urzędu. Co prawda strategiczne kierunki polityki w Iranie i tak są określane przez Najwyższego Prawnika i Radę Strażników Rewolucji i tu prezydent, ktokolwiek by nim nie był, i tak nie ma bardzo ograniczone pole manewru. Natomiast brak formalnego wykształcenia i prawdopodobne ograniczenie kompetencji z tym związane mogą spowodować, że Ibrahim Raisi będzie musiał w dużo większym stopniu niż jego poprzednicy polegać na swoim otoczeniu i kluczowych doradcach. Ci zaś natomiast w znacznej mierze wywodzić się będą ze środowiska byłych i obecnych oficerów Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, co oznaczać może jeszcze większy wzrost, i tak już ogromnych, wpływów tej organizacji. Inne kontrowersje związane z Raisim dotyczą jego udziału w masowych egzekucjach przeciwników politycznych irańskiego reżimu z 1988 roku. W 2019 roku natomiast, wraz z innymi osobami z bliskiego otoczenia Najwyższego Przywódcy, został on objęty sankcjami przez USA za swój udział w tłumieniu protestów, które miały miejsce w Iranie w tymże roku.Wybór Raisiego na prezydenta Iranu, a szczególnie zdecydowane poparcie, jakiego udzielił mu Najwyższy Przywódca, może też oznaczać, że to właśnie w Ibrahimie Raisim Ali Chamenei upatruje swego następcy. Choć deklaracja taka jak na razie nie padła, to na giełdzie nazwisk potencjalnych następców Chameneiego akcje Raisiego zdecydowanie poszły w górę. Póki co Ibrahim Raisi będzie prezydentem Iranu w kadencji obejmującej lata 2021-25. Wydaje się, że w stosunku do swego poprzednika Hassana Rowhaniego po jego rządach, zarówno w polityce wewnętrznej jak i zagranicznej Iranu, możemy spodziewać się zmiany retoryki, która zapewne stanie się ostrzejsza i bardziej wojownicza. Sama polityka natomiast zapewne nie ulegnie większym zmianom, ponieważ urząd prezydenta w systemie politycznym Iranu jest ośrodkiem wykonującym decyzje polityczne, a nie je podejmującym.

Nota

Standardowa sytuacja. Połowa oficjalnie zgłoszonych kandydatów w wyborach parlamentar-nych… nie dopuszczona do udziału w nich

06.08.2020

W dniu 21 lutego 2020 roku, nieco niezauważone w cieniu rozwijającej się w świecie pandemii chińskiego koronawirusa COVID-19, w Iranie odbyły się wybory parlamentarne. Było to wydarzenie istotne, ponieważ w ustroju politycznym Iranu parlament (Islamskie Zgromadzenie Konsultatywne) odgrywa dość ważną rolę. Ustrój polityczny Islamskiej Republiki Iranu ma bowiem charakter hybrydowy, łącząc w sobie elementy autorytarnej szyickiej teokracji oraz demokracji. W systemie tym głównym ośrodkiem władzy jest Najwyższy Przywódca (Rahbar Mo'azzam) pełniący funkcję Najwyższego Muzułmańskiego Prawnika (Wilajat-i Fakih), a także wspierająca go w wypełnianiu zadań Rada Strażników. Rolą parlamentu, wybieranego w częściowo demokratycznych wyborach, jest z jednej strony wspieranie teokratycznych władz państwa w ich rządach, z drugiej zaś tworzenie i utrzymywanie pozorów demokracji i pluralizmu politycznego.Islamskie Zgromadzenie Konsultatywne liczy 290 członków, wybieranych na czteroletnią kadencję. Wybór 285 z nich odbywa się w systemie większościowym, w 196 jedno i wielomandatowych okręgach. Mandat w danym okręgu otrzymuje kandydat lub kandydaci, którzy otrzymają największą liczbę głosów, przy czym musi to być co najmniej 25% oddanych, ważnych głosów. Jeśli w jakimś okręgu nie uda się w ten sposób wyłonić zwycięzców, przeprowadzana jest druga tura wyborów, w której udział biorą dwaj kandydaci z najwyższą liczbą głosów w pierwszej turze (w okręgach jednomandatowych) lub dwukrotnie większa liczba kandydatów z najlepszymi wynikami, niż liczba miejsc do obsadzenia w danym okręgu (w okręgach wielomandatowych). Pozostałe pięć miejsc w Zgromadzeniu Konsultatywnym przeznaczone jest dla przedstawicieli żyjących w Iranie mniejszości religijnych: po jednym dla żydów, zoroastrian, chrześcijan wyznania asyryjskiego i chaldejskiego oraz dwa dla wiernych Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego (po jednym dla Ormian z północy i południa kraju).Same wybory do Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego nie są w pełni wolne i demokratyczne w naszym, zachodnim, rozumieniu tych terminów. Przesądzają o tym przede wszystkim znaczące ograniczenia biernego prawa wyborczego. Mają one formę swoistej preselekcji kandydatów, dokonywanej przez Radę Strażników, która może nie dopuścić danego kandydata do udziału w wyborach. Zgodnie z konstytucją, powodem niedopuszczenia może być między innymi niezdolność psychiczna, poparcie dla obalonego szacha oraz partii i organizacji politycznych uznanych w Iranie za nielegalne, działalność antyrządowa, konwersja z islamu na inną wiarę lub apostazja, wyroki za zdradę i przestępstwa korupcyjne, uzależnienie od narkotyków lub handel narkotykami, czy choćby bycie posiadaczem znacznych obszarów ziemi. Jednak Rada Strażników stosuje bardzo szeroką, autorytatywną i zupełnie nieprzejrzystą interpretację przepisów, w efekcie czego może zupełnie swobodnie uniemożliwiać start w wyborach wszystkim kandydatom, uznanym za niebezpiecznych lub niewygodnych dla władz Republiki Islamskiej. Z dotychczasowej praktyki wynika, że przed każdymi wyborami odrzucana jest mniej więcej połowa osób deklarujących chęć kandydowania. Ponadto pojawiają się też oskarżenia o to, że Rada Strażników jest ciałem skorumpowanym, a jej pozytywną decyzję można sobie kupić wręczając łapówkę.Specyfika irańskiego ustroju hybrydowego przejawia się zarówno we wspomnianym powyżej sposobie wyłaniania parlamentu, jak również w jego uprawnieniach i funkcjonowaniu. Z jednej strony Islamskie Zgromadzenie Konsultatywne posiada większość standardowych kompetencji przysługujących parlamentom w ustrojach republikańskich. Z drugiej strony jego wewnętrzna suwerenność oraz kompetencje polityczne są w bardzo znaczącym stopniu ograniczone przez niewybieralne ciała, takie jak Najwyższy Prawnik oraz Rada Strażników, reprezentujące w irańskim systemie politycznym element teokratyczny. Do standardowych kompetencji parlamentu należy więc stanowienie prawa, które musi być zgodne z oficjalną religią kraju oraz z konstytucją. O tym czy jest zgodne czy też nie, decyduje Rada Strażników – ma ona więc kompetencje do zawetowania każdego aktu prawnego uchwalonego przez Islamskie Zgromadzenie Konsultatywne. Zgromadzenie głosuje nad ustawami przedstawionymi mu przez rząd oraz nad własnymi, zgłoszonymi przez co najmniej 15 posłów, ma prawo prowadzenia dochodzeń parlamentarnych, ratyfikuje umowy międzynarodowe, wyraża zgodę na ewentualne zmiany granic państwowych. W przypadku wojny lub innych sytuacji wyjątkowych parlament musi wyrazić zgodę na wprowadzenie przez rząd specjalnych środków lub ograniczeń. Zgoda Zgromadzenia jest też konieczna jeśli rząd zamierza wziąć pożyczkę lub jej udzielić, zatrudnić zagranicznych ekspertów, czy też przekazać komuś własność państwa, będąca częścią dziedzictwa narodowego. Islamskie Zgromadzenie Konsultatywne może powoływać komisje parlamentarne oraz nadzoruje prace rządu, do którego może zwracać się z interpelacjami i zapytaniami (zarówno do prezydenta jak i do poszczególnych ministrów). Parlament może też wyrazić wotum nieufności dla prezydenta, większością dwóch trzecich głosów (samą decyzję o odwołaniu prezydenta podejmuje jednak Najwyższy Przywódca).Ocena wyników wyborów parlamentarnych w Iranie nastręcza pewnych problemów. Spowodowane jest to z jednej strony specyfiką irańskiej sceny politycznej, z drugiej zaś brakiem pełnego dostępu do informacji o przynależności politycznej oraz poglądach reprezentowanych przez niektórych członków parlamentu. Specyfika irańskiej sceny politycznej polega na tym, że funkcjonuje tam duża liczba partii politycznych, które jednak nie wykazują się zbytnią różnorodnością programową. W praktyce większość irańskich partii, przynajmniej tych działających legalnie, zalicza się do jednego z dwóch dużych bloków – radykałów oraz reformistów. Jest to w dużej mierze wymuszone przez obowiązujący, większościowy, system wyborczy, który nie sprzyja samodzielnemu startowi w wyborach mniejszych partii. W efekcie przed wyborami partie polityczne o mniej więcej podobnym programie i ideologii łączą się w duże bloki i wystawiają wspólnych kandydatów w poszczególnych okręgach. Tak też stało się w wyborach z 21 lutego 2020 roku, gdzie większość popierających prezydenta Hassana Rowhaniego i jego rząd ugrupowań wystartowało jako umiarkowana i reformatorska Koalicja dla Iranu, zaś większość jego przeciwników o radykalnych i konserwatywnych poglądach stworzyła koalicję Dumny Iran.Lutowe wybory przyniosły zdecydowane zwycięstwo obozu radykalnego. Jego kandydaci zdobyli 221 miejsc w nowym, jedenastym Islamskim Zgromadzeniu Konsultatywnym, znacznie zwiększając swój stan posiadania w porównaniu do dziesiątego Zgromadzenia, w którym mieli tylko 84 przedstawicieli. Obóz reformistów zdobył zaś zaledwie 20 mandatów, co jest znacznie gorszym wynikiem od tego sprzed czterech lat, kiedy to jego przedstawiciele wprowadzili do parlamentu 121 swoich posłów. Kolejnych 38 miejsc przypadło posłom niezależnym oraz przedstawicielom mniejszych ugrupowań zaś 11 mandatów nie udało się obsadzić w pierwszej turze (wybory uzupełniające przeprowadzone zostaną we wrześniu 2020 roku).Zdecydowane zwycięstwo bloku radykałów i klęska reformistów wynikają z kilku przyczyn. Wyjątkowo niska w wyborach do jedenastego Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego była frekwencja wyborcza, która wyniosła zaledwie 42,6% (w porównaniu do 61,6% cztery lata wcześniej). Tak niskiej frekwencji nie można raczej tłumaczyć strachem Irańczyków przez epidemią COVID-19, gdyż w Iranie pierwsze potwierdzone przypadki choroby odnotowano dopiero 19 lutego, a do 21 lutego, kiedy odbywały się wybory liczba osób oficjalnie zakażonych wynosiła 18. Irańskie władze, ani też media nie wszczynały jeszcze alarmu z powodu epidemii, choć w wypowiedziach przedstawicieli irańskich władz pojawiały się oskarżenia pod adresem państw zachodnich, że te, siejąc panikę związaną z koronawirusem, celowo dążą do zastraszenia Irańczyków, aby ci nie wzięli udziału w wyborach.Ostatecznie trudno powiedzieć na ile to właśnie strach przed zachorowaniem powstrzymał Irańczyków przed udaniem się do lokali wyborczych. Wydaje się jednak, że niską frekwencję należy raczej tłumaczyć faktem, że znaczna część wyborców, i to głównie tych, którzy cztery lata wcześniej głosowali na reformistów, świadomie nie wzięła udziału w wyborach. Powodem mogło to być z jednej strony rozczarowanie związane z ostatnimi latami rządów obozu reformistów, z drugiej zaś przekonanie, że wynik wyborów jest już przesądzony i udział w głosowaniu nie ma znaczenia. Przekonanie to było o tyle uzasadnione, że czystka dokonana przez Radę Strażników wśród kandydatów do jedenastego Zgromadzenia była wyjątkowo głęboka. Do udziału w wyborach nie dopuszczono około 51% spośród ponad 14 tysięcy zgłoszonych kandydatów, co mieści się w granicach normy. Udziału w wyborach zabroniono jednak przede wszystkim kandydatom obozu reformistów, w tym również aż trzem czwartym członków ustępującego parlamentu, zdominowanego właśnie przez reformistów. Z drugiej strony trzeba zwrócić uwagę na duże rozczarowanie Irańczyków ostatnimi latami rządów prezydenta Rowhaniego, uznawanego za lidera obozu reformistycznego. Sytuacja gospodarcza w kraju nie uległa poprawie, nie udało się wyprowadzić Iranu z międzynarodowej izolacji, zmniejszyć korupcji ani też rozwiązać innych palących problemów społecznych. Prezydent Rowhani, lawirując i szukając poparcia dla swoich reform, musiał także zgodzić się na daleko idące ustępstwa wobec Najwyższego Przywódcy oraz Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, w efekcie czego utracił wiarygodność w oczach znacznej części wyborców o umiarkowanych i reformatorskich poglądach. Do zwycięstwa bloku radykałów przyczyniła się także polityka administracji prezydenta Trumpa. Jej agresywne i wrogie działania wobec Iranu, takie jak wycofanie USA z umowy nuklearnej, nałożenie sankcji ekonomicznych czy zabójstwo generała Kasima Sulejmaniego, zdawały się potwierdzać narrację radykałów, że zawieranie układów z państwami zachodnimi nie ma sensu, a pójście na ustępstwa w kwestii programu nuklearnego było błędem.Opanowanie parlamentu przez radykałów raczej nie będzie miało wpływu na zmiany o charakterze ustrojowym w Iranie, gdyż sam ustrój polityczny tego kraju jest specjalnie tak skonstruowany, aby zmiany personalne na szczytach władzy nie mogły wywołać jego transformacji. Ponadto kompetencje parlamentu w irańskim systemie, jak wspomniano, dość mocno ograniczone. Wyniki wyborów z pewnością odbiją się natomiast na krótko i średnioterminowej sytuacji politycznej w kraju. Ostatni rok rządów prezydenta Rowhaniego upłynie niewątpliwie pod znakiem jego zmagań z otwarcie mu nieprzyjaznym parlamentem. Przedsmakiem tego było już przemówienie nowego przewodniczącego Islamskiego Zgromadzenia Konsultatywnego, Mohammada Baghera Ghalibafa, który 27 maja, na inauguracyjnym posiedzeniu parlamentu, bardzo ostro zaatakował prezydenta Rowhaniego i jego, jak to określił, „dysfunkcyjny” rząd. Sam Ghalibaf wyrasta przy tym na lidera obozu radykałów i nie ukrywa swoich politycznych ambicji. Ten były burmistrz Teheranu oraz były dowódca Sił Powietrznych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej zamierza wykorzystać funkcję przewodniczącego parlamentu jako odskocznię do startu w zaplanowanych na 2021 rok wyborach prezydenckich. Ghalibaf ubiegał się już co prawda bez powodzenia o prezydenturę w latach 2005, 2013 i 2017, tym razem jednak będzie bez wątpienia jednym z głównych, jeśli nie głównym, kandydatem do zwycięstwa.Po ostatnich wyborach parlamentarnych siły umiarkowanych reformatorów w Iranie są niewątpliwie w odwrocie, a radykałowie i konserwatyści nabrali wiatru w żagle. Ponieważ wyniki wyborów w Iranie nie są jednak dobrym odzwierciedleniem nastrojów społecznych, ten zwrot polityczny nie oznacza jednak bynajmniej diametralnej zmiany ideologicznej w społeczeństwie irańskim. Należy się raczej spodziewać, że wydarzenia towarzyszące wyborom do jedenastego Zgromadzenia jeszcze bardziej pogłębiły podziały w irańskim społeczeństwie.

`