Logo Thing main logo

Tag: Venezuela

Wywiad

Dokąd zmierza Wenezuela? O kryzysie społeczno-ekonomicznym w Wenezueli.

23.12.2020

Wywiad z dr Joanna Gocłowską-Bolek przeprowadziła Karolina MachulWenezuela przechodzi właśnie największy kryzys w swojej historii. Jak wynika z danych ONZ od 2015r. kraj opuściło ponad 5,2 miliona ludzi, a do końca tego roku liczba ta może wzrosnąć do 6-7 milionów. Obecna sytuacja jak wiemy, rozpoczęła się jeszcze na długo przed wybuchem pandemii koronawirusa, spowodowana dyktatorskimi rządami Nicolása Maduro. Czy możemy wyróżnić jakie czynniki miały i mają największy wpływ na powstanie obecnego kryzysu społeczno-politycznego w Wenezueli? Nie ma jednej prostej odpowiedzi na pytanie o przyczyny tak głębokiego kryzysu w kraju, który szczyci się największymi na świecie udokumentowanymi rezerwami ropy naftowej – blisko 18procent rezerw światowych znajduje się na terenie Wenezueli. Kryzys wenezuelski ma złożoną naturę i jest zjawiskiem bez precedensu w historii gospodarczej świata. Oprócz tego, że przyniósł określone ekonomiczne i polityczne skutki, przypomina też o ideologicznej spuściźnie zmarłego w 2013 roku prezydenta Hugona Chaveza. Przyczyny wenezuelskiego kryzysu są złożone, jednak najważniejszym wytłumaczeniem jest rozwijana przez dwie dekady idea polityczno-społeczna, czyli „socjalizm XXI wieku”. To właśnie wenezuelski socjalizm, który przy poparciu ogromnej części społeczeństwa oraz Kuby wprowadzał Chávez i za którym wciąż opowiada się reżim Maduro, skupił jak soczewka wszystkie pozostałe problemy i błędy gospodarcze i polityczne, w tym fatalne zarządzanie gospodarką.Niewydolność gospodarki i wzrastająca jej nieefektywność widoczne były już podczas rządów Hugona Chaveza (1999-2013), jednak nasiliły się w trakcie rządów Nicolasa Maduro, zwłaszcza w wyniku załamania cen ropy naftowej od 2014 roku. Spadek koniunktury na rynkach światowych doprowadził do znacznego ograniczenia produkcji ropy w Wenezueli, do czego przyczyniły się też strukturalne zjawiska, takie jak uporczywy brak inwestycji, modernizacji, konserwacji oraz brak wykwalifikowanego personelu technicznego i inżynieryjnego. Rząd nie zdołał obniżyć wysokich wydatków w obliczu spadających dochodów z ropy naftowej i przez długi czas próbował zaprzeczać istnieniu kryzysu, a niezadowolenie społeczne gwałtownie tłumił odbierając opozycji możliwość działania oraz zbrojnie interweniując podczas protestów ulicznych, co doprowadziło do śmierci setek osób.Kryzys społeczno-ekonomiczny, który rozpoczął się w Wenezueli podczas prezydentury Hugona Chaveza i rozwinął się do obecnych rozmiarów w czasie prezydentury Nicolasa Maduro (od 2013 roku), charakteryzuje się hiperinflacją, niedoborem podstawowych artykułów żywnościowych, środków higienicznych i lekarstw, wzrostem poziomu ubóstwa igłodu, nawracającymi epidemiami chorób uleczalnych w rozwiniętym świecie (w tym gruźlicy i malarii), ogromnym wzrostem przestępczości i śmiertelności, wszechobecną władzą gangów i karteli narkotykowych oraz masową emigracją z kraju. Gospodarka wenezuelska niemal nie funkcjonuje. Wydobycie ropy gwałtownie spada, zagraniczne aktywa zostały przejęte przez wierzycieli, krajowa produkcja we wszystkich sektorach spadła co najmniej o połowę, a obecny rząd coraz bardziej osłabia szczątkowe już demokratyczne instytucje, wciąż kurczowo trzymając się władzy. Podkreślić należy, że obecny kryzys społeczno-ekonomiczny w Wenezueli należy do najpoważniejszych w najnowszej historii gospodarczej świata.Odpowiedź ze strony krajów przyjmujących imigrantów z Wenezueli, takich jak Kolumbia, Peru czy Brazylia, była w większości hojna, ale obecnie jest testowana przez pandemię koronawirusa, rosnącą ksenofobię oraz spowolnienie gospodarcze. Jaka jest dzisiaj rzeczywistość, w obliczu której stoją uciekający z kraju Wenezuelczycy i jak ewoluuje ona podczas pandemii?Z danych ONZ wynika, że około 5,2 mln Wenezuelczyków opuściło swój kraj, głównie szukając schronienia w sąsiednich Kolumbii i Brazylii, ale także Argentynie, Chile lub Ekwadorze. Z ogarniętego przemocą i biedą kraju co godzinę ucieka 200 osób. Jeśli nic się nie zmieni, to według Organizacji Państw Amerykańskich kryzys migracyjny przewyższy ten znany zSyrii (6,3 mln uchodźców od początku działań wojennych). Większość osób, które opuściły Wenezuelę, pozostała w Ameryce Łacińskiej. Najwięcej z nich – jedna trzecia – trafiło do Kolumbii, w dalszej kolejności do Peru – około 768 tys. Chile przyjęło 400 tys. osób, Ekwador – 263 tys., Brazylia 180 tys. i Argentyna 130 tys. (dane ONZ z końca 2019 roku).W trakcie kryzysu migracyjnego widać raczej solidarność krajów latynoamerykańskich, otwartość i chęć pomocy. Jednak niektóre kraje mimo dobrej woli dochodzą do granic swojej wydolności i wkrótce stracą ekonomiczną możliwość przyjmowania kolejnych tysięcy imigrantów. Niektóre kraje przejściowo zamykały swoje granice, i to w momencie, gdy zdesperowani Wenezuelczycy najbardziej potrzebowali pomocy. Rządy krajów najsilniej odczuwających napływ Wenezuelczyków apelują o szybką i zdecydowaną reakcję organizacji międzynarodowych, w tym również wsparcie finansowe krajów latynoamerykańskich przyjmujących Wenezuelczyków. W pierwszych latach wojny w Syrii na pomoc humanitarną przeznaczono ok. 7,4 mld dol. Od 2016 r. na Wenezuelczyków przypadło niecałe 600 mln dol.Ludzie przekraczający granicę często nie mają żadnych oszczędności z powodu hiperinflacji. Najczęściej pokonują ogromne odległości pieszo, w niektórych przypadkach setki kilometrów. Często nie są przygotowani na surowy klimat górski w miejscach, do których dotarli, co wzmaga podatność na zachorowania. Wśród uciekinierów są osoby chore, które przez długi czas nie miały zapewnionej opieki lekarskiej w swoim kraju, również dzieci, wymagające opieki zdrowotnej i psychologicznej. Wśród Wenezuelczyków i wobec nich zdarzają się akty przemocy, padają oni ofiarami oszustów, handlarzy ludźmi i przemocy seksualnej. Na granicach kolumbijsko-wenezuelskiej i brazylijsko-wenezuelskie kwitnie prostytucja, jako jeden z niewielu dostępnych sposobów na zarabianie pieniędzy i utrzymanie rodzinPandemia ograniczyła możliwości znalezienia legalnej pracy w regionie i wpędziła migrantów w kolejne tarapaty. Część z nich, nie widząc innego wyjścia, niechętnie wraca do ojczyzny, gdzie warunki nie są lepsze, ale przynajmniej mają rodziny. Niedawno prezydent Kolumbii zapowiedział, że zalegalizuje u siebie pobyt już blisko 2 mln Wenezuelczyków, żeby uzyskali dostęp do opieki lekarskiej i legalnej pracy. Uchodźcy nie mieli dotąd szans na szczepionkę. Legalizacja może też zmobilizować większą pomoc humanitarną z bogatych krajów.Jak natomiast przedstawia się sytuacja Wenezuelczyków, którzy zdecydowali się pozostać w kraju? Kryzys wpłynął na życie przeciętnych Wenezuelczyków w wielu aspektach. Już w 2017 roku głód nasilił się do tego stopnia, że prawie trzy czwarte ludności straciło przeciętnie po 8-11 kg masy ciała, a ponad połowa nie miała wystarczających dochodów, aby zaspokoić podstawowe potrzeby żywieniowe. Ceny żywności na czarnym rynku osiągają tak astronomiczny poziom, że większości Wenezuelczyków nie stać na kupno jedzenia. Większość pracujących Wenezuelczyków otrzymuje tylko pensję minimalną, wynoszącą dziś równowartość kilku dolarów. Zraportu ONZ opublikowanego w marcu 2019 roku wynika, że 91 procent Wenezuelczyków żyło w ubóstwie, a 61 procent w skrajnym ubóstwie, mając do dyspozycji mniej niż 1,9 dolara dziennie. Pandemia jeszcze pogorszyła tę sytuację, choć oficjalne statystyki przestały być przez rząd Maduro publikowane.W sklepach brakuje wielu artykułów, magazyny z artykułami dotowanymi przez państwo pozostają od miesięcy puste, większość zakładów przemysłowych wstrzymała produkcję i zwolniła pracowników, a państwo nie jest w stanie produkować ani importować potrzebnych społeczeństwu produktów. Z powodu braku lekarstw, strzykawek i środków opatrunkowych ihigienicznych do szpitali nie są przyjmowani pacjenci, a jeśli nawet tam trafią, często nie są poddawani leczeniu. Najtragiczniejsze w skutkach są niedożywienie dzieci oraz brak możliwości leczenia. Wskaźnik śmiertelności niemowląt w ciągu kilku lat wzrósł z 11 do 30 procent. Dokumentowane są przypadki śmierci z głodu lub z powodu chorób całkowicie uleczalnych. Codzienne życie utrudniają powtarzające się kilkudniowe przerwy w dostawie elektryczności i problemy z zaopatrzeniem w nieskażoną wodę pitną.Po ulicach krążą paramilitarne bojówki „colectivos”, mające siać strach izamęt, a wśród policji i wojska nie brak pospolitych przestępców i rabusiów. Niemal cała klasa polityczna i wojsko są skorumpowane powiązaniami z bezkarnymi gangami narkotykowymi. Wenezuela znalazła się na szczycie listy najbardziej brutalnych państw świata, ze wskaźnikiem 81,4 morderstw na 100 tys. osób w 2018 roku. Mieszkańcy po zmroku boją się wychodzić na ulice, aby nie paść ofiarą przemocy.Wiemy, iż opozycja wenezuelska zbojkotowała wybory do Parlamentu, które odbyły się 6 grudnia 2020 r., a które wygrała Zjednoczona Socjalistyczna Partia Wenezueli (PSUV - Partido Socialista Unido de Venezuela), kierowana przez Nicolasa Maduro. Wydaje się jednak, iż na przestrzeni ostatnich kilku lat działania opozycji są niewystarczające. Czy można powiedzieć, iż opozycja wenezuelska ma jakąś strategię działania, która mogłaby doprowadzić do zmiany sytuacji?Opozycja miała swoją szansę i nie potrafiła jej wykorzystać. Około 60 państw udzieliło dotychczas poparcia Juanowi Guaidó, który pełniąc funkcję przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego proklamował się 23 stycznia 2019 roku tymczasowym prezydentem Wenezueli do czasu przeprowadzenia wolnych wyborów prezydenckich. Pełniący jednak de facto funkcję prezydenta Wenezueli Nicolás Maduro cały czas kontrolował aparat państwowy, w tym siły bezpieczeństwa. Kwestia uznawalności Juana Guaidó, z którą wiążą się kontrowersyjne implikacje z zakresu prawa międzynarodowego, podzieliła międzynarodową społeczność. Nie zdołano wypracować rozwiązania jej na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie Rosja i Chiny stanowczo sprzeciwiały się uznaniu Guaidó zaprezydenta, w kontrze do pozostałych członków Rady: USA, Wielkiej Brytanii i Francji.Tymczasem reżim Nicolasa Maduro nie ustępował, usiłując zastraszyć i zdyskredytować przywódców opozycji. Obecnie Juan Guaidó przestał pełnić funkcję, która dawała mu legitymację do bycia uznanym za prezydenta tymczasowego. Pandemia sprzyjała Nicolasowi Maduro i pozwoliła mu na konsolidację władzy. Opozycja pozostaje podzielona i zastraszona, wciąż zdarzają się przypadki „zniknięcia” członków opozycji. Obecnie trudno jest wyobrazić sobie sytuacje, że opozycja skutecznie przejmuje władzę w Wenezueli. Zapewne potrzeba na to kolejnych lat, prawdopodobnie do czasu następnych wyborów prezydenckich, jeśli odbędą się w sposób demokratyczny – a co do tego też są poważne wątpliwości.Jak przedstawia się natomiast reakcja na to co dzieje się w Wenezueli, największych graczy na arenie międzynarodowej. Czego możemy się spodziewać w tej kwestii od nowej amerykańskiej administracji prezydenta Joe Bidena?Sprawa Wenezueli przestała być kwestią wewnętrzną już wiele miesięcy temu, gdy kryzys wymusił reakcję państw latynoamerykańskich i sprowokował największych graczy na arenie międzynarodowej do zajęcia stanowiska. W Ameryce Łacińskiej najważniejszym problemem jest fala migracji wenezuelskiej, która trafia do sąsiednich krajów. Administracja Bidena ogłosiła nanastępne półtora roku, że wyznaczy Wenezuelę do statusu tymczasowo chronionego. Obywatele krajów, którym przyznano taki status, maja prawo pracować imieszkać wStanach Zjednoczonych isą chronieni przed deportacją zewzględu nawarunki panujące wich kraju, które zagrażałyby impopowrocie. Taki krok sugeruje, że może nastąpić pewna zmian nastawienia USA wobec Wenezueli, choć żadnych gwałtownych działań nie spodziewałabym się. Prezydent Joe Biden zapowiada, że sankcje wprowadzone przez jego poprzednika Donalda Trumpa złagodzi dopiero wtedy, gdy reżim faktycznie podejmie z opozycją rozmowy o reformach demokratycznych.Wcześniej Donald Trump nie miał żadnego pomysłu na Wenezuelę. Wielu obserwatorów spodziewało się z jego strony podjęcia jednoznacznych działań, z wsparciem przewrotu łącznie. Nic takiego nie nastąpiło. Trump ograniczył się do dyplomacji twitterowej i nakładania pseudosankcji skierowanych w wysokich urzędników wenezuelskich, ale efekty takich działań okazały się mizerne. Wenezuela jest wciąż atrakcyjnym polem realizacji zabiegów politycznych ze strony Rosji i Chin – i oba te mocarstwa są tam bardzo widoczne, poczynając sobie coraz odważniej i przy okazji celowo drocząc się ze Stanami Zjednoczonymi.Cała społeczność międzynarodowa zmaga się obecnie z pandemią koronawirusa, kryzysem w służbie zdrowia, kolejnymi lockdown-ami oraz spowolnieniem gospodarczym. Jak według Pani będą wyglądały kolejne miesiące Wenezueli?Oficjalnie w Wenezueli pierwszy przypadek koronawirusa potwierdzono 13 marca, a do tej pory – czyli rok później – osób zakażonych zarejestrowano zaledwie 130 tys., z czego 1,6 tys. zmarło. To stosunkowo niewiele, jeśli spojrzymy na sytuację w sąsiednich krajach. Jednak można mieć bardzo poważne wątpliwości co do prawdziwości tych danych. Testów wykonuje się bardzo mało, niewiele osób trafia do szpitala, a nawet tam nie mają szansy być otoczone odpowiednia opieką. Brakuje lekarzy, podstawowego sprzętu, nie wspominając nawet o respiratorach, lekarstw, ale nawet jednorazowych rękawiczek czy środków dezynfekujących. Często także bieżącej wody i elektryczności, co utrudnia, a często uniemożliwia jakiekolwiek leczenie. Nic nie wskazuje na to, aby sytuacja w szpitalach miała ulec poprawie. Pewne nadzieje daje oczywiście dostęp do szczepionek, ale i tu brak jest entuzjastycznych wiadomości. Wenezuela korzysta ze szczepionek rosyjskich i chińskich i nie chce uczestniczyć w programie COVAX, w którym miałaby szansę na dostęp do szczepionek AstraZeneca. Jednak wśród wielu problemów gnębiących Wenezuelę i Wenezuelczyków pandemia sytuuje się na dość odległym miejscu. Wenezuelczycy na co dzień borykają się z trudnościami w zdobyciu artykułów żywnościowych i środków higienicznych, hiperinflacją i ogromna przestępczością. Pandemia uniemożliwiła protesty społeczne. Obecny rząd Wenezueli nie podejmuje żadnych działań, które mogłyby uzdrowić gospodarkę czy złagodzić zapaść systemu opieki zdrowotnej. Dopóki u władzy pozostanie Nicolás Maduro, szanse na wyjście z kryzysu są znikome.Dziękuję za rozmowę.I ja dziękuję.dr Joanna Gocłowska-Bolekdoktor nauk ekonomicznych (2006), pracowniczka naukowo-dydaktyczna Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Od kwietnia 2020 roku wicedyrektorka Ośrodka Analiz Politologicznych i Studiów nad Bezpieczeństwem UW. Pełniła funkcję dyrektorki Centrum Studiów Latynoamerykańskich CESLA UW (2012-2016), członkini zarządu Europejskiej Rady Studiów Społecznych nad Ameryką Łacińską CEISAL (2013-2016) oraz Pełnomocniczki Przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) ds. Ameryki Łacińskiej (2015-2020). Absolwentka Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz European Academy of Diplomacy. Od 2006 roku członkini redakcji kwartalnika „Ameryka Łacińska”. Współpracowniczka KRASP, MNiSW i MSZ. Wygłaszała referaty m.in. w Bogocie, Buenos Aires, Hawanie, Madrycie, Meksyku, Paryżu i Salamance. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich, popularyzatorka nauki, laureatka Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej.Źródło zdjęcia: "- Venezuela protests 15f" by andresAzp is licensed under CC BY-NC-ND 2.0

`