Logo Thing main logo

Ostatnie wpisy

Nota

Bogata w nikiel Nowa Kaledonia nie chce niepodległości – francuskie subsydia zasilają górniczą gospodarkę na Pacyfiku

18.09.2020

Leżąca w Melanezji Nowa Kaledonia pozostaje pod zwierzchnictwem Francji od 1853r. Choć jej obszar lądowy nie jest duży, gdyż wynosi 18,5 tys. km², to prawdziwe możliwości gospodarcze przynosi obszar morski o powierzchni 1440 161 km². Spośród ludności wyłaniają się dwie dominujące grupy etniczne: autochtoniczni Kanakowie (39,1%) oraz Europejczycy, głównie Francuzi bądź osoby pochodzenia francuskiego (27,1%). Les Canaque(s) to rdzenni mieszkańcy Nowej Kaledonii pochodzenia melanezyjskiego. Front Narodowy i Socjalistyczny Wyzwolenia Kanaków (fr. Front de libération nationale kanak et socialiste, FLNKS), będący sojuszem politycznym zawiązanym jeszcze w 1984r. opowiada się za niepodległością od Francji. Obecnie FLNKS zasiada w Kongresie Nowej Kaledonii (zgromadzeniu parlamentarnym), a jego istotnym wkładem w proces samostanowienia było wprowadzenie drugiej flagi, traktowanej na równi z francuską Tricolore w 2010r.Na wyspach należących do Nowej Kaledonii znajduje się aż 11% światowych zasobów niklu, co stanowi drugą co do wielkości rezerwę na świecie. Jako że tylko niewielka ilość ziemi nadaje się pod uprawy, aż 20% importu stanowi żywność. Oprócz wydobycia niklu podstawą produktu krajowego brutto jest wsparcie finansowe ze strony Francji (1,3 mld euro rocznie, równe ponad 15% PKB), a także turystyka, głównie z Francji.Nowa Kaledonia, której najbliższy geograficznie sąsiad to Republika Vanuatu, posiada status specjalnego terytorium zamorskiego (fr. collectivité d'outre-mer, COM). Ten prawny twór sui generis ze wszech miar przypominający czasy kolonialne, rządzony jest na postawie Porozumienia z Numei, stolicy kraju. L'accord de Nouméa został podpisany 5 maja 1998r. Podobnie jak mieszkańcy pozostałych dwóch COM na Pacyfiku, tj. Polinezji Francuskiej oraz Wallis i Futuny, posiadają francuskie obywatelstwo oraz szereg praw. Jednakże to właśnie Nowej Kaledonii przyznano najszersze spektrum autonomii.Wciąż jednak sprawy zagraniczne, większość spraw wewnętrznych, w tym bezpieczeństwo, pozostaje w wyłącznej domenie rządu w Paryżu. W 1986r. wpisano Nową Kaledonię z powrotem na listę nieautonomicznych terenów ONZ (pierwszy raz odbyło się to od 1946 do 1947r.), co jest jawnym międzynarodowym sygnałem kierowania się jednostki w stronę uzyskania niepodległości. Jak można się było domyślać, strona francuska uznała to za jaskrawą ingerencję w sprawy wewnętrzne, a tym samym nigdy nie uznała prawomocności rezolucji[1].Porozumienia z Numei zakładają jednak stałe przekazywanie kompetencji dla władz nowokaledońskich. Jawnym dowodem demokratycznych aspiracji Wysp jest referendum, zagwarantowane w Porozumieniu. W 2018r. mieszkańcy odrzucili niepodległość małą przewagą (56,40% przeciw separacji), jednak dwa kolejne zostały zaplanowane na rok 2020 i 2022r. Przy poleganiu gospodarki na wydobyciu niklu, dzięki francuskim firmom i technologiom, kontaktom biznesowym oraz turystycznym z macierzą, nie należy spodziewać się oderwania Nowej Kaledonii od Francji.[1] General Assembly resolution 66 (I) of 14 December 1946 and 41/41 of 2 December 1986. dr Joanna SiekieraFaculty of LawUniversity of Bergen, Norwayhttps://www.uib.no/en/persons/Joanna.Siekiera

Nota

Bułgarska droga do euro. Społeczeństwo versus politycy

17.09.2020

W cieniu koronawirusa bułgarskie władze zintensyfikowały działania na rzecz przyjęcia euro. Ten wschodnio-bałkański kraj, podobnie jak inne kraje przystępujące do Unii Europejskiej, zobowiązał się do przyjęcia wspólnej europejskiej waluty w traktacie akcesyjnym (acquis). Pomimo, że wśród większości ugrupowań politycznych, których przedstawiciele zasiadają w Zgromadzeniu Ludowym XLIV kadencji, panuje konsensus co do konieczności wprowadzenia euro, to poparcie społeczne dla zastąpienia lewa jest obecnie niewielkie. Kwestia zastąpienia bułgarskiej waluty narodowej przez euro pojawia się w czasie antyrządowych protestów, ale jest to wątek drugo-, a nawet trzeciorzędny.Część z kryteriów konwergencji Bułgaria spełniała już w momencie akcesji do Unii Europejskiej, niemniej ze względu na światowy kryzys gospodarczy zawieszono pracę nad wprowadzeniem euro. Wejście do Eurolandu jest obok przystąpienia do strefy Schengen priorytetem obecnego trzeciego rządu Bojko Borisowa (od 2017 r.). Oficjalny wniosek w sprawie dołączenia do mechanizmu kursów walutowych ERM II oraz deklarację zawarcia umowy o ścisłej współpracy z unią bankową władze bułgarskie skierowały do Eurogrupy w lipcu 2018 r. W październiku 2019 r. minister finansów Władisław Goranow zadeklarował chęć wejścia do ERM II do kwietnia 2020 r. Na początku bieżącego roku pochodząca z Bułgarii dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego Kristalina Georgiewa uznała za wielce prawdopodobne przystąpienie do ERM II w 2020 r. oraz przyjęcie euro w 2023 r. W lutym premier Borisow zakomunikował, że wniosek w tej sprawie zostanie rozpatrzony w lipcu. W związku z pandemią, w marcu władze Bułgarskiego Banku Narodowego stwierdziły, że cel ten nie jest już realistyczny, niemniej miesiąc później Borisow oznajmił przyspieszenie prac oraz złożenie aplikacji w kwietniu 2020 r. W połowie maja wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis stwierdził, że Bułgaria może dołączyć do ERM II wraz z Chorwacją w lipcu 2020 r. Oficjalne przystąpienie do mechanizmu miało miejsce 10 lipca 2020 r. Jest to ostatnie kryterium konwergencji, którego Sofia nie spełnia.Co prawda bułgarska konstytucja z 12 lipca 1991 r. nie wspomina o walucie narodowej, czy też o instytucji banku centralnego, niemniej droga w kierunku wprowadzenia euro w Bułgarii wiązała się z poważnymi zmianami ustrojowymi. Zgodnie z art. 24 ustawy z 5 czerwca 1997 r. o Bułgarskim Banku Narodowym „jednostką monetarną w Republice Bułgarii jest lew, który dzieli się na 100 stotinek”. W art. 29 ust. 1 przywołanego aktu normatywnego zapisano, że „oficjalny kurs walutowy lewa w stosunku do marki niemieckiej wynosi 1 lew do 1 marki niemieckiej”. Zapis taki pojawił się w wyniku nacisku ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego na skutek kryzysu w bułgarskim sektorze bankowym. Na mocy kolejnego ustępu z chwilą, kiedy prawnym środkiem płatniczym w Republice Federalnej Niemiec stało się euro lew jest związany sztywnym kursem z euro w takim stosunku, w jakim marka niemiecka była przeliczana na euro, a więc 1 lew do 0,511292 euro. Po wejściu Bułgarii do Unii Europejskiej ustawę kilkukrotnie nowelizowano, wprowadzając do niej regulacje wprost odnoszące się do unijnych rozporządzeń (m.in. 1024/2013 powierzające Europejskiemu Bankowi Centralnemu szczególne zadania w odniesieniu do polityki związanej z nadzorem ostrożnościowym nad instytucjami kredytowymi; 2016/1011 w sprawie indeksów stosowanych jako wskaźniki referencyjne w instrumentach finansowych i umowach finansowych lub do pomiaru wyników funduszy inwestycyjnych). W bieżącym roku do art. 29 dodano ust. 3: „Od dnia uczestnictwa Republiki Bułgarii w mechanizmie kursów walutowych [ERM II], oficjalny kurs wymiany lewa do euro jest równy kursowi centralnemu między euro a lewem, zgodnie z par. 2 ust. 3 rezolucji Rady Europejskiej w sprawie ustanowienia mechanizmu kursu walutowego w trzecim etapie unii gospodarczej i walutowej, podpisanej w Amsterdamie, 16 czerwca 1997 r. oraz art. 1 ust. 1 i art. 17 ust. 1 umowy z dnia 16 marca 2006 r. między Europejskim Bankiem Centralnym a krajowymi bankami centralnymi państw członkowskich spoza strefy euro określającej procedury operacyjne mechanizmu kursowego w trzecim etapie unii gospodarczej i walutowej”.Poparcie społeczne dla wprowadzenia euro znajduje się poniżej średniej unijnej. Według danych Eurobarometru z jesieni 2019 r. unię gospodarczą i walutową wraz ze wspólną walutą popierało 39% Bułgarów, przeciwnego zdania było 41%, zaś reszta nie miało zdania w tej sprawie (Standard Eurobarometr 92 / National Report Bulgaria). Dla porównania największym poparciem ten wymiar integracji europejskiej cieszył się w Słowenii i Irlandii (po 87% głosów poparcia), z kolei na przeciwległym krańcu znalazły się Republika Czeska i Szwecja, odpowiednio po 68 i 66% głosów negatywnych. Co ciekawe u progu członkostwa kraju w Unii Europejskiej poparcie dla euro deklarowało 60-70%. Według przeprowadzonych w listopadzie 2019 r. badaniach Trend wprowadzenie euro popiera jedynie co piąty Bułgar, zaś ponad połowa społeczeństwa domaga się przeprowadzenia referendum w zakresie zastąpienia lewa wspólną walutą europejską. Bułgarzy obawiają się presji dewaluacyjnej ze strony innych państw, gdyż wejście do mechanizmu ERM II oznacza, że stały do tej pory od 1999 r. kurs lewa w stosunku do euro (wcześniej do marki niemieckiej) może ulec zmianie, a w konsekwencji destabilizacji ulegnie sytuacja gospodarcza i nastąpi pauperyzacja społeczeństwa. Nie bez znaczenia są również kwestie związane z symboliką własnej waluty – świadomością narodową i dziedzictwem historycznym.Pomimo, że w Zgromadzeniu Ludowym XLIV kadencji panuje względny konsensus co do konieczności wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty to pod koniec stycznia 2020 r. posłowie przyjęli uchwałę, zgodnie z którą Bułgaria zrezygnuje z wejścia do Eurolandu, jeżeli podstawą negocjacji nie będzie wymiana lewa na euro po obecnym kursie. Pod projektem uchwały wprowadzonej pod porządek obrad niemal w ostatniej chwili podpisali się posłowie ugrupowań wchodzących w skład koalicji rządowej (GERB, tj. Obywateli na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii premiera Borisowa, a także Zjednoczonych Patriotów), znajdującej się oficjalnie poza koalicją „Woli”, ale również opozycyjnego Ruchu na rzecz Praw i Wolności. Potrzebę przyjęcia takiego dokumentu argumentowano obawami, że minister Goranow może zgodzić się w czasie negocjacji na dewaluację lewa, a podstawy do takich twierdzeń dały wypowiedzi osób związanych z ekipą rządzącą, według których twardy kurs walutowy stanowi spadek po nieudolnych rządach Bułgarskiej Partii Socjalistycznej w połowie lat 90. XX w. W liczącym 250 posłów bułgarskim parlamencie za przyjęciem stanowiska negocjacyjnego dla ministra finansów głosowało 140, 2 opowiedziało się przeciw, zaś 66 wstrzymało się od głosu. Jedyną formacją parlamentarną nawołującą do społecznego sprzeciwu wobec zastąpienia lewa przez euro jest „Wola”, określana jako ugrupowanie głoszące hasła patriotyzmu, zwalczania korupcji, poprawy stosunków z Federacją Rosyjską i wzmocnienia kontroli granic. Nie wchodzi ona w skład koalicji rządzącej, ale posiadając w parlamencie 12 mandatów, popiera rząd Bojko Borisowa. Wiosną 2020 r. również w szeregach opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (79 posłów w Zgromadzeniu Ludowym) pojawiły się głosy o potrzebie przeprowadzenia referendum w przedmiotowej sprawie, nie mniej pojawienie się tego tematu tłumaczono walką pomiędzy frakcjami przed wyborami na stanowisko przewodniczącego partii. W ramach koalicji rządowej za referendum opowiada się natomiast Ataka (8 posłów). Poza parlamentem znajdują się również ugrupowania antysystemowe (m.in. „Odrodzenie”, „Społeczeństwo Progresywne”), które mówią o potrzebie przeprowadzenia wśród obywateli referendum w kwestii wprowadzenia euro. Środowiska te zaczęły propagować informacje, jakoby na władzach w Sofii w związku z ich staraniami o przystąpienie do mechanizmu ERM II wymuszono podjęcie zobowiązań, które nie są znane opinii publicznej.Komentarz:Bułgaria uznawana jest za najbiedniejszy kraj Unii Europejskiej. Według danych z 2016 r. bułgarska gospodarka stanowiła 0,32% gospodarki Unii Europejskiej wyrażanej w euro i 0,67% wyrażanej w standardzie siły nabywczej. Przystąpienie do mechanizmu ERM II może oznaczać, że stały do tej pory od 1997 r. kurs lewa w stosunku najpierw do marki niemieckiej, a później do euro, może ulec dewaluacji. Tańsza waluta oznacza, że wzrośnie atrakcyjność produktów krajowych na rynkach zagranicznych, ale z drugiej strony wzrosną koszty obsługi długu zagranicznego. System kursu sztywnego został wprowadzony blisko ćwierć wieku temu, kiedy Bułgaria znajdowała się u progu transformacji i wówczas miał służyć stabilizowaniu gospodarki. Nie jest w zasadzie praktykowany w państwach o dojrzałych gospodarkach rynkowych.Premier Bojko Borisow uważa, że jeżeli Bułgaria nie przystąpi do strefy euro obecnie, wobec perspektyw kryzysu gospodarczego wywołanego przez pandemię koronawirusa, będzie musiała czekać mniej więcej dziesięć lat na kolejny sprzyjający moment. Ponadto podkreśla, że jako członek Eurolandu Bułgaria będzie mogła skorzystać z pakietu ratunkowego o wartości 500 mld euro, na który ministrowie finansów Eurogrupy zgodzili się 10 kwietnia br.Ponieważ lew jest powiązany z euro po stałym kursie walutowym, można stwierdzić, że Bułgaria jest już de facto członkiem strefy euro, o ile nie może prowadzić niezależnej polityki pieniężnej i dlatego jest związana polityką pieniężną i stopą procentową kreowanymi przez decyzje Europejskiego Banku Centralnego bez prawa głosu. Przyjęcie euro i tym samym przystąpienie do Eurolandu de iure wzmocniłoby pozycję Bułgarii, dając jej głos w Europejskim Banku Centralnym.Przed przyjęciem euro przez Bułgarię ostrzega część ekonomistów. Stave Hanke, profesor ekonomii stosowanej na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Baltimore (USA), który doradzał w latach 90. XX w. rządom wielu państw Europy Wschodniej w procesach ich transformacji gospodarczej, pomysł wprowadzenia przez Bułgarów wspólnej europejskiej waluty określił mianem „kompletnego nonsensu”, gdyż władze w Sofii nie poradzą sobie z utrzymaniem dyscypliny finansów publicznych.Postulowane przez część antysystemowych ugrupowań politycznych referendum w sprawie przyjęcia wspólnej europejskiej waluty byłoby niezgodne z art. 9 ust. 4 ustawy z 12 czerwca 2009 r. o bezpośrednim udziale obywateli w sprawowaniu władzy państwowej i samorządowej, ponieważ referendum narodowe w sprawach uregulowanych w traktatach międzynarodowych zawartych przez Republikę Bułgarii może odbyć się tylko przed ich ratyfikacją.Kwestia zastąpienia lewa wspólną europejską walutą pojawia się jako drugo-, a nawet trzeciorzędny wątek w trwających w Bułgarii protestach antyrządowych. Przeciwnicy premiera Borisowa nie wierzą w jego zapewnienia, że w czasie negocjacji z Eurogrupą będzie bronił interesów Sofii, tak jak nie spełnił swoich obietnic, że pieniądze z Brukseli poprawią los zwykłych Bułgarów. Na ulicach bułgarskiej stolicy często można spotkać opinie, że euro nie zmieni naszego życia dopóty, dopóki nie zostanie powstrzymana korupcja. Premier Borisow z jednej strony nie mówi „nie” nowym wyborom, ale z drugiej podkreśla konieczność stabilności politycznej w kraju w okresie negocjacji przed wprowadzeniem wspólnej europejskiej waluty.

Nota

Somalia: wotum nieufności wobec premiera punktem kulminacyjnym walki o terminowe przeprowadzenie wyborów parlamentarnych

17.09.2020

Pod koniec czerwca b.r. szefowa Krajowej Niezależnej Komisji Wyborczej (National Independent Electoral Commission, NIEC), Halima Ismail Ibrahim, ogłosiła na forum Izby Ludu, tj. niższej izby parlamentu, że ze względu na różnice polityczne, brak bezpieczeństwa, powodzie oraz pandemię koronawirusa, powszechne wybory parlamentarne, zaplanowane na 27 listopada 2020 r., nie odbędą się. Analogicznie do tego przedłużona zostanie kadencja urzędującego prezydenta, Mohammeda Abdullahi Farmaajo, która mija 8 lutego 2021 r.H.I. Ibrahim przedstawiła dwa możliwe warianty przyszłej elekcji: organizację wyborów jednodniowych w sierpniu 2021 r., w oparciu o rejestrację biometryczną do 3 milionów wyborców, co pociągnęłoby koszty w wysokości około 70 milionów dolarów oraz alternatywne rozwiązanie, wykonalne w marcu 2021 r., zakładające ręczną rejestrację wyborców, które kosztowałoby 46 milionów dolarów.Opozycyjne Forum Partii Narodowych 28 czerwca b.r. wezwało Komisję Wyborczą do rezygnacji z powodu nieprzeprowadzenia wyborów zgodnie z harmonogramem, oskarżając NIEC o współpracę z rządem federalnym w celu bezprawnego przedłużenia kadencji. Wspólne wysiłki społeczności międzynarodowej, a zwłaszcza działania Unii Afrykańskiej, skutkowały zaproszeniem przez prezydenta Somalii na pierwsze od dwóch lat posiedzenie Narodowej Rady Bezpieczeństwa w dniach 5-8 lipca br. do stolicy kraju, Mogadiszu. Apel prezydenta odrzucili przywódcy autonomicznego Puntlandu, Said Abdullahi Deni oraz Jubalandu, Ahmed Mohamed Islaan Madoobe, niwecząc próby przełamania impasu w napiętych stosunkach rządu z władzami regionalnymi.Prezydenci pięciu regionów spotkali się natomiast 11 lipca b.r. w Dhusamareb, gdzie wzywając do „pragmatyzmu”, poparli koncepcję elekcji pośredniej. Do podjęcia rozmów na temat wdrożenia „alternatywnej”, lecz włączającej metody, zgodnie z którą wybory odbędą się w ciągu najbliższych 4 miesięcy, zaproszono prezydenta Somalii oraz premiera, Hassana Ali Khaire. Przybyły na miejsce szef rządu wyraził dezaprobatę wobec działań zmierzających do przedłużenia kadencji parlamentu. Niespodziewanie 25 lipca b.r. niższa izba somalijskiego organu ustawodawczego, powołując się na brak przedstawienia planu przeprowadzenia powszechnych wyborów do parlamentu, a także zakończone fiaskiem próby wzmocnienia bezpieczeństwa narodowego, postawiła premiera w stan oskarżenia. KomentarzWprawdzie prezydent Somalii, dążąc do nielegalnego przedłużenia kadencji parlamentu celem utrzymania istniejącego status quo, twierdził, że kraj nie jest gotowy na zmianę ordynacji wyborczej, zaledwie 23 lipca b.r. zawarto w tej sprawie pakt pojednawczy między rządem federalnym a władzami regionalnymi. Zadeklarowano wówczas, że powołany zostanie komitet do przeanalizowania sytuacji, a do 15 sierpnia b.r. padnie propozycja trybu dla terminowego przeprowadzenia wyborów.Poważne wątpliwości wśród członków Rady Ministrów, jak i opozycji wzbudził pośpiech, z jakim procedowano wniosek o wotum nieufności wobec premiera. Nie został on ujęty w porządku obrad, zaś głosowania nie poprzedziła debata nad wnioskiem. Do usunięcia urzędującego najdłużej od początku wojny domowej w 1991 r. szefa rządu i desygnowania takiego, który poprowadzi kraj do pierwszych od 50 lat wyborów powszechnych, namawiał prezydenta przewodniczący Izby Ludu, a zarazem jeden z jego najbardziej zaufanych współpracowników, Mohamed Mursal Abdirahman. Obecny reżim zapewne żywi nadzieje na przypisanie sobie zasług za dotrzymanie zobowiązań międzynarodowych i organizację wydarzenia opisywanego jako „kamień milowy” dla przyszłości Somalii.Nie nastąpi to jednak w roku 2020, który miał okazać się tym kluczowym (‘pivotal year’). Prezydent Farmaajo, podpisując w lutym b.r. historyczną ustawę wyborczą, implementującą formułę „jeden człowiek, jeden głos” (‘one-person, one-vote’), podkreślił, że dopiero w 2021 r. obywatele sami zadecydują, jak chcą być rządzeni. Nadal obowiązuje zatem system wyborczy w formule 4,5 (4,5 formula), ustanowiony jako etap przejściowy na drodze ku powszechnym wyborom, który zdołał utrwalić destrukcyjny dla kraju model podziału władzy oparty na lojalnej przynależności do klanu.Walka o władzę między ambitnym i coraz bardziej samodzielnym premierem Khaire a ubiegającym się o reelekcję prezydentem Farmaajo, to egzemplifikacja stylu uprawiania polityki, zgodnie z którym własny partykularny interes stawiany jest ponad dobro państwa i jego mieszkańców. Szkodliwość takiego podejścia nie jest wcale mniejsza niż wewnątrzklanowe spory czy działania bojowników islamistycznej organizacji, Al-Shabaab. Toteż jedyne remedium na problemy tego wysoce dysfunkcyjnego kraju Rogu Afryki stanowi współpraca i kompromis, zwłaszcza w kwestiach fundamentalnych, takich jak wybory.Justyna Eska-MikołajewskaBydgoska Szkoła Wyż[email protected] ID: https://orcid.org/0000-0001-7681-2425

Nota

Kazachstan: koncepcja modernizacji instytucji społeczeństwa obywatelskiego jako forma gwarancji ładu społecznego

01.09.2020

Republika Kazachstan podlega głębokim procesom modernizacyjnym. Obejmują one całokształt zachodzących w państwie stosunków politycznych, gospodarczych i społecznych. Ich formalną podstawą są Strategia «Kazachstan - 2050» oraz będące jej konkretyzacją strategie szczegółowe. Celem Strategii «Kazachstan - 2050» jest uformowanie stosunków społeczno-gospodarczych opartych na zrównoważonym rozwoju, zapewniającym realizację potrzeb dużych grup społecznych, ugruntowanie podmiotowego udziału Kazachstanu w regionalnych stosunkach polityczno-gospodarczych oraz wejście Kazachstanu do grona trzydziestu najbardziej rozwiniętych państw świata.Osiągnięcie celów określonych w Strategii «Kazachstan - 2050» wymaga stabilnego, skoordynowanego rozwoju stosunków politycznych, w tym – ich demokratyzacji. Ład polityczny państwa jest niezbędny do kształtowania ładu w innych zakresach stosunków zachodzących na terenie Kazachstanu. Z perspektywy modernizacji państwa, jego zachowanie jest nie mniej ważne, niż realizacja ładu gospodarczego czy społecznego. Jednym z kluczowych wymiarów przeprowadzanej demokratyzacji stosunków politycznych są zmiany zachowań politycznych obywateli. Kierunek ich rozwoju ma zostać określony w «Koncepcji rozwoju społeczeństwa obywatelskiego do 2025 roku».«Koncepcja rozwoju społeczeństwa obywatelskiego do 2025 roku» została zaplanowana w Ministerstwie Informacji i Rozwoju Społecznego jako rozwinięcie dotychczas obowiązujących dokumentów planistycznych. Ma ona służyć wzmocnieniu społeczeństwa obywatelskiego, zwiększeniu jego udziału w dyskusji na temat najważniejszych spraw publicznych w celu ich rozwiązania, rozwojowi systemu wielopartyjnego, rywalizacji politycznej i pluralizmowi opinii w państwie. Ma też być skorelowana z przygotowaniami Kazachstanu do przystąpienia do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).W ramach diagnozy społeczeństwa obywatelskiego w Kazachstanie stwierdza się ograniczone zaangażowanie obywateli w działalność organizacji pozarządowych. Pomimo wielości organizacji, działają one w ograniczonej skali i skoncentrowanie są w ekonomicznie oraz kulturowo rozwiniętych regionach państwa. W wysokim stopniu zależne są finansowo od środków publicznych. Cechują się ograniczoną dywersyfikacją źródeł finansowania, słabą koordynacją podejmowanych działań. Z kolei partie polityczne charakteryzuje niedostateczny poziom zaufania społecznego do nich, niezadowalający poziom konkurencyjności między nimi, jak również niedostateczny poziom partycypacji partii politycznych w publicznych procesach decyzyjnych.Rozwój społeczeństwa obywatelskiego jest niekompatybilny względem totalnej cyfryzacji stosunków społecznych jako procesu globalnego, mającego odzwierciedlenie również w Republice Kazachstan. Internetowa mobilność obywateli osłabia znaczenie tradycyjnych form społecznego organizowania się, w tym – partii politycznych. Trudno im konkurować z grupami mobilnych społeczności i wpływać na zachowania dużych grup społecznych. Oznacza to, że zachowania społeczne i polityczne obywateli są kształtowane w ramach procesów nietransparentnych, trudnych do rozpoznania, na które tradycyjne instytucje publiczne mają ograniczony wpływ.Celem «Koncepcji rozwoju społeczeństwa obywatelskiego do 2025 roku» ma być wzmocnienie organizacji pozarządowych poprzez zwiększenie ich finansowej samodzielności i uniezależnienie od środków publicznych i w szerszym zakresie finansowanych przez obywateli, biznes i międzynarodowych donatorów. W Koncepcji nie dostrzega się zagrożeń dla stabilności politycznej państwa związanych z ostatnim ze źródeł finansowania. Współcześnie są one powszechnie podnoszone jako wykorzystywane do dezorganizacji ładu politycznego państw.Wzmocnienie NGO ma odbywać się poprzez ich profesjonalizację, kształcenie liderów NGO, wzrost konkurencyjności, zwiększenie roli dużych, sieciowych organizacji mogących być partnerem dla organów władzy publicznej. Systemowemu zwiększeniu potencjału organizacji sektora pozarządowego mają służyć centra wsparcia dla NGO o charakterze centrów kompetencji dla NGO. Efektywność ich działalności ma być oceniana na podstawie analizy wskaźników efektywności centrów wsparcia.Rozwojowi mają ulec mechanizmy społecznej kontroli nad działalnością organów władzy publicznej, w tym – wysłuchania publiczne jako składowa procesu decyzyjnego. Partie polityczne powinny stać się faktycznymi wyrazicielami postaw i poglądów dużych grup społecznych oraz istotnym uczestnikiem państwowego procesu decyzyjnego. Aby to nastąpiło, wybory do parlamentu krajowego, jak również do lokalnych organów przedstawicielskich, mają być oparte na zasadzie proporcjonalności, a parlament – dowartościowany kompetencyjnie. Ma stać się faktyczną płaszczyzną konkurencyjnej działalności partii politycznych, a zarazem – głównym miejscem dialogu obywatelskiego służącego minimalizowaniu napięć społecznych. Istotę przeprowadzanej modernizacji politycznej ma wyrażać formuła «Silny Prezydent – wpływowy Parlament – odpowiedzialny Rząd». Taka konstrukcja systemu politycznego jest uznawana w Koncepcji za podstawę stabilności państwa.Celem Koncepcji jest również zwiększenie transparentności państwowego systemu decyzyjnego, a w rezultacie – jego efektywności. W tym celu obywatele mają zostać zaangażowani w ekspertyzę antykorupcyjną projektów aktów normatywnych, Z kolei na bieżąco ma być sprawowana kontrola społeczna działalności policji.Zgodnie z Koncepcją, zostanie przeprowadzona analiza wszystkich zadań państwa pod kątem możliwości przekazania organizacjom społecznym poszczególnych zadań publicznych w celu wzrostu jakości świadczonych usług.Ważnym założeniem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, a zarazem problematycznym w stanie faktycznym, jest budowanie samorządności, w tym samorządności lokalnej. Dostrzega się, że samorządność stymuluje partycypację obywatelską, zainteresowanie i odpowiedzialność ludności w efektywnym rozwiązywaniu problemów o znaczeniu lokalnym. Udział obywateli w systemie oceny działalności organów władzy lokalnej wzmacnia skuteczność ich działalności, a społeczne monitorowanie wykorzystywania środków budżetowych – rzetelność gospodarowania nimi. Za szczególnie istotne uznano rozwój organizacji społecznych na poziomie lokalnym, na którym aktualnie są najsłabsze, co wywołuje realny negatywny wpływ na jakość ludzkiego życia. Pobudzeniu lokalnemu mają służyć bezpośrednie wybory akimów (szefów obwodów) jako lokalnych organów władzy wykonawczej.Projekt «Koncepcji rozwoju społeczeństwa obywatelskiego do 2025 roku» został poddany szerokim konsultacjom społecznym, z udziałem tak organizacji pozarządowych, jak i ekspertów. Ujawniły one daleko idące różnice na temat pożądanego modelu kształtowania społeczeństwa obywatelskiego w Kazachstanie. W rezultacie, kwestią znamienną jest, że Koncepcja miała obowiązywać od 2020 r., ale prace nad nią wciąż nie zostały sfinalizowane. Przedłużenie prac wiąże się właśnie z problematycznością wypracowania spójnej wewnętrznie i aprobowanej przez uczestników postępowania koncepcji rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Kazachstanie. W tym zakresie ścierają się różne poglądy. Przede wszystkim dotyczą one odmiennej interpretacji procesów politycznych zachodzących w państwach współczesnych i ich odniesienia do kazachstańskich uwarunkowań, w tym – w jaki sposób budować instytucje polityczne państwa w sytuacji, gdy zachowania społeczne coraz większych grup społecznych i z coraz większą intensywnością kształtowane są w wirtualnej rzeczywistości, ale za to z rzeczywistymi następstwami. Kwestią sporną jest też budowanie samorządności terytorialnej i jej wkomponowanie w strukturę organów władzy publicznej. Dylemat dotyczy nie tylko, jak przeprowadzić pionowy podział władzy, ale również, jak sprawić, aby wspólnoty lokalne efektywnie korzystały z posiadanych kompetencji, a jednocześnie, aby na tym tle nie dochodziło do procesów dezintegracyjnych, wywoływanych i stymulowanych przez podmioty zagraniczne.

Nota

Kolejne sankcje dla Kuby

30.08.2020

Stany Zjednoczone nakładają kolejne sankcje na Kubę. Tym razem sankcje dotknęły kubański bank – Havin Bank Ltd. Bank ten z całkowicie kubańskim kapitałem, którego jedynym udziałowcem jest Bank Centralny Kuby (CBK) działa od 1973 roku w historycznej dzielnicy Londynu – City of London. Departament Skarbu 30 lipca br. umieścił Havin Bank na liście zablokowanych podmiotów z którymi przedsiębiorstwa i obywatele Stanów Zjednoczonych nie mogą współpracować (Bank wcześniej znajdował się na liście zablokowanych podmiotów, ale pod oryginalną nazwą Havana International Bank). Urzędnicy wskazują, że problemy mogą mieć również firmy i osoby, które nie działają bezpośrednio z terenu Stanów Zjednoczonych, jednak są w jakiś sposób powiązani z tym rynkiem. Takie działania będą mogły stanowić dla administracji naruszenie przepisów skarbowych.To nie pierwsze sankcje nałożone w ostatnim czasie przez administrację Donalda Trumpa uderzające w system finansowy wyspy. 3 czerwca na czarnej liście przedsiębiorstw z którymi nie mogą współpracować amerykańskie firmy znalazł się kubański podmiot o nazwie FINCIMEX (Del Grupo CIMEX, la Financiera Cimex, S.A.). Firma ta działając od końca lat 90-tych ubiegłego wieku z terytorium Panamy na podstawie specjalnej licencji Banku Centralnego Kuby jest jedynym przedsiębiorstwem finansowym, któremu BCK udzielił licencji m.in. na wydawanie plastikowych kart płatniczych czy administrowanie i zarządzanie transakcjami finansowymi dokonywanymi przy ich użyciu na terytorium Kuby. Jest również jedyną firmą z którą Western Union ma podpisaną umowę na przekazy pieniężne na Kubę. FINCIMEX jest według amerykańskiej administracji firmą kontrolowaną przez kubańską armię, dlatego jak wyjaśnił rzecznik Departamentu Stanu wprowadzenie sankcji ma powstrzymać napływ pieniędzy do kubańskich elit politycznych poprzez instytucje kontrolowane przez wojsko.Kolejną sankcją, którą Waszyngton nałożył na Kubę na początku czerwca było polecenie międzynarodowemu konsorcjum hotelarskiemu Starwood Hotels and Resort Worldwide należącemu do amerykańskiej firmy Marriott International zamknięcie swoich hoteli na Kubie (m.in. hotelu Four Points Sheraton w Hawanie) do końca sierpnia bieżącego roku.Zbliżające się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych nie sprzyjają ociepleniu relacji z Kubą. Władze wyspy sprawiają wrażenie, że dostrzegają pogłębiający się kryzys czego dowodem miały być zeszłoroczne zmiany w konstytucji i przywrócenie urzędu prezydenta. Jednak raporty międzynarodowych organizacji oraz oceny ośrodków badawczych nie pozostawiają wątpliwości, że są to jedynie pozorne zmiany.KomentarzOficjalnym powodem nałożenia sankcji na Kubę przez Stany Zjednoczone jest wywarcie wpływu na kubańskich elitach politycznych do wdrożenia demokratycznych reform.Jak nieoficjalnie wskazują amerykańscy urzędnicy ostatnie nasilone sankcje wobec Kuby spowodowane są zbliżającymi się wyborami w Stanach Zjednoczonych co ma na celu uzyskanie poparcia dla urzędującego prezydenta przez amerykanów kubańskiego pochodzenia.Zablokowanie jedynej firmy współpracującej z Western Union z której do tej pory korzystali kubańscy emigranci w Stanach Zjednoczonych przekazujący pieniądze dla swoich rodzin na wyspie jest błędną decyzją, gdyż nie wpłynie znacząco na kubańskie władze, natomiast z całą pewnością zaszkodzi wielu emigrantom i ich rodzinom szczególnie w czasie pandemii. Blokada ta może także spowodować problemy zagranicznych turystów, którzy płacą kartami kredytowymi lub podejmują gotówkę w bankomatach na Kubie. Według prezesa amerykańsko-kubańskiej Rady Handlowej i Gospodarczej Johna Kavulicha jest możliwe przywrócenia współpracy finansowej z amerykańskimi firmami o ile Kuba zaproponuje inna firmę, która nie będzie powiązana z administracją rządową.Wpisanie na czarną listę przedsiębiorstwa FINCIMEX najwyraźniej oburzyło kubańską administrację. Dyrektor generalny departamentu amerykańskiego w MSZ Kuby Carlos Fernandez de Cossio zamieścił wpis na Twitterze w którym zarzucił Stanom Zjednoczonym „lekceważenie prawa międzynarodowego” i stwierdził, że „rząd amerykański nadal działa jako państwo zbójeckie”.Zgromadzenie Ogólne ONZ co roku, nieprzerwanie od 28 lat przyjmuje rezolucję potępiającą amerykańską blokadę gospodarczą Kuby. Pod koniec 2019 roku za przyjęciem rezolucji zagłosowało 187 państw. Jedynie przeciwko były Stany Zjednoczone, Izrael i Brazylia. Kolumbia i Ukraina wstrzymały się od głosu, a Mołdowa nie wzięła udziału w głosowaniu. Rezolucja mimo tego, że nie ma mocy prawnej to doskonale pokazuje, że polityka prowadzona przez Stany Zjednoczone wobec Kuby pozbawiona jest poparcia międzynarodowego.Organizacja Freedom House bardzo nisko oceniła Kubę w raporcie Freedom in the World 2020 (14/100 pkt.). Wskazuje na ciągły zakaz pluralizmu politycznego, brak wolnych mediów czy tłumienie sprzeciwów i surowe ograniczanie podstawowych wolności obywatelskich na wyspie. Sytuacji nie poprawiły także zmiany pokoleniowe w przywództwie politycznym w ostatnich dwóch latach, które obejmowały wprowadzenie m.in. nowej konstytucji, przywrócenie urzędu prezydenta czy wprowadzenie własności prywatnej.Heritage Fundation z kolei w corocznym raporcie dotyczącym swobód ekonomicznych – 2020 Index of Economic Freedom określa Kubę jako państwo represyjne z tendencją spadkową i umieszcza w swoim rankingu na 178 miejscu na 180 ocenianych państw.Nadzieją na poprawę sytuacji na Kubie może być raport organizacji Transparency International określający stopień skorumpowania państwa. Coruption Perceptions Index 2019 wskazuje poprawę w stosunku do ubiegłego roku i plasuje Kubę na 60 miejscu na 180 ocenianych państw.

Nota

Jak działają legislatury w terytoriach północnych Kanady w czasie pandemii COVID-19

29.08.2020

Pandemia koronawirusa COVID-19 – bezprecedensowy moment w historii świata – spowodowała zasadnicze zmiany w funkcjonowaniu parlamentów w większości krajów świata. Ograniczenia związane z koniecznością zachowywania dystansu fizycznego i trudności w przemieszczaniu się wpłynęły również na działalność kanadyjskich legislatur. Tak stało się zarówno na poziomie federalnym, jak i w trzech północnych terytoriach. Zmiany te wydają się dobrą okazją, żeby pokazać fragment systemu politycznego Jukonu, Terytoriów Północno-Zachodnich oraz Nunavut.Na tle kontrowersji związanych z hybrydowym modelem funkcjonowania federalnej Izby Gmin interesujące wydaje się spojrzenie na działanie legislatur w Jukonie, Terytoriach Północno-Zachodnich oraz w Nunavut. We wszystkich trzech północnych terytoriach legislatury zarządzają znaczącym segmentem spraw publicznych. Kontrolują również w jaki sposób podejmowane są decyzję przez władzę wykonawczą – w każdym z terytoriów funkcjonują gabinety (rządy) z premierami na czele – w tym te związane z wydatkowaniem funduszy publicznych. Rozbudowany zakres władzy posiadanej przez terytoria (zawarty jest w ustawach federalnych: Yukon Act, Northwest Territories Act oraz Nunavut Act) obejmuje kluczowe z punktu widzenia walki z COVID-19 kwestie ochrony zdrowia czy szkolnictwa. Pod tym względem terytoria niewiele różnią się od prowincji – pomimo kontrastu w ich statusie konstytucyjnym. Co ciekawe legislatury w poszczególnych terytoriach mają odmienne konstrukcje. W Jukonie deputowani reprezentują partie polityczne, a lider tej, która zdobędzie najwięcej mandatów zostaje premierem. Mamy więc do czynienia z klasycznym systemem westminsterskim, choć liczba deputowanych jest mniejsza (19). W pozostałych dwóch terytoriach zgromadzenia ustawodawcze są oparte na tzw. systemie konsensualnym, w którym deputowani wybierani są jako niezależni, bez żadnej przynależności partyjnej. Wyboru członków gabinetu oraz premiera dokonuje cała legislatura już po wyborach, bardzo często uzgadniając decyzje personalne poprzez aklamację. W przypadku Terytoriów Północno-Zachodnich system konsensualny działa od połowy lat 70. XX wieku, a w przypadku Nunavut od momentu pierwszych wyborów, które w tej najmłodszej jednostce terytorialnej w Kanadzie, odbyły się w 1999 r.Wszystkie legislatury terytorialne zostały zawieszone w momencie wybuchu pandemii COVID-19. Zebrały się tylko po to, żeby uchwalić specjalne ustawy na czas kryzysu lub przyjąć budżet, a po zakończeniu tych prac odroczyły swoje posiedzenia do jesieni. Żadne ze zgromadzeń ustawodawczych nie zdecydowało się działać na podobnej zasadzie, jak robi to federalna Izba Gmin albo na wdrożenie modelu wirtualnego, obecnego w innych państwach. Brak alternatywnych form działania legislatur terytorialnych kontrastuje również z decyzjami zgromadzeń ustawodawczych wielu prowincji (m.in. Alberty czy Ontario), które zdecydowały się na funkcjonowanie, ograniczając jednak liczebność deputowanych, którzy spotykają się fizycznie na sali obrad. Co więcej, jedynie w Terytoriach Północno-Zachodnich prowadzone są prace nad możliwością odbywania posiedzeń wirtualnych od jesieni.Zawieszenie regularnych sesji legislatur w terytoriach północnych wynika z kilku czynników. Po pierwsze, z dużego zagrożenia koronawirusem, którego rozprzestrzenienie mogło potencjalnie prowadzić do groźniejszych niż na południu skutków. Ludność w terytoriach mieszka w izolowanych osiedlach, do których dotarcie z pomocą jest utrudnione, a na miejscu nie ma wystarczającej liczby szpitali, jak też personelu medycznego. Silnie rozwinięte są kontakty w ramach rodzin, a liczba osób zamieszkujących jedno gospodarstwo domowe jest wyższa niż średnia ogólnokanadyjska (jest to skutek przeludnienia i problemów mieszkaniowych). Po drugie, elementem, który potencjalnie uniemożliwiłby pracę nawet w zredukowanym składzie przez legislatury, jest zawieszenie połączeń lotniczych na północy. Ta obiektywna przeszkoda, wobec braku dróg kołowych w znacznej części obszaru północnej Kanady, mogłaby zachęcać do połączeń on-line, jednak stan infrastruktury dostępowej do internetu jest również dużo słabszy niż w przypadku południowej Kanady (oparty o łączność satelitarną, która nie jest w stanie zapewnić takiej przepustowości oraz szybkości jak światłowody).Skutkiem zawieszenia legislatur we wszystkich terytoriach jest ukształtowanie się przewagi władzy wykonawczej nad ustawodawczą. Jest to szczególnie niepokojące, biorąc pod uwagę fakt, że w westminsterskiej wersji systemu parlamentarnego nadzorze strony posłów nad rządem jest niezbędny do prawidłowego działania całego systemu władzy. Nie we wszystkich terytoriach przewaga rządu wygląda tak samo, a co więcej nie wszędzie jest to powodem do krytyki. Przyjrzyjmy się sytuacji w poszczególnych terytoriach.JukonOstatnie wybory do jednoizbowego Zgromadzenia Ustawodawczego Jukonu odbyły się w grudniu 2016 r. Przyniosły one zwycięstwo Partii Liberalnej (Liberal Party), której przewodniczący Sandy Silver został premierem (w opozycji pozostaje Partia Jukonu (Yukon Party) oraz Nowa Partia Demokratyczna (New Democratic Party). Ze względu na wybuch pandemii COVID-19, gdy w marcu 2020 r. uchwalono budżet terytorium debata nad nim została skrócona do zaledwie trzech dni (zwykle trwa nawet miesiąc). Wszystkie partie zgodziły się na takie posuniecie, motywowane zagrożeniem epidemiologicznym. Z uwagi na fakt, że legislatura nie zdecydowała się na wprowadzenie żadnej z form wirtualnych posiedzeń deputowani będą mieli szansę na spotkanie na regularnym posiedzeniu dopiero w październiku. Premier Silver przekonywał, że opozycja otrzyma możliwość kontrolowania wydatków publicznych, jednak jak dotychczas nie zdecydowano się na powołanie specjalnej komisji, która mogłaby dać szansę na kontrolę działań rządu. Prowadzone były eksperymentalne próby wykorzystania komisji finansów publicznych (Standing Committee on Public Accounts) – doszło nawet do jednego, zdalnego spotkania 6 maja. Komisja stwierdzała jednak, że nie posiada mandatu do badania aktualnych wydatków rządu czy sposobu działania w związku z pandemią.W Jukonie widoczne jest największe przesuniecie środka ciężkości systemu politycznego w kierunku władzy wykonawczej. I to w tym terytorium taka sytuacja jest najsilniej poddawana krytyce. Wskazuje się, że nie ma możliwości nadzorowania przez deputowanych decyzji podejmowanych przez gabinet terytorialny i brakuje możliwości egzekwowania odpowiedzialności rządu m.in. w zakresie działań zapobiegających pandemii. Niektórzy krytycy uważają wręcz,że doszło do kuriozalnejsytuacji, w której system parlamentarny działa w istocie bez parlamentu. Z drugiej strony należy pamiętać,że w Jukonie, podobnie jak to miało miejsce w innych częściach Kanady, władze regularnie informowały opinię publiczną przy okazji urządzanych trzy razy w tygodniu konwencji prasowych, w których poza urzędnikami zajmującymi się bezpieczeństwem zdrowotnym, dbano również o obecność ministrów rządu.Terytoria Północno-ZachodnieOstatnie wybory do jednoizbowego Zgromadzenia Ustawodawczego Terytoriów Północno-Zachodnichodbyły się 1 października 2019 r. Ze względu na wybuchu pandemii COVID-19 w ekspresowym tempie, na posiedzeniu 16 marca przyjęto tymczasowe prowizorium budżetowe, a następnie zawieszono legislaturę. Miało to zapewnić możliwość skupienia się rządu na reagowaniu na zagrożenie koronawirusem. Od tego czasu legislatura zebrała się tylko raz się na posiedzeniu w dniach 26 maja-12 czerwca. Głównym celem stało się przyjęcie budżetu, ale w porządku obrad, poza szeregiem innych ustaw, znalazł się również projekt ustawy Bill 6. Jego celem jest próba zapewnienia możliwości kontroli władzy wykonawczej przez legislaturę w czasach pandemii. Zgodnie z tym projektem mają być możliwe prowadzenie posiedzeń przy użyciu tele- lub wideokonferencji, a także umożliwienie uczestniczenia w posiedzeniach poszczególnym deputowanym przy pomocy takich środków (o czym decydowałby spiker). Kolejne posiedzenie legislatury zaplanowane jest na 15 października. Choć również w przypadku Terytoriów Północno-Zachodnich widać dominację władzy wykonawczej nad ustawodawczą, to czynione są próby zachowania kontroli nad decyzjami rządu w sytuacji pandemii i otwarcia się na opinię publiczną. Co ważne po dwóch miesiącach, gdy zagrożenie pandemiczne zaczęło się zmniejszać, doszło nie tylko do ważnej dla systemu parlamentarnego debaty nad budżetem, szeregu innych prac ustawodawczych, ale pojawiła się nawet próba przedstawienia wniosku o wotum nieufności. Deputowani mieli więc szansę na kontrolę planów rządu i już podjętych decyzji. Nie mniej jednak, od czerwca gabinet podejmuje szereg ważnych decyzji, również finansowych, bez nadzoru ze strony legislatury. Co więcej, już kilkukrotnie nie informował o ważnych zmianach w obowiązujących regulacjach prawnych, a obowiązujący przez pewien czas zakaz wjazdu do Terytoriów budzi kontrowersje co do zgodności z konstytucją. Podkreślić należy rolę niezależnych mediów, które pełnią ważną rolę kontrolną, wychwytując niespójności w decyzjach władz. Działają również instytucje parlamentarne, takie jak komisarz ds. etyki.NunavutOstatnie wybory w Nunavut odbyły się 30 października 2017 r. Planowane na wiosnę (maj-czerwiec) 2020 r. posiedzenia legislatury w związku z wybuchem pandemii COVID-19 zostały odwołane. Decyzję podjęto dość nieoczekiwanie (choć przez aklamację), gdyż w związku zfaktem braku zakażeń na terenie Nunavut rozpoczęto już działania, aby w sposób bezpieczny zebrać deputowanych w Iqaluit. Bezpośrednim powodem odwołania było ogłoszenie pierwszego przypadku zakażenia COVID-19 w Nunavut, co jednak szybko okazało się fałszywym alarmem. W związku z faktem, że legislatura na posiedzeniu w lutym i marcu przyjęła budżet na rok fiskalny 2020-2021,rząd znalazłsię w komfortowejsytuacji, jeśli chodzi o wydatki w związku z pandemią i nie naciskał na szybkie zwołanie kolejnego posiedzenia. Niemniej jednak, choć następna sesja legislatury zaplanowana jest dopiero pomiędzy 20 października, a 5 listopada 2020 r., to specjalne posiedzenie odbędzie się wcześniej. 13 września legislatura ma przyjąć ustawodawstwo dotyczące działań związanych z pandemią koronawirusa. Zatwierdzone mają być wówczas specjalne wydatki, m.in. na pomoc liniom lotniczym Canadian North. Na deputowanych czekają też dalsze prace na ważnymi ustawami, m.in. dotyczącymi edukacji.Decyzje, które władze Nunavut podjęły w związku z pandemią są oceniane generalnie pozytywnie, szczególnie wobec faktu,że jak dotychczas nie zanotowano przypadku zakażenia COVID-19 w Nunavut. Co więcej przedstawiciele rządu i inni urzędnicy odbywali regularne konferencje prasowe informując o skalizagrożenia, a także środkach, które były wprowadzane, aby przeciwdziałać pojawieniu się wirusa na terenie Nunavut. Należy również pamiętać, że krytyka rządu w ramach system konsensualnego, szczególnie w kulturze inuickiej jest łagodniejsza niż w systemach opartych na konfrontacji partyjnej. Wśród głosów krytyki dominują te związane z polityką opłacania 14 dniowej kwarantanny w hotelach w miastach na południu Kanady dla Inuitów chcących wjechać na teren Nunavut. Co ciekawe krytyki nie uniknął sam premier Joe Savikataaq. Niemniej jednak brak regularnych posiedzeń upośledza funkcję kontrolną legislatury Nunavut. Rząd znalazł się w korzystnej sytuacji, dzięki przegłosowanemu wcześniej budżetowi, jednak ta swoboda działania może budzić niepokój wobec możliwego pogorszenia stanu gospodarki całej Kanady, od której uzależniony jest budżet tego terytorium.

Nota

Brazylijski kryzys instytucjonalny, ekonomiczny i zdrowotny

24.08.2020

26 lipca do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze wniesiona została skarga przeciwko prezydentowi Brazylii, Jairowi M. Bolsonaro. Zarzut zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni ludobójstwa zgłosiło przeszło 60 związków zawodowych i organizacji reprezentujących ponad milion pracowników systemu opieki medycznej. Skarga dotyczy działań oraz zaniechań głowy państwa, które doprowadziły do najgorszego kryzysu ochrony zdrowia w historii Brazylii. Największe państwo Ameryki Południowej znajduje się obecnie na drugim miejscu pod względem liczby potwierdzonych przypadków Covid-19 (blisko 2,5 mln – stan na dzień 29 lipca) oraz ofiar śmiertelnych (ponad 88 tys.). Jest to już czwarta skarga przeciwko brazylijskiemu przywódcy państwa, która trafiła do MTK. W uzasadnieniu najnowszego wniosku znalazły się m.in. zarzuty o niestosowanie się do zaleceń Ministerstwa Zdrowia, mających na zapobieganie rozprzestrzeniania się pandemii w kraju, zawetowanie ustaw wprowadzających obowiązek noszenia maseczek w lokalach zamkniętych i świątyniach oraz zobowiązujących rząd do zagwarantowania dostępu do wody pitnej i łóżek szpitalnych dla rdzennej ludności Brazylii, szczególnie narażonej na koronawirusa, czy w końcu promowanie terapii hydroksychlorochiną, której skuteczność w leczeniu SARS-CoV-2 nie jest potwierdzona.Kryzys zdrowotny, z którym Brazylia mierzy się od marca tego roku, jest ściśle powiązany z kryzysem ekonomicznym i politycznym i prowadzi do pogłębiania napięć pomiędzy najważniejszymi instytucjami publicznymi państwa. Skarga do trybunału haskiego te napięcia ponownie uwidoczniła – terminu ludobójstwa do określenia polityki prowadzonej przez administrację Bolsonara użył w lipcu sędzia Federalnego Sądu Najwyższego (o kompetencjach zbliżonych do polskiego Trybunału Konstytucyjnego) Gilmar Mendes. Sędzia Mendes skrytykował w kontrowersyjnej wypowiedzi wojskowych, którzy zgodzili się objąć wysokie stanowiska w Ministerstwie Zdrowia. Warto zaznaczyć, że od połowy maja tymczasowo funkcję szefa resortu sprawuje gen. Eduardo Pazuello, niemający doświadczenia w zarządzaniu systemem opieki zdrowotnej. Do jego nominacji doszło po dwóch wcześniejszych dymisjach ministrów, którzy nie zgadzali się ze stanowiskiem głowy państwa w kwestii zwalczania pandemii. Do napięć pomiędzy FSN i szefem administracji dochodziło już wcześniej. W związku ze środkami podejmowanymi przez prezydenta Bolsonara, mającymi uniemożliwić władzom stanowym federacji wprowadzanie restrykcji epidemiologicznych, w tym całkowitego lockdownu, w marcu i kwietniu STF kilkukrotnie potwierdzał prawo gubernatorów do wprowadzania środków mających zapewnić dystans społeczny. W maju natomiast STF nakazał Ministerstwu Zdrowia publikowanie pełnych danych dotyczących skali pandemii w Brazylii, po tym jak ze strony ministerstwa zniknęły informacje na temat całkowitej liczby zachorowań i zgonów. Oprócz sporów pomiędzy głową państwa, a sędziami STF, dochodziło również do napięć pomiędzy szefem egzekutywy i popierającymi jego politykę zdrowotną ministrami, a Kongresem Narodowym. Wielu parlamentarzystów krytycznie odnosiło się do stanowiska prezydenta, przeciwnego jakimkolwiek restrykcjom ograniczającym działalność gospodarczą.Prezydent Bolsonaro w celu uzasadnienia swojego stanowiska powoływał się na trudną sytuację gospodarczą Brazylii. W drugiej dekadzie XXI wieku brazylijska gospodarka borykała się z najgorszą recesją w historii (PKB skurczył się o 3.55% w 2015 r. i 3.47% w 2016 r., natomiast w 2017 r. odnotował wzrost rzędu zaledwie 0.98%) oraz najwyższą stopą bezrobocia na kontynencie (13,7% na początku 2017 r. i 11.9% w 2018 r.). Poprawa kondycji gospodarczej państwa i stworzenie nowych miejsc pracy było jedną z głównych obietnic wyborczych prawicowego polityka, obok walki z korupcją i zwiększenia bezpieczeństwa publicznego. Już na początku drugiego roku prezydentury pandemia koronawirusa może jednak zaprzepaścić plany głowy państwa – bezrobocie w maju sięgnęło poziomu 12.9%. Ponadto prognozy ekonomiczne dla Brazylii podane w czerwcu przez MFW przewidują dalszy wzrost bezrobocia oraz skurczenie się gospodarki państwa w 2020 r. o 9,1%. Choć rząd zaoferował obywatelom najbardziej narażonym na ekonomiczne skutki pandemii wsparcie w wysokości BRL 600 (ok. 440 zł) wypłacaną przez okres trzech miesięcy, pomoc doraźna tego typu nie rozwiąże trudnej sytuacji najuboższych Brazylijczyków. Między marcem i majem Brazylia straciła 7,8 mln miejsc pracy, z dnia na dzień źródła utrzymania pozbawieni zostali w szczególności pracownicy sektora nieformalnego.Kryzys zdrowotny może znacząco pogłębić rozwarstwienie Brazylijczyków i zaprzepaścić sukcesy polityk społecznych administracji lewicowych prezydentów Luli da Silvy i Dilmy Rousseff. Choć troska o sytuację gospodarczą państwa, kwestia priorytetowa dla prezydenta Bolsonara, niewątpliwie wymaga szczególnej uwagi jego administracji, walka z recesją nie wydaje się możliwa bez zapewnienia odpowiedniej ochrony życia i zdrowia obywateli. To zaś wymaga zdecydowanych i spójnych kroków rządu federalnego, przy współpracy z władzami stanowymi i wsparciu ze strony najważniejszych instytucji państwowych.

Nota

Relacje amerykańsko-palestyńskie – czy to już koniec?

23.08.2020

Palestyńczycy są narodem, który wciąż walczy o niepodległość. Po decyzji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1947 r., na terenach administrowanej przez Brytyjczyków Palestyny miały powstać dwa państwa: żydowskie i arabskie. Powstało tylko to pierwsze.Przegrana wojna w 1948 r. oraz zwycięska dla Izraela wojna sześciodniowa (1967) spowodowały, że cały obszar historycznej Palestyny został zajęty przez Izraelczyków. Jego arabscy mieszkańcy (szczególnie ci z Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy) nigdy nie pogodzili się z tym faktem.Już na początku lat 60. XX w. narodził się współczesny palestyński ruch narodowo-wyzwoleńczy. W dwubiegunowym świecie palestyńskie organizacje uzyskały wsparcie bloku wschodniego. Na wiele lat zdeterminowało to ich polityczne działania. Palestyńczykom, mimo nieprzychylnej postawy Amerykanów, udało się uzyskać międzynarodowe uznanie. Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP) otrzymała status obserwatora ONZ, a w 1976 r. została pełnoprawnym członkiem Ligi Państw Arabskich.W konflikcie arabsko-izraelskim Waszyngton wspierał Izraelczyków i mimo nieśmiałych prób kontaktów, administracja amerykańska była nieprzychylnie nastawiona do OWP, uznając ją za organizację terrorystyczną. Waszyngton jednak zauważał konieczność rozwiązania kwestii palestyńskiej. Dlatego wynegocjowane przy udziale Amerykanów warunki pokoju Izraela z Egiptem zakładały stworzenie na obszarach zajętych przez Izraelczyków palestyńskiej autonomii.Nic takiego się nie stało. Nadzieję na zmiany przyniósł dopiero rozpad dwubiegunowego świata. Palestyńczycy stracili dotychczasowego rzecznika – ZSRR. W tym samym czasie część izraelskiego establishmentu zdała sobie sprawę, że trzeba usiąść do stołu rokowań. Pierwsza palestyńska intifada (1988) przekonała lewicowych izraelskich polityków, że nie można dalej ignorować niepodległościowych roszczeń palestyńskich. Gdy władzęw Państwie Żydowskim przejęła Partia Pracy, doszło do tajnych izraelsko-palestyńskich rokowań. Nie uczestniczyły w nich Stany Zjednoczone, ale postanowiły one firmować zawarte porozumienie. W 1993 r. w Camp David doszło do podpisania Deklaracji Zasad – agendy przyszłej izraelsko-palestyńskiej umowy pokojowej.Od tego czasu USA stały się rzecznikiem izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego. Waszyngton przekonywał władze w Tel Awiwie, by na części zajętych w 1967 r. ziem palestyńskich utworzono Autonomię Palestyńską. Także za sprawą Amerykanów postępowały dalsze rozmowy. Ich finał, który miał zakończyć trwający dziesięciolecia konflikt, miał mieć miejsce w Camp David. W 2000 r. Bill Clinton zaprosił do posiadłości amerykańskich prezydentów izraelskiego premiera Ehuda Baraka oraz lidera Palestyńczyków – Jasira Arafata.Pilotowane przez Amerykanów rozmowy zakończyły się fiaskiem. W 2000 r. rozpoczęła się II intifada, która zgasiła resztkę nadziei na pokój. I potem pojawiły się jeszcze pokojowe inicjatywy np. tzw. Mapa Drogowa (USA miały wspólnie z ONZ, Unią Europejską i Rosją stworzyć warunki do osiągnięcia porozumienia) czy rozmowy w Annapolis (2007). Jednak efekty wszystkich inicjatyw były znikome.Amerykańska administracja nie była bowiem w stanie przekonać swojego bliskowschodniego sojusznika do jakichkolwiek zmian. Niemiej jednak pewne pozostawało, że Stany Zjednoczone stoją oficjalnie na stanowisku zaakceptowanym przez społeczność międzynarodową. Konflikt izraelsko-palestyński można rozwiązać tylko w efekcie dialogu pomiędzy dwoma zwaśnionymi stronami. Jego celem miało być utworzenie państwa palestyńskiego. Zmiany graniczne, akceptacja żydowskiego osadnictwa oraz problem uchodźców palestyńskich miał być rozwiązany na drodze porozumienia pomiędzy Izraelem a Palestyną.Oczywiście Amerykanie nie byli bezstronnym graczem – zwykle reprezentowali interes Izraela. W 2011 r. USA zablokowały palestyńskie starania o pełne członkostwo w ONZ. Rok później w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ głosowały przeciwko rezolucji uznającej Palestynę za nieczłonkowskie państwo-obserwatora (non-member observer state). Jak się okazywało, Tel Awiw nie zawsze mógł liczyć na poparcie Stanów Zjednoczonych. W grudniu 2016 r. USA nie zdecydowały się zawetować rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ uznającej izraelskie osadnictwo za nielegalne. Rezolucja wzywała Izrael do natychmiastowego i całkowitego wstrzymania budowy nowych osiedli na okupowanych terenach palestyńskich, w tym w Jerozolimie Wschodniej. Mocno akcentowano w niej też, że osiedla żydowskie są pozbawione mocy prawnej i stanowią rażące pogwałcenie prawa międzynarodowego.Nie wszyscy w USA uznali, że wstrzymanie się od głosu przedstawiciela USA w Radzie Bezpieczeństwa było właściwe. Wyraźnie skrytykował je nowy prezydent-elekt Donald Trump. Podkreślił on konieczność wspierania Izraela.Rzeczywiście polityka Donalda Trumpa to pasmo decyzji, które wyrażają poparcie dla Izraela. Jeszcze na początku prezydentury Trumpa stosunki amerykańsko-palestyńskie można było określić jako dobre. Nowy prezydent czterokrotnie spotkał się ze swoim odpowiednikiem z Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem, Już jednak w 2017 r. zareagował on wyraźnym sprzeciwem wobec projektu skierowania przez Palestynę pozwu do Międzynarodowego Trybunału Karnego przeciwko żydowskiemu osadnictwu. Później administracja amerykańska tylko umocniła swój proizraelski kurs. W maju 2018 r. USA zdecydowały się przenieść swoją ambasadę do Jerozolimy. Odebrane zostało to jako faktyczna zgoda na aneksję wschodniej części miasta. Nie może dziwić, że ta decyzja spotkała się z wyraźnym sprzeciwem Palestyńczyków.Palestyńskie władze zaczęły podważać amerykański mandat jako mediatora. Poza tym w zasadzie zamrożono kontakty polityczne. Wyraźnie widoczne było to podczas wizyty wiceprezydenta Mike’a Pence’a na Bliskim Wschodzie w styczniu 2018 r. Żaden z przedstawicieli rządu w Rammalah nie spotkał się z amerykańskim politykiem.Władze palestyńskie odmówiły również udziału w promowanych przez USA rozmowach z Izraelem. Waszyngton na tę decyzję zareagował zamknięciem we wrześniu 2018 r. misji OWP w Waszyngtonie.Amerykanie w swojej proizraelskiej postawie posuwali się jeszcze dalej. W listopadzie 2019 roku sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że izraelskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu Jordanu nie jest sprzeczne z prawem międzynarodowym, a 28 stycznia 2020 prezydent USA Donald Trump przedstawił plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu.Zakładanym celem amerykańskiej inicjatywy było doprowadzenie do ostatecznego zakończenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jednak w praktyce amerykańska administracja reprezentowała tylko i wyłącznie interesy izraelskie. Akceptowała ona zajęcie przez Tel Awiw wschodniej Jerozolimy, pozwalała na aneksję około 30% Zachodniego Brzegu (największe izraelskie osiedla oraz Dolina Jordanu). Palestyńczykom Amerykanie obiecywali poszatkowane, zdemilitaryzowane państwo, dwa skrawki pustyni Negew, stolicę na przedmieściach Jerozolimy i 50 mld wsparcia, ale tylko wtedy gdy zgodzą się oni na zaproponowane warunki: wycofanie pozwów złożonych przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym i wyrzeczenie się roszczeń wobec Izraela.Nikt w Palestynie poważnie nie myśli o zaakceptowaniu tego rozwiązania. Jeszcze przed ogłoszeniem planu, władze Autonomii Palestyńskiej zapowiedziały swój sprzeciw. Przy różnych okazjach palestyńscy liderzy powtarzali swoje stanowisko. Zaraz po ogłoszeniu planu, prezydent Mahmud Abbas na spotkaniu Ligii Państw Arabskich odpowiedział „tysiącem nie” na propozycję prezydenta USA i mówił, że nigdy nie zgodzi się na uznanie Wschodniej Jerozolimy za część Izraela. W historii mojego rządzenia nie będzie odnotowane, że zrezygnowałem z Jerozolimy– stwierdził palestyński przywódca.Kilka dni później przed Radą Bezpieczeństwa ONZ palestyński lider mówił: to naprawdę jest szwajcarski ser. Kto z was zaakceptuje podobny stan i warunki? Ta umowa, Panie i Panowie, obejmuje umocnienie okupacji i wzmocnienie reżimu apartheidu, o którym myśleliśmy, że już dawno się go pozbyliśmy.Tuż po ogłoszeniu planu, władze palestyńskie zamanifestowały swój wyraźny sprzeciw – zerwały stosunki dyplomatyczne ze Stanami Zjednoczonymi. Prezydent Abbas dodatkowo zapowiedział, że Palestyna nie będzie współpracowała z USA nawet w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa. Jego nieprzejednane stanowisko cieszy się poparciem ludności palestyńskiej. Większość Palestyńczyków (około 2/3) popiera politykę władz Autonomii Palestyńskiej i sprzeciwia się powrotowi do negocjacji z USA.Napięcia w relacjach amerykańsko-palestyńskich mają również poważny wpływ na finanse Autonomii Palestyńskiej. USA były najpoważniejszym donatorem Palestyńczyków. Jednak już w styczniu 2018 r. Waszyngton zamroził wpłaty dla Agendy Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA) w wysokości 65 mln dol., a w marcu tego samego roku prezydent Trump podpisał ustawę ograniczającą pomoc dla Palestyny. Amerykanie żądali, by władze Autonomii zaprzestały świadczeń na rzecz palestyńskich terrorystów i ich rodzin.Za tymi decyzjami szły kolejne ograniczenia wsparcia dla Palestyńczyków. Jeszcze tego samego roku ograniczono finansowanie różnych projektów humanitarnych adresowanych do Palestyńczyków prowadzonych przez Amerykańską Agencją ds. Rozwoju Międzynarodowego. Wszystkie te działania mają katastrofalny wpływ na stan palestyńskiego budżetu.Jaka będzie przyszłość amerykańsko-palestyńskich relacji?Z jednej strony, dla władz palestyńskich współpraca z Amerykanami jest koniecznym warunkiem ich egzystencji, z drugiej jednak, nie mogą sobie one pozwolić na rezygnację ze swoich najważniejszych postulatów w rozmowach z Izraelem.Na stan amerykańsko-palestyńskich stosunków wpływ będzie miało kilka czynników. Po pierwsze, kluczowa będzie postawa Amerykanów wobec jednego z najważniejszych postulatów Planu Stulecia – aneksji przez Izrael części Zachodniego Brzegu. Miała ona nastąpić 1 lipca 2020 r. Nic takiego się nie stało. Waszyngton ostatecznie nie zdecydował się zapalić zielonego światła.Po drugie, istotny będzie dalszy przebieg kampanii wyborczej w USA. Prezydent Trump może bowiem zdecydować się spełnić żądania wpływowych ewangelikalnych środowisk, które bez zastrzeżeń wspierają Izrael. Konsekwentna realizacja warunków amerykańskiego Planu dla Bliskiego Wschodu pogrzebie nadzieje na wznowienie amerykańsko-palestyńskiego dialogu. Oczywiście nie bez znaczenia będzie również wynik wyborów prezydenckich. Zwycięstwo kandydata demokratów daje nadzieję na zmianę stronniczego podejścia USA do konfliktu izraelsko-palestyńskiego.Po trzecie, ważne będzie stanowisko świata wobec amerykańskich propozycji. Dziś zarówno Europa, jak i większość państw Bliskiego Wschodu wspiera Palestyńczyków. Rządy państw Unii żądają zaprzestania izraelskich planów aneksji Zachodniego Brzegu, a król Jordanii stwierdził nawet, że taka decyzja groziłaby „wielkim konfliktem”.Przyszłość amerykańsko-palestyńskich relacji jest niepewna. Amerykańska wizja rozwiązania izraelsko-palestyńskiego sporu nie zostanie zaakceptowana przez palestyńskie władze i palestyńską ulicę. Palestyńczycy liczą na to, że świat nie zapomni o ich prawachi będzie wywierał presję na Waszyngton. Dużo będzie zależało od intensywności nacisków oraz od wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Zwycięstwo Donalda Trumpa oddala nadzieję na powrót do amerykańsko-palestyńskiego dialogu, wygrana Joe Bidena daje nadzieję. Oby nie okazała się ona płonna. Historia Palestyńczyków usiana jest niespełnionymi nadziejami.

Nota

Borderyzacja Gruzji jako element trwającej wojny rosyjsko-gruzińskiej

22.08.2020

Borderyzacja to zjawisko, które ma miejsce na linii rozgraniczenia pomiędzy terenami niepodlegającymi gruzińskim władzom – regionem Osetii Południowej a resztą terytorium Gruzji. Granica administracyjna tego regionu traktowana jest przez okupacyjne wojsko rosyjskie jako granica państwowa, a wjazd lub wyjazd od strony Gruzji jest maksymalnie ograniczony. Warto także zwrócić uwagę, że wytyczanie tzw. granic niekontrolowanych przez rząd w Tbilisi terytoriów przebiegało bez podstawy prawnej lub jakichkolwiek porozumień dotyczących demarkacji i delimitacji granicy pomiędzy stronami konfliktu. Porozumienie takie z zasady nie jest możliwe, gdyż region Osetii Południowej pozostaje jednostką administracyjną wchodzącą w skład Gruzji, natomiast Federacja Rosyjska traktuje ten region jako państwo.Sama linia rozgraniczenia ma dość prymitywny wygląd technologiczny – stanowią ją linia betonowych słupków z rozciągniętym pomiędzy nimi drutem kolczastym oraz znaki graniczne informujące o granicy państwa. Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej z 2008 roku ta linia rozgraniczenia wielokrotnie była zmieniana: słupki graniczne są przenoszone w głąb terytorium Gruzji przez żołnierzy rosyjskich, przy tym często jest zajmowana własność prywatna obywateli gruzińskich, ograniczany dostęp do cmentarzy, pól uprawnych, ujęć wody pitnej, doszło też do zajęcia części obiektów strategicznych. „Pełzająca aneksja” mająca miejsce na pograniczu terenów kontrolowanych przez wojsko rosyjskie a resztą Gruzji jest stałym elementem demonstracji siły i przypominaniem władzom gruzińskim,że Rosja nie zamierza wycofać się z okupowanych terenów, a poczucie bezkarności zachęca państwo-agresora do dalszy prowokacji.W mediach, materiałach analitycznych oraz rozprawach naukowych utrwalił siępewien stereotyp dotyczący wojny rosyjsko-gruzińskiej z 2008 r. jako wydarzenia, które zakończyło się definitywnie tuż po zawieszeniu ognia. Aktywna faza działań wojennych przeprowadzonych przez FR na terytorium Gruzji w sierpniu 2008 r. trwała stosunkowo krótko, jedynie pięć dni, co rzeczywiście tworzy iluzję „blitzkriegu”. Warto jednak zwrócić uwagę, że okupacja terenów gruzińskich przez Rosję rozpoczęła się o wiele wcześniej. Miało to miejsce już u progu odzyskania suwerenności przez Gruzję. Krótka wycieczka w najnowszą historię Gruzji wskazuje na genezę aktualnych problemów tego południowokaukaskiego państwa w relacjach z Rosją. W konflikty zbrojne w Osetii Południowej (1991-1992) oraz w Abchazji (1992-1993) była zaangażowana Rosja, co stało się skutecznym instrumentem utrzymania w swojej strefie wpływów państwa, które jako jedno z pierwszych ogłosiło odzyskanie suwerenności, bez dylematów i żalu wychodząc ze składu ZSRR w 1991 roku. Już w kwietniu tego roku w Gruzji odbyły się wybory pierwszego prezydenta suwerennego państwa, jeszcze przed podpisaniem Porozumień białowieskich i oficjalnym zakończeniem istnienia ZSRR. Nie zagwarantowało to jednak Gruzji całkowitego uwolnienia sięod Rosji jako spadkobierczyni imperium radzieckiego. W wywiadach dla nielicznych dziennikarzy zagranicznych, docierających do Gruzji w 1991 r., pierwszy prezydent Zwiad Gamsachurdia zwracał uwagę,że państwo znajduje się w całkowitej blokadzie informacyjnej stworzonej przez Rosję. Propaganda szerzona przez media wówczas jeszcze radziecko-rosyjskie w krajach Europy Zachodniej przyczyniała się do utrwalenia negatywnego wizerunku młodego suwerennego państwa. Wykreowanie przez media rosyjskie obrazu Gamsachurdii jako skrajnego nacjonalisty i pogromcy Osetyjczyków i Abchazów miało służyć uzasadnieniu rosyjskiej pomocy wojskowej „ciemiężonym” narodom Kaukazu. Z perspektywy czasu można zauważyć, że właśnie Gruzja została wykorzystana jako jeden z pierwszych poligonów dla bezwzględnej rosyjskiej propagandy, usprawiedliwiającej aneksję terytoriów suwerennego państwa pod pretekstem stabilizacji sytuacji i wysłania w tym celu w 1992 r. tak zwanych wojsk pokojowych WNP. Należy przy tym zauważyć, że „wojska pokojowe WNP” składały się wyłącznie z żołnierzy i oficerów rosyjskich. Stacjonowanie „wojsk pokojowych” na terytorium Osetii Południowej przyczyniło siędo całkowitej utraty kontroli przez Gruzję nad tą jednostką administracyjną, a Rosja umocniła swoją bazę wojskową na terytorium okupowanym. Jak można domniemywać, w ten sposób Rosja kompensowała sobie utratę baz wojskowych na terytorium Gruzji, w których łącznie przebywało ok. 9 tys. żołnierzy (stan na 2000 r.), natomiast do początku 2007 r. kontyngent rosyjskich wojsk został wycofany. Na przełomie lipca i sierpnia 2008 r., kiedy doszło do prowokacji zbrojnych na granicy administracyjnej Osetii Południowej z Gruzją, rosyjskie „wojska pokojowe” stały się stroną w konflikcie pod pretekstem obrony koniecznej oraz obrony obywateli Osetii Południowej przed „agresywną” polityką prowadzoną przez ówczesnego gruzińskiego prezydenta Michaela Saakashvilego.Według danych ze stycznia2020 roku na terytorium Osetii Południowej stacjonowało ponad 10 tys., a w Abchazji ponad 4 tys. żołnierzy rosyjskich. Liczba ta z naddatkiem kompensuje Rosji utratę baz wojskowych w Gruzji. Militaryzacja Osetii Południowej przez FR oraz zawarcie formalnego porozumienia w 2015 r. O unii i integracji, na mocy którego quasi-państwo pozbywa sięwłasnego wojska, a policja jest podporządkowana wspólnemu rosyjskiemu centrum koordynacyjnemu, stwarza dla Gruzji na stałe poważne zagrożenie. Przewaga militarna oraz brak dotkliwych sankcji wobec Rosji po wojnie sierpniowej z 2008 r. daje przyzwolenie na ciągłe prowokacje na terytorium Gruzji oraz trwającą „pełzającą” aneksję ziem gruzińskich. Przedstawiciele cywilnej misji obserwacyjnej Unii Europejskiej w Gruzji dokumentują fakty trwającej okupacji, media gruzińskie i zagraniczne informują o „pełzającej” okupacji, przedstawiciele oficjalnych delegacji zagranicznych także wizytują linię „borderyzacji”, środki te jednak są mało skuteczne wobec agresji. Wojna rosyjsko-gruzińska wciąż trwa, przybrała ona jedynie formę jednego z typów tzw. wojny hybrydowej.

Nota

Czym są Inuit Impact Benefit Agreements

20.08.2020

Pełny tytuł: Czym są Inuit Impact Benefit Agreements na przykładzie porozumienia pomiędzy Qikiqtani Inuit Association i Baffinland Iron Mines dotyczącego rozbudowy kopalni Mary River na Ziemi Baffina w NunavutKolejną okazją do pokazania zmian, jakie w ostatnich kilkudziesięciu latach dokonały się w systemie politycznym Kanady w związku z odzyskiwaniem praw do samorządu przez rdzennych mieszkańców tego kraju są tzw. umowy o wpływie i korzyściach dla Inuitów (Inuit Impact and Benefit Agreements, IIBA). Ich zawarcie jest prawnym wymogiem przed rozpoczęciem niemal każdego dużego projektu wydobywczego lub infrastrukturalnego na terytorium Nunavut. Celem IIBA jest ocena ryzk i szans związanych z nowymi inwestycjami gospodarczymi dla społeczności inuickich i zapewnienie im maksymalizacji korzyści i zagwarantowanie ewentualnych odszkodowań za poniesione straty czy to o charakterze społecznym, czy też ekologicznym. Wprowadzenie obowiązku negocjacji takich umów jest pokłosiem wielu dekad walki Inuitów z kolonialnym i patriarchalnym traktowaniem przez władze federalne, które podejmowały decyzję o lokalizacji inwestycji bez badania jakie będę ich faktyczne efekty dla lokalnych mieszkańców. Od początku lat 90. XX wieku umowy o wpływie i korzyściach są negocjowane pomiędzy potencjalnym inwestorem, a samorządną organizacją inuicką, bez udziału władz publicznych. Stały się one elementem zwiększenia realnego wpływu Inuitów i doskonałą ilustracją tzw. wielopoziomowego zarządzania, a dla niektórzy politologów wręcz dowodem na istnienie w Nunavut dwóch równoległych systemów władzy: jednego w ramach rządu publicznego, a drugiego w ramach sieci organizacji inuickich.Na początku lipca 2020 r. z ogłoszono, że 16 czerwca 2020 r. podpisano nowe porozumienie IIBA pomiędzy Qikiqtani Inuit Association (QIA) i firmą Baffinland Iron Mines Corporation z Toronto dotyczące rozbudowy kopalni Mary River zlokalizowanej na północnym krańcu Ziemi Baffina. Jego zapisy znacząco zwiększają dotychczasowe zobowiązania inwestora w zakresie zmniejszenia wpływu społeczno-gospodarczego i związanego ze środowiskiem naturalnym, jak również zapewniają kontrolę i nadzór samych Inuitów nad realizacją tych obietnic. Porozumienie określane jako Inuit Certainty Agreement (ICA) jest wskazywane jako „nowy wzorzec” dla przyszłych umów IIBA, które od tej pory mają dawać Inuitom zasadniczo większy wpływ na ocenę faktycznych skutków wiążących się z powstaniem wielkich projektów w Arktyce. Ten element pozostawał bowiem wielokrotnie punktem spornym pomiędzy społecznościami inuickimi a koncernami i przyczyniał się do podsycania nieufności i poczucia bycia wykorzystywanym, co stało się doświadczeniem m.in. Inuitów z Nunavik, którzy w 1995 r. zawarli pierwszą umowę IIBA dotycząca budowy kopalni Raglan. Zanim przejdziemy do oceny znaczenia nowego porozumienia ICA, warto nakreślić ramy systemu politycznego Nunavut, najmłodszego z trzech kanadyjskich terytoriów.Powstanie w 1999 r. Nunavut był finalnym krokiem w trwającym ponad dwie dekady procesie odzyskiwania praw do ziemi przez Inuitów ze wschodniej Arktyki. W jego wyniku na ogromnym obszarze – ponad 2 mln km2, czyli prawie 21% powierzchni Kanady – utworzono publiczny rząd o strukturze i kompetencjach zbliżonych do pozostałych terytoriów. Choć z racji stabilnej i stałej przewagi liczebnej – Inuici w liczącym niecałe 36 tys. mieszkańców (0,1% ludności Kanady) Nunavut stanowią prawie 84% społeczeństwa – rdzenni mieszkańcy uzyskali uprzywilejowaną pozycję wyborczą, to mają oni również dodatkowe gwarancje swojego specjalnego statusu. Dzieje się tak na mocy wielu zapisów zawartego w 1993 r. porozumienia ziemskiego Nunavut Land Claims Agreement (NLCA), będącego w istocie chronioną konstytucyjne umową między Inuitami (zwanych beneficjentami) a władzami Kanady. Po pierwsze, w zamian za zrzeczenie się roszczeń do ziemi Inuici posiadają zbiorowy tytuł własności do około 350 tysięcy kilometrów kwadratowych gruntów (ponad 16,5% obszaru Nunavut).Po drugie, NCLA wyznaczył organizacje strzegące interesów Inuitów i dbające o wypełnianie zapisów NCLA przez władze publiczne. W Nunavut są to: Nunavut Tunngavik Incorporated (NTI) oraz 3 regionalne organizacje, z których jedną jest tytułowa Qikiqtani Inuit Association, reprezentująca interesy Inuitów z Ziemi Baffina (i zarządzająca częścią z gruntów uzyskanych w ramach NCLA). Prawo do wyboru władz tych organizacji mają wyłącznie inuiccy beneficjenci porozumienia NCLA, a one same cechują się silną legitymację polityczną. NTI, jak i QIA choć nie mają publicznego charakteru, to ogrywają publiczne role i w znaczący sposób moderują publiczny charakter rządu terytorialnego w Nunavut.Po trzecie, na mocy NCLA powołano także specjalne ciała współzarządzające. Te tzw. instytucje zarządzania publicznego (Institutions of Public Government, IPS) współdziałają z rządem Nunavut, ale nie stanowią jego części i nierzadko działają w opozycji do niego. Jednym z IPSów jest Rada ds. oceny oddziaływania w Nunavut (Nunavut Impact Review Board, NIRB) dokonująca przeglądów oddziaływania środowiskowego i socjoekonomicznego planowanych inwestycji. NIRB, którego połowa z regularnych członków jest mianowana jest przez NTI, pełni kluczową rolę w procesie wydawania zgody na duże inwestycje wydobywcze, a jej podstawowym celem jest ochrona i promowanie obecnego i przyszłego dobrobytu mieszkańców Nunavut i społeczności oraz ochrona integralności ekosystemu Nunavut.Choć NIRB ma uprawnienia quasi-decyzyjne i ogrywa znaczącą rolę w procesie podejmowania decyzji politycznych w Nunavut, to artykuł 26 NCLA dodatkowo powiększa wpływ Inuitów na decyzje w sferach, które mają dla tej grupy specjalne znaczenie, m.in. w odniesieniu do spraw społeczno-kulturowych. Wskazuje on, że wszystkie nowe przedsięwzięcia gospodarcze muszą przynosić korzyści Inuitom i w tym celu nakazuje inwestorom, aby podjęły negocjacje porozumień IIBA z właściwymi terytorialnie organizacjami inuickim. Takie umowy zawierają zwykle zapisy o odszkodowaniach, gwarantowanym poziomie zatrudnienia Inuitów czy funduszach na szkolenia i inwestycje w społeczności lokalne. Takie porozumienia, negocjowane przez regionalne organizacje inuickie bez udziału rządu Nunavut lub władz municypalnych, są ważnymi elementami wpływającym na rozwój społeczny i ekonomiczny. Pozwalają też na jeszcze silniejsze kontrolowanie kierunku zmian przez samych InuitówZarysowany powyżej schemat udziału instytucji inuickich w procesie podejmowania decyzji o charakterze gospodarczym można zilustrować na podstawie historii budowy tytułowej kopalni w Mary River – kluczowej dla gospodarki całego Nunavut inwestycji i jednej z największych projektów wydobywczych ostatnich dekad w Kanadzie. O jej wysokiej wartości stanowi fakt, że wydobywana w niej ruda żelaza, którą zlokalizowano w północnej części Ziemi Baffina już w latach 60. XX w., ma bardzo wysoką jakość i bez wzbogacania może być eksportowana do Europy. Kopalnia, która była planowana od początku XXI wieku po uzyskaniu przez inwestora – firmę Baffinland Iron Mines Corporation z Toronto – porozumienia z NTI oraz promesy przyszłej umowy z QIA została zatwierdzona przez NIRB w 2012 r. Rok później QIA podpisała IIBA z właścicielem, które 5 lat później renegocjowano, dopisując dodatkowe wymogi uwzględniające rosnące oczekiwania Inuitów, którzy zostali objęci oddziaływaniem kopalni. Pierwsze wydobycie kopalnia przeprowadziła w lecie 2015 r. W tym samym czasie inwestor rozpoczął starania o jej rozbudowę, chcąc zwiększyć wydobycie. W ramach tzw. drugiej fazy życia kopalni firma Baffinland planuje, że produkcja wzrośnie z 6 mln ton do 12 mln ton (a być może nawet 30 mln), co będzie możliwe dzięki budowie linii kolejowej łączącej kopalnię z portem w Milne Inlet (obecnie transport urobku do portu prowadzony jest ciężarówkami). Koszt nowego projektu szacowany jest na 900 mln dolarów. Mimo upływu lat proces uzyskiwania zgód dla drugiej fazy wciąż nie został zakończony, a rozbudowa nadal budzi kontrowersje. Najważniejsze dotyczą wpływu zwiększonego wydobycia na migracje stad karibu czy efektów wzmożonego ruchu statków (i lodołamaczy) na ssaki morskie.Firma Baffinland konsekwentnie koryguje wnioski w sprawie rozbudowy kopalni i ponawia aplikację do NIRB. Obecna faza oceny inwestycji przez to ciało została wstrzymana przez pandemię COVID-19, ale podstawowym problemem pozostawał ciągły brak zgody Inuitów. W listopadzie 2019 r. publiczne wysłuchanie w ramach procesu prowadzonego przez NIRB zakończyło się impasem, po tym jak wskazano na zagrożenia związane z przecinaniem przez planowaną kolej ścieżek, którymi poruszają się karibu, jak również niewystarczającymi konsultacjami w ramach wspólnot inuickich.Fakt, że 16 czerwca 2020 r. podpisano nowe porozumienie ICA, wydaje się w istocie próbą zakończenia kryzysu wynikającego z braku zaufania ze strony Inuitów. Negocjacje ICA prowadzone w imieniu Inuitów z Ziemi Baffina przez QIA obejmowały konsultacje z członkami społecznościami, które w największym stopniu są lub będą w przyszłości dotknięte skutkami funkcjonowania kopalni Mary River i wyrażały swoje obiekcje na różnych etapach zatwierdzania rozbudowy Mary River. W efekcie w ICA znalazły się zarówno zapisy mające na celu zmianę dotychczasowych warunków działania kopalni, jak i te determinujące jej rozbudowę. Można podzielić je na 5 części : pierwsza dotyczy kontrolowania i monitorowania przez Inuitów zmian w środowisku naturalnym i realizacji ustalonych wspólnych planów zarządzania jego ochroną; druga określa sposoby kompensacji wpływu kopalni na dziką przyrodę; trzecia wyznacza sposoby prowadzące do uzyskania zakładanego poziomu zatrudniania Inuitów przez firmę Baffinland oraz zlecania prac firmom inuickim przez inwestora; czwarta opisuje bezpośrednie korzyści poszczególnych osad inuickich (zarówno finansowe jak i innego rodzaju); ostatnia zwiększa udział w zyskach z kopalni dla Inuitów. Szacuje się, że te nowe zobowiązania mają wartość 100 milionów dolarów.W ramach ICA nie doszło jednak do wyjaśnienia wszystkich różnic pomiędzy Baffinland a QIA, m.in. w dalszym ciągu pozostały obawy związane z wpływem ruchu statków na życie morskie. Należy również pamiętać, że podpisanie ICA nie zmieniło konieczności zakończenia postępowania przed NIRB. Proces w ramach NIRB daje możliwość składania wniosków w czasie wysłuchań publicznych, zarówno Inuitom, jak i interesariuszom zewnętrznym. Z punktu widzenia dynamiki politycznej w Nunavut wydaje się jednak, że nowe porozumienie ICA jest dobrym prognostykiem dla szans uzyskania pozytywnej oceny wpływu projektu przez NIRB. Umowa z czerwca 2020 r. wydaje się być efektem dążeń do pogodzenia zagrożeń ekologicznych z szansami społeczno-gospodarczymi w odniesieniu do projektów infrastrukturalnych. Nie można bowiem zapominać, że z rozbudową kopalni wiążą się ogromne nadzieje dla Nunavut. Obecny poziom rozwoju gospodarki tego terytorium nie pozwala bowiem na samowystarczalność finansową, co przekłada się na konieczność polegania na transferach z rządu federalnego. Szacuje się zaś, że kopalnia Mary River może przynieść nawet 5 mld CAD w postaci podatków i opłat. Porozumienie ICA może być więc kluczowe dla gospodarki całego terytorium, a jego przełomowe znaczenie – szef QIA P.J. Akeeagok wpływowa postać w polityce Nunavut, firmuje porozumienie swoim autorytetem, nazywając je bezprecedensowym – wynika z faktu, że wydaje się, że po raz pierwszy Inuici uzyskali realną możliwość nadzorowania, kontrolowania i badania czy inwestor wywiązuje się ze zobowiązań w miarę, gdy realizowane będą kolejne fazy projektu. Co więcej, to, że QIA stoi na straży przestrzegania zapisów porozumienia dodaje mu wiarygodności, gdyż organizacje beneficjentów inuickich nie wahają się przed wnoszeniem spraw do sądów w przypadku stwierdzenia naruszeń zapisów umów, których są stroną.Na obecnym etapie nie sposób z pełnym przekonaniem stwierdzić, że ICA będzie faktycznym końcem instrumentalnego i kolonialnego podejścia inwestorów oraz rządu federalnego do oczekiwań Inuitów – co było typowe przed kilkoma dekadami – i uczyni z nich partnerów, którzy wspólnie podejmują określone zobowiązania i wywiązują się z nich. Niemniej jednak wydaje się, że zawartość ICA może wpłynąć na przyszłe umowy o wpływie i korzyściach zawierane także w innych samorządnych regionach inuickich. Z pewnością zaś jest doskonałą ilustracją twierdzenia, że bez uwzględnienia obecności, funkcji, ról oraz faktycznych działań organizacji inuickich, nie jest możliwe w pełni zrozumienie dynamiki polityki i gospodarki Nunavut.

Nota

Jak inuickie terytoria w Kanadzie reagują na pandemię COVID-19

17.08.2020

Spojrzenie na sposób reakcji na pandemię COVID-19 w inuickim regionie Nunavik, zlokalizowanym w północnej części kanadyjskiej prowincji Quebec, stanowi okazję do uzmysłowienia sobie ewolucji, jaka na przestrzeni ostatnich kilku dekad zaszła (i wciąż zachodzi) w systemie politycznym Kanady. Zmiany te następują w związku z odzyskiwaniem praw do samorządu przez rdzennych mieszkańców tego kraju. W przypadku Nunavik, w którym proces ten rozpoczął się najwcześniej, bo już w późnych latach 70. XX wieku, dodatkowo pozwala na obserwację konsolidację władzy regionalnej, w nowe formy, które być może pozwolą na przezwyciężenie trwającego od niemal dekady impasu i pozwolą na połączenie publicznych instytucji samorządowych oraz inuickiej organizacji o charakterze politycznym.Region Nunavik o powierzchni ponad 440 tys. km2, zlokalizowany na północ od 55. równoleżnika, zamieszkuje obecnie około 13 tys. mieszkańców, którzy w przeważającej większości (ok. 91%) mają pochodzenie inuickie. Nunavik składa się z 14 miejscowości (villages), z których największą jest Kuujjuaq (2300 osób). Samorządny region utworzono w 1975 r. na mocy Umowy Zatoki Jamesa i północnego Quebecu (James Bay and Northern Québec Agreement), w której rozstrzygnięto nieuregulowane od czasów kolonialnych kwestie własności ziemskiej na tym obszarze. Na podstawie tego dokumentu stworzono szereg instytucji władzy publicznej dla wszystkich mieszkańców (przede wszystkim rząd regionalny Kativik (Kativik Regional Government, KRG), regionalny zarząd ds. zdrowia i spraw społecznych Nunavik (Nunavik Regional Board of Health and Social Services, NRBHSS) oraz policję regionalną (Kativik Regional Police Force, KRPF) i radę szkolną (Kativik Ilisarniliriniq)), jak również powołano do życia organizację Makivik Corporation, która miała dbać o interesy polityczno-gospodarcze Inuitów, którzy byli stroną umowy (tzw. beneficjentów). Wszystkie te instytucje współpracują ze sobą (jak również władzami prowincji oraz Ottawą) przy dostarczaniu całego szeregu usług mieszkańcom, zajmując się kwestiami takimi jak środowisko, policja, rynek pracy, sprawy społeczne, m.in. opieką nad dziećmi, zasobami naturalnymi, rozwojem gospodarczym, planowaniem przestrzennym czy edukacją.Pierwszy przypadek koronawirusa na obszarze Nunavik zanotowano 28 marca w Salluit, a kolejne w Inukjuak, a przede wszystkim w epicentrum epidemii w Puvirnituq na wschodnim wybrzeżu Zatoki Hudsona, gdzie stwierdzono 14 przypadków. Wydaje się, że po prawie sześciu tygodniach udało się, zatrzymać dalsze rozprzestrzenianie koronawirusa na obszarze Nunavik. Większość przypadków okazało się niegroźnych, a osoby zakażone zaliczają się do kategorii ozdrowieńców. Także w epicentrum zakażeń – Puvirnituq – nie ma obecnie żadnego aktywnego przypadku COVID-19. Wśród przyczyn takiego rozwoju sytuacji wymienia się: szybkość i sprawność działań, uwzględnianie warunków lokalnych, jak również utrzymywanie kontaktu z władzami i instytucjami w miejscach zakażenia oraz mieszkańcami, w tym starszyzną, przy wprowadzaniu obostrzeń. Warto przyglądnąć się dokładniej tym działaniom i instytucjom, w ramach których podejmowano decyzje.Władze Nunavik przystąpiły do działań z pełną świadomością, że region ten, jak i inne izolowane obszary zamieszkiwane przez ludność rdzenną, jest szczególnie narażony na katastrofalne efekty epidemii ze względu m.in. na brak wystarczającej liczby lekarzy (w Nunavik są jedynie dwa małe szpitale (w Kuujjuaq i w Puvirnituq) a w pozostałych miejscowościach dostępna jest jedynie opieka pielęgniarska) i oddalenie od centrów pomocy medycznej (każda poważniejsze działanie wymaga kosztownego transportu lotniczego do szpitali w Montrealu). W historii epidemie niejednokrotnie dziesiątkowały Inuitów (m.in. gruźlica, różyczka czy tzw. hiszpanka). Wśród instytucji publicznych prym wiodła Marie Rochette, dyrektor ds. zdrowia publicznego (director of public health) w NRBHSS, jakrównież Jean-Pierre Larose, szef policji Nunavik i jednocześnie szef wydziału bezpieczeństwa publicznego KRG. Co ciekawe jednak pierwsza z inicjatywą wystąpiła inuicka organizacja Makivik Corporation, która już 17 marca wzywała do powstrzymania się przed podróżowaniem do Nunavik. W porozumieniu z NRBHSS rozpoczęła też proces „prześwietlania” pasażerów na lotniskach, z których odlatywały samoloty do Nunavik. Zamknięcie (lockdown) regionu miało wówczas jeszcze charakter nieoficjalny i podyktowane było chęcią jak najszybszego podjęcia środków zapobiegawczych, ale wkrótce zostało to usankcjonowane prawnie, gdy władze Quebecu ogłosiły wprowadzenie stanu wyjątkowego na swoim terytorium. Wszystkie osoby powracające do Nunavik muszą odbyć 14 dniową kwarantannę przed powrotem (beneficjenci porozumienia z 1975 r. mają ten pobyt opłacany przez Makivik), a obie linie lotnicze obsługujące loty do Nunavik – Air Inuit i Canadian North (których notabene właścicielem jest Makivik) – znacząco ograniczyły liczbę rejsów (dozwolone są transportowe loty czarterowe oraz transport medyczny i niezbędnych pracowników). Ma to kluczowe znaczenie, gdyż dotarcie do miejscowości w Nunavik jest możliwe jedynie drogą lotniczą. Władze szybko zakończyły rok szkolny (uruchomiono dodatkowo zdalne nauczanie). Wprowadzono również obowiązek dystansowania fizycznego, ścisły zakaz zgromadzeń (dotyczący nawet spotkań rodzinnych), jak również godzinę policyjną i zakaz podróżowania skuterami śnieżnymi. Było to o tyle ważne, że jednym z podstawowych problemów, z którymi borykają się północne obszary Kanady jest przeludnienie w domach, co jeszcze w większym stopniu wystawia mieszkańców na ryzyko zakażenia. Wprowadzono również ograniczenia w sprzedaży alkoholu (aby wyeliminowaać sytuacje sprzyjające transmisji wirusa), a także programy pomocy w zakupach osobom starszym i w trudnej sytuacji materialnej. Niezmiernie ważne okazało się szybkie testowanie mieszkańców na obecność koronawirusa, śledzenie kontaktów osób zarażonych, jak również zachęcanie do samoizolacji osób jedynie podejrzanych o bycie zakażonymi. W sprawnym przeprowadzeniu tych działań pomagała wojskowa formacja ochotnicza Canadian Rangers.Prace nad wprowadzeniem w życie regulacji mających chronić mieszkańców Nunavik odbywały się wielotorowo i przebiegało zgodnie z zasadami tzw. zarządzania wielopoziomowego. Zgodnie z tą koncepcją procesy podejmowania decyzji angażują aktorów, którzy pochodzą z różnych porządków polityczno-społecznych i przebiegają nie tylko na poziomie wertykalnym, ale również horyzontalnym. W przypadku pandemii COVID-19 w Nunavik najważniejsze decyzje podejmował Regionalny Komitet Doradczy ds. Przygotowania do Sytuacji Kryzysowych (Nunavik Regional Emergency Preparedness Advisory Committee, NREPAC). Ciało to działa na podstawie ustawy Quebecu Civil Protection Act, która nadała specjalne uprawnienia dyrektorowi generalnemu KRG Michaelowi Gordonowi. W jego skład weszli nie pochodzący z wyborów członkowie NRBHSS, policji KRPG oraz KRG. NREPAC, który 17 marca zebrał się po raz pierwszy w historii Nuanvik, zapewnia codzienną koordynację działań (także tych podejmowanych przez władze poszczególnych miejscowości, co pozwoliło na dostosowywanie działań do konkretnych gospodarstw domowych). Jednak już 3 kwietnia doszło do powstania szerszego ciała – grupy liderów wszystkich sił politycznych w Nunavik (Nunavik Leaders Group, NLG). W jej skład weszli przedstawiciele KRG, NRBHSS, KI oraz Makivik Corporation (Grupa składała się z Charlie Watta, Jennifer Munick, Elisapi Uitangak i Robbie’go Watta). Dołączenie Makivik zapewniało element polityczny, gdyż władze tej organizacji pochodzą z wyborów i mają bardzo silną legitymację oraz wpływy polityczne, a Makivik jest jedyną instytucją o charakterze etnicznym. Przedstawiciele NLG spotykają się dwa razy w tygodniu na wideokonferencjach i koordynują działania (m.in. podział środków finansowych z programów federalnych – choć pierwszą, opóźnioną partię podzielił samodzielnie Makivik).Nie określono czasu, na jaki powołano NLG, a wręcz zapowiedziano, że może zajmować się ona dowolnymi kwestiami po ustaniu pandemii. Być może będzie to więc remedium na kryzys, jaki nastąpił w związku z odrzuceniem w referendum z 2011 r. kolejnej próby konsolidacji systemu władzy w Nunavik. Jednym z jej przyczyn był brak zaufania do elit politycznych ze strony mieszkańców – przede wszystkim większości inuickiej – jak również brak przekonania, że nowa struktura będzie posiadała wystarczająca siłę w konfrontacji z władzami prowincji i federacji dla zapewnienia większej autonomii. Tymczasem jednym z pierwszych wniosków, jakie można wyciągnąć z działań podjętych w okresie pandemii wydaje się przekonanie, że aby utrzymać legitymizację społeczną, nowe struktury muszą nie tylko łączyć wszystkie instytucje istniejące w ramach autonomicznego regionu, ale jednocześnie utrzymać komunikację z organizacjami oraz władzami na poziomie lokalnym. W pierwszym przypadku kluczem jest zapewnienie jednolitego przywództwa politycznego i silnego nadzoru nad podejmowanymi decyzjami (co może pomóc również w prezentowaniu wspólnego stanowiska w przypadku sporu z władzami prowincji, czego przykładem może być konflikt związany z decyzją Quebecu o ponownym otwarciu kopalni niklu Raglan bez konsultacji z Inuitami). W drugiej kwestii niezbędne jest zachowanie elastyczności pozwalającej na dostosowanie działań do warunków lokalnych, co jest możliwe jedynie poprzez wielotorową współpracę i komunikację w terenie (władze poszczególnych wiosek odegrały pierwszoplanową rolę w sprawnym przeciwdziałaniu COVID-19).Choć jest jeszcze zbyt wcześnie, aby z całą pewnością stwierdzić, że liderzy w Nunavik wyciągną podobne wnioski po zakończeniu kryzysu, wydaje się jednak bardzo prawdopodobne, że pandemia COVID-19 zapoczątkuje kolejną próbę reformy systemu władzy samorządnego inuickiego regionu w północnym Quebecu.

Nota

Razem. Uczyńmy Europę ponownie silną – Niemcy na pół roku przejęli władzę w Europie

12.08.2020

1 lipca 2020 r. Niemcy objęły przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Przebiegać ono będzie pod hasłem: Razem. Uczyńmy Europę ponownie silną, stawiając sobie przede wszystkim za cel walkę z kryzysem wywołanym Covid-19. Priorytetami rządu federalnego w zakresie sprawowanej prezydencji, zgodnie z ustaleniami trio (Portugalią i Słowenią), stało się przede wszystkim trwałe przezwyciężenie impasu w sferze gospodarczej i społecznej, budowa zrównoważonej, ukierunkowanej na bezpieczeństwo oraz na wspólne wartości i innowacyjność Europy. Przyjęte zatem założenia co do szczegółowych polityk europejskich, będą koncentrowały się głównie na wzmocnieniu i dalszym rozwoju, a także stymulacji inwestycji w zakresie miejsc pracy i w tzw. branżach przyszłościowych: ekologii, cyfryzacji oraz w małych i średnich przedsiębiorstwach. Wymagało to od Niemiec stworzenia skoordynowanego systemu zarządzania kryzysowego i opracowania zmodyfikowanych, wieloletnich ram finansowych unijnego budżetu, po to, by na nowo określić i wzmocnić miejsce oraz rolę Europy jako globalnego lidera.Europejskie przewodnictwo Niemiec będzie również obejmowało rozmowy z Wielką Brytanią na temat zasad dalszej z nią współpracy, po zbliżającym się Brexicie. Natomiast za przyszłościowo istotne, prezydencja uznała relacje z innymi regionami świata (m.in. z Chinami w kontekście kontroli jej dominacji na kontynencie) oraz kwestie bezpieczeństwa europejskiego, w tym stosunki z USA. Symbolem zaś podjętych działań jest oficjalne logo prezydencji: wstęga Mobiusa, personifikująca ciągłość, spójność, ujednolicenie oraz nieskończoność i brak granic.KomentarzTo już trzynasta prezydencja Niemiec w UE, która sprawia, iż kraj ten jest nie tylko pionierem, ale i weteranem europejskiego przywództwa politycznego. Znajdująca się w dołku gospodarczym Europa, ze wzrostowym wskaźnikiem bezrobocia (prognoza KE to 9,5%), skurczoną (o 7,5%) gospodarką, windującym do góry długiem publicznym (ok. 103%), patrzy aktualnie na Niemcy ze szczególną nadzieją. Kraje członkowskie Unii liczą bowiem, iż to jedno z najbogatszych państw Europy wykorzysta całą swoją potęgę na wspólne wyjście z kryzysu oraz silniejsze i lepsze przygotowanie się na polityczne zawirowania.Niemcy zdając sobie sprawę z odpowiedzialności jaka na nich spoczywa z jednej strony, z drugiej zaś silnie powiązane gospodarczo z Europą, a zwłaszcza z jej rynkami, za zasadniczy element swojej prezydencji, przyjęły ustalenie kwestii budżetowych UE na lata 2021-2027. Przewidując zwiększenie wydatków na walkę ze skutkami pandemii, w tym na potrzebę wdrażania środków ochrony zdrowia i niezależności gospodarczej wobec państw trzecich, Angela Merkel z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, zaproponowali utworzenie, w wysokości 750 mld euro, jednorazowego funduszu pomocy (Next Generation UE) jako narzędzia wzmacniającego gospodarczo państwa członkowskie. Pakiet ten wyodrębniono z budżetu Unii, planując jego sfinansowanie z wyemitowanych przez Komisję Europejską długoterminowych obligacji. Środki finansowe z tej puli mają zostać przekierowane przede wszystkim na cyfryzację i transformację ekologiczną. Przedstawionym rozwiązaniom jednak stanowczo sprzeciwiły się Austria, Holandia, Dania oraz Szwecja, dążące do unikania stałego zadłużenia i preferujące raczej pożyczki niż system dotacji.Kwestią, z którą będzie musiała poradzić sobie niemiecka prezydencja to również sprawa Brexitu. Po jej finalizacji to właśnie RFN, największy płatnik unijnych składek, zostanie nimi dodatkowo obciążona, przejmując zobowiązania finansowe Wielkiej Brytanii, której okres przejściowy dobiega końca z dniem 31 grudnia 2020 r. Jednocześnie, ponieważ to Niemcy wpłacają najwięcej, z pewnością zechcą też w przyszłości zyskać prawo decydującego głosu (tzw. złote cugle), jeśli chodzi o dysponowanie unijnymi wydatkami.Prezydencja przewiduje nadto częściową redukcję kosztów w zakresie spójności oraz rolnictwa. Budzi to obawy niektórych państw, w tym również Polski, które czerpią największe profity z dofinansowań w tym obszarze. Nie stanowią one jednak priorytetów polityki wewnętrznej Niemiec, skoncentrowanej głównie na strategicznie ważniejszej dla niej transformacji cyfrowej oraz strategii klimatycznej. Choć rodzi to pewien konflikt interesów, to jednak, jak zapowiedział niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas, prowadzone są tutaj bilateralne rozmowy i negocjacje, mające na celu wypracowanie korzystnego dla obu stron kompromisu. Niemcy zadeklarowały, iż w ramach Europejskiego Zielonego Ładu, będą starały się wprowadzać nowe technologie również w obszarze rolnictwa, planując program od pola do stołu, zwiększając jednocześnie bezpieczeństwo żywnościowe i proekologiczne Europejczyków. Miałyby one stanowić swoistą unijną markę oraz skuteczną konkurencję z innymi, zwłaszcza poza unijnymi, produktami.Przewidywalne tarcia wokół założeń rozpoczętej właśnie prezydencji mogą również pojawić się w obrębie dwóch innych płaszczyzn. Pierwszą stanowi sfera wartości, a zwłaszcza promocja równości seksualnej oraz poparcie dla środowisk LGBTQIA, co zadeklarowały w swym programie Niemcy. Kłóci się to z wizją polityki prorodzinnej niektórych pozostałych państw UE, w tym Polski. Dodatkową, drażliwą sferą pozostają relacje na linii RFN-USA, oraz deklaracja Stanów Zjednoczonych dotycząca przesunięcia części swoich stacjonujących w Niemczech wojsk do Polski.Jeśli Niemcom uda się osiągnąć zakładane na czas prezydencji cele, Angela Merkel nie tylko zakończy swoją polityczną karierę w wielkim stylu (prasa już okrzyknęła ją Zwyciężczynią korona kryzysu), ale zwiększy również szanse własnej partii na wygraną w kolejnych, zbliżających się w 2021 r. wyborach federalnych. Będzie to również wiązało się z konsekwencjami dla przyszłej struktury UE i prowadzonej przez nią polityki. Oznaczać też może dalsze utrwalanie się niemiecko-europejskich interesów na naszym kontynencie, co tak wymownie zdaje się symbolizować logo obecnej prezydencji.

`